25

Lucy z resztą przyjaciół ruszyła w kierunku walczącego Dragneela. Choć nie byli tak silni żeby pokonać przeciwnika samodzielnie, to jednak chcieli służyć Natsu za grupę wsparcia. Smoczy Zabójca oberwał kolejnym silnym atakiem i zachwiał się mocno podnosząc się do pozycji wyprostowanej.  Był na granicy i Lucy nie potrzebowała żadnej więzi żeby to widzieć. 

- Musimy się pospieszyć! - zawołała Erza.

Natsu ponownie ruszył na Jiemme. Wykonał serię mocnych ataków i odskoczył do tyłu, uchylając się przed palącą się na fioletowo pięścią przeciwnika. Stanął na chwiejnych nogach zaciskając dłonie w pięści, które zapłonęły smoczym ogniem. Zaatakował i choć przelał w ten jeden moment cała swoją energię, sam został odepchnięty przed umiejętność Jiemmy w taki sposób, że przeleciał jak szmaciana lalka po ziemi, uderzając w pozostałości po jakimś budynku. Lucy zamarła z przerażeniem spoglądając na nieruchome, zakrwawione ciało Natsu, spoczywające na gruzowisku. W oczach Happiego pojawiły się zalążki łez, kiedy wylądował tuż obok Heartfilli. Gdyby wiara mogła uzdrawiać, to dzięki niebieskiemu exceedowi, Dragneel w tej chwili już byłby na nogach. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Z nieba zaczął siąpić deszcz mocząc ubranie i włosy. Lucy czuła jednak, że krople spływające po jej policzku to nie deszcz, lecz słone łzy. W tej  chwili nic innego nie miało dla niej znaczenia, oprócz rozdzierającej serce sceny tuż przed jej oczami. Nie ważne, że walka jeszcze się nie skończyła. Nie ważne, że Jiemma z głośnym rechotem zbliżała się w ich kierunku, mijając po drodze nieruchomą postać. Nie ważne, że zaraz prawdopodobnie wszyscy zginą. Pragnęła pobiec ku niemu. Wsiąść go w swoje objęcia z nadzieją, że zaraz otworzy oczy. Przecież zawsze tak było. Natsu zawsze do niej wracał. Coś w jej wnętrzu wiedziało, że tym razem może być inaczej, a jednak... ta więź którą była połączona z Natsu czy też raczej ENDem, choć słaba nadal istniała. Spojrzała na Wendy której zrozpaczona i przerażona mina mogła wnioskować, że serce Natsu zamilkło. Lucy poderwała się do biegu, jednak nagle została zatrzymana przez silne obejmujące ją ręce Jellala.

- Puścić mnie! - krzyknęła rozdzierającym serce głosem.

- Przykro mi Lucy - wyszeptał

- puść mnie - poprosiła słabo zwisając bezwładnie w jego objęciu.

- Przyniesiemy go dla ciebie Lucy - zapewniła Erza dotykając jej ramienia - walka jeszcze trwa. Przyjaciele?

Fullbuster skinął głową a po nim Juvia, Zora, Touka, Gajeel, każdy kto jeszcze był w stanie walczyć. Choć z góry wiedzieli, że nie mają szans, byli na to gotowi. Byli to winni Natsu i Gildii. Jak jeden mąż ruszyli do ataku. Erza wykorzystując ten moment zabrała ciało Natsu i tak jak obiecała przyniosła go Heartfilli kładąc na jej na kolanach.

- Lucy? - niebieski kocur spojrzał na nią z rozpaczą jakby liczył, że Heartfillia zna jakieś magiczne zaklęcie które za chwilę postawi Dragneela na nogi.

- Jeszcze go wyczuwam - powiedziała bardziej pewnie niż naprawdę to czuła. Happy przysunął się bliżej, łaknąc towarzystwa bliskiej osoby. Heartfillia nie protestowała kiedy wepchnął łepek pod jej lewe ramię. 

- Erza? - Jellal zwrócił się do Scarlet.

Czerwonowłosa przystanęła spoglądając na niego z zaskoczeniem.

- Wiem, że to nie jest odpowiedni moment ale... - zawahał się, jakby nie wiedział co powiedźcie. Erza podeszła ku niemu tak blisko, że dzieliły ich zaledwie centymetry.

- wiem - powiedziała krótko i złożyła na jego ustach pocałunek. Miało to być jedynie delikatne muśnięcie warg, jednak Jellal chwycił dłońmi jej twarz przyciągając bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Chciał w ten sposób przekazać Scarlet to, czego nie był w stanie wypowiedzieć słowami. Gdy wreszcie się od niej oderwał, uśmiechnął się delikatnie widząc jej zamglone oczy.

