Rozdział 4


Lucy

Lucy zdyszana wpadła do przedziału w którym już wszyscy wygodnie zajęli swoje miejsca. Cała aż dymiła z wściekłości na Natsu i Happyego, kiedy Erza która patrząc na nią z pod półprzymkniętych powiek powiedziała z uśmieszkiem:

-  Lucy prawie się spóźniłaś. Słyszałam że za bardzo dałaś się ponieść fali randkowania.

Lucy na moment stanęła jak wryta zaskoczona słowami przyjaciółki. Szybko jednak się zreflektowała i siadając obok Natsu zawołała udając irytację:

- Do żadnej randki nawet nie doszło bo Natsu wszystko zepsuł!

Dragneel tym czasem siedział wygodnie z założonymi za głowę rękami i szczerząc się wesoło powiedział z dumą:

- Żałujcie, że nie widzieliście ich min kiedy uciekali próbując zasłonić jakoś swój brak ubrań.

Jego wesołość jednak nie trwała długo bo gdy tylko poczuł szarpnięcie ruszającego z miejsca pociągu natychmiast pozieleniał na twarzy i osunął się na kolana Lucy. Wendy również nie wyglądała najlepiej i oparła głowę o ramę okna przy którym siedziała z Carlą. Po jakiejś godzinie słuchania jęków smoczego zabójcy Erza postanowiła go znieczulić potężnym rąbnięciem pięścią w twarz. Natsu natychmiast zamilkł pozwalając odpocząć uszom pozostałych. Scarlet postanowiła sprawdzić czy w wagonie restauracyjnym nie sprzedają ciasta truskawkowego. Happy postanowił do niej dołączyć bo być może będą mieli też może rybkę. Carla mimo tego, że niebieski kocur ją zapraszał odmówiła nie chcąc zostawiać Wendy samej a Gray drzemał na swoim siedzeniu. Lucy spojrzała na śpiącego na jej kolanach Dragneela i uśmiechnęła się delikatnie wspominając wydarzenia tego dnia. Natsu wyglądał tak uroczo gdy spał, że nie mogła się powstrzymać i muskając jego czoło palcami odsunęła jeden niesforny kosmyk na bok. Następnie przejechała opuszkami po jego policzku. Ostatnimi czasy gdy tylko Natsu zasnął w jej pokoju uwielbiała to robić. Dotyk jego ciepłej skóry na policzku sprawiał jej przyjemność i uspokajał. To było tak jakby upewniała się, że Dragneel naprawdę jest tuż obok i nigdzie się bez niej nie  wybiera. Przejechała delikatnie po bliźnie będącej pamiątką po walce z Zerefem czując pod palcami małe wgłębienie w fakturze skóry.  Heartfilia obrysowała jej kształt opuszkami palców. Jej zdaniem wcale nie szpeciła ona twarzy przyjaciela a wręcz przeciwnie. Lucy ze zdumieniem odkryła, że uważa Natsu za przystojnego. Nigdy nie patrzała na niego w ten sposób. W zasadzie to nawet nie zwracała na to specjalnej uwagi. Natsu od zawsze był Natsu, był jej przyjacielem. Jakoś nigdy nie przyszło jej do głowy by spojrzeć na to z innej strony aż do teraz. Nie miało znaczenia dla niej jak wygląda bo liczyło się to, że po prostu BYŁ i JAKI był.

- Lucy... - wymamrotał przez sen a dziewczyna na dźwięk swojego imienia spłoszona szybko odsunęła rękę od jego twarzy. Nie chciała by przyłapał ją na tym jak z wyraźną przyjemnością gładzi go po policzku. Nie była gotowa by skonfrontować się z tym co czuła. Jeszcze nie. Erza wróciła z szerokim uśmiechem na twarzy bo spałaszowała przepyszne ciastko truskawkowe. Za nią ze smutną miną przywlókł się zawiedziony Happy bo w restauracji nie mieli ryby. Lucy uśmiechnęła się wesoło i wyjęła z pudełka w torebce kawałek soczystej rybki. Happy natychmiast cały się rozpromienił a z jego otwartego pyszczka pociekła ślina kapiąc obficie po podłodze.

- Lucy jesteś niezastąpiona! - zawołał pałaszując swój ulubiony przysmak.

Późnym wieczorem ku uciesze smoczych zabójców wreszcie dotarli do celu. Pozostało już im tylko dojść do pensjonatu w którym mieli spędzić noc. Szli kamiennymi ulicami Rainhill oświetlonymi blaskiem ulicznych latarni kiedy usłyszeli jakieś krzyki, a po chwili zobaczyli tłum przerażonych ludzi uciekających w przeciwnym kierunku. Natsu, Gray i Erza popatrzyli na siebie i nie wiele myśląc rzucili się w stronę z której biegła przerażona grupa. Niebo rozjaśniła biała błyskawica a po ziemi rozniósł się niewyobrażalny huk. Na środku rynku kilka metrów nad brukowanym podłożem unosił się mężczyzna z długimi rozwianymi na wietrze włosami. Niebieskie kosmyki szalały w tę i z powrotem jakby w okół ich właściciela szalał jakiś huragan. Mag miał na sobie długi niebieski płaszcz pospinany z przodu złotymi guzikami, obcisłe czarne spodnie oraz wysokie sięgające kolan czarne buty. Strój godny wysoko postawionego członka marynarki wojennej. Mężczyzna rozłożył ręce i śmiał się głośno odrzucając głowę do tyłu jakby napawał się tą chwilą. Gray zaatakował pierwszy i tworząc lodowy młot strącił na ziemię zaskoczonego przeciwnika. Erza użyła zbroi mieczy rzucając gradem ostrzy w obcego maga który wykonał przed jej atakiem zręczny unik ale nie zauważył pędzącego w jego kierunku Natsu i oberwał pięścią ognistego smoka odlatując parę metrów dalej. Szybko jednak podniósł się na nogi i formując kilka znaków wypuścił z dłoni potężnego wodnego smoka, który zanim do nich dotarł z impetem naruszył kilka budynków. Lucy przybrała formę Aquarius i otworzyła bramę bliźniąt. Po chwili przed nimi stała nie jedna Lucy a dwie które wyciągnęły przed siebie ręce i wspierane magią Wendy zniwelowały wodnego smoka rozpryskując go jednym ruchem rąk. 

