prolog

Droga Penny,
Przepraszam.

Nie wiem, co mógłbym ci jeszcze powiedzieć, bo nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić. Sprawa jest poważna i nie wiem, kiedy będę mógł wrócić do domu. Żałuję, że nie mogę z tobą być, że nie mogę być z wami. Wiem, że mówię zdawkowo, zdaję sobie sprawę, że kompletnie nic nie wiesz, ale obiecuję, że kiedyś powiem ci całą prawdę na mój temat. I wierzę, że mnie za to nie znienawidzisz.

Chciałbym ci tylko powiedzieć, że cię kocham, ciebie i naszego malucha.

Erick

PS. Jestem z N, wiem, że mi pomoże w razie czego.

I proszę cię, jeśli zjawi się u ciebie policja, nie mów im nic, gdzie jestem. Tobie też nie mogę powiedzieć, wybacz mi.

Kocham cię.

~*~

Słońce dawno już zaszło za horyzont, większość osób kładła się spać, inni szykowali się do snu bądź po prostu już spali. Tego samego nie mogli zrobić jednak Naomi, Milo i Erick, którzy siedzieli przy ognisku w środku lasu, zamierzając trochę odpocząć i zregenerować siły, a także przemyśleć wszystko na spokojnie.

Cała tamta sytuacja była co najmniej beznadziejna, a oni zaczynali powątpiewać sami w siebie.

- Naomi? - odezwał się Erick, podchodząc do szykującej się dziewczyny, która miała niedługo iść załatwić za niego pewną rzecz. Nie chciał jej puszczać, ale tylko ona wiedziała, gdzie mieszkał.

- Poradzę sobie, Erick, spokojnie. - zapewniła, posyłając mu delikatny uśmiech. Zdawała sobie sprawę, że trochę obawiał się tego wszystkiego i że pierwszy raz był w takiej sytuacji. Oni z resztą też.

- Znasz mój adres, prawda?

Naomi spojrzała na mężczyznę znacząco, ale on tylko westchnął, najzwyczajniej w świecie się martwiąc, że coś mogło pójść nie tak. Ufał jej i wiedział, że da sobie radę, a mimo to obawiał się, że ktoś mógłby ją złapać. Niby zdawał sobie sprawę, że była profesjonalistką, ale mimo to...

- Uważaj na siebie, jasne? - odezwał się Milo, podchodząc do swojej przyjaciółki bliżej. Trudno było mu ją puścić, w dodatku w środku nocy, szczególnie że obiecał się nią zająć.

- Wrócę dla was najszybciej jak się da. - odparła Naomi zgodnie z prawdą, chowając głębiej noże do butów. Musiała je mieć w razie czego. - Ale gdybym nie wróciła za godzinę, to idźcie beze mnie, zrozumiano? - dodała, patrząc w oczy chłopakowi. Ten nie odezwał się, drapiąc się za uchem. - Milo?

- Nie zostawię cię, dobrze o tym wiesz. - powiedział zgodnie z prawdą, przekrzywiając głowę w bok. Naomi westchnęła cicho, po czym położyła dłonie na jego ramionach, zmuszając go tym samym do spojrzenia na nią.

- Obiecaj mi, że zabierzesz Ericka w bezpieczne miejsce. Obiecaj.

- A ty obiecaj, że wrócisz. - odparł jedynie, nie chcąc przyznawać tego na głos i jednocześnie niemo mówiąc, że się o nią martwił. Chciał mieć pewność, że wróci. - Masz godzinę.

Dziewczyna spojrzała jeszcze na pozostałą dwójkę swoich towarzyszy, po czym skierowała się w stronę wyjścia z lasu. Musiała dostarczyć list Penelope, nie tylko dla Ericka, ale też dla samej siebie. Bo kobieta musiała wiedzieć. Musiała.

~*~

Naomi weszła cicho do mieszkania Ericka przez okno. Penelope już dawno spała, więc dziewczyna ostrożnie weszła do odpowiedniego pomieszczenia, spojrzała na kobietę, sprawdzając, czy rzeczywiście spała, po czym odłożyła list na szafkę obok łóżka. Miała nadzieję, że Penny przeczyta ją rano, kiedy oni już będą w drodze.

Nie mogła uwierzyć, że musieli uciekać z LA i udać się prosto do San Diego. W dodatku byli w grupkach i nie wiedziała, gdzie byli wtedy jej bliscy. Nie martwiła się o siebie, a o innych, mimo że każdy z nich potrafił dać sobie świetnie radę w każdej sytuacji.

Z zamyślenia wyrwał ją odgłos poruszania się przez kobietę. Serce stanęło Naomi w piersi, gdy uświadomiła sobie, że powinna już dawno stamtąd wyjść. Natychmiast skierowała się do wyjścia, zamierzając wrócić do Mili i Ericka. Nie mogła pozwolić, by Penelope odkryła, że tam jest, bo mógłby źle się to skończyć.

Prędko wygramoliła się przez okno i zjechała z rynny, która znajdowała się tuż obok. Kiedy znalazła się już na dole, rozejrzała się wokoło i, zarzucając bardziej kaptur na głowę, ruszyła w stronę lasu, w nadziei, że jednak jej towarzysze wciąż tam byli. Wbrew pozorom, nie chciała pałętać się po lesie w nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top