Rozdział 12

Widziała jego oddalającą się sylwetkę. Patrzyła w tamtą stronę dopóki nie zniknął. Potem wstała i ruszyła do zamku.

*  *  *

Nie była zmęczona. Nie miała jednak ochoty siedzieć na zimnie. Nie wiedziała, kto dzisiaj patrolował korytarze. Jeśli to Snape, mogła dostać szlaban.


Mimo to skierowała się w stronę biblioteki. Lubiła zapach starych ksiąg i atmosfery w tym miejscu.

Skryła się wśród regałów, pochłaniając coraz to nową lekturę. Usiadła przy jednym ze stołów, w niknącym świetle lampy naftowej.

Znajdowała się blisko działu Ksiąg Zakazanych. Pokusa była niesamowita. Jej wzrok lądował na ogromnym łańcuchu. Dźwięk, gdyby go otworzyła rozniósłby się po Hogwarcie w mgnieniu oka. Ale jakie było prawdopodobieństwo, że kogoś to zainteresuje?

Oblizała spierzchnięte usta, zbliżając się w to miejsce. Otworzyła wrota zaklęciem, trzymając lampę w drugiej ręce. Serce wybijało niespokojny rytm. Szła dalej, mijając okute w skóry książki. Szukała jednak tylko jednej.

Gdy kartkowała swoje znalezisko, kucając pod ścianą, usłyszała czyjeś kroki. Szybko zgasiła jedyne źródło światła i przycisnęła się do regału.

Zobaczyła jednak tylko wędrującą w powietrzu rękę, trzymającą latarnię. Zasłoniła usta, które były lekko rozwarte.

Chciała krzyczeć, nie mogła jednak wydusić z siebie żadnego dźwięku. Odsunęła dłoń, zbierając się w sobie. Już za chwilę wszystko będzie dobrze.

Jej zaciśnięte gardło wydało już pierwszy dźwięk, gdy poczuła na ustach silną dłoń. Zaczęła szamotać się i wiercić. Drapała sprawcę, wierzgając nogami. Plątała się we własnych włosach, źrenice rozszerzyły się, a ona chciała tylko uciec. Uciec i zapomnieć. Uwolnić się od samej siebie. Dlaczego zawsze musiała w coś się władować?

Powoli traciła już siły, więc dała za wygraną. Poczuła, że dłoń na jej ustach lekko się rozluźniła. Postanowiła to wykorzystać, rzucając się do przodu. Postać była jednak szybsza, łapiąc ją w talii i przyciągając do siebie. Tym razem uścisk nie został rozluźniony.
Stali przy ścianie, z jakiegoś powodu nie chcąc, aby usłyszała ich niewidzialna osoba.

Noah nie wiedziała, kto trzyma ją w żelaznym uścisku. Dlaczego to robi, ani czemu nadal trzyma ją w tak bolesny sposób. Wiedziała tylko, że nie zdoła się uwolnić. Była zbyt wątła i pozbawiona siły. Nie próbowała więc nawet. Nie miałoby to sensu.

Nasłuchiwała tylko. Po chwili dało się słyszeć tłuczone szkło i kolejne kroki. A potem cisza. Przerwana ponownie zamkniętymi wrotami w dziale Ksiąg Zakazanych.

Osoba stojącą za nią powoli odsunęła dłoń. Nadal trzymała dziewczynę w talii. Poczuła, że delikatny materiał zawiązuje się na jej oczach. A potem nastała ciemność.

Silna dłoń zacisnęła się na jej przedramieniu, ciągnąc w nieznanym jej kierunku. Nie miała innego wyboru, jak tylko podążyć w tamtą stronę. 

Po drodze strąciła lampę, która rozbiła się z głośnym trzaskiem. Wylądowała tuż obok czytanej wcześniej księgi, otwartej na stronie, której nagłówek głosił:


Przysięgi wieczyste, jak złamać aby przeżyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top