- Dobrzy jesteście - pochwalił ich przeciwnik - Nie doceniłem was! Jednak co powiecie na to? - dodał śmiejąc się złowieszczo. Rozłożył szeroko ręce a z ciemnych chmur lunęły strugi deszczu.

Natsu

Gdy tylko zaczęło padać i pierwsze krople deszczu dosięgnęły magów Fairy Taila jednocześnie stały się dwie rzeczy. Przyzwane przez Lucy Gemini zniknęły a ona sama straciła formę Aquarius. Skrzydlaty pancerz zawieszonej na niebie Erzy również zniknął i dziewczyna zaczęła spadać w dół. Próbowała podmienić inną zbroję ale za każdym razem ta jakby się rozmywała. W ostatniej chwili przed upadkiem uratował ją Gray który następnie stworzył lodową lancę a ta natychmiast się rozpuściła pozostawiając Fullbustera stojącego z otwartą ze zdumienia buzią. Lucy otworzyła bramę Lwa najwytrzymalszego ducha jakiego miała. Leo pozostał trochę dłużej od Bliźniąt jednak po widocznym szybko postępującym wycieńczeniu wyszeptał do Lucy słowa przeproszenia i rozpłynął się w powietrzu. Niebiesko-włosy mężczyzna widząc to ryknął śmiechem. Rozzłoszczony Natsu nabrał w płuca powietrza i zionął... małym płomyczkiem... Spojrzał na maga nie rozumiejąc co się dzieje. Przecież jego płomienie nie mogły tak po prostu gasnąć  nawet w największą ulewę. 

- Wiedziałem, że tej magi się nie oprzecie - powiedział z dumą w głosie - Przedstawiam wam zaklęcie deszczu który zmywa efekty waszej magi.

Natsu czuł jak jego ubranie mokre od ulewnego deszczu zaczyna nieprzyjemnie  przyklejać mu się do ciała. Musiał coś zrobić. Przecież nie może pozwolić jakiemuś napuszonemu dandysowi w oficerskich cuchach na dalsze demolowanie miasta. Nigdy się nie podda. Pokona gorącem swych płomieni ten przeklęty deszcz.

- Ale się napaliłem!! - zawołał zbierając w sobie ogromne pokłady nagromadzonej energii. Zapalił swoje ciało ale ogień zaczynał szybko przygasać. 

- Jeszcze, jeszcze, jeszcze... - mamrotał sięgając w głąb siebie. Im więcej energii pobierał tym łatwiej się zatracał,  tym bardziej kusiła go potężna magia która w nim tkwiła.  Tak łatwo było się w tym zatracić gdy kierowały nim emocje. Jego całe ciało wreszcie zapłonęło jak pochodnia a z ust wypłynął dym pachnący siarką. Dragneel wyglądał jakby był w transie. Uśmiechnął się krzywo ukazując ostre zęby a jego palce zaczynały przemieniać się powoli w szpony.  Oprzytomniał jednak kiedy w nozdrza uderzył go słony zapach łez i futra przyjaciela kiedy wyminęła go rozpędzona niebieska kulka. Happy widząc w jakim stanie jest Natsu nie chciał pozwolić aby pochłonął go znowu czający się w nim mrok. Chcąc desperacko ratować przyjaciół a przede wszystkim smoczego zabójcę rzucił się z impetem na wroga zasadzając mu głową w brzuch aż ten zgiął się z bólu tracąc na chwilę kontrolę nad deszczem. Z ulewy zrobiła się tylko mżawka. Mieli teraz jedyną szansę na zwycięstwo. Nie zastanawiali się nawet sekundy i zaatakowali wszystkim co mieli wkładając w to dwa razy więcej sił niż normalnie. Seria ataków dotknęła przeciwnika który pokiereszowany runął w dół i stracił przytomność. Natsu czół się oszołomiony po tym jak prawie stracił nad sobą kontrolę i ledwo ustał na nogach gdy w jego objęcia wpadł Happy. Gray i Erza pochylili się nad niebieskowłosym mężczyznom którego Wandy próbowała ocucić. 

- Wybielić, wybielony... jestem wybielony - mamrotał

- zaraz, zaraz... czy to nie jeden z zaginionych? - zauważyła Lucy 

Mężczyzna się przebudził, ale jego spojrzenie już nie było złowrogie. Ogarnął wzrokiem okalających go ludzi i spytał

- Co się stało? chyba zemdlałem bo niczego nie pamiętam...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top