9. Wiwa?!
- Dziękuję, że jesteście. - odpowiadam i idę za Piotrkiem, który niesie moje walizki. Wchodzę do samochodu cały czas ocierając łzy rękawem. Po chwili Pawlicki odpala silnik i ruszamy. Miejmy nadzieję, że ten wyjazd będzie dla mnie łaskawy...
- Oliwia, wstawaj. Jesteśmy na miejscu. - mówi Piotrek szturchając mnie w ramię.
- Przecież nie śpię. - odpowiadam cicho i ziewam przeciągle.
- Nie umiesz kłamać. - śmieje się chłopak i wychodzi z samochodu. Okrąża go i otwiera mi drzwi z drugiej strony. - Wyłaź.
- Ale jesteś miły...Słuchaj, jeśli to nie problem to przejdę się teraz do Krystiana.
- Pójdę z tobą, jeszcze się zgubisz.
- Piotrek, kiedyś tu mieszkałam. Poradzę sobie.- uspokajam chłopaka i wysiadam z samochodu. Przeciągam się i chowając telefon do kieszeni ruszam w stronę domu mojego brata.
***
- Krystian, tęskniłam! - rzucam się na chłopaka, który właśnie otworzył mi drzwi.
- Siostra, co ty tutaj robisz? - odpowiada zdziwiony. No tak, przecież on nic nie wie.
- Yyy...Ja będę tu mieszkać przez najbliższe tygodnie. Mama ci wszystko opowie.
- No dobrze. W takim razie zapraszam do środka. - mówi i gestem ręki zaprasza mnie do domu.
***
- Jakim cudem zgubiłam się w Lesznie?! - krzyczę zdenerwowana. Jednak Piotrek albo Krystian powinni iść ze mną. Ale zachciało mi się być samodzielną i weszłam w jakąś uliczkę, z której nie umiem teraz wyjść. Nawet nie pamiętam na jakiej ulicy mieszka Pawlicki. Głupia ja...
- Wiwa?! - nagle ktoś krzyczy. Słysząc to od razu się uśmiecham. Tylko jedna osoba mogła mnie tak nazwać.
- Przemek! - mówię i biegnę do chłopaka. - Wiesz, że nie lubię tego przezwiska. - śmieję się przytulając starszego z braci Pawlickich.
- Oj, nie przesadzaj. Co ty tutaj robisz?
- To długa historia. - odpowiadam radosna. Jednak los postanowił się do mnie uśmiechnąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top