🎶 - Rozdział 12 - 🎶

~ POV Ranboo: ~

Weszliśmy do środka, gdzie od razu przywitali nas przyjaciele, przytulając nas.

Tb: Wróciliście!

Y/n: Czemu mielibyśmy nie? - zachichotała uradowana, że znów jest wśród bliskich.

T: Dobra, Y/n wróciła a ja wracam rozprawić się z Dreamem.

Dziewczyna złapała go za nadgarstek. Natychmiastowo szarpnął swój nadgarstek do siebie mrużąc gniewnie oczy. Nie lubił, jak ktoś go dotykał.

Y/n: Czekaj! Nie trzeba. Szybko się nie pozbiera.

P: Co masz na myśli?

Y/n: Usiądźmy - westchnęła.

Tak też wszyscy zrobiliśmy.

Y/n opowiedziała nam o tym jak załatwiła Dream'a.

T: No, dumny jestem! Ale ja bym go wolał zabić.

R: Może nadarzy się jeszcze okazja.

T: Może.

Y/n: Poza tym, pewnie wpadnie w rozpacz, po śmierci George'a.

T: Wątpię. Raczej w furię. Co ty, nie znasz go?

Y/n: Znałam go całe swoje dzieciństwo! - warknęła zaciskając pięści. Po chwili rozluźniła uścisk - Chociaż teraz wcale go nie poznaję...

Tm: Czekaj, zabiliście George'a?!

P: Założę się, że to Techno.

R: Nie mylisz się.

T: Jeszcze chwila, a Ranboo by go zabił.

Tb: Ranboo? Serio?

R: Byłem wściekły, nie panowałem nad sobą - mruknąłem spuszczając wzrok.

T: Bronił swojej dziewczyny - parsknął śmiechem.

Tm: Dziewczyny?~ - Zagwizdał Tommy.

Tb: Już jej powiedziałeś? Gratki!

P: No, no.. wiedziałem!

R: C-Czekajcie, n-nie! T-to nie tak! - wyjąkałem cały czerwony - J-Ja nie jestem jej chłopakiem! To by nie wyszło! Ja i ona? Nie... - zakłopotany paplałem co mi ślina na język przyniesie.

Gdy spojrzałem na Y/n zrozumiałem, że popełniłem cholerny błąd. Oczy jej się zaszkliły. Patrzała na mnie chwilę po czym odwróciła wzrok i wstając wyszła z domu.

R: Y/n! Czekaj! J-ja...

Tm: Teraz to zjebałeś.

T: Brawo - rzucił sarkastycznie.

Tb: Ranboooooooo! - jęknął - No idź do niej!

P: Tubbo ma rację.

Wstałem i wybiegłem za nią. Słysząc mnie, przyśpieszyła kroku.

R: Y/n! - było mi cholernie głupio.

Nie zatrzymała się. Zaczęła biec. Gdy oddaliła się ode mnie dobre kilka metrów zwolniła, ale nadal szła. Nawet się nie odwróciła. Uszy miała spłaszczone, ogon blisko ziemi.

R: Zaczekaj!

Przeteleportowałem się do niej i złapałem za rękę. Odwróciła się, spoglądając na mnie. Jej twarz była mokra od łez.

Y/n: Zostaw mnie! - wyrwała się idąc przed siebie.

R: Y/n, proszę! Wysłuchaj mnie chociaż! Błagam! - poczułem jak w moich oczach zbierają się łzy.

Przystanęła, nadal się nie odwracając. Nadstawiła uszu. Słuchała.

R: Y/n ja wiem, że zjebałem po całości i cholernie cię za to przepraszam! Byłem tak zakłopotany, że nie słyszałem co mówię! Wcale tak o tobie nie myślę... - powoli zbliżyłem się do niej. Objąłem ją w pasie. Nie protestowała.

R: Przepraszam. Ja.. wiem, że lepiej byłoby powiedzieć ci to jakoś oficjalnie, na randce, oglądając z tobą zachód słońca lub coś, ale ja już nie mogę dłużej tego w sobie trzymać...

