🎶 - Rozdział 10 - 🎶
~ POV Dream: ~
Stanąłem przed drzwiami do ich mieszkania. W głowie miałem jasny plan. Obawiałem się jednak tego, że Technoblade jest z nimi. Ale jeśli chociaż uda mi się dojść do fazy drugiej, nic mi nie zrobi. Co mam na myśli? Cóż otóż zamierzam porwać Y/n.
Nacisnąłem na klamkę. Drzwi od razu otworzyły się. W przedpokoju było nadal ciemno, choć wiedziałem, że zaraz wzejdzie słońce i wszyscy zaczną się budzić. Musiałem się pośpieszyć. Faza pierwsza, rozpoczęta.
Weszłem do środka, teraz pozostało mi jakoś zabrać stąd Y/n. Wyjąłem z kieszeni miksturę niewidzialności. Niestety była tylko na 3 minuty. Pijąc ją, przy okazji zabrałem moją kuszę.
Przeczesałem przedpokój i salon wzrokiem. Na środku salonu chrapał Tommy zakopany w poduszkach. Dzieciak - Pomyślałem przewracając oczami.
Po cichu otwierałem drzwi w poszukiwaniu pokoju, w którym znajdowała się Y/n. W końcu otworzyłem odpowiednie drzwi. Mikstura niewidzialności przestała działać. Zastałem ją śpiącą z Ranboo. Spojrzałem na nich chłodnym wzrokiem. Delikatnie wyjąłem ją z jego objęć, tak by go nie obudzić. Tyle że ona obudziła się od razu. Zdążyłem zakryć jej usta dłonią. Do gardła przyłożyłem nóż. Gdy to zrobiłem, przestała się wiercić.
D: Grzeczna dziewczynka - uśmiechnąłem się mściwie.
Faza druga.
Wyszłem z nią z pokoju. Gdy opuściłem już ich mieszkanie, zatrzymał mnie Techno.
T: Puszczaj ją albo wypruję z ciebie organy! - warknął celując we mnie ostrzem swego miecza.
D: Jak zwykle musisz nam przeszkadzać, Technoblade - westchnąłem - Nie ma szans, że ją puszczę. Zabieram ją do siebie, a ty nic z tym nie zrobisz.
Przycisnąłem mocniej nóż do jej gardła. Szarpnęła się niespokojnie. W jej oczach błyszczał strach.
D: Słuchaj Techno, choćby jeden najmniejszy ruch, a poderżnę jej gardło. Wybieraj. Albo nas zostawisz, albo ją zabiję.
Zawahał się momentalnie.
T: Nie zrobisz tego.
D: A chcesz się przekonać?
T: ...
D: Chodzi mi tu tylko i wyłącznie o zemstę. Mam wobec niej małe plany, ale mogę ją zabić nawet tu i teraz.
Widziałem niepewność w jego oczach.
D: Wielki Technoblade. Mistrz pojedynków. A jednak, teraz jesteś taki bezradny... - zakpiłem.
Technoblade bez słowa odwrócił się i wrócił do ciemnego mieszkania.
Coś szybko się poddał.. ale czy to było ważne? Odpuścił, a ja mogę spokojnie wrócić do siebie razem z moim "łupem".
Po chwili usłyszałem tupot stóp o podłogę. Odwróciłem się. Zbyt późno. Technoblade spadł na mnie ze swoim Netherytowym mieczem. Y/n upadła kawałek dalej z podciętym gardłem. Techno nie spuszczając ze mnie wzroku rzucił w nią miksturą leczenia. Mikstura rozbiła się obok, ale i tak trochę zawartości rozbryzło się na ranę. Dziewczyna żyła. Cholera.
T: Myślałeś, że ujdzie ci to płazem?
Udało mi się rzucić perłą na bok. Gdy oddaliłem się trochę od niego, wyjąłem swój miecz i tarczę. Rozpoczęliśmy pojedynek. Ostrza zderzały się ze sobą, szczęk metalu rozbrzmiewał po cichym osiedlu, które dopiero budziło się do życia.
D: Słuchaj Techno, to ci się nie uda!
Ostrze Techno świsnęło obok mojego gardła.
T: Zaraz zetrę ci ten uśmiech z twarzy!
Odskoczyłem, wyjąłem kuszę, naładowałem fajerwerkiem i strzeliłem w niego. Upadł uderzając o ścianę domu. Ogłuszyło go na chwilę. Natychmiastowo chwyciłem Y/n za ramię i rzuciłem perłą.
Y/n: Techno! - krzyknęła wyciągając rękę. Na próżno.
Po chwili znaleźliśmy się już daleko. Udało mi się.
~ POV Ranboo: ~
Zbudziły mnie odgłosy walki. Podniosłem się. Y/n nie było. Nie... Wybiegłem z pokoju. Przebiegłem przez salon gdzie zdezorientowany Tommy wygrzebywał się z poduszek. Wypadłem na dwór. Na ziemi leżało trochę krwi. Techno podnosił się z ziemi, ściskając w ręku swój miecz.
R: Techno?! - Poczułem, jak w moich oczach zbierają się łzy - Gdzie jest Y/n..?
Technoblade położył rękę na moim ramieniu.
T: Wybacz mi.. próbowałem go powstrzymać...
Wbiłem pusty wzrok w plamę krwi na ziemi.
R: Dream.. to on.. tak?
T: Porwał ją. Będzie chciał ją zabić.
Łzy spłynęły po moich policzkach. Bolało, ale ja nie zwracałem na to uwagi. Opadłem na kolana. Skuliłem się na ziemi.
R: Y/n...
Philza, Tommy i Tubbo wyszli z mieszkania. Powoli domyślili się co się stało. Tubbo kucnął obok mnie bez słowa i przytulił. Phil usiadł obok otulając skrzydłem mnie i Tubbo.
Tm: Nie martw się, odzyskamy jakoś twoją Woman! - zapewnił mnie Tommy.
Tb: Pomożemy ci. Uratujemy ją.
P: Chodźmy do środka. Odpocznijmy i omówmy sprawę.
~ POV Y/n: ~
Nie dokońca kontaktowałam się ze światem. Nie wiem czy to jakiś koszmar, czy rzeczywistość. Błysk i huk wystrzelonego fajerwerka przywrócił mnie do rzeczywistości. Po oślepiającym świetle zauważyłam Techno ogłuszonego pod ścianą. Potem poczułam jak Dream łapie mnie za ramię i odciąga.
Y/n: Techno! - krzyknęłam wyciągając dłoń w jego stronę. Widziałam jak wstaje. Ruszył w moją stronę. Po chwili jednak znalazłam się wraz z Dreamem daleko w lesie. Użył perły.
Y/n: Nie..! - spojrzałam na Dream'a stojącego nade mną - JESTEŚ CHORY PSYCHICZNIE! - wrzasnęłam. Łzy pojawiły się w moich oczach.
Spojrzał na mnie zimnym wzrokiem i kopnął tak, że straciłam przytomność.
Obudziłam się jakiś czas później, w rogu jakiegoś pomieszczenia. Przez kraty zamieszczone niemalże przy suficie wpadało trochę światła, jednak w pomieszczeniu nadal panował mrok. Wstałam i chciałam podejść do "okna", ale okazało się, że man na kostkach łańcuchy przykute do ściany.
D: I jak się spało?
Teraz zauważyłam Dream'a opierającego się o ścianę w rogu pokoju.
Nie miał maski.
Y/n: Wypuść mnie.
D: Nie no, coś ty.. dopiero przyszłaś! - uśmiechnął się. Zaczął powoli iść w moją stronę.
Y/n: Nie zbliżaj się..! - syknęłam.
On jednak nadal szedł w moją stronę.
Zaczęłam cofać się pod ścianę.
Przyparł mnie do ściany.
D: I po co ten opór?
Jego twarz była coraz bliżej.
W pewnym momencie przypomniałam coś sobie. Sięgnęłam do mojej kieszeni i wyciągnęłam z niej nóż. Techno mi go dał. "W razie czego". Zamachnęłam się nim i przejechałam nim po twarzy Dream'a. Ten wrzasnął z bólu, łapiąc się za twarz. Po jego rękach płynęła krew.
D: TY GŁUPIA BABO!
Po tym sprzedałam mu lewego sierpowego w twarz i kopniak w brzuch. Zatoczył się i upadł na ziemię.
Teraz ja go skopałam.
Y/n: Karma wraca - warknęłam patrząc jak traci przytomność.
Zamieniłam się w kota i z łatwością wydostałam się z łańcuchów. Jakoś doskoczyłam do krat, i przecisnęłam się przez nie.
Wskoczyłam na pobliskie drzewo i skacząc z drzewa na drzewo oddalałam się coraz bardziej od jego twierdzy. Po chwili przystanęłam rozglądając się za jakimiś znakami orientacyjnymi prowadzącymi do domu. Ale nic nie znalazłam. Zgubiłam się. W dodatku jeszcze jestem narażona na niebezpieczeństwo ze strony Dream'a.
Zeskoczyłam z drzewa szukając drogi powrotnej. Czekała mnie długa droga, a w dodatku nie wiem w którą stronę iść. Pomyślałam o Ranboo. O reszcie. Szukają na mnie. Martwią się. Zamieniłam się znów w siebie. Nie wiem dlaczego, ale intuicja kazała mi iść na południe. Może to jakiś koci zmysł się odpalił? Nie wiem. Tak czy siak ruszyłam na południe. Przyśpieszyłam słysząc głosy. Znajome głosy. Sapnap i George. Zaczęłam biec. Ale oni byli coraz bliżej. Słyszałam tętent kopyt. Byli na koniach. Cholera. Zamieniłam się w kota i przyśpieszyłam jeszcze bardziej. Ale oni i tak mnie doganiali.
S: Chyba ją widzę! - słyszłam coraz bliżej ich głosy.
Biegłam już na złamanie karku. Z rozpędu weszłam na drzewo. Przystanęli pode mną.
G: Wiemy, że tam jesteś, Y/n! Złaź tu, bo to się nie skończy dla ciebie dobrze!
Ja jednak wdrapałam się jeszcze wyżej. Moje serce biło jak szalone. Bałam się jak nie wiem. Dręczyły mnie myśli. Czy ja umrę? Co z Ranboo? Nie zdążyłam mu powiedzieć... Nie zdążyłam powiedzieć Ranboo, że go kocham. Po chwili usłyszałam świst strzał. Zaczęli strzelać.
Wbiłam pazury mocniej w korę drzewa.
------------------------------------------------------------
1234 słowa! Zabawna liczba XD
Jak się podoba?
Jakieś sugestie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top