rozdział 1

Kiedy Penny obudziła się z rana, nikogo nie było w mieszkaniu. Zdziwiła się, że jej mąż nie wrócił na noc, ale wiedziała, że czasami po prostu zostawał po godzinach w pracy. Sprawdziła więc telefon, w nadziei, że napisał jej jakiegoś esemesa, jednak nic takiego nie dostała. Zmarszczyła brwi, po czym ostrożnie podniosła się z łóżka. Wzięła wcześniej uszykowane ubrania i udała się prosto do łazienki, by się ogarnąć.

Wróciła do pokoju już po kilkunastu minutach i dopiero wtedy zauważyła, że coś było nie tak. Na szafce nocnej dostrzegła kopertę ze swoim imieniem i zdziwiła się mocno. Erick nigdy nie zostawiał jej listów, chyba że krótką wiadomość i nigdy nie w kopercie. Zdezorientowana, usiadła na łóżku i otworzyła ów kopertę.

Z początku nie zrozumiała treści listu od Ericka, ale im dłużej czytała, tym więcej to wszystko miało sens.

"Przepraszam."

Zmarszczyła brwi. Nie do końca rozumiała, za co ją przepraszał. Uważała go za anioła, który muchy by nie skrzywdził. Przecież on pomagał ludziom z różnymi problemami, więc za co miał przepraszać? Szczególnie ją.

"Nie wiem, co mógłbym ci jeszcze powiedzieć, bo nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić."

W głowie zaczęły się jej pojawiać różne myśli: co powiedzieć? Na co pozwolić? O co chodzi?

"Sprawa jest poważna i nie wiem, kiedy będę mógł wrócić do domu."

W oczach zagnieździły się jej łzy. Co znaczyło, że nie mógł wrócić do domu? Dlaczego? Co się stało? Czyżby coś zrobił? A może... Może ktoś zmusił go do napisania takich rzeczy? Może tylko się zgrywał i zaraz wróci do domu. Nie wiedziała już, co o tym wszystkim myśleć, a im dłużej to robiła, tym więcej wątpliwości miała.

"Wiem, że mówię zdawkowo, zdaję sobie sprawę, że kompletnie nic nie wiesz, ale obiecuję, że kiedyś powiem ci całą prawdę na mój temat. I wierzę, że mnie za to nie znienawidzisz."

Pojedyncze łzy zaczęły spływać jej po policzkach, gdy uświadomiła sobie, że jej ukochany tak prędko do domu nie wróci. To wszystko było dla niej nowe, a przez hormony odczuwała to o wiele bardziej. Nie chciało się jej wierzyć, że Erick mógł coś zrobić. Niby nie powiedział tego wprost, ale od razu wywnioskowała, że wpakował się w jakieś kłopoty i nie wiedział, jak się z tego wyplątać. W dodatku, dlaczego miała go nienawidzić?

"Jestem z N, wiem, że mi pomoże w razie czego."

N. Penny wyszukała wszystkie osoby z tą literą, które mogły mieć coś wspólnego z "zaginięciem" jej męża. Przez chwilę nikt jej to tego wszystkiego nie pasował, aż nagle... N, jak Naomi. Znała ją, a bardziej poznała ją, gdy ta była u nich niedawno. Wiedziała, że dziewczyna utrzymywała kontakt z jej ukochanym, nie znała jej, ale skoro Erick jej zaufał... Musiał mieć powód, by to zrobić, bo on nigdy nie ufał jakimś przypadkowym osobom, Naomi musiała coś w sobie mieć, że zdobyła zaufanie mężczyzny.

"I proszę cię, jeśli zjawi się u ciebie policja, nie mów im nic, gdzie jestem. Tobie też nie mogę powiedzieć, wybacz mi."

Zmarszczyła brwi. Policja? Ale dlaczego policja?

Nas tym nie zastanawiała się dłużej, bo ktoś nagle zaczął pukać do drzwi. Zdziwiona prędko schowała kopertę do poduszki, tak, by nikt jej nie zauważył, po czym poszła otworzyć. Jakie było też jej zdziwienie, gdy w progu drzwi zobaczyła dwóch funkcjonariuszy policji. Cieszyła się, że schowała tamten list, skoro Erick ją o to prosił...