- Czas na nas - powiedział, czym szybko przywrócił ją do rzeczywistości. Skinęła głową i ramie w ramię ruszyli w kierunku toczącej się bitwy.

Lucy uśmiechnęła się przez łzy. To była jedna z nielicznych par jakie znała, która potrafiła porozumiewać się niemal bez słów, niezależnie od tego czego dotyczyła rozmowa. Miała nadzieję, że wreszcie Jellal pozwoli sobie na szczęście u boku Erzy. Jeśli ich wspólna wyprawa nauczyła go czegoś, to z pewnością tego, że miłość może pokonać nawet największe przeciwności losu. Dotknęła dłonią wilgotnych włosów Natsu, odruchowo odgarniając mu zbłąkane kosmyki z czoła.

- Wiem, że tam jesteś Natsu. Czuję cię - powiedziała - cokolwiek się teraz dzieje, twoja kotwica wciąż na ciebie czeka - dodała i pocałowała jego zimne usta.

- To tutaj się chowasz ptaszyno - odezwał się do niej ochrypły głos. W ślad za nim, tuż obok pojawił się Jackal. Choć nie wyglądał najlepiej, Heartfillia nie miała wątpliwości, że powinna się go obawiać. Zresztą w tej chwili nie była sama. Musiała chronić Natsu. Zerwała się na równe nogi chwytając w dłoń swój bicz. Stanęła w pozie gotowej do ataku, zasłaniając swoim ciałem leżącego za nią Natsu. Happy stanął obok niej z zacięta miną, by bronić swojego najlepszego przyjaciela.

- Myślę, że czeka nas rewanż - powiedział Jackal.

Lucy napięła wszystkie mięśnie, obserwując każdy ruch przeciwnika. Nagle poczuła drganie na łączącej ją z Natsu więzi, a po chwili w jej umyśle rozległ się znajomy lekko chropowaty głos. Choć znajdował się jedynie w jej głowie, mogłaby przysiąc, że poczuła zapach siarki.

- Żegnaj Złotko. Bawiłem się z tobą świetnie!

- END? - wyszeptała zaskoczona. W następnej chwili za jej plecami rozległ się donośny syk, jakby ktoś wypuszczał gaz z butelki, a tuż potem naprawdę do jej nozdrzy wdarł się zapach siarki...

----------------

Natsu nie wiedział który już raz w swoim życiu, budzi się w tym dziwnym jasnym miejscu. Za każdym razem gdy do tego dochodziło sceneria była nieco inna, jednak ze stu procentową pewnością mógł stwierdzić, że znowu dostał bęcki, stracił przytomność lub co gorsza, w końcu umarł. Był na obrzeżach swojej świadomości gdzie ostatnim razem spotkał Zerefa, Mavis i ich dzieci a także Igneela. Był ciekaw kogo tym razem zobaczy. W zasadzie to spodziewał się każdego, nawet Białej Wiedźmy, ale nie tego. Najpierw poczuł zapach siarki a gdy się odwrócił, zobaczył ENDa w swojej demonicznej formie. Był upiorny jak zawsze. Z tymi swoimi mrocznymi skrzydłami i pionowymi źrenicami, które przewiercały go niemal na wylot co było dość zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że mieszkał wewnątrz Natsu jak druga niepotrzebna dusza.

- dlaczego tu jesteśmy? - spytał

- Prawie umarłeś ofermo - warknął END, jednak w następnej chwili na jego ustach zagościł uśmiech.

- prawie? - zapytał Dragneel nie bardzo pojmując.

- trwasz w zawieszeniu dokładnie tak samo jak wtedy, gdy Igneela kazał wybrać ci ziarno - wyjaśnił demon.

- Już wybrałem, że jestem człowiekiem - zirytował się Natsu.

- I to właśnie jest problem dla którego tutaj jesteśmy. Problem z powodu którego przez ostatnie półtorej roku, nie potrafiłeś kontrolować swojej mocy - odparł Demon

- Mógłbyś jaśniej? Nie bardzo rozumiem co masz na myśli. Przecież nasiona się wchłonęły.

- No właśnie. WCHŁONĘŁY! Natsu nigdy nie byłeś tylko człowiekiem. Jesteś zarówno smokiem jak i demonem Zerefa.  To ty spowodowałeś ten wewnętrzny konflikt, bo nie akceptujesz tego kim naprawdę jesteś - wyjaśnił END - jesteś i byłeś demonem odkąd ponownie wróciłeś do życia za sprawą Zerefa. To właśnie bycie demonem sprawia, że żyjesz.

- Nie jestem demonem! - wrzasnął Natsu i zaraz potem równocześnie z ENDem opadł na kolana, czując jak po jego ciele rozchodzi się tępy ból - co się dzieje? - jęknął

- Nie akceptujesz tego kim jesteś! Chodzi o tą dziewczynę tak? Kurczowo trzymasz się bycia człowiekiem, bo boisz się odtrącenia!? - warknął demon. Natsu nie odpowiedział. Nie musiał bo END wiedział dokładnie jakie myśli zaprzątają jego umysł - oboje wiemy, że nie ważne kim się staniesz, Lucy zawsze będzie cię kochać!

Natsu zacisnął usta w wąską kreskę. Demon miał rację. Lucy nie raz już mu to powtarzała. Zresztą co tam słowa. Ona wyruszyła w świat by go odnaleźć pomimo tego że pustoszył okoliczne wioski w ciele bestii! 

- Co jeszcze musiałaby zrobić żebyś jej uwierzył!? - zapytał END nie kryjąc się z tym, że przez cały czas czytał mu w myślach

- jeśli zaakceptuję to kim jestem.... Co stanie się z tobą? Znikniesz? - spytał Natsu powoli stając na nogi.

- Prawdopodobnie - wzruszył lekko ramionami.

- Czy ty naprawdę chcesz się dla mnie poświęcić? - przyschnął Natsu uśmiechając się krzywo.

- Nie wiem czy można nazwać to poświęceniem. W końca ja jestem tobą a ty mną. Tak naprawdę sam mnie stworzyłeś. Jestem tylko twoją własną interpretacją bycia demonem. Jestem uosobieniem tej części ciebie której nie akceptujesz. Nie zmienia to jednak faktu, że świetnie się bawiłem - zachichotał z szerokim demonicznym uśmiechem na ustach. 

- Sam cię stworzyłem? - mruknął Natsu z uśmiechem rezygnacji na ustach - Mówi się, że bohaterowie sami tworzą dla siebie największych przeciwników.... Ja chyba przesadziłem - zaśmiał się cicho na co Demon jedynie wzruszył ramionami

- Po prostu to zaakceptuj - odparł

- Równy z ciebie gość END - powiedział Natsu w ramach pożegnania i posłał mu szeroki uśmiech.

Nie ze mnie tylko z nas, bo od teraz, to ty jesteś jedynym i prawdziwym Eterious Natsu Dragneel - powiedział jeszcze zanim jego ciało rozsypało się na drobny mieniący się srebrem pył, który wniknął w ciało Natsu. Dragneel uśmiechnął się do siebie, czując wewnętrzny spokój jakiego nie zaznał od bardzo dawna. Pogodzenie się ze samym sobą wcale nie wydawało się w tej chwili takie złe. Już dawno powinien był zaakceptować swoje przeznaczenie. Był demonem. Był END i miał coś do zrobienia.

- Ale się napaliłem!

------------

Lucy z szokiem malującym się na jej pięknej twarzy, spoglądała na pochyloną różowogłową postać. Na pierwszy rzut oka nie była w stanie stwierdzić z kim w tej chwili mają do czynienia, ponieważ ciało Dragneela wyglądało inaczej niż dotychczas miała przyjemność to widzieć. Na jego twarzy i rękach pojawiły się czarne wzory, co było czymś normalnym jednak reszta.... Zniknęły skrzydła nietoperza i ostre czarne rogi. Zamiast tego na placach mężczyzny powiewała czarna peleryna ze złotym wykończeniem. We włosach płonęły dwa języki ognia przybierając kształt rogów. Czarna opinająca ciało koszulka bez rękawów, białe spodnie i złoty stylowy pasek dopełniały całości wizerunku. Jednak dopiero kiedy uniósł ku nim twarz, mogła zobaczyć to na co z niepokojem liczyła. Czarne okrągłe źrenice z zielonymi tęczówkami. Oczy Natsu. Czuła przez łączącą ich więź jak jego siła przerażająco wzrosła, osiągając poziom jakiego jeszcze nigdy od nikogo nie czuła. Temperatura w jego otoczeniu nagle wzrosła, co była w stanie odczuć nawet po mimo posiadanej odporności na ogień Natsu. Zresztą w tej chwili cieszyła się ze swojej umiejętności, bo prawdopodobnie stojąc tak blisko niego, w krótkim czasie zamieniłaby się w skwarek. Dragneel był w pełni skoncentrowany na swoim celu jednak Lucy była pewna, że tym razem doskonale panował nad swoją magią. Nawet nie spojrzał na Jackala który zamarł z przerażenia również odczuwając jego siłę. Gdy tylko poczuł niesamowity gorąc, natychmiast wziął nogi za pas przypuszczalnie nie mając już w planach powrotu pod drzwi Gildii. Nagle spod peleryny Natsu wyrosły smocze skrzydła i z niesamowitą prędkością poderwał się do lotu, pozostawiając po sobie spore wgłębienie w ziemi. Niczym torpeda uderzył prosto w Jiemme a sam podmuch wiatru który temu towarzyszył dokonał sporych zniszczeń za jego plecami. Jiemma zgiął się w pół i wypluł sporą ilość krwi. Jego usta wykrzywił uśmiech.

- a więc to jest prawdziwa potęgą ENDa - powiedział prostując się.

Erza, Gray i reszta stali z otwartymi ustami, spoglądając na popisy swego przyjaciela. Fullbuster zadrżał. Już kiedyś czuł taką potęgę. Obecny Natsu siłą dorównywał Mard Geer, o ile nie był od niej nawet silniejszy. Nie było mowy o pomyłce. To musiała być siła demona Zerefa. Dragneel zapłonął niczym pochodnia i uderzył w przeciwnika, który tym razem nawet nie był w stanie go zablokować.  Kolejny atak który sięgną Jiemme oderwał mu lewą rękę co wprawiło w osłupienie wszystkich obecnych na polu bitwy. Natsu wykonał zaledwie parę ciosów rozkładając Jiemme na łopatki. Ten jednak spojrzał na Natsu z uśmiechem i odezwał się w jego głowie.

- Dziękuję END

Natsu skinął krótko głową po czym Jiemma zamknął powieki spod których popłynęły łzy ulgi. Oboje byli demonami Zerefa i Dragneel w tej jednej chwili mógł poczuć to samo co Jiemma. Były Mistrz Sabertooth pragnął jedynie by ktoś uwolnił go od klątwy istnienia. Zaś jedyną osobą która mogła tego dokonać był najsilniejszy z demonów Czarnego Maga. END. Natsu odwrócił wzrok od martwego ciała, spoglądając na otaczających go ludzi. Choć widział przerażone reakcje swoich przyjaciół, jego obchodziła tylko jedna para oczu. Spoglądające na niego brązowe tęczówki które z każdą chwilą zbliżały się do niego. Nie widział w nich ani grama potępienia czy pogardy a mimo to musiał wiedzieć. Musiał po raz kolejny zapytać.

- Lucy - wychrypiał - Czym dla ciebie jestem?

Heartfillia podeszła do niego i bez cienia strachu wyciągnęła ku niemu dłoń, dotykając pokrytego czarnym wzorem policzka. Uśmiechnęła się do niego czule a w jej pamięci pojawiło się wspomnienie podobnej sytuacji która miała już kiedyś miejsce. Słowa same pojawiły się w jej głowie i opuściły jej usta.

- Jesteś sobą. Jesteś po prostu Natsu i za to cię kocham - powiedziała, po czym przytuliła do siebie jego drżące ciało. Dragneel opadł z sił i cała demoniczna energia gdzieś się ulotniła. Usiadł wraz z Lucy na ziemi i przytulił zapłakaną niebieską kulkę która z impetem wpadła w jego ramiona.

- Natsu tęskniłem za tobą - wychlipał Happy wycierając wilgotną od łez mordkę do jego ubrania.

- Ja za tobą też przyjacielu - odparł - za wami wszystkimi - dodał zmęczonym głosem. Dopiero wtedy reszta przyjaciół podeszła do niego. Świat wokół znajdował się w rozsypce. Okoliczne budynki zostały zniszczone a miejscami jeszcze palił się ogień pozostały po walce. Jednak ci którzy dotrwali do końca, usiedli wygodnie na ziemi w jednym wspólnym kręgu z Natsu, Lucy i Happy. Tyle czasu minęło odkąd ostatnio wszyscy byli razem i właśnie w tej chwili, pośród zgliszczy, pragnęli nadrobić stracony czas. Z fascynacją słuchali przygód jakie spotkały Jellala, Crime Sorciere a także Lucy. Zora z dumą opowiadał o dokonaniach Touki w podziemiu. Rozmawiali i śmiali się dopóki starczyło im sił mając nadzieję, że wszystko co złe wreszcie zostawili za sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top