Przytuliłem ją od tyłu.

R: Kocham Cię, Y/n.

~ POV Y/n: ~

Zamurowało mnie. On.. kochał mnie. Wyznał mi miłość. Odwróciłam się do niego przodem.

Y/n: J-ja...

Chłopak powoli puścił mnie. Odsunął się, wzdychając.

R: Rozumiem jeśli..-

Nie dokończył, bo przyciągnęłam go do siebie łącząc nasze usta w pocałunku, w który włożyłam całą swoją szczerość. Ranboo zaskoczony oddał pocałunek, przyciągając mnie do siebie w pasie.

Staliśmy tak chwilę, ciesząc się tą magiczną chwilą. Tylko on i ja. Było idealnie. Zapomnieliśmy o zagrożeniu ze strony Dream'a. Czuliśmy się szczęśliwi. Razem. Tu i teraz. Zawsze na zawsze.

Y/n: Ja też cię kocham, Ranboo - wyszeptałam, po zakończeniu pocałunku.

R: Czyli...

Y/n: Wybaczam ci - uśmiechnęłam się przytulając go.

R: Y/n.. czy.. chcesz zostać moją.. dziewczyną? - zapytał nieśmiało.

Y/n: Tak - wyszeptałam ponownie łącząc nasze usta w pocałunku.

Zaczęłam mruczeć.

Złapał mnie za rękę.

R: No chodź, kotku - puścił mi oczko, przez co się zarumieniłam - wracajmy do domu.

Y/n: A ten.. tego.. mówimy im..? O nas?

R: A chcesz?

Y/n: Nie wiem.. obojętnie.

R: To możemy.

Weszliśmy do środka.

Tb: I jak, gołąbeczki?

Tm: Patrz! Trzymają się za ręce!

P: Czyli się udało?

R, Y/n: Tak - odpowiedzieliśmy równocześnie.

Tb: Pocałujcie się! - zaproponował.

R: Lepiej nie, bo Techno i Tommy się zżygną - mruknął na co ja zachichotałam całując go lekko w policzek. Zarumienił się nieco.

P, Tb: Awwww...

Technoblade podniósł ręce w geście obronnym.

T: Wstaję, wychodzę.

Po tych słowach poszedł do swojego pokoju.

Tm: Kiedy ślub i dzieci?

R, Y/n: TOMMY!

Tm: No co?

R: W łeb się puknij, a co?

Tm: Ayy no, tylko pytam... - naburmuszył się.

Y/n: Tsa... Tylko - przewróciłam oczami.

R: A co, ty chcesz czegoś więcej? - uniósł jedną brew patrząc na mnie z uśmieszkiem.

Spaliłam buraka.

Y/n: C-C-co..? N-nie..! - zająknęłam się - Na pewno nie teraz... - dodałam speszona.

R: Czyli kiedyś?

Y/n: Ranboo! - krzyknęłam już totalnie czerwona. Schowałam twarz w rękach.

R: Oj no.. Y/n.. - zaśmiał się przytulając mnie.

Y/n: Ja mam dość na dziś - ziewnęłam - Idę do łóżka.

P: W sumie racja, czas spać.

R: Yup. To idziemy.

Tm: Tylko żeby dzieci potem nie było.

Y/n: BOŻE ŚWIĘTY TOMMY! - podeszłam i sprzedałam mu z liścia tak, że aż się wywalił.

Tm: AŁA?! ZA CO TO?!

Y/n: Oj ty dobrze wiesz za co!

R: Dobra idziemy, zanim się tu zjecie.

Przewróciłam oczami i ruszyłam do pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam się już na łóżku. Po chwili obok mnie ułożył się Ranboo. Standardowo przytulił mnie przyciągając do siebie i oplatając ogonem.

Y/n: Dobranoc.

R: Dobranoc, kochana... - ziewnął.

Po jakimś czasie usnęliśmy razem w swoich objęciach.

------------------------------------------------------------
901 słów!

Dziś nieco krótszy rozdział, ale dość sporo tu się wydarzyło więc chyba jest okej ^^

Bayoooo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top