🎶 - Rozdział 18 - 🎶
~ POV Y/n: ~
R: Powiesz mi w końcu, jaki kostium sobie wybrałaś?
Wracałam właśnie z Ranboo ze sklepu odzieżowego. Kupowaliśmy stroje na Halloween, które miało być już dziś. Od mojego "wypadku" minął już tydzień. Quackity'ego nigdzie nie było, zupełnie jakby bał się pokazać, a Dream raz na jakiś czas pojawiał się w głowie Ranboo.
Y/n: Później się dowiesz - odparłam ze cwanym uśmieszkiem.
Przewrócił oczami wdychając.
Y/n: A ty? Jaki masz?
R: "Później się dowiesz" - przedrzeźnił mnie piskliwym głosem, starając się naśladować mój głos.
Y/n: Ej! - mruknęłam obrażona - Ja w taki sposób nie mówię!
R: No już już - potargał mi włosy na głowie na co ja pacnęłam go w ramię.
Wróciliśmy do domu, gdzie Tubbo piekł halloween'owe smakołyki, a reszta dekorowała dom. Chwilę po nas do domu wszedł Techno, z butelkami jakiejś czerwonej cieczy.
P: Techno, mam nadzieję, że wziąłeś SZTUCZNĄ krew - mruknął mrużąc oczy.
T: Uh- Taaa, oczywiście. Sztuczna...
Will przyniósł drinki i inne napoje i schował do lodówki. Tommy rozwieszał wraz z Philem serpentyny i balony. Techno zajął się wycinaniem dyń. Po odłożeniu siatek z kostiumami, ja i Ranboo do niego dołączyliśmy.
Po jakichś 2 godzinach skończyliśmy. Potem wraz z Tommym układałam Playlistę z mrocznymi piosenkami i też niektórymi bardziej energicznymi.
Gdy zbliżał się wieczór, każdy z nas poszedł do swojego pokoju, by przebrać się w swój kostium. Ja zaś zajęłam łazienkę. Pół godziny później wyszłam z niej przebrana za wilkołako-wampira. Nie mogłam się zdecydować, więc jakoś połączyłam oba te outfity.
W salonie byli już prawie wszyscy. Brakowało tylko Techno. Tubbo przebrał się za przerażającego drwala z toporem, Tommy za mumię, Will za upiornego agenta FBI, Phil za upadłego anioła z kosą a Ranboo za Ghostface'a.
Tm: Yoooo woman zajefajny kostium!
Y/n: Dzięki Tommy, twój też najsik.
Usiadłam sobie na kanapie obok nich.
Y/n: Tak w ogóle, to gdzie Techno?
P: Nie wiem, pewnie zabija jakieś biedne dzieci albo straszy je na zawał - westchnął z dezaprobatą - Halloween to jedno z jego ulubionych świąt.
Y/n: W sumie to logiczne - mruknęłam.
W: Choć w sumie takie rzeczy to on robi na co dzień - odparł Wilbur.
Y/n: Ano ta - odparłam z uśmiechem ukazując swe długie dwa kły, które specjalnie hodowałam na halloween.
Tb: Ale masz kły :0
Y/n: Wiem, heh.
Wtedy do środka wbił Techno. Dosłownie. Prawie drzwi wyważył.
T: WITAM!
Drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł Techno obładowany koszykami w kształcie dyni. To wyjaśnia czemu musiał otworzyć drzwi z buta.
T: Czas na zbieranko cukierków, ekipo! - porozdawał nam koszyki i wyszliśmy z domu.
Podeszliśmy pod pierwszy dom i zapukaliśmy. Był to dom jakiejś zwykłej rodziny. Otworzyło nam drzwi dwóch chłopczyków. Jeden przebrany za ducha, drugi za robota.
T: Cukierek albo ŚMIERĆ - wypalił Techno szczerząc się jak psychopata.
Dzieci zaczęły się drzeć w niebogłosy i ledwo wyrobiły na zakręcie uciekając i z trzaskiem zamykając drzwi, zostawiając na ganku całą miskę cukierków.
T: No i tak to się robi.
Zaczęliśmy się dusić ze śmiechu zabierając cukierki z miski.
W: Teraz ja chcę! - Will podbiegł do drzwi następnego domu i zapukał. Otworzyła mu jakaś starsza pani.
W: FBI OPEN UP!
Staruszka przestraszyła się i upuściła koszyk z cukierkami. Zmieszany Wilbur przeprosił ją i podniósł koszyk biorąc przy okazji kilka cukierków. Wrócił do nas z zażenowaniem drapiąc się po karku.
Tm: Typie co to było? - zaśmiał się Tommy.
Will przewrócił oczami wdychając i odparł:
W: Dobra, idziemy dalej.
R: Teraz ja otwieram BUHAHAHAH!
Y/n: Zaczynam się ciebie bać-
Tym razem Ghostface podszedł do drzwi. Wyjął swój nóż, który właściwie był prawdziwy i zapukał.
Młoda kobieta otworzyła drzwi. Widząc Ranboo, a raczej Ghostface'a, wytrzeszczyła oczy z przerażeniem i zamknęła drzwi, potem uchyliła je i wysuneła przez nie tabliczkę czekolady i zamknęła spowrotem.
R: I tak to się robi - odparł podnosząc czekoladę i pakując ją do koszyka.
Wrócił do naszej grupy i zaczęliśmy przeliczać, to co narazie mamy. W pewnym momencie Tommy zaproponował, byśmy się podzielili na mniejsze grupki, to wtedy szybciej nam pójdzie.
Więc finalnie wyszło na to, że Phil i Will poszli na wschód, Tubbo i Tommy na północ, Techno na zachód a ja i Ranboo na południe.
Zwiedziliśmy jakieś 10 domów i stwierdziliśmy, że odpoczniemy. Usiedliśmy na pobliskiej ławce i planowaliśmy gdzie pójdziemy potem.
Y/n: Dobra, czyli najpierw do tamtego domu, a potem do tego, a... - urwałam spoglądając na chłopaka - Ranboo? Słuchasz mnie?
R: Mhm - miałam wrażenie, że jego głos brzmi trochę inaczej, ale pewnie tylko mi się wydawało.
Y/n: Dobra to idziemy.
Wstałam i ruszyłam w stronę pierwszego domu, a potem odwróciłam się by spojrzeć czy Ranboo też idzie. Chłopak stał za mną. Trzymał nóż i celował nim we mnie. Momentalnie odskoczyłam, w ostaniej chwili unikając ciosu.
Y/n: Co do?! - krzyknęłam - Co ty, za bardzo w rolę się wczuwasz?
Ranboo bez słowa podszedł do mnie i złapał jedną ręką za nadgarstki.
Y/n: Ranboo? Co ty robisz..?
Ponownie uniósł nóż.
Dreszcz przerażenia przeszedł przez całe moje ciało.
Y/n: Ranboo, to nie jest śmieszne..!
Zaczęłam się wyrywać. Nie puszczał.
Wtedy zrozumiałam. To nie był Ranboo.
Przybrałam postać kota, uwalniając się. Odskoczyłam i przybrałam ponownie swoją postać. Ściągnełam maskę Ranboo.
Jego dwukolorowe oczy, teraz mieniły się fioletem. Błysnęła w nich nutka zieleni. Takiej jak oczy Dream'a.
Y/n: Dream! - wycedziłam z obrzydzeniem.
Ranboo, całkowicie kontrolowany w tej chwili przez Dream'a rzucił nożem, który przeleciał centralnie obok mnie, wbijając się w drzewo za mną.
Y/n: Ranboo! Nie daj mu się!
R/D: Ranboo tutaj nie ma!
Y/n: Właśnie, że jest! Nawet jeśli nie może kontrolować swojego ciała, to wiem, że gdzieś tam jest! W środku! Mój kochany, prawdziwy Ranboo! I wierzę, że mu się uda. Że uda mu się ciebie okiełznać. Bo ty jesteś tylko niczym, Dream! Jesteś tylko bezlitosnym potworem i pasożytem! - wrzasnęłam.
Zaczął się do mnie zbliżać. Wyciągnęłam z drzewa ten nóż i wycelowałam nim w niego. Ręce mi drżały, ale nadal go nie opuszczałam.
