23

Makarov siedział po turecku na blacie baru, z niepokojem spoglądając na swoje dzieci. Minęło wiele godzin odkąd wysłał Touke po Mesta. Zbyt wiele. Nie wiedział ilu mijających go magów zdążył już zapytać o Touke, jednak odpowiedź zawsze była taka sama. Zora również się nie pojawił, co mogło oznaczać, że przypłacił swoje poświęcenie życiem. Pionowa zmarszczka przecięła czoło Makarova, nadając jego twarzy większej powagi. Zmarszczył brwi w zamyśleniu planując kolejny ruch. W ciągu doby stracił trzech świetnych magów a kolejna dwójka, nawet nie dawała znaku życia. Tak. Choć Natsu w smoczym ciele odszedł, dla Mistrza w dalszym ciągu był członkiem Gildii. Makarov nie miał zamiaru odwrócić się od niego nawet, jeżeli ze znakiem Fairy Tail na ramieniu będzie pustoszyć całe wnioski. Jak każdy inny w Gildii był jego dzieckiem a dziecka, zwłaszcza w trudnych chwilach, nie powinno się porzucać. Dlatego też oficjalne zgodził się na misję poszukiwawczą dla Lucy. Wierzył, że jeżeli ktokolwiek jest w stanie wyciągnąć z tego Dragneela to będzie to tylko ona.

- Mistrzu... - głos Graya wyrwał go z zamyślenia

- Jest Touka? - zapytał mechanicznie

- Nadal nie wróciła - odparł Gray z westchnieniem - Zora i Mest również - dodał.

Makarov nie był w stanie powstrzymać grymasu niezadowolenia jaki odmalował się na jego twarzy. Przymknął zmęczone oczy, czując pod powiekami piasek po nie przespanej nocy. Nagle drzwi do Gildii stanęły otworem, a Makarov natychmiast spojrzał z nadzieją w tym kierunku. Choć przybyłymi nie były osoby które miał nadzieję w tej chwili ujrzeć, to i tak cieszył się z ich powrotu.
Happy z impetem wpadł w ramiona Erzy i głośno zaszlochał. W ślad za nim, do wnętrza wszedł Jellal i Crime Sorciere. Scarlet przesunęła wzrokiem po nowo przybyłych, szukając wśród nich blondwłosej. Z rosnącym niepokojem zwróciła się do Jellala

- Co się stało?

Zamiast Fernandesa odpowiedzi udzielił jej zrozpaczony Happy, z którego oczu nieprzerwanie spływały strumienie łez.

- Lucy nas zostawiła! Poszła szukać Natsu sama - załkał - zostawiła MNIE! - zawołał z bólem w głosie.

Erza spojrzała na niebieskiego kotka z bólem wypisanym na twarzy. Ta sama Lucy która traktowała Happiego jak członka rodziny, miałaby dopuścić się czegoś takiego? Co więcej, gdzie w takim razie była teraz?

- Zostawiła list w którym przeprasza, że nas opuściła. Tłumaczy, że nie chciała nas dłużej narażać na niebezpieczeństwo i kazała wracać do domu. Próbowaliśmy ją znaleźć, ale w końcu trop się urwał - wyjaśnił Jellal - byliśmy już w drodze powrotnej, gdy otrzymałem twoją wiadomość o zbliżającym się ataku - dodał.

- Rozumem - powiedziała krótko Erza. Rzeczywiście to było podobne do Lucy. Ryzykować własnym życiem, by chronić innych. Scarlet wiedziała jednak, że sytuacja musiała być naprawdę poważna, skoro zmusiła Blondynkę do tego kroku - Natsu? - spytała czując za plecami podchodzącego do nich Greya

- END przejął pełną kontrolę nad ciałem Natsu. Lucy upiera się, że on nadal tam jest, jednak ja nie byłbym takim optymistą - wyznał kręcąc głową

- Wierzę, że Lucy da sobie radę! - warknął Gray zaciskając dłonie w pięści.

- Nie widziałeś tego co my - odparła Meredy - to już nie jest Natsu którego znacie.

