Rozdział 27 Wesołych Świąt Fairy Tail

Przed Wami specjalny rozdział świąteczny. Zapraszam do czytania :)

                                                                  <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~

Na Magnolię spadł wreszcie biały śnieg. Na ulicach pojawiły się puchate śniegowe zaspy, a dzieci urządzały bitwy na ścieżki. Lucy lubiła tę porę roku ale tylko wtedy, gdy zakopana pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej czekolady, w spokoju mogła czytać książki. Jednak tym razem siła wyższa sprawiła, że w ten siarczysty mróz z samego rana musiał udać się do Gildii. Tego dnia była wyczekiwana przez wszystkich Gwiazdka. Z tego względu od samego rana w Gildii panował rozgardiasz. Każdy dostał swoje zadanie do wykonania, z którym miał uporać się do kolacji Wigilijnej. Gdzieś wśród hałasów rozemocjonowanych magów, dało się słyszeć płynące z głośników kolędy i pastorałki. Gajeel i Laxsus przytargali z lasu olbrzymią choinkę, która stanęła na samym środku Gildii. Maco, Wacaba i kilku innych mężczyzn układali stoły w jedną wielką podkowę, tuż pod choinką. Mira była szefem kuchni i co jakiś czas słychać było, jak instruuje swoje pomocnice co mają robić. Lisanna i Laki starały się jak mogły sprostać jej oczekiwaniom. Bisca i Evergreen wieszały wielki łańcuch nad drzwiami wejściowymi do Gildii, a Levi z dołu podpowiadała czy wszystko jest równo. Tylko na tyle pozwolił jej Gajeel, który wraz z jej rosnącym brzuchem, przejmował się coraz bardziej o zdrowie Levi i dziecka. Niebiesko-włosa gładziła w zamyśleniu swój niewielki brzuszek. Musiała przyznać, że jej ciąża zaskoczyła absolutnie wszystkich do tego stopnia, że nawet opanowanej zwykle Erzie z wrażenia, wypadło z buzi jej ulubione ciastko. Natsu oczywiście nie mógł pojąć, jak do tego doszło i jakim cudem, Levi ma zamiar znieść tak duże jajko. Lucy poirytowana i jednocześnie zażenowana, starała się mu to wytłumaczyć w jak najprostszy sposób. Niebiesko-włosa jednak nie miała pojęcia czy jej się to udało. Zobaczyła zbliżający się do Gildii wóz, który prowadziła rozweselona Cana. Szczęka Levi opadła do samej podłogi gdy zobaczyła, że dziewczyna przywiozła ze sobą kilka sporych beczek alkoholu. Przed budynkiem pojawił się Makarov, który zacierając ręce zawołał Elfmana i Lili, by pomogli wnieść beczki do środka. Tym czasem Scarlet zebrał grupę przyjaciół i poprowadziła ich na strych Gildii, w poszukiwaniu ozdób choinkowych. Poddasze przez cały rok nie używane, było okropnie zakurzone. Lucy miała wielką ochotę wrócić po wiadro wody z płynem i kilka szmat, by najpierw zrobić w tym miejscu porządek. Natsu wyglądał na zniechęconego całą sytuacją podobnie jak Happy, który dodatkowo był lekko poddenerwowany jakby się gdzieś spieszył. Wendy i Gray zaczęli przeszukiwać pobliskie kartony, a Carla z obrzydzeniem stwierdziła, że nie ma zamiaru dotykać czegoś tak brudnego.
- Dlaczego co roku nikt nie może zapamiętać gdzie są położone te bombki - zaczął Natsu.
- Zamiast narzekać mógłbyś nam pomóc. Na pewno byłoby szybciej ognisty kretynie - stwierdził Gray
- Chcesz się bić zamrażarko! - Dragneel doskoczył do lodowego maga.
- Dajesz zapałko! - wrzasnął Gray jak zwykle gotowy do bitki.
- Czy ja się nie wyraziłam jasno! - usłyszeli zza stery kartonów wkurzoną Erzę - żadnych bójek w święta! - Ryknęła na nich. Chłopcy przytuleni do siebie zgodnym chórkiem zawołali:
- Tak jest proszę Pani!
Erza usatysfakcjonowana powróciła do poszukiwań. Lucy przeglądała już kolejne pudło z kolei, kiedy w oczy rzucił jej się mały kartonik. Wzięła go do ręki i otworzyła, a jej oczom ukazała się przezroczysta spora bombka, ze złotym napisem."Przekonaj się czego pragniesz" przeczytała Heartfilia a po chwili zobaczyła jak we wnętrzu bobki, pojawiła się szara mgła spomiędzy której zamajaczył budynek Fairy Taila.
- Hej, chodźcie tu! - zawołała - Patrzcie co znalazłam! w tej bombce widać naszą Gildię!
Wszyscy zebrali się w okół niej, chcąc zobaczyć co jest takiego szczególnego w ozdobie choinkowej. Pochyleni z przymrożonymi oczami starali się dojrzeć coś w gęstej mgle. Natsu wreszcie wyrwał Lucy bombkę z dłoni.
- Przekonaj się czego pragniesz - przeczytał. Nagle bombka zamigotała żółtym światłem, które w następnej chwili w całości ich pochłonęło. Znajdowali się nadal na strychu w Gildii, jednak w tej chwili panował tam idealny porządek. Pod ścianami stały regały, na których umieszczono czyste i podpisane kartonowe pudełka. W jedynym oknie wychodzącym na ulicę Magnolii, wisiały ładne czyste firanki i zasłony. Wszędzie panował porządek i okazało się, że na strychu jest całkiem dużo miejsca.
- Co się własnie stało? - spytał Gray przecierając załzawione oczy.
- Przekonaj się czego pragniesz - zastanowiła się nad słowami Lucy - a może zostaliśmy przeniesieni...
- No chyba nie chcesz mi powiedzieć Luce, że znaleźliśmy się w jakimś świecie z naszych marzeń.
- Nie tyle z naszych marzeń, co w świecie który nam te marzenia pokaże - powiedziała podekscytowana - To wygląda jak inny wymiar...
- Coś jak ten z twoimi duchami? - spytała Erza.
- Tak, choć nie do końca taki sam - powiedziała.
- W zasadzie nic mnie już nie zdziwi. Ostatnio gdy ten idiota przeczytał coś w książce, wysłało nas do przeszłości - Stwierdził Gary wzruszając ramionami.
Chciałbym zauważyć, że gdyby tak było, to coś powinno się zmienić. My nie zmieniliśmy się ani trochę.... - urwał spoglądając na Wendy i prawie wybuchnął śmiechem.
- Co się dzieje Natsu - spytała Lucy i powędrowała za jego wzrokiem. Oczy wyszły jej prawie z orbit, gdy zobaczyła co zauważył.
- Nie mów mi Wendy, że rzeczą którą pragniesz jest duży biust - zaśmiał się Smoczy Zabójca.
Wendy cała zaczerwieniona próbowała zakryć swoje piersi, które rozmiarem dorównywały tym jakie miała Shelia. Dziewczyny stały osłupiałe z otwartymi ustami. Gray odwrócił zażenowany wzrok, a Happy i Natsu zaśmiewali się do rozpuku. W końcu oberwali ostro po głowie od Lucy. Fullbuster zerknął na Erzę i sam wreszcie parsknął śmiechem.
- Chyba trochę sobie przybrałaś Erza. Marzysz o tuszy? - zaśmiał się, a Scarlet z przerażeniem spojrzała na swój brzuch. Dopiero teraz zauważyła, że jest go w stanie zobaczyć, nawet spod swojego dużego biustu. Niespodziewanie drzwi do pomieszczenia się otworzyły, i do środka wszedł niebiesko-włosy mężczyzna z czerwonym znakiem w okół prawego oka.
- Huh? - Zaskoczona Erza spojrzała na Jellala. Chłopak z pogodnym uśmiechem na ustach, podszedł do niej pewnym krokiem.
