Zmiana na lepsze

Długo nie musiała na niego czekać. Już po paru minutach i on wyszedł z budynku wyraźnie zamyślony z jakiegoś powodu. Marinette postanowiła nie dopytywać. Podeszła do niego i z uśmiechem złapała za dłoń.

- I co? Wszystko w porządku?

- Tak, jak najbardziej. - odpowiedział przybierając uśmiech na twarz. - No to kiedy chcesz im to dać?

Dziewczyna poprawiła torebkę zastanawiając się nad odpowiedzią. No właśnie... Czy jest na co czekać, kiedy zagrożenie czai się tuż za rogiem? Najlepiej by było zacząć działać od razu. A jednak potrzebowali przed tym dobrego planu.

- Musimy najpierw przemyśleć nasze działania. - Sięgnęła po telefon i sprawdziła godzinę. Było już późno. - Teraz muszę wrócić do domu na obiad, ale myślę, że wieczorem możemy już przekazać im miracula.

- Okej, ale trzeba jeszcze ustalić jak działamy. - Chłopak zaplótł ramiona na klatce piersiowej. - Chyba najlepiej będzie zorganizować wspólne spotkanie.

Nastolatka zmarszczyła brwi.

- Coś w stylu zebrania?

- Dokładnie. Możemy im o nim powiedzieć, kiedy będziemy u nich wieczorem.

Pomysł nie wydawał się być głupi, a nawet po dłuższym zastanowieniu stał się najlepszym jaki teraz mieli. Marinette stwierdziła, że takie spotkanie i omówienie sprawy mogło być dobrym początkiem współpracy.

- Okej zrobimy tak... - to powiedziawszy wyjęła z torebki miraculum pszczoły i wcisnęła je w dłoń blondynowi. - Ja polecę do Alyi i Nino, a ty odwiedzisz Chloe. Jakoś nie mam ochoty jej widywać, a przynajmniej w cywilu.

Adrien skrzywił się lekko, chowając spinkę do kieszeni spodni.

- Nie przesadzasz trochę? Przecież widać, że się zmieniła przez ten rok.

Ciemnowłosa podrapała się po karku, wzruszając ramionami.

- Ja nie wiem, ale wciąż nie mogę zapomnieć jaka suka z niej była kiedyś. - widząc jeszcze mniej przychylne spojrzenie chłopaka, wykonała poddańczy gest - Dobra, już dobra! Zmieniła się to prawda, ty myślisz, że niby dlaczego wzięłam też miraculum dla niej?

Blondyn uśmiechnął się lekko i podszedł do niej obejmując ją w pasie, nastolatka również się nieco rozluźniła opuszczając ręce wzdłuż ciała.

- Przyzwyczaisz się, zobaczysz. Może Chloe jest trudna w obyciu, ale to moja...

- Tak, wiem, najbliższa koleżanka za czasów dzieciństwa. - Wywróciła oczami, szybko jednak ponownie spojrzała w zielone tęczówki. - To jak? Gdzie to spotkanie zorganizować i kiedy przede wszystkim?

Adrien zastanowił się przez chwilę. Sam pomysł faktycznie miał szansę wypalić, jednak musieli znaleźć miejsce, gdzie mogliby na spokojnie wszystko przedyskutować bez ryzyka, że ktoś nieproszony mógłby im przeszkodzić. Przez chwilę przez głowę przeleciała mu myśl o Wieży Eiffla, ale szybko ją odrzucił. O tej porze roku zbyt dużo turystów się tam kręciło, w szczególności wieczorami. Potrzebowali miejsca, w którym nikt ich nie zobaczy ani nie będzie niepokoić.

Nastolatek uniósł jedną brew wpadając na pewien pomysł, a Marinette widząc jego minę nie wiedziała czy ma się bać.

- A co powiesz na apartament Chloe?

Zaskoczona propozycją otworzyła szeroko oczy.

- W Le Grand Paris? Nie jestem pewna czy to dobry...

- Ale zastanów się przez chwilę: z dala od spojrzeń przechodniów, apartament na najwyższym piętrze, gdzie nawet ojciec Chloe nie zagląda. Jedynie służba, ale im można coś powiedzieć i po sprawie! W dodatku, my wszyscy wiemy, że ona jest Pszczołą, więc problem tożsamości z głowy. To jest genialne!

Zachwycony swoim planem siedemnastolatek wyrzucił ręce w górę z szerokim uśmiechem. Jego chwilową radość szybko przerwała granatowłosa, która podniosła dłoń do góry.

- Hola, hola, nie tak prędko! Najpierw panna Bourgeois musi się zgodzić.

- Zgodzi się, już ja ją przekonam! - zapewnił, na co tamta pokręciła głową z rozbawieniem.

- Dobra, koniec gadania, lecimy, przekaż Chloe, że spotkanie jutro o dwudziestej. Jak już się zgodzi...

- Ma się rozumieć, kochanie. - To powiedziawszy pochylił się ku niej i złożył szybki pocałunek na jej ustach. Marinette uśmiechnęła się na ten gest, a Adrien już się odwrócił by odejść, kiedy zatrzymało go jej wołanie. Odwrócił głowę z powrotem w jej kierunku, dzięki czemu zobaczył mały uśmiech na jej twarzy.

- Tylko nie przekonuj jej tak wnikliwie.

Blondyn uniósł brew rozbawiony.

- Czyżbyś była zazdrosna?

Jednak ona zamiast odpowiedzieć odwróciła się w przeciwnym kierunku i ruszyła w stronę piekarni.

- Ja cię tylko ostrzegam! - krzyknęła jeszcze zanim zniknęła za najbliższym rogiem. Młody Agreste zaśmiał się pod nosem, poprawiając torbę na ramieniu, po czym ruszył przed siebie.

***

Piłowała paznokcie różowym pilnikiem, przewracając co jakiś czas strony w kolorowym magazynie modowym. W tle szumiał telewizor i pomimo, że blondynka była zajęta głównie czytaniem, to zerkała też i na ekran. W końcu co miała robić w taki samotny wieczór jak ten?

Na kanale typowo przeznaczonym dla damskiej części widowni leciał akurat program o tematyce sukni ślubnych. Kobieta występująca w dzisiejszym odcinku próbowała zdecydować, w której kreacji jej najlepiej. Kiedy wybór padł w końcu na obcisłą w talii syrenkę z ozdobnym dekoltem Chloe prychnęła, widząc, że taki krój zupełnie nie pasował tej kobiecie. Jak ona miała? Tekla? Tamara? Tak, chyba tak.

Nastolatka już miała przełączyć na inny kanał, gdy wtem usłyszała ciche stukanie. Zmarszczyła brwi, a serce stanęło jej na ułamek sekundy. Szybko sięgnęła po pilota i wyłączyła dźwięk za pomocą przycisku, nasłuchując uważnie. Kiedy dziwny odgłos się powtórzył, Chloe zerwała się z fotela zrzucając na podłogę magazyn z pilniczkiem wsadzonym między strony. Za trzecim razem już wiedziała skąd pochodzi stukanie i kto był jego powodem. Niebieskie oczy zwróciły się w kierunku jednego z wielu ogromnych okien w apartamencie. Za szybą na tarasie stał Czarny Kot.

Młoda Bourgeois wypuściła wstrzymywane powietrze, rzucając pilota od telewizora na kanapę, a następnie podeszła do szklanych drzwi tarasowych marszcząc brwi. Blondyn pomachał jej, głupkowato się przy tym uśmiechając, a ona jeszcze bardziej zdezorientowana otworzyła mu, by ten mógł wskoczyć do pomieszczenia.

- Czarny Kot? Co ty tu robisz? - to było pierwsze pytanie jakie zadała.

- Cześć Chloe, wybacz, że przychodzę tak późno, ale mam do ciebie sprawę... - zaczął, sięgając do kieszeni po drewniane pudełeczko - Otóż zbieramy siły do walki z nowym Władcą Ciem i potrzebujemy twojej pomocy, ja i... Biedronka.

Blondynka otworzyła szeroko oczy widząc w dłoni bohatera złotą spinkę. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek będzie miała szansę ją zobaczyć ponownie. Od kiedy Władca Ciem został pokonany pogodziła się w faktem, że już nie będzie nikomu potrzebna jako Pszczoła.

Czy chciałaby ją z powrotem? Skłamałaby, gdyby zaprzeczyła.

Miraculum pszczoły. Jak bardzo jej pragnęła? Tej mocy, którą jej dawała, tego szacunku, który zyskiwała przywdziewając maskę w paski. Już nie mówiąc o tak rzadko odczuwanym przez nią uczuciu bycia potrzebnym oraz posiadania kogoś innego niż lokaja czy koleżanki, która nie powie złego słowa. Kogoś, kto zawsze jest obok, jej Kwami.

Zachwyt i rozczulenie nie trwały długo, bo już po chwili nastolatka założyła ręce na piersi unosząc brew.

- Nie żeby mi to nie pochlebiało, ale nie uważasz, że to trochę zabawne? Wielka Biedronka oraz jej partner Czarny Kot nagle potrzebują mojego wsparcia, osoby, której nawet nie darzyli szacunkiem na pierwszych misjach.

Blondyn skrzywił się na jej słowa, jednak starał się załagodzić sprawę:

- Nasze... początki nie były łatwe to prawda, ale uwierz, że tym razem jesteś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.

Słysząc te słowa Chloe parsknęła śmiechem, rozluźniając ramiona i wkładając dłonie do kieszeni bluzy.

- Żartujesz sobie? Teraz jestem wam potrzebna, a potem co? Znowu zabierzecie mi miraculum zaraz po misji zbywając mnie tylko tym "dobrze się spisałaś"?

Czarny Kot zacisnął dłoń na pudełku, zamykając je i opuszczając ręce w dół talii. Zmarszczył brwi w irytacji.

- Czy ty aby nie przesadzasz odrobinę?

- Ja przesadzam? - to powiedziawszy zaczęła krążyć po pokoju w kółko. - Wiecie jakie to jest uczucie, kiedy dostajesz szansę, by stać się kimś potrzebnym, a potem znowu jest ci to odebrane? I tak w kółko, do jasnej cholery!

Chłopak słysząc jej podniesiony głos wzdrygnął się, lecz nie odezwał się, dając jej dokończyć:

- Mogę się domyślić, że Rena i Żółw czują się podobnie jak ja: wykorzystywani. Zdecydujcie się w końcu łaskawie czy chcecie dodatkowych bohaterów, czy nie, bo jeśli tak, to dajcie nam te miracula na stałe, a jeśli nie, to wybacz, ale będziesz musiał sobie pójść. - Odetchnęła głęboko, zanim spojrzała mu w oczy. - Sorry, ale nie dam robić z siebie planu B na wasze życzenie.

Dziewczyna odwróciła się na pięcie, po czym szybkim krokiem udała się z powrotem do części salonowej, siadając zamaszyście na fotelu. Dla podkreślenia swojego niezadowolenia otworzyła również upuszczony wcześniej magazyn na losowej stronie, wnikliwie wczytując się w reklamę kremu na zmarszczki.

Nastolatek miał ochotę wywrócić oczami, jednak mówiąc szczerze rozumiał blondynkę. W sumie mogła czuć się odrzucona i jeśli o to chodzi przyznawał jej całkowitą rację. Dlatego też schował pudełko do kieszeni, po czym ruszył w jej kierunku. Usiadł na kanapie obok i odetchnął głęboko zanim zaczął mówić:

- Okej, masz rację. Trochę byłaś naszym planem B... - Kiedy zobaczył zobaczył jej uniesioną brew, wywrócił oczami, poprawiając się - Dobra! BYŁAŚ naszym planem B i to nie było wobec ciebie w porządku, zważywszy na to, że tych misji z twoim udziałem było całkiem sporo. Ale byłaś niezawodna, kiedy prosiliśmy cię o pomoc i to było najważniejsze. Dlatego teraz znowu przychodzimy po pomoc. Gdyby sprawa nie była poważna, nie byłoby mnie tutaj.

Chloe zamknęła z westchnieniem gazetę, po czym spojrzała wreszcie na blondyna.

- Czarny Kocie, nie wiem czy wiesz, ale czasy kiedy byłam rozpuszczoną szesnastolatką, która łapała się na takie mdłe pieprzenie już dawno minęły. Bądźmy szczerzy; dajesz mi to miraculum na stałe czy znowu chcecie mnie tylko na jedną misję?

Zielonooki zamrugał będąc zaskoczony bezpośredniością, którą został nagle zaatakowany. No proszę, czyli panna Bourgeois faktycznie się zmieniła i wydoroślała.

- Tym razem, zarówno ty, Rena, jak i Żółw dostaniecie miraculum na stałe. - zapewnił ją, a kiedy zobaczył lekkie niedowierzanie na jej twarzy dodał jeszcze słowo klucz - Obiecuję.

Uśmiech radości jaki próbowała powstrzymać niekontrolowanie wpłynął na jej twarz, a sama wydała z siebie wysoki pisk, przebierając nogami.

- Jest! Wiedziałam, że będę bohaterką, bo kto jak nie ja?! - Uciszyła się gwałtownie, kiedy przypomniała sobie, że nie jest sama. Odchrząknęła poprawiając koka i podnosząc magazyn, który znowu trafił na ziemię. - To znaczy... dziękuję i doceniam. Na prawdę.

Blondyn pokręcił głową, ale po chwili wyjął z powrotem pudełeczko i położył je na stoliku kawowym. Podrapał się po karku, kiedy przypomniał sobie o czym jeszcze miał porozmawiać z nastolatką. Ta widząc jego zakłopotanie oparła się na fotelu splatając ramiona na piersi.

- Oho, to jeszcze nie koniec... No dalej, wyduś to z siebie.

Ciche westchnienie opuściło jego wargi, zanim zaczął mówić.

- Szukamy miejsca, gdzie moglibyśmy się spotykać całą grupą, no wiesz... na jakieś wspólne narady lub rozmowy. Stwierdziliśmy z Biedronką, że twój apartament idealnie się do tego nadaje. Zgodziłabyś się?

- Poważnie Biedronka powiedziała, że mój apartament jest najlepszy? - spytała nie do końca wierząc w tę kwestię.

Chłopak wywrócił oczami na te słowa.

- Może inaczej; ja stwierdziłem a ona... się ze mną zgodziła, tak jakby.

Chloe machnęła na to ręką, wzruszając ramionami.

- No dobra, skoro nie macie... to znaczy mamy, innego wyjścia to niech będzie.

- Poważnie? - spytał zaskoczony, bo prawdę mówiąc przewidywał, że będzie musiał przebyć długą rozmowę na ten temat.

Oburzona jego brakiem wiary wyrzuciła ręce w górę.

- Hej, czy to aż takie dziwne?! Nie jestem taka zła za jaką mnie mają!

- Nie, absolutnie! - to powiedziawszy podniósł ręce w geście poddania, na co tamta wywróciła oczami

- Uważaj, bo się rozmyślę...

Chłopak zaśmiał się lekko, po czym spojrzał na godzinę, która widniała na wyświetlaczu dekodera. Było późno.

- Jeśli wszystko już jasne, to ja się zbieram. - Wstał, a ona za nim. Oboje podeszli do drzwi balkonowych wychodząc na zewnątrz. Wieczorny wiatr zawiał, przez co Chloe musiała otulić się szczelniej bluzą. Czarny Kot już miał zeskoczyć z barierki, kiedy w ostatniej chwili się odwrócił - A i Biedronka kazała przekazać, że jeśli się zgodzisz, spotkanie jest jutro o szóstej wieczorem. Do jutra!

Po czym wysunął swój koci kij i tyle go widziała. Nawet nie miała szansy zaprotestować, bo przecież jutro ma...

- Nosz cholera jasna, muszę przełożyć wizytę u fryzjera!

Zirytowana wróciła do środka i trzasnęła za sobą szklanymi drzwiami.

Niektóre rzeczy się nie zmieniają.


No witam bardzo serdecznie, zarówno nowych czytelników, jak i tych starych (jeśli w ogóle jeszcze tu są). Przerwa była długa, nawet bardzo długa i nie zamierzam się usprawiedliwiać, było to w zupełności wina moja i mojego lenistwa.

Rozdział, w którym po raz pierwszy w tej części pojawia się Chloe. Jak możęcie zauważyć po roku w moim fanfikowym uniwersum nieco się zmieniła, w waszym interesie jest stwierdzenie czy ta wersja podoba wam się bardziej ;)

A w następnym rozdziale pierwsze zebranie naszych bohaterów, trochę miziania Mari i Adriena oraz wątek miłośny dwójki innych bohaterów, który chciałam jeszcze zawrzeć, ale nie wiem czy mi się uda ;D

W każdym razie dajcie znać czy żyjecie, jak zwykle gwiazdki i/lub komentarze mile widziane. Śmiało możecie wytknąć mi błędy, jeśli coś mi umknęło.

;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top