R/D: Y/n, wszyscy dobrze wiemy, że tego nie zrobisz. Nie skrzywdzisz swojego chłopaka. Więc lepiej bądź dobrą dziewczynką i odłóż ten nóż.
Z wahaniem nadal celowałam w niego nożem.
R/D: Powiedziałem coś.
Był coraz bliżej. Powoli zaczęłam się wycofywać. W pewnym momencie dotknęłam plecami drzewa. Nie miałam już dokąd uciec. A on był już zaledwie dwadzieścia centymetrów ode mnie.
R/D: Chyba nie chcesz zrobić mu krzywdy, co? Jak trafisz go tym nożem, to zabijesz jego, nie mnie. Zdajesz sobie z tego sprawę, tak? Wiesz, że to ci nic nie da?
Opuściłam rękę. Nóż wypadł mi z dłoni i opadł z brzękiem na bruk, którym było otoczone drzewo.
R/D: Bardzo dobrze - odparł. Potem złapał mnie za gardło i zaczął dusić.
Y/n: R-R-Ranboo..! O-o-opanuj go..! O-okiełzna-a-aj go..! - powoli zaczęło braknąć mi powietrza. Mroczki pojawiły mi się przed oczami - R-Ranboo..! Wierzę w cie-e-ebie..!
Wtedy jego oczy ponownie zmieniły kolor na zielono-czerwone. Uścisk zelżał. Puścił mnie. Łapczywie zaczęłam łapać powietrze.
Ranboo opadł na kolana, wbijając wzrok w ziemię. Jego oddech był nienaturalnie szybki. Panikował.
Y/n: Spójrz na mnie - odparłam stanowczo. Pokręcił głową. Złapałam go za podbródek i uniosłam jego głowę do góry.
Y/n: Ranboo... Spokojnie. Już po wszystkim. Udało ci się.
R: Prawie cię zabiłem! - w jego oczach błyszczał wyrzut i przerażenie.
Y/n: Ale żyję. Udało ci się go okiełznać, udało ci się!
R: A jeśli następnym razem mi się nie uda? Co jeśli następnym razem na serio cię zabiję?!
Zamilkłam.
R: Jestem zagrożeniem Y/n. Powinienem odejść. Byś była bezpieczna. Dla twojego dobra.
Y/n: Ostatnio też tak myślałeś!
R: I gdybym to zrobił to byłabyś bezpieczna. Powiedziałbym chłopakom, by pomogli ci się przeprowadzić, gdzieś gdzie byłabyś bezpieczna. Bezpieczna od Dream'a. I ode mnie.
Y/n: Nie mów tak! Bez ciebie moje życie nie miało by sensu!
R: Kiedy to..-
Y/n: NIE. NIE MÓW MI NAWET, ŻE TO DLA MOJEGO DOBRA. NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ! - łzy napłynęły mi do oczu - Obiecałeś! Obiecałeś... Zawsze na zawsze...
R: ...
Y/n: Nie zostawiaj mnie! - wtuliłam się do niego mocno, tak jakby chciano mi go zabrać - Ja cię kocham... Nie zostawiaj mnie... Jesteś dla mnie wszystkim... Proszę...
Bez słowa oddał przytulas. Gdy odkleiłam się trochę od niego, zauważyłam, że reszta przyszła do nas. Widocznie musieli usłyszeć naszą kłótnie.
Tb: Ranboo, nie możesz odejść!
Tm: Właśnie, nie zostawiaj nas! I swojej Woman!
T: Zaczniemy trenować. I pokonamy Dream'a. Już wkrótce.
P: Techno ma rację. Pokonamy go.
W: Damy radę, stary.
Y/n: Tylko nie odchodź... Błagam...
R: ...dobrze - odparł w końcu.
Y/n: Dziękuję..! - wtuliłam się w niego.
P: Może lepiej już wracajmy.
Tak też zrobiliśmy. Wróciliśmy do domu i urządziliśmy sobie Halloween'ową potańcówkę, zajadając się słodyczami i popijając piwem. Prawie nad ranem poszliśmy spać i spaliśmy do późnego południa.
------------------------------------------------------------
1453 słowa
BrAk PoMySłU nA nOtAtKę Ok¿
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top