Niedowierzanie i oskarżenia
Oboje stali i patrzyli jak z każdą chwilą coraz więcej Paryżan stawało w miejscu, panikowało lub próbowało uciekać. Marinette jako pierwsza wyszła z szoku, podchodząc nieco bliżej do barierki balkonu.
- To niemożliwe... - szepnęła i odwróciła się do Adriena. - Znowu Władca Ciem?
- Chciałbym zaprzeczyć - odpowiedział, a potem spojrzał znacząco na Kwami. - Musimy się przemienić.
Oba stworki pokiwały poważnie głową, choć były w podobnym stanie emocjonalnym, co nastolatkowie. W końcu Miraculum Motyla powinno być nieaktywne, tak jak to było przez ostatni rok. A jednak okazało się być inaczej, co budziło niepokój oraz... złość.
Mimo to, wiedzieli, że nie mogą dłużej czekać. Wypowiedzieli słowa przemiany niemal równocześnie, chowając się uprzednio za niskim murkiem. Dookoła nich rozbłysła delikatna poświata koloru zielonego oraz różowego. Granatowłosa otworzyła oczy, a następnie spojrzała na swojego towarzysza i przegryzła delikatnie wargę.
To nie tak, że nie widywała Adriena w kostiumie... Po prostu, odkąd ostatni raz byli razem na patrolu minęło sporo czasu, bowiem codzienne zajęcia chłopaka nie pozwalały na długie eskapady po mieście. Z tego też powodu, Marinette wychodziła na patrole przed południem lub rano, natomiast blondyn wieczorami, kiedy był już po zajęciach.
Nie zmieniało to jednak faktu, że teraz nie mogła od niego oderwać wzroku śledząc powoli każdy skrawek ciała, który był przykryty warstwą czarnego materiału. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy obiekt jej westchnień podszedł ku niej wyraźnie zadowolony.
- Nie możesz się napatrzeć, co? - Bystre, zielone oczy skupiły się na jej zaróżowionych ze wstydu policzkach, a ona sama spuściła wzrok. - Też bym sobie dłużej na ciebie popatrzył, ale mamy teraz inne rzeczy na głowie.
Pocałunek, który chwilę później wylądował na jej czole sprawił, że ta ponownie na niego spojrzała.
- Uważaj na siebie - powiedział całkiem poważnie, jednak Biedronka uśmiechnęła się, odchodząc od niego, po czym stanęła na metalowej barierce. Chwyciła za soje Jo-Jo i zamachnęła nim, zahaczając linką o rynnę pobliskiego budynku i przez ramię puściła Kotu oczko.
- Lepiej ty martw się o siebie.
Po tych słowach podskoczyła i wybiła do przodu, znikając z oczu chłopaka. Tamten pokręcił głową rozbawiony, nie mogąc uwierzyć jakim cudem jego ukochana tak bardzo zmieniała się po założeniu maski. Szybko jednak otrząsnął się z niepotrzebnych myśli, wyciągając zza paska kij. Wydłużył go, wskakując na dach w ślad za Biedronką i pobiegł natychmiast jej śladem. Zatrzymał się dopiero, gdy wylądował na trawniku w parku, gdzie trwał już pojedynek z Łamaczem Czasu, do którego szybko dołączył.
Mężczyzna, z którym przyszło im walczyć był wysoki i dość chuderlawy jak na swój wzrost. Ubrany w asymetryczny garnitur koloru orzechowego cappuccino oraz czarną maską na twarzy chodził i strzelał do ludzi ze swojej broni, którą był kieszonkowy zegarek w lewej dłoni odzianej czarną rękwiczką. Uwagę przykuł także wysoki cylinder dopasowany do stroju z imitacją tarczy ze wskazówkami jako ozdoba. Spod niego wystawały miodowe włosy zaczesane do tyłu.
- Biedronko, Czarny Kocie... - usłyszeli z ust złoczyńcy, gdy ten zobaczył, że są w komplecie. - Oszczędźcie mi czasu i oddajcie mi swoje Miracula, bo inaczej będę zmuszony sam je wam odebrać!
- Czego oni wszyscy nie rozumieją w słowie "nie"? - powiedział do siebie blondyn, po czym rzucił się do ataku, unosząc ku górze kij. Sprawnie omijał wszystkie strzały, które wydobywały się z zegarka kieszonkowego w lewej dłoni przeciwnika. Biedronka zauważyła, że każdy kto dostał, nie zatrzymywał się w miejscu, dopóki ten nie nacisnął koronki*. Natychmiast się domyśliła, że to tam może być Akuma. Zanim jednak zdążyła o czymkolwiek powiadomić Kota, dostał on uderzenie od Łapacza. Przeleciał przez całą długość trawnika, na koniec lądując kilka kroków od dziewczyny z cichym jękiem. Serce zabiło jej nieco mocniej ze strachu, jednak szybko odetchnęła z ulgą, kiedy tamten szybko podniósł się na równe nogi.
- Wyszedłem trochę z formy, ale to nic, zaraz tak mu dokopię, że…
- Daj na wstrzymanie! - zganiła go natychmiast, dzięki czemu w końcu na nią spojrzał. - Nie możesz się na niego rzucać bez celu… Akuma jest w zegarku.
Pokazała palcem na lewą dłoń Łapacza, a jej towarzysz pokiwał głową. Nie wymienili jednak między sobą żadnych uwag, ponieważ złoczyńca postanowił znowu uderzyć. Podbiegł do nich, posyłając jednocześnie serię świecących iskier. Granatowłosa zakręciła swoim Jo-Jo i ochroniła przed atakiem siebie oraz chłopaka. Kiedy mężczyzna był już blisko nich, Czarny Kot nagle wyskoczył do przodu i podciął mu nogi kijem, powodując jego upadek. Nie tracił czasu; szybko przygwoździł go do ziemi i oboje zaczęli się siłować. Blondyn próbował odebrać Łapaczowi zegarek, który dalej był ściskany w jego dłoni, z kolei tamten dobierał się do pierścienia na palcu nastolatka. Może by ich walka trwała w nieskończoność, w końcu oboje byli wspierani przez moce miraculum, gdyby nie Biedronka, która związała linkę swojej broni wokół nadgarstka złoczyńcy. Z całej siły przyciągnęła Jo-Jo do siebie, dzięki czemu uścisk na zegarku znacznie zelżał.
- Czarny Kocie! Teraz! - krzyknęła, co dało sygnał Kotu do działania. Wyrwał przestępcy upragniony przedmiot, po czym rzucił nim w stronę dziewczyny. Tamta zręcznie go złapała, uderzyła nim z całej siły o ziemię, powodując jego natychmiastowe pęknięcie. Całemu zdarzeniu towarzyszył krzyk Łapacza, którego ręka została już uwolniona z uścisku. Tak jak bohaterowie się spodziewali; z zegarka wyleciał granatowy motyl z przetykanymi fioletową nicią skrzydłami. Biedronka szybko otworzyła swoje Jo-Jo. - Koniec twoich rządów, Akumo!
Motyl szybko został złapany, a chwilę później wypuszczony. Żadne z nich nie użyło pełnej mocy, więc po przemianie Łapacza Czasu wszystko wróciło do normy. Bohaterowie stanęli naprzeciw siebie i zgodnym ruchem przybili żółwika jak zawsze po udanej akcji.
Nie trudno było zauważyć, że zarówno jedno, jak i drugie coś dręczy. Po krótkiej wymianie spojrzeń i zgodnym przytaknięciu, wskoczyli na jeden z wyższych budynków w okolicy. Stanęli przed sobą, a jako pierwsza odezwała się dziewczyna:
- Podejrzewasz kogoś?
Czarny Kot tylko prychnął w odpowiedzi i odwrócił wzrok w bok.
- Mojego ojca, a kogo innego? - Gorycz w jego głosie była bardzo wyraźna. - Kto inny mógł jeszcze wpaść na tak idiotyczny pomysł?
- Nie mów tak… - zaprzeczyła, kładąc dłoń na jego lewym ramieniu. - Przecież się zmienił…
Gwałtowność z jaką ten odwrócił głowę, by na nią spojrzeć zaskoczyła i ją, i jego, choć nie pokazywał tego po sobie.
- Mylisz się… Owszem nie jest już tak surowy jak był kiedyś, jednak wiedz, że ludzie nie zmieniają się od tak - Położył swoją dłoń na jej, po czym już nieco łagodniej dopowiedział - Myślisz, że dlaczego tak rzadko się widujemy? Swoją “troskę” o mnie objawia obowiązkami, którymi mnie zasypuje. Uwierz mi, on się nigdy nie zmieni…
Patrzyła na niego ze współczuciem wymalowanym na twarzy. Spodziewał się takiego wzroku, jednak mimo to zamknął oczy nie chcąc się z nim mierzyć. Usłyszał natomiast pytanie:
- Jesteś pewien, że to on?
Odwrócił się do niej tyłem i dopiero wtedy odpowiedział, uchylając powieki.
- Tak.
***
Trzask drzwi rozniósł się echem po rezydencji, a Adrien był pewien, że mógł obudzić zmarłego. Przyspieszonym krokiem udał się do sąsiedniego pomieszczenia, wpadając do środka już z pozornym spokojem. Kiedy zobaczył, że jego ojciec stał przy swoim pulpicie, a obok niego jego wierna asystentka - Nathalie, odetchnął z ulgą. Przynajmniej nie musiał odkładać tej rozmowy na później.
- Tato… - zaczął, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, co mu się udało. - Pewnie słyszałeś już o dziwnym ataku w parku?
Mężczyzna pokiwał głową, wracając spojrzeniem do swojej pracy. Blondyn zacisnął dłonie w pięści, próbując opanować buzujące w nim emocje.
- To nie był zwykły atak. Zapytam wprost… Czy to ty za tym stoisz?
Wokół zapadła cisza, a milczenie ze strony ojca mówiło Adrienowi wszystko. A przynajmniej tak sądził.
- Jak mogłeś?! - krzyknął, podchodząc bliżej stanowiska mężczyzny. - Zaufałem ci!
Krzyki syna nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Jego pociągła twarz była nadal obojętna, a tylko drganie jednej z brwi świadczyło o jego irytacji.
- Nathalie, zostaw nas na chwilę samych - odezwał się w końcu zimnym głosem w stronę kobiety, a kiedy ta spełniła jego prośbę, wrócił spojrzeniem do chłopaka. - Nie podoba mi się twój ton, synu…
Ciche prychnięcie wyrwało się z ust chłopaka, który słysząc tą uwagę założył ręce na piersi.
- Mnie też wiele rzeczy się w tobie nie podoba, a jakoś nic nie mówię… Spytam jeszcze raz: Jak mogłeś?!
- Adrien, posłuchaj mnie dziecko… - powiedział Gabriel, schodząc ze stopnia. - Nie będziesz rzucał we mnie oskarżeniami bez powodu. Wiem, że wtedy źle zrobiłem, ale tym razem to nie ja.
- Nie wierzę ci… - rzucił blondyn, uparcie wpatrując się w szare tęczówki taty. - Już raz byłeś do tego zdolny, dlaczego nie teraz też?!
Pan Agreste stanął naprzeciw syna ze splecionymi dłońmi na plecami. Uważnie śledził wzrokiem mimikę jego twarzy, zastanawiając się nad czymś. W końcu się odezwał:
- Myślę, że powinieneś oddać Mistrzowi pierścień.
To krótkie zdanie wprawiło Adriena w osłupienie, a kiedy zobaczył, że mężczyzna odwraca się i odchodzi, momentalnie wstąpiła w niego złość. Znowu zacisnął dłonie i nie mogąc już wytrzymać napięcia, uderzył pięścią w ścianę obok siebie. To sprawiło, że starszy ponownie na niego spojrzał.
- Jesteś śmieszny, wiesz? - powiedział gorzkim tonem.
- Hamuj się, chłopcze… - Ostrzegawcza nuta w głosie Gabriela była wyraźnie wyczuwalna, jednak to nie powstrzymało młodego Agreste’a przed zaśmianiem się.
- O nie, tato… Czasy, kiedy potulnie spełniałem każdy twój rozkaz dawno minęły - Chłopak oderwał się od ściany i podszedł parę kroków do przodu. - Może cię zdziwię, ale nie mam już pięciu lat. W sumie mogłeś ten drobny fakt przeoczyć, w końcu ciągle siedzisz tutaj i nie wiesz nawet, kiedy obchodzę urodziny. To zrozumiałe…
- Powiedziałem: nie tym tonem… - Cierpliwość obu była już na wyczerpaniu, chociaż projektant starał się tego nie okazywać.
- Ty siebie słyszysz?! - krzyk Adriena rozniósł się echem po pustej rezydencji, a zaskoczony mężczyzna aż stanął w miejscu. - Zwracasz mi uwagę, a sam rozmawiasz ze mną jak z obcym człowiekiem! Jestem twoim synem, do cholery! - odwrócił się, po czym ruszył w kierunku drzwi. Zanim jednak złapał za klamkę, odwrócił się jeszcze, posyłając ojcu rozgoryczone spojrzenie. - Rok temu, po tym jak oddałeś Miraculum byłem w stanie uwierzyć, że będzie lepiej… Ale wiesz co? Ty się nigdy nie zmienisz.
Trzask, który nastąpił chwilę potem był zakończeniem całej kłótni, która obu zraniła podobnie. Nawet jeśli starali się tego nie okazywać.
*Część zegarka w kształcie kółeczka, która służy do nastawiania wskazówek.
Witam serdecznie w drugim rozdziałem! Sorki za tak późną porę, ale choroba mnie męczy, a i na weselu zabawiłam, także ten... XD
Rozdział sprawdzany na telefonie, jeśli pojawiły się jakieś błędy to pisać śmiało ^^
No to tak... po powrocie Władcy Ciem kto mógł stanąć pod naporem oskarżeń? Oczywiście, że nasz Gabryś. Relacje rodzinne też pozostawiają wiele do życzenia, więc atmosfera jest więcej niż napięta.
Komentarze i gwiazdki bardzo mnie cieszą, więc zachęcam do ich zostawiania <3 Liczę na Wasz odzew, jeśli się podobało!
Widzimy się w niedzielę, buziaki! ;**
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top