- Wreszcie cię znalazłem. Nie powinnaś się przemęczać w twoim stanie. Wiesz jak bardzo martwię się o ciebie i nasze dziecko - powiedział gładząc ją po brzuchu.
- Huh! - Erza zszokowana odruchowo złapała się za spory brzuch i z wrażenia zemdlała. Jella zdążył chwycić ją przed upadkiem.
- Cała Erza. Nadal do niej nie dobiera, że zostanie matką - skwitował Fernandes. Wziął Scarlet na ręce i zniósł ze strychu, pozostawiając resztę oniemiałych z otwartymi buziami. Pierwsza oprzytomniała Lucy i prawie rzuciła się na Dragneela.
- Gdzie jest ta bombka!?
- Jaka bombka? - spytał wyrwany z szoku Natsu.
- Jak to jaka? Ta która nas tu sprowadziła! - wykrzyknęła - oddaj mi ją - zarządziła wyciągając dłoń w jego kierunku.
- Nie mam...
- Jak to nie masz? nie żartuj sobie! oddaj bombkę! - zawołała i zaczęła przeszukiwać jego kieszenie.
- Lucy, ja jej nie mam. Upuściłem kiedy pojawiło się to światło - zaczął. Na jego słowa wszyscy w pokoju, łącznie z Lucy grzebiącą w jego kieszeni, zamarli bez ruchu. Nastała martwa cisza pośród której, było słychać dobiegające z niższego piętra śpiewane przez Gajeela kolędy.
- Jak to upuściłeś! - pisnęła Heartfilia prostując się jak struna. Gdy to zrobiła, uderzyła głową w zieloną gałąź, przewiązaną czerwoną wstążką. Mogła by przysiąc, że jeszcze przed chwilą jej tam nie było - Jak my się teraz stąd wydostaniemy... - jęknęła uderzając dłonią w zielony wiecheć, z którego posypały się białe kuleczki.
- Ja chyba wiem... - zająknęła się nadal czerwona jak burak Wendy - Przypuszczam, że wszyscy musimy poznać swoje pragnienia, a wtedy zaklęcie powinno przestać działać i wrócimy do domu - wyjaśniła.
- No pięknie - Wkurzył się Gray - czyli nie ma innego wyjścia, jak tylko zejść na dół i próbować.... Jak ja niby mam zgadnąć czego chcę.
- Juvi - zaśmiała się Lucy zacierając ręce ze złowieszczym uśmiechem na ustach.
- Panicz Gary wołał?? - zaśpiewała Juvia pojawiając się w drzwiach - Gray sama jeszcze nie gotowy? - zapytała zaskoczona - Przecież dziś wielki dzień. Juvia jest taka szczęśliwa, że jej ukochany awansował na maga klasy "S"
- Że co proszę? niby ta Lodówa? - spytał z niedowierzaniem Natsu i spojrzał na zaskoczonego Graya - chcesz awansować?? - spytał głównego zainteresowanego
- Nie. Ja po prostu chciałem być silniejszy... - zaczął niepewnie.
- o tak! dla Juvi! - zawołała a w jej oczach pojawiły się różowe serduszka. Dragneel ryknął śmiechem.
- I co się szczerzysz żarówo! - Wrzasnął na niego zarumieniony Fullbuster.
- Żadnych bójek - zażądała Lucy grożąc palcem - Lepiej chodźmy na dół zmierzyć się z naszymi marzeniami. 

                                                                    <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~

W głównej sali Gildii stała ogromna kolorowa choinka, ozdobiona przeróżnymi bombkami i pachnącymi plastrami suszonej pomarańczy. O dziwo, w tym roku świąteczne drzewko nie znajdowała się w samym centrum, lecz w jednym kącie, zaraz przy olbrzymim oknie wychodzącym na przydomowy basen. Erza już musiała się ocknąć z omdlenia, bo gdy Lucy i reszta weszli na salę, Scarlet zaczęła się toczyć w ich stronę z przerażeniem wypisanym na twarzy. 
- Czuję jak się rusza! zaraz chyba pęknę. To podobno ostatni miesiąc, ja nie chcę tutaj urