rozdział 12

- A było tak dobrze! Trop wskazywał właśnie na nich. - zawołał Lucas Milton, wyrzucając ręce w górę z frustracji. Kilka kartek spadło z jego biurka przez jego nagłą reakcję, a kilka osób podskoczyło w miejscu na niespodziewany krzyk mężczyzny.

- Lucas, uspokój się.

- Wszyscy mają alibi, bardzo dobre alibi. A świadkowie mogą to potwierdzić. - powiedział, nie przejmując się w tamtym momencie niczym innym. Był wściekły, wszystko nie szło tak, jak chciał żeby szło. Wrócili do początku, nie mieli już żadnych podejrzanych, żadnych informacji, które zbierali w ostatnich dniach. Nic.

- A co na to świadkowie zdarzenia? Widzieli, kto to był? - spytała Ophelia, ciekawa, czy ktoś widział to wszystko. Przecież ktoś musiał coś widzieć, cokolwiek.

- Sąsiadów nie było wtedy w domu, a to dość rzadko odwiedzana okolica. Dzieci widziały helikopter, ale poza tym nic nie wiedzą. - oznajmił mężczyzna już spokojniej, po czym zakrył twarz rękoma i westchnął głośno. To było już dla niego zdecydowanie za dużo. Nieprzespane noce, ciągłe zastanawianie się, czy następnego dnia znowu coś się nie wydarzy... To go wykańczało psychicznie, jak i fizycznie. - Pomału kończą mi się pomysły.

- Damy radę, spokojnie. Wystarczy trochę czasu. - pocieszył go Louis, klepiąc mężczyznę po plecach. Widział ich wszystkich i nie do końca wiedział, jak im pomóc. Wszechobecne zmęczenie wisiało w powietrzu, a przecież mieli też inne wezwania, których nie mogli bagatelizować.

- Nie mamy czasu. Nie wiemy, kiedy uderzą kolejnym razem i co wtedy się stanie. Są nieprzewidywalni.

Nikt już więcej się nie odezwał, bo mężczyzna miał stuprocentową rację.

~*~

- Świetnie, Naomi. - skomentował Clavis, obserwując pokiereszowanego do granic możliwości manekina. Dziewczyna odsunęła się kawałek w tył, normując swój przyspieszony oddech.

- Szkoda trochę manekina, ale też jestem zadowolona.

- To najważniejsze. - powiedział mężczyzna, po czym otworzył swój notes na odpowiedniej stronie i zaczął coś zapisywać. Naomi odłożyła wszystkie noże, którymi się wtedy posługiwała i odwróciła do mężczyzny przodem. - Sprawdzian z rzucania nożami masz zaliczony. Podobnie, jak z rzucania, strzelania do celu.

- Mam się czuć zaszczycona? - spytała ze śmiechem, unosząc brew do góry. Zdecydowanie lubiła się z nim droczyć.

- Jak najbardziej. - oznajmił dość poważnym tonem, choć nastolatka widziała na jego twarzy delikatny uśmiech. Po sali rozległ się cichy huk, gdy mężczyzna zamknął swój notes i wskazał na resztki po manekinie. - Dobra, posprzątaj to wszystko i możesz iść.

- Dziękuję za twą hojność, przyjacielu. - powiedziała Naomi, kłaniając się nieco. Robiła to specjalnie, bo wiedziała, że mężczyzna zaraz podłapie jej ton i również zacznie się z nią droczyć.

- Czyli awans na przyjaciela, świetnie. Coraz wyżej. - zaśmiał się Clavis, a już po chwili skierował się do wyjścia. Nie miał w planach pilnowania jej, bo przecież była pełnoletnia, a przede wszystkim odpowiedzialna. - Widzimy się jutro na kolejnych zajęciach. - dodał jeszcze na odchodne, na co ona pokręciła głową.

- Spóźnię się specjalnie albo w ogóle nie przyjdę!

Dziewczyna usłyszała jego cichy śmiech i sama się uśmiechnęła, zabierając za sprzątanie. Jej spokój nie trwał jednak długo, bo już po kilku minutach do pomieszczenia ktoś wszedł, od razu podchodząc do nastolatki, która kończyła już sprzątać.

- Clavis mówił, żebym cię uspokoił, bo mu dokuczasz ciągle. - odezwał się Leo, opierając biodrem o jeden z filarów. Założył również ręce na piersi, przyglądając się swojej dziewczynie uważnie.

- Kłamstwo. - stwierdziła niemalże od razu, zabierając wszystkie noże z niewielkiego stolika, które już po chwili spakowała do specjalnego pudła. - Zgrywa się tylko. Nic nie zrobiłam tak naprawdę. - dodała, stając koło chłopaka. Nie spodziewała się jednak, że ten podejdzie do niej bliżej, przypierając do filaru.

- Ale możemy zrobić coś innego. - wyszeptał jej do ucha, chwilę później zaczynając całować po szyi. Naomi było naprawdę przyjemnie, on doskonale wiedział, że lubiła być tam całowana, ale była jedna mała rzecz, która nie pozwalała jej oddać się chwili.

- Leo... - mruknęła, kładąc dłonie na jego torsie i odpychając go lekko od siebie. Spojrzała w jego oczy, które wręcz świeciły w tamtym momencie. - A jak ktoś wejdzie?

- Nikt nie wejdzie, spokojnie. - zapewnił, choć nie miał stuprocentowej pewności. W każdej chwili mógł ktoś tam wtargnąć, chociażby z błahego powodu. A ona po prostu nie chciała zostać przyłapana w dwuznacznej sytuacji.

- Mimo wszystko wolałabym, żebyś tego nie robił. Tu są kamery.

- Ale w pokojach nie ma żadnych kamer. Tam się możemy przenieść. - stwierdził, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Naomi nie mogła uwierzyć w to, co słyszała i pokręciła głową z niedowierzaniem. - Zgadzasz się? - spytał chłopak, niezwykle podekscytowany tamtą sytuacją, nawet jeśli jeszcze się nie zgodziła.

- Nie odpuścisz, co? - odparła pytaniem na pytanie. Nie potrzebowała jednak odpowiedzi, bo ta była jednoznaczna. Z resztą zbyt dobrze go znała, by wiedzieć, że nie odpuści. - Zgoda. Idź do mnie, zaraz dojdę, dobra? Muszę skoczyć jeszcze na oddział po wyniki. - dodała, wiedząc, że innej opcji przecież nie miała. Nie mogła też powiedzieć, że sama nie chciała spędzić z nim czasu sam na sam, bez świadków.

- Tylko szybko, jasne? Nie mogę się tobą w spokoju nacieszyć. - powiedział, ponownie do niej podchodząc, tym razem jednak, by zetknąć jej czoło z tym jego. Naomi przymknęła powieki, ale po chwili odsunęła się i posłała w jego stronę szeroki uśmiech.

- Góra pięć minut i jestem do twojej dyspozycji. - zadeklarowała, kierując się pomału w stronę wyjścia. Chciała załatwić wszystko na tyle szybko, na ile to pozwalało. Wiedziała, że niektórych nie było w siedzibie, że niektórzy mieli wolne albo byli na misjach, więc liczyła, że wszystko pójdzie gładko i bez większych przeszkód.

- Trzymam za słowo. - oznajmił jeszcze Leo, obserwując ją ze swojego miejsca. Kiedy ta już na dobre wyszła z pomieszczenia, wciąż jednak go widząc, chłopak postanowił to wykorzystać. - Będę odliczać!

Naomi zaśmiała się cicho. Załatwiła wszelkie wyniki, skorzystała w międzyczasie z toalety i cały wieczór, jak i noc spędziła w towarzystwie Leo, robiąc... Różne rzeczy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top