- Mimo to zaufamy naszej przyjaciółce - odparł z mocą. Widział dość, by wiedzieć jak silna więź łączy tę dwójkę. Lucy zresztą miała coś czego brakowało pozostałym. Była "kotwicą" Natsu. Odkąd nadpisała księgę END'a zdobyła magiczną więź łączącą go z Natsu i Gray wiedział, że tylko ona powstrzymała Dragneela przed utratą kontroli w Sunhill.

Makarov nie poruszył się ze swojego miejsca, spoglądając na nowo przybyłych i choć wieści nie brzmiały optymistycznie, podobnie jak Gray miał wiarę. Dopóki Natsu i Lucy pozostaną razem wszystko skończy się dobrze. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. W kieszeni jego spodni odezwała się Lacrima. Podniósł ją do ucha i wysłuchał raportu. Odłożył przedmiot na blat, po czym klasnął w ręce ściągając na siebie uwagę wszystkich obecnych w Gildii.

- Nasz rozkład sił uległ zmianie, jednak nasza wola walki nadal pozostaje taka sama. Nadszedł czas by bronić naszego domu dzieci!

------------------

Zora choć początkowo miał zamiar zanieść Touke do Gildii, gdzieś w połowie drogi zmienił zdanie. Jeśli tam wkrótce miało rozpętać się prawdziwe piekło wojny, chciał trzymać Białowłosą jak najdalej od tego miejsca. W tej chwili była zbyt wyczerpana by brać w tym czynny udział. Ideale skłamałby jednak, gdyby nie przyznał, że robił to głównie z własnych egoistycznych pobudek. Chciał po prostu być teraz sam z Touką jak najdłużej się da. Zaniósł ją na rękach aż pod sam dom w którym mieszkała, a na jego ustach wykwitł lekki uśmiech na wspomnienie tego co wydarzyło się gdy był tutaj ostatnio. Wspiął się schodami na  najwyższe piętro i stanął pod drzwiami, zastanawiając się co teraz powinien zrobić. Użyć swoich wytrychów? Sprawdzić kieszenie Touki? Przerzucić ją przez jedno ramię by mieć wolne ręce, czy może odłożyć na podłogę... Nie to nie wchodziło w grę.. pomyślał krzywiąc się przy tym.

- Wiesz, wystarczy poprosić? - usłyszał cichy głos Touki i spojrzał na nią zdając sobie sprawę, że dziewczyna już nie spała. Nawet odzyskała nieco koloru, bo na jej policzkach natychmiast pojawiły się rumieńce, gdy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały. Wzrok Ideale odruchowo powędrował ku jej wargom, na co zaczerwieniła się jak piwonia i wyjąkała speszona:

- zaraz otworze tylko postaw mnie na ziemi.

Zora z ociąganiem wypuścił ją ze swoich objęć i włożył ręce do kieszeni. Nie uszedł jego uwadze tęskny wzrok Touki, jaki ruszył w ślad za puszczającymi ją dłońmi. Z jego ust wydobył się cichy śmiech, na dźwięk którego Touka nadymała policzki i odwróciła się do niego plecami, z impetem uderzając go w twarz swoimi włosami. Ideale spojrzał na nią z uśmiechem, mimo wszystko uznając jej zachowanie za urocze. Touka przekręciła zamek w drzwiach i wpuściła go do środka. Gdy przekroczył próg jej mieszkania, również weszła zamykając za sobą drzwi. Tym razem Touka nie była ani trochę skrępowana jego obecnością, co uznał za spory postęp w ich relacjach. Nawet musiał przyznać, że jej nie docenił w momencie w którym rzuciła się na niego z pięściami, zadając mocny cios w klatkę piersiową. Zora aż ugiął się z cichym jękiem.

- Nigdy więcej mi tego nie rób! - zawołała a po jej policzku spłynęła pierwsza łza, gdy zadała mu drugi cios, jednak tym razem był na niego na tyle przygotowany,  że nie zrobił już na nim takiego wrażenia

- myślałam, że cię straciłam - kontynuowała z zamiarem uderzenia po raz kolejny, jednak tym razem Zora zdążył złapać ją za nadgarstek i przytrzymać. Pochylił się ku jej mokrej od łez twarzy, odnajdując przepełnione bólem niebieskie oczy.

- Nawet gdybym zginął, wiedziałbym, że dla tego pocałunku było warto - powiedział cicho puszczając jej dłoń. Touka zamarła, na moment obdarzając go spojrzeniem w którym kryło się tak wiele emocji, iż miał problem z odróżnieniem poszczególnych z nich. Wtedy Touka powoli podeszła do niego i delikatnie położyła swoje dłonie na jego torsie, na co mimowolnie westchnął, czując jak spod jej palców rozchodzi się po jego skórze przyjemne ciepło. Spojrzała na niego z lekko rozchylonymi wargami, zdając sobie sprawę z jednej rzeczy. Ona też miała władzę nad tym mężczyzną. Pragnęła jego dotyku, bliskości, aury bezpieczeństwa którą roztaczał. Pragnęła tylko jego i co było najważniejsze, w tej chwili wiedziała, że on czuje tak samo. Pragnął jej, ale nie po to by ją wykorzystać, by traktować jako środek dla własnych celów. Pragnął jej dla niej samej, pragnął bo łaknął jej dotyku i to jedno krótkie wetchniecie, które wydobyło się z jego ust, było wystarczającym dowodem. To było właśnie to co sprawiło, że wyszeptała:

- Zora? Zastąp wszystkie złe wspomnienia nowymi.. - poprosiła i wplatając swoje palce w jego rdzawe włosy, połączyła ich usta w delikatnym pełnym czułości pocałunku. Zora oddał pocałunek i delikatnie przyciągnął ją do siebie. Wierzchem dłoni musnął jej policzek, jakby była zbudowana z kruchego szkła, które pod zbyt mocnym naciskiem rozpadnie się na milion drobnych kawałeczków. Jego druga ręka powoli sunęła po jej plecach z równą delikatnością, aż poczuła ciarki przemykające po kręgosłupie. Jego dotyk choć tak ostrożny i lekki, rozpalał jej ciało. Każde muśnięcie na szyi, jego palce zaplątane w białych lokach, dotyk twardego torsu na jej miękkich piersiach... Czuła coś, czego nigdy nie spodziewała się doświadczyć. I to coś, było cudowne. Doceniała Ideale a to, że był tak delikatny, ale pragnęła więcej. Więc kiedy sięgnął jej podbródka unosząc go do góry, spojrzała na niego iskrzącymi od pożądania oczami.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? - wychrypiał, nie mogąc opanować brzmienia swego głosu.

Czy tego chciała? O niczym innym nie marzyła odkąd niemal pocałował ją w tej przeklętej uliczce. To demony z którymi walczyła, nie pozwalały jej wypowiedzieć swoich pragnień na głos. Teraz demony zniknęły. Teraz wiedziała czego... Kogo pragnie...

- Zora nawet nie próbuj się powstrzymywać - wyszeptała spoglądając mu prosto w oczy. Jego oddech owinął jej twarz, gdy wypuścił z płuc wstrzymywane dotąd powietrze. Wiedziała, że ją zrozumiał, kiedy z impetem opadł na jej usta, a dłoń spoczywająca na jej podbródku zsunęła się na jej szyję, następnie przez ramię, by wreszcie zacisnąć się na jej biodrze. Jęknęła cicho prosto w jego rozchylone wargi, delektując się tą chwilą. Jego dłonie z pasją wędrowały po jej ciele zastępując złe doświadczenie tym nowym i lepszym. Usta Ideale zsunęły się na jej szyję. Poczuła jego ciepły oddech na skórze i zadrżała. Suknia która odsłaniała jak na jej gust zbyt wiele w tej chwili ani trochę jej nie przeszkadzała. Zora jednak chyba miał inne zdanie na ten temat. Położył dłoń na  ramiączku sukni i powoli, delikatnym zmysłowym ruchem, zsunął je niżej odsłaniając jej nagie ramię. Wytyczał pocałunkami ścieżkę zatrzymując się na dłużej przy obojczyku gdy poczuła w zagłębieniu ruch jego języka, jej usta opuścił kolejny cichy jęk. Język przesunął się aż do jej gładkiego ramienia, gdzie delikatnie Ideale przygryzł ją zębami. Touka wypuściła powietrze z ust z głośnym westchnięciem. Zora przerwał i spojrzał na nią błyszczącymi oczami. Złapał jej dłoń i przytulił do swojego policzka.

- Ty też nie powinnaś się powstrzymywać Touka - powiedział cicho i ucałował wnętrze jej dłoni. Touka skinęła głową, nie mogąc zdobyć się w tej chwili na więcej. Usta Zory zassały skórę na jej nadgarstku, a ona przymknęła oczy  wzdychając z przyjemności. Przyciągnęła  go bliżej siebie i sięgnęła jego ust, obdarzając pocałunkiem. Chwyciła jego dłoń i zaprowadziła do sypialni, by w następnej chwili podarować mu pocałunek pełen pasji i oddania. Poczuła na swoich wargach jak Zora się uśmiecha, co dodało jej więcej odwagi. Zdjęła ubranie z jego ramion i sunęła dłońmi po okazałym torsie i umięśnionych plecach, czerpiąc z tego niewysłowioną przyjemność. Badała jego ciało pragnąc zapamiętać jak najwięcej. Ideale westchnął delektując się jej dotykiem. Tak długo czekał na ten moment. Tak wiele razy go sobie wyobrażał, jednak rzeczywistość przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Delikatny dotyk Touki, był jak letnie promienie słońca muskające jego skórę. Delikatne i jednocześnie gorące. Jej zapach doprowadzał go niemal do szaleństwa. Chciał swoim dotykiem pokazać jak bardzo jest dla niego ważna. Chciał by poczuła jego miłość. Wziął ją na ręce i ułożył na delikatnej pościeli, a jego spojrzenie było pełne uczucia. Touka zaś ufała mu jak nikomu innemu na świecie i pragnęła oddać mu się bez reszty zarówno duszą jak i ciałem, które zresztą skrawek po skrawku przejmował na własność. Jego usta i dłonie pieściły jej skórę zalewając ją nieopisaną falą doznań, o których istnieniu nie miała nawet pojęcia. Na moment wstrzymała oddech, kiedy jego dłoń delikatnie ujęła jej nagą pierś by w następnej chwili jęknąć głośno pod wpływem jego dotyku. Zora umiejętnie prowadził ją po nieznanych obszarach aż brakowało jej tchu. Nigdy nie sądziła, że kogokolwiek pokocha tak mocno, by otworzyć się na wszystko co oferowała jej miłość. A miłość była czymś pięknym i czystym. Zora pragnął by czuła się w jego objęciach wyjątkowa i dokładnie tak było. Więc kiedy nadszedł ten moment, nie bała się. Spojrzała na niego z ufnością i miłością, a gdy po raz pierwszy poczuła w sobie, po jej policzkach spłynęło kilka łez. Nie były to jednak łzy bólu, lecz mieszaniny szczęścia i niedowierzania. Czuła jak jej ciało staje się coraz bardziej rozgrzane, a jęki przyjemności wydobywające się z jej ust są głośniejsze. Nie obchodziło jej w tej chwili absolutnie nic, oprócz właśnie tej chwili spędzonej z Zorą, a gdy poczuła rozlewające się w jej wnętrzu ciepło eksplodowała. Zora spojrzał na jej zarumienioną z wysiłku twarz i pochylił się nad nią, stykając ze sobą ich czoła. Touka objęła zaś dłońmi jego twarz i wyszeptała nabrzmiałymi od pocałunków wargami:

- Dziękuję Zora

To krótkie zdanie było dla niego warte więcej niż tysiąc słów.

- Kocham Cię Touka - wyszeptał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top