- Dzień dobry, państwu. Coś się stało? - spytała uprzejmie, zamierzając udawać, że nic przed momentem nie czytała.

- Pani to Penelope Conolly, prawda? - zagadnął jeden z funkcjonariuszy, uporczywie patrząc na kobietę. Ta starała się tym nie przejmować.

- Zgadza się. Coś zrobiłam, że mnie panowie odwiedzacie? Niedługo miałam wychodzić, muszę załatwić pewną sprawę na mieście.

Kłamała. Nie miała nic do załatwienia, ale musiała skłamać, by ci sobie poszli. Już i tak martwiła się zniknięciem ukochanego, a teraz jeszcze policja ją odwiedziła. Nie mogła się denerwować, nie mogła zaszkodzić swojemu dziecku.

- Możemy wejść?

- Tak, jasne, proszę. Lepiej porozmawiać w środku, niż na korytarzu. - zaśmiała się nerwowo, otwierając szerzej drzwi, by bez problemu mogli wejść, co też posłusznie zrobili. Prędko udali się do niewielkiego salonu, by tam porozmawiać. - O co chodzi? Dowiem się czegoś w końcu?

Policjanci spojrzeli po sobie, po czym znów odwrócili się do kobiety przodem. Trudno było im o tym mówić, szczególnie że kobieta była w zaawansowanej ciąży.

- Chodzi o pani męża, Ericka Conolly'ego. - powiedział jeden. Jego poważny ton głosu zaniepokoił Penelope, jednak nie dawała tego po sobie poznać.

- Oh, mąż jest w pracy z tego, co mi wiadomo.

Kolejne kłamstwo. Ale co mogła zrobić, gdy tak naprawdę nie wiedziała, gdzie był Erick. Musiała go kryć, choć o to nie prosił, to wiedziała, żeby tak właśnie postąpić.

- Byliśmy w jego pracy, a jego nie było. Nie wie pani, gdzie mógłby jeszcze być? - spytał drugi z policjantów. Penny miała wielką ochotę uderzyć się w czoło za swoje słowa, przecież mogła się domyślić, że byli w kancelarii adwokackiej, gdzie pracował jej mąż.

- Niee, nie mówił, że musi gdzieś wyjechać. - skłamała gładko, po części mówiąc też prawdę. Tak naprawdę Erick nie powiedział jej nic o zaistniałej sytuacji. - Gdy się obudziłam, jego nie było, myślałam, że jest w pracy. Naprawdę nie wiem, gdzie mógłby teraz być. - dodała, chcąc wytłumaczyć samą siebie, by nie wyjść na podejrzaną. Nie zamierzała się wtedy plątać po komisariatach.

- Nie kontaktował się z panią? Nie pisał? Nie dzwonił? - dopytywał jeden z mężczyzn, nie dając kobiecie czasu na zastanowienie się nad dalszą wypowiedzią. Robił to specjalnie, by coś od niej wyciągnąć.

- Nie. Nie dostałam żadnej wiadomości od niego. - powiedziała, ponownie kłamiąc. Aż sama się sobie dziwiła, że tak łatwo jej to przychodziło. - Przepraszam panowie, ale będę musiała się już zbierać. Umówiłam się z rodziną.

- No dobrze. Nie będziemy zatrzymywać dłużej. - oznajmił drugi mężczyzna, podnosząc się na równe nogi, gdyż dotychczas siedzieli. Spojrzał na swojego przyjaciela, jakby coś z nim uzgadniając.

- Ale gdyby pani mąż wrócił, skontaktował się z panią, cokolwiek, to proszę nas o tym powiadomić, dobrze?

- Oczywiście. - zapewniła od razu Penelope, nie zamierzając jednak wykonywać ich polecenia. Najpierw sama chciała się czegoś dowiedzieć i dopiero wtedy myśleć, co zrobić.

Wkrótce policjanci wyszli, a ona opadła na łóżko, łapiąc się za brzuch. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie musiała tłumaczyć się z czegoś policji, kłamać... Choć tak naprawdę, czy ona rzeczywiście skłamała? Przecież to było prawdą, nie wiedziała, gdzie był Erick, nie wiedziała, czy w ogóle jeszcze żył, nie wiedziała, kiedy tak naprawdę podłożono tamten list i kiedy był napisany.

- Gdzie jesteś, Erick?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top