13
Lucy siedział na ławce przy fontannie i jadła rogalika, który był jej pierwszym posiłkiem tego dnia. Kolejnym punktem jej planu, było nasłuchiwanie rozmów przechodniów z nadzieją na to, że usłyszy jakąś ważną dla niej informację. Choć teraz czuła się samotna w tym wielkim mieście, nie żałowała swojej decyzji, kiedy kilka dni temu opuszczał obozowisko i swoich przyjaciół. Oszukała ich na temat braku jakichkolwiek wiadomości o Natsu, i blady świtem ruszyła do kolejnej miejscowości, którą nawiedziła ziejąca ogniem bestia. Wiedziała, że Happy prawdopodobnie nigdy jej tego nie wybaczy, bo zostawiła go zupełnie samego tak, jak oni ją przed dwoma laty. Nie mogła jednak skazywać ani jego ani Crime Sorciere na narażanie własnego życia, podczas gdy w Magnolii nadal ktoś na nich czekał. Erza pewnie pałaszowała teraz swoje ciasto truskawkowe rozmyślając o Jellalu, a Aiko wyglądała z okna piekarni powrotu Happiego. Tylko na nią nikt nie czekał, a przynajmniej nie z takimi uczuciami i nie w Magnolii. Była uparta i na przekór wszystkiemu zamierzała odnaleźć Natsu, który był równie zdecydowany na to by ja zostawić, jak ona by z nim być. Heartfilia rozejrzała się po okrągłym rynku, przyglądając się rzece ludzi płynących w jednym kierunku. Tylko pojedyncze osoby które skończyły już zakupy, pchały się pod prąd jak pstrągi w górę potoku. Wszyscy byli zbyt zajęci sobą, by zwrócić uwagę na siedząca przy fontannie dziewczynę. Wszyscy, oprócz osoby której najmniej się spodziewała zobaczyć.
- Lucy! Ty tutaj? Co za spotkanie! Ostatnio często na siebie wpadamy - usłyszała, a kiedy poderwała głowę ku górze, zobaczyła uśmiechniętą twarz Michio, który przysiadł tuż obok niej.
- Miło jest zobaczyć znajomą twarz w obcym miejscu - powiedziała posyłając mu promienny uśmiech. Naprawdę cieszyła się, że go widzi - Czyżby kolejne interesy? - zapytała.
- Tak, tak, interesy - przytaknął - ale kto by się teraz nimi przejmował, gdyby rozmawiał z taką pięknością - dodał a na policzkach Lucy wystąpiły rumieńce - może dasz się zaprosić na mały spacer po okolicy?
- No nie wiem - zawahała się - mam już swoje plany... - dodała. W końcu nie była tutaj dla rozrywki tylko szukała Natsu.
- Przypuszczam co masz na myśli, ale to nie oznacza, że nie możesz połączyć przyjemnego z pożytecznym prawda? - spytał i podał jej ramię błyskając białymi zębami.
- Skoro tak to ująłeś... - powiedziała powoli, po czym ujęła jego łokieć - Ale pamiętaj! Szukamy informacji o ognistej bestii! - rozkazała.
- W takim razie znam kilka dobrych miejsc - powiedział Tamaki i wyprowadził ją z rynku.
Choć w dalszym ciągu nie żałowała, że sama wyruszyła w dalsza podróż, chłonęła każdą chwilę spędzoną z Michio jakby już nigdy miała nie zobaczyć nikogo ze swoich przyjaciół. Tamaki opowiadał jej różne ciekawostki na temat miasta, a ona słuchała go uważnie, do puki nie dotarli do Targowiska usytuowanego na obrzeżach. To tam zmierzał również tłum, który mijał ją na rynku. Lucy miała jeszcze całkiem sporo oszczędności. Pewnie dlatego, że nie było z nią Natsu, któremu ciągle musiała pożyczać pieniądze, pomyślała z nostalgią. Choć z drugiej strony oddałaby wszystko co miała, nie tylko pieniądze, by teraz z nią był. Michio trzymał ją za rękę by nie pogubili się w morzu stojących przy straganach ludzi. Heartfilia podchodziła do poszczególnych stoisk zatrzymując się przy nich na chwilę, by nasłuchiwać prowadzonych rozmów. Wreszcie jej trud się opłacił gdy dwie stojące obok siebie handlarki, nawiązały krótką wymianę zdań.
- Znowu był atak w dolnej dzielnicy - rzuciła mleczarka do sąsiadki. Handlarka ubrań, na moment przestała przyglądać się Lucy pochylającej się nad jej produktami, i zerknęłam na kobietę.
- Jakie straty? - spytała.
- Podobno tym razem niewielkie - odparła mleczarka - ale dwie chałupy poszły z dymem i zginęło kilka owiec - dodała.
- Mógłby wreszcie ktoś zrobić z tym porządek, zanim spłonie połowa królestwa - zauważyła handlarka ubrań, a Lucy uważnie wsłuchiwała się w każde słowo.
- Król wysłał kilku Śmiałków do pieczary w dolinie rzeki, ale jak dotąd żaden nie wrócił, a jak widać smok ma się dobrze... - powiedziała drwiąco mleczarka.
- To niech wyśle łowców smoków, albo cała armię - rzuciła Handlarka ubrań, po czym huknęła rozeźlona na Lucy - a panienka kupuje czy nie!? Bo tarasuje drogę innym klientom!
Heartfilia drgnęła nie spodziewając się, że zwrócą na nią swoją uwagę. Pospiesznie kupiła parę rękawiczek i ruszyła dalej.
- Chyba już masz co chciałaś, więc daj zaprosić się na obiad - powiedział Michio z nadzieją w głowie. Lucy nie mogła mu odmówić. W końcu gdyby nie on, prawdopodobnie jeszcze długo błąkałaby się po mieście. Skinęła głowa na zgodę, co wyraźnie ucieszyło Takiego. Zaprowadził ją do restauracji, do której zeszli na dół po schodach jak do piwnicy. W środku panował specyficznymi, aczkolwiek całkiem przyjemny klimat. Drewniane stoły i ławy na których ułożono puchatą barania skore, gliniane naczynia i wszechobecny zapach ziół sprawiał, że czuła przyjemne odprężenie w tym miejscu. Tamaki zamówił coś do jedzenia dla nich oboje, a uczynna kelnerka nalała im do kufla porcję dobrego wina. Lucy pomyślała, że Canie na pewno mogłoby się tu spodobać.
- Popatrz Lucy. Tam za tobą, jest wielki obraz ukazujący panoramę miasta - Powiedział Michio wskazując palcem coś za jej plecami. Obejrzała się na obraz który zajmował prawie całą ścianę za jej plecami. Musiała przyznać, że było to imponujące dzieło. Gdy odwróciła się z powrotem do stołu, Tamaki uczynnie podał jej do ręki gliniany kufel z trunkiem.
- Jutro pokaże ci Królewski ogród. Nikt z poza pałacu nie ma do niego dostępu- powiedział z dumą Michio.
- Wybacz ale jutro już mnie tu nie będzie - odparła Lucy - ruszam w dalsza drogę, zanim Natsu znowu zmieni swoją lokalizację - dodała i pociągnęła spory łyk wina, które momentalnie rozgrzało ją od środka, pozostawiając po sobie w ustach korzenny posmak z nutą słodyczy.
- Lucy, wiem, że bardzo ci zależy na czasie, ale ja jestem tutaj tylko jeszcze dwa dni, i miło byłoby spędzić je z kimś znajomym - wyznał Tamaki spoglądając na nią z nadzieją. Lucy wzięła kolejny łyk trunku, a jej głowa zaczęła trochę ciążyć. Dziwne. Nigdy jeszcze nie wstawiła się po dwóch łykach wina. Widocznie misi być bardzo mocne. Cana na pewno byłaby szczęśliwa.
- Powinnam już iść. I tak nie mam gdzie przenocować - powiedziała czując jak nagle ciężko jej zebrać myśli.
- Możesz wynająć pokój tam gdzie ja. Jestem pewien, że jeszcze są wolne miejsca - powiedział bardziej ożywiony - to tylko jedna noc. Nie daj się prosić - dodał niemal błagalnie.
Lucy wzięła jeszcze łyczek wina które było niesamowicie przepyszne, i otworzyła usta by mu odmówić. Powinna była to zrobić bo bardzo się spieszy... Tak.. Bardzo... Ale gdzie??
- W zasadzie masz rację. Jeden dzień w tą czy w tamtą... Bez różnicy - uznała wreszcie i zaczęła jeść przyniesione przez kelnerkę danie. Czuła, że przesadziła z winem bo głowa ciążyła jej tak mocno, że nie była w stanie się skupić, a wszystko wokół zaczęło niebezpiecznie chwiać. Dobrze, że miała przy sobie Tamakiego, który praktycznie zaniósł ją do pokoju który dla niej wynajął. Dość szybko odpłynęła w objęcia snu, z nosem utkwionym puchatej pościeli swojego łóżka. Spała jak małe dziecko przytulona do poduszki, do puki nie obudziły ją pierwsze promienie wschodzącego słońca. Chwilę trwało nim do niej dotarło gdzie się znajduje, i co w zasadzie robi w tym miejscu. Ból głowy przytępiał jej zmysły, jednak zapamiętała twarz niosącego ją Michio. Chyba nie powinna więcej pić wina za nim zapomni. No właśnie? O czym? Jednak jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi, zza których po chwili odezwał się głos jej niebieskogłowego przyjaciela.
- Jak już będziesz gotowa to zejdź na dół. Zaczekam tam na ciebie - powiedział, a jego głos tłumiły odgradzające ją od niego drzwi.
- Gotowa na co? - zapytała zdezorientowana czując, że na prawdę zapomniała o czym bardzo istotnym.
- Jak to na co!? Na cały dzień spędzony w moim towarzystwie oczywiście! - Krzyknął wesoło i usłyszała odgłos oddalających się kroków, którym wtórowało wesołe pogwizdywanie. Wstała pośpiesznie z łóżka i przy pomocy swoich gwiezdnych duchów, szybko doprowadziła się do porządku. Wybiegła z pokoju czując niemałe podekscytowanie i zniecierpliwienie. Była okropnie ciekawa jakież to atrakcje przygotował dla niej jej najlepszy przyjaciel. Pokonała ostatni stopień i odszukała wzrokiem niebieskowłosego, który pomachał do niej radośnie. Lucy uśmiechnęła się szeroko i ruszyła ku niemu. Michio najpierw zabrał ją na przepyszne waniliowe lody które uwielbiała, a później zaprowadził na zwiedzanie królewskich ogrodów. Tyle kwiatów, zapachów drażniących jej czuły nos, i kolorów zewsząd atakujących jej oczy. To było coś co kochała. Była wręcz zachwycona tym miejscem. Tamaki był najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miała, bo kto inny jak nie przyjaciel mógł znać jej upodobania? Znał ją od podszewki. Co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Chłonęła otaczający ją w tej chwili widok, każdym skrawkiem swego ciała i duszy czując jak wypełnia ją szczęście. Spojrzała na niego roziskrzonymi z radości oczami, a potem znów rozejrzała się dookoła. Michio podszedł do niej powoli, po czym wręczył jej okazałą czerwoną różę.
- Lucy chciałbym, żebyś pamiętała, że cokolwiek się stanie, będę dla ciebie - powiedział, choć słowa z trudem przeszły przez jego gardło. Słowa które choć sam wypowiedział, nie należały do niego. Lucy z uroczym uśmiechem przyjęła różę i zanurzyła w niej czubek nosa, zaciągać się zapachem.
- To co? Idziemy dalej? - zapytał pogodnie podając jej rękę. Heartffilia skinęła głową chwytając jego dłoń, i bez protestów pozwoliła zaciągnąć się do romantycznej kawiarni, w której unosił się słodki zapach owocowych herbat. Lucy usiadła przy jednym ze stolików znajdujących się na dworze, a Michio poszedł złożyć zamówienie. Po chwili wrócił z kremowymi ciastkami i postawił przed nią talerz z jednym z nich. Lucy choć bardzo się starała, akurat tego ciasta nie była w stanie zjeść bez ubrudzenia sobie twarzy kremem. Tym razem nie było inaczej. Zrozumiała to kiedy Michio pochylił się ku niej, i starł resztki kremu z jej umorusanego policzka. Spojrzała na niego zawstydzona i zobaczyła jego twarz tak blisko jej własnej. Zadrżała odczuwając tą magiczna chwilę którą teraz z nim dzieliła. Michio nagle zaczął się zbliżać, a ona w pierwszej chwili chciała poddać się tej magii. Jego usta znajdowały się coraz bliżej z każdą sekundą, a ona choć nie oponowała, czuła, że jednak nie powinna tego robić. Czuła, że to niewłaściwe choć nie miała pojęcia dlaczego. Oprzytomnienie przyszło nagle. Jakby właśnie wyrwała się z jakiegoś snu, a jej myśli przeszyło jedno wspomnienie. Natsu. W ostatnim momencie gwałtownie odepchnęła Michio od siebie i spojrzała na niego wściekła. Co ona tu u diabła robiła?? Musiała szukać Natsu! To jego chciała, pragnęła.
-Michio Tamaki co to wszystko ma znaczyć! Co ty mi zrobiłeś!? - Krzyknęła. Straciła przez niego nie wiadomo ile już czasu, w trakcie którego Natsu mógł opuścić to miejsce. No właśnie! Miał więcej czasu... Spojrzała na Michio którego twarz wyrażała poczucie winy i wszystko wskoczyło na swoje miejsce - Natsu... - powiedziała a w jej głosie słychać było ból.
---------------------------------------------
Natsu wylądował przed drzwiami domu Tamakich i załomotał w drzwi. Otworzył mu lokaj z zadartą ku górze głową, jednak natychmiast spuścił z tonu gdy zobaczył przybysza. Natsu bez ceregieli wdarł się do środka i kazał wezwać Michio. END spokojnie wszystko obserwował, bo również w jego interesie było żeby Heartfilia wreszcie odpuściła. Bez tego nie mógł sobie folgować ani gdzie chciał, ani kiedy chciał, bez zwrócenia na siebie jej uwagi. Co prawda mógł ją zabić, ale nawet on musiał przyznać, że byłoby to okrutne biorąc pod uwagę fakt, że uratowała mu życie. Były więc chociaż dwie sprawy, w których zgadzał się z Dragneelem. Natsu oparł się tyłem o brzeg stołu i czekał aż pojawi się Tamaki. Gdy tylko Michio wszedł do salonu, zamarł przerażony na jego widok.
- Tym razem to ja. Natsu - powiedział z delikatnym uśmiechem, na co niebiesko włosy odetchnął z ulgą - mam do ciebie ważne zadanie od którego zależy życie Lucy - powiedział nie tracąc czasu na powitanie.
- Skoro chodzi o Lucy to zamieniam się w słuch - odparł chłopak.
- Tak też myślałem - rzucił Natsu, choć w środku czuł jak coś bardzo nieprzyjemnego kłuje go po żebrach. Nie wiedział tylko czy to END, czy może jednak niezadowolenie z sytuacji - Czy Lucy jest dla ciebie ważna? - spytał, choć nie był pewny czy naprawdę chce znać odpowiedź.
- Tak, ale oboje wiemy, że nie mam szans na odwzajemnienie - przyznał ponuro Tamaki.
Usłyszenie prostego "tak" z ust Michio sprawiło, że Natsu jednak zaczął tego żałować. Musiał jednak kontynuować bo chodziło o dobro Heartfilii.
- A więc dobrze - rzekł krzywiąc się nieznacznie - w takim razie spraw żeby Lucy o mnie zapomniała. Bądź z nią zamiast mnie - powiedział bez ogródek, co nie przyszło mu wcale tak łatwo jak to sobie wyobrażał. Czuł jak od środka zżera go zazdrość, i tylko chęć osiągnięcia celu sprawiała, że jeszcze nie rzucił się na niebieskowłosego.
- Przecież to niemożliwe! - wykrzyknął Michio - Ona nigdy o tobie nie zapomni!
- Dlatego podasz jej eliksir zapomnienia - powiedział Dragneel podając mu fiolkę z płynem.
- Nawet jeżeli to zadziała.... A nie sadze by tak było, to i tak nie dam rady jej w sobie rozkochać - zauważył Tamaki.
- Dasz radę bo zrobisz to, czego ja nigdy nie zrobiłem, choć powinienem. Dasz jej zamiast mnie to, o czym zawsze marzyła. Zabierzesz ją na lody waniliowe. Uwielbiam je. Potem zabierz ją do jakiegoś ogrodu pełnego kwiatów. Lucy kocha piękno natury, zapach kwiatów i feerię kolorowych barw. Zachwyci ją to. Potem dasz jej różę i powiesz: "Lucy chciałbym, żebyś pamiętała, że cokolwiek się stanie, będę dla ciebie". To jest dla niej bardzo ważne. Świadomość, że zawsze może na ciebie licząc oraz fakt, że jej nigdy nie opuścisz - przerwał na moment zagryzając wargi prawie do krwi. Z każdym kolejnym zdaniem, serce Natsu rozpadało się na miliony nowych kawałków, ale musiał doprowadzić to do końca. Po prostu musiał - potem pójdziecie do jakiejś cukierni albo kawiarni. Kup ciastko z kremem. To jedyna rzecz której nie potrafi zjeść tak, by się nie pobrudzić - powiedział uśmiechając się do swoich myśli - będzie miała brudny policzek... Wyczyścisz go... To będzie twoja okazja... - powiedział zduszonym głosem.
- Nie! - odparł stanowczo Michio przerywając mu - Nie zrobię tego ani jej, ani tobie! - dodał twardo. Natsu w mniej niż sekundę znalazł się przy nim, i mocno złapał za jego przed ramiona sprawiając mu ból. Wiedział, że jeżeli Michio teraz się nie zgodzi, to wyjdzie stąd trzaskając drzwiami i ruszy prosto do Lucy, by wsiąść ją w swoje objęcia i sprawić, że przez całą noc będzie jęczała jego imię. Wtedy już na zawsze pozostanie jego i tylko jego, a wkrótce potem zginie w ten czy inny sposób z jego powodu. Choć wiedział, że niczego by nie żałowała, on wręcz przeciwnie. Nie taki los chciał jej zgotować. Te myśli przywróciły mu przytomność umysłu.
- Jeśli tego nie zrobisz, oboje będziemy mieć ją na sumieniu kiedy czający się we mnie smok, rozszarpie ją na strzępy - warknął Dragneel.
- Dobrze - odparł wreszcie Tamaki, a Natsu poczuł jak nagle opuściła go cała euforia sprzed chwili. Puścił Michio posyłając mu słaby uśmiech wdzięczności.
- Lucy wkrótce dotrze do miasta Roseli. Tam ją spotkasz - powiedział, po czym bez słowa pożegnania opuścił dom Tamakich. Czuł się pusty w środku, jakby właśnie w tej chwili ją stracił, choć Michio nawet nic w tym kierunku nie zrobił. Jedno wiedział na pewno. Lucy zostanie z nim na zawsze w jego pięknych wspomnieniach. Rozprostował skrzydła i ruszył ku ciemnej pieczarze w dolinie rzeki, która od jakiegoś czasu była jego domem. Nagle, gdzieś w połowie drogi, coś złego zaczęło dziać się z jego ciałem. Skórę w niekontrolowany sposób zaczęły porastać czerwone łuski, a dłonie i nogi zaczęły rosnąć podobnie jak reszta ciała.
- END!? - wrzasnął choć wiedział, że nie było to konieczne, bo czający się w nim Demon przecież doskonale widział co się dzieje.
- Coś jest nie tak! - usłyszał w swojej na wpół smoczej już głowie - Nie panuję nad tym! Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale musisz mi pomóc! - głos ENDa brzmiał na poddenerwowany co rzadko się zdarzało.
Natsu odszukał ENDa w swoim umyśle, i wspólnymi siłami zaczęli tłamsić smoczą moc. Ta część Natsu, nie była obcą świadomością tak jak w przypadku Demona. To był raczej jej brak. Smocza natura, która wybijała się na powierzchnię gdy nie potrafił jej kontrolować, tak jak każdy smoczy zabójca który ulegał Dragonifikacji. END nie przewidział jednej rzeczy, a mianowicie takiej, że tłamszona natura bestii jedynie rosła w siłę, by wreszcie wybuchnąć. Odciążał Natsu od pracy nad sobą, tłumiąc jego smocze Ja, co sprawiło, że Dragneel nie trenował ujarzmiania tej drugiej natury. Smoczym zabójcom zwykle zajmowało to lata, czasem dekady, a END ani myślał tyle czekać. Jego niecierpliwość własnie teraz ukazywała swoje skutki. Efektem jego poczynań, był wzrost magicznej mocy smoka, i teraz nawet on miał problem utrzymać kontrolę nad umysłem, a co dopiero nad szarpiącym się ciałem. Tocząca się bitwa, choć nie widoczna dla postronnych obserwatorów, nie należała do najłatwiejszych. W końcu Natsu wykończony, ale w swoim ciele, opadł gdzieś wśród drzew na leśne poszycie. Dysząc ciężko jakby przebiegł maraton co było kiedyś dla niego nowością, utkwił wzrok w znajdujących się nad nim zielonych koronach drzew.
- Czy możesz mi łaskawie wytłumaczyć co to było!? - Warknął w przestrzeń.
- Jeśli nie chcesz być bestią... musimy zacząć współpracować - mruknął niezadowolony Demon.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top