epilog

- Siódmy września, godzina szesnasta. Też urodziłem się o szesnastej.

Naomi zaśmiała się cicho, nie mając siły na cokolwiek. Spojrzała jedynie w swoje prawo i uśmiechnęła się, dostrzegając jeden z lepszych widoków w swoim życiu - Leo trzymał na rękach Henry'ego. Chłopczyk spał spokojnie, owinięty w niebieski kocyk. Był taki drobny, taki malutki...

- Jest tak spokojny jak ty, kiedy śpisz. - skwitował Leo, odwracając się przodem w stronę swojej ukochanej.

- Bardzo zabawne. - odparła, wywracając oczami, ale mimo wszystko się uśmiechając. - Nie mogę uwierzyć, że jest już z nami. Tyle miesięcy czekania...

Leo podszedł do Naomi bliżej i usiadł na brzegu łóżka, tak, by mogła dostrzec ich synka. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, obserwując chłopca. Patrzyła na malutką twarzyczkę, na malutkie dłonie, mały nosek, usta, uszy, rzęsy... Był niesamowicie uroczy. Kochała go całą sobą, choć miała go przy sobie dopiero kilka godzin.

- Chciałabym go potrzymać, ale wolę nie. Zaraz tu zasnę. - jęknęła, ostatnią siłą woli powstrzymując się przed wzięciem Henry'ego na ręce.

- Nie możesz.

- Wiem. - powiedziała rozpaczliwie, za wszelką cenę próbując się zamknąć oczu. Było to tak bardzo trudne. - A może tylko chwilkę?

- Naomi... - mruknął Leo, patrząc na nią ostrzegawczo. Wiedział, że robiła to specjalnie, ale mimo wszystko...

- Leo.

Naomi patrzyła na Leo - który odłożył po chwili chłopczyka do specjalnego wózka - zmęczonym wzrokiem, za wszelką cenę próbując się nie zamknąć oczu. Powieki strasznie jej ciążyły, ale dostała jasną wiadomość - zero snu. Było jej naprawdę ciężko, ale obecność Leo i Henry'ego trochę jej to wynagradzała. Przynajmniej mogła się do kogoś odezwać, a przede wszystkim ktoś mógł jej pilnować, by nie zasnęła.

- Mówiłam ci kiedyś, jak bardzo cię kocham?

- Chyba się jeszcze nie zdarzyło. - zaśmiał się Leo, obejmując ją ramieniem. Była wtedy tak drobna w jego ramionach. - To jak bardzo mnie kochasz?

- Bardzo bardzo. - wyszeptała, nachylając się w jego stronę. Była tak blisko jego ust... Ale nie złączyła ich, tylko oparła głowę na jego piersi.

- Jesteś zmęczona, kochanie. - skwitował, całując ją w skroń. Urocza, tak ją mógł wtedy opisać.

- Naprawdę? Nie czuję tego.

- Jak zwykle złośliwa.

- To we mnie kochasz. - mruknęła, znów nachylając się w jego stronę. Tym jednak razem go pocałowała, co bardzo się mu podobało. - Dałeś znać reszcie, że mamy syna?

- Pisałem do Milo, prosiłem, żeby przekazał reszcie. Coś czuję, że niedługo mogą się tu zjawić. - powiadomił, ciekawy, kiedy ktoś do wpadnie.

Jak na zawołanie, do sali zaczęli wsypywać się bliscy świeżo upieczonych rodziców. Naomi natychmiast poprawiła się na łóżku, uśmiechając się na ich widok. Choć cieszyła się z ich wizyty, tak świadomość, że wyglądała wtedy prawdopodobnie jak siedem nieszczęść, znacząco robiła swoje. Pospiesznie przejechała dłonią po swoich włosach, nie chcąc nawet myśleć, jak źle wyglądała.

- O mój Boże! Jaki słodziak. - powiedziała Penelope niemalże od razu na wejściu, podchodząc natychmiast do śpiącego kawałek dalej Henry'ego.

- Nie obudźcie go, proszę. Przed chwilą zasnął. - odezwała się Naomi, zerkając w stronę zgromadzonych, którzy znajdowali się zbyt blisko jej syna.

- Jak się czujesz, siostra? - zagadnął Matt, siadając przy nogach świeżo upieczonej mamy. Uśmiechnął się na jej widok.

- Zmęczona, obolała, śpiąca, ale też szczęśliwa. Henry jest zdrowy.

- Dałaś imię po... - zaczął Frankie, nie mogąc uwierzyć w jej słowa. Nie dochodziło do niego, że nazwała swojego syna po jednej z ważniejszych osób w ich życiu.

- Po dziadku, tak. - przytaknęła Naomi niemalże od razu, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów. Sama była tym wzruszona.

- Leo miał coś do gadania przy wybieraniu imienia? - zaśmiał się Matt, klepiąc swojego szwagra po ramieniu. Naprawdę cieszył się, że byli rodziną.

- Nawet nie próbowałem protestować. Z resztą... Henry idealnie do niego pasuje. - stwierdził Leo, całując Naomi w skroń, ponownie z resztą. Uwielbiał to robić w ostatnim czasie.

- Po prostu wie, do czego jestem zdolna, dlatego nie protestował.

Każdy z obecnych zaśmiał się cicho na słowa Naomi, która wyraźnie zmęczona spoglądała po wszystkich z uśmiechem. Czuła się już źle, chciała zasnąć, w końcu odpocząć po porodzie. Zdawała sobie sprawę, że to był też ostatni czas odpoczynku, bo właśnie zaczynało się jej nowe życie.

Życie u boku Leo, wraz z synkiem, braćmi i przyjaciółmi. Życie, które miało być lepsze, niż to dotychczasowe.

~~~~~~~~~~
No i mamy koniec 😇🙈🥺

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top