14. Stęskniłem się
- Co się stało? - pytam obawiając się historii rodem z horroru.
- Co tu robi samochód Piotrka?
- No wiesz, on też ma prawo odwiedzić swoją rodzinę. Jeśli chcesz, możemy wrócić kiedy indziej. - proponuję Przemkowi kierując się w stronę jego auta.
- Nie, zostań. Nie ma takiej potrzeby, zresztą masz rację. Będę go po prostu ignorować. - mówi chłopak. - Ale lepiej wejdźmy głównym wejściem, co ty na to?
- Nie ma problemu. - wzruszam ramionami i udaję się na przód domu. Przemek idzie za mną, a następnie dzwoni do drzwi. Czekamy chwilę aż ktoś zareaguje gdy ukazuje się nam mama Pawlickich.
- Oliwia, jak miło się widzieć! - mówi i mnie przytula.
- Panią również.
- Przecież prosiłam abyś mówiła do mnie mama.- śmieje się i gestem ręki zaprasza nas do środka. - Wchodźcie. Kawy, herbaty?
- My tylko na chwilę. - wtrąca się Przemek. - Klaudia urodziła.
- Naprawdę? To świetnie, jak się czuje? A dziecko?
- Mamo, spokojnie. Wszystko z nią dobrze, z Kają też. - tłumaczy Pawlicki z uśmiechem.
- Czyli to oznacza, że oficjalnie jestem babcią. - odpowiada radosna. - Ojciec, chodź no tu! - krzyczy wgłąb domu, a po chwili do przedpokoju wchodzi tata Przemka.
- O, Oliwia! Witaj z powrotem. - mówi radosny. - Coś się stało?
- Zostałeś dziadkiem, tato. - informuje go Przemek.
- Naprawdę? W takim razie, gratuluję ci synu. - odpowiada szczęśliwy i przytula Pawlickiego.
- Może wejdziecie do salonu? Co prawda nie ma Dajany, ale jest Piotrek. - proponuje mama Przemka.
- My się już będziemy zbierać. Jutro zabieram Oliwię na trening do Gorzowa.
- Tak szybko? No cóż, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Musisz mi koniecznie opowiedzieć dlaczego wróciłaś do Leszna. - mówi pani Pawlicka i otwiera nam drzwi wyjściowe. - Do zobaczenia.
***
- Witaj w Gorzowie. - oznajmia Przemek gdy wjeżdżamy na parking pod stadionem. - Jak pierwsze wrażenie? - mówi i gasi silnik.
- Wiesz, miasto jak miasto. - śmieję się i wychodzę z samochodu. - Idź już bo się spóźnisz.
- Jesteś pewna, że chcesz siedzieć na trybunach? - pyta Pawlicki ze zmartwioną miną.
- Tak, jestem pewna.
- Chodź, zaprowadzę cię. - proponuje chłopak i rusza w kierunku stadionu.
- Przemek, nie rób ze mnie pięciolatki. Sama trafię.
- Nie ma mowy. Jesteś tu pierwszy raz, jeszcze się zgubisz. - opowiada i idzie w kierunku trybun. Nie mając większego wyboru ruszam za nim.
***
- Na pewno poradzisz sobie sama? - pyta Pawlicki gdy zajmuję sobie miejsce.
- Tak, leć już bo się spóźnisz.
- Dobrze, po treningu po ciebie przyjdę. Do zobaczenia. - mówi i odchodzi w kierunku parku maszyn.
Zostaję sama, a nikt jeszcze nie wyjechał na tor więc postanawiam wyciągnąć telefon. Chcę włączyć instagrama gdy ktoś mnie zaczepia.
- Oliwia. - podnoszę głowę, a moja radość od razu znika.
- Piotrek, co ty tutaj robisz?
- Stęskniłem się. - mówi chłopak i siada obok mnie.
- Zajmij się wreszcie swoim życiem. Skąd w ogóle wiedziałeś, że tu będę?
- Podsłuchałem jak Przemek wczoraj rozmawiał z rodzicami. Zrozum, musiałem cię zobaczyć.
- A ty zrozum, że już ci nie ufam. Nie po tym co mi zrobiłeś. - odpowiadam smutna przypominając sobie wydarzenia sprzed roku.
- Wiem, że jestem największym idiotą na tym świecie, ale mam nadzieję, że po tym co zrobię mi wybaczysz. - mówi i klęczy na jedno kolano wyciągając z kieszeni czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Co ty... - próbuję mu przerwać, ale chłopak nie ustępuje.
- Oliwio, wyjdziesz za mnie?
I kolejny rozdział skończony. Końcówka taka trochę szalona, ale nie chciałam żeby było za nudno 😜 Więc mam nadzieję, że się spodobało i do napisania niedługo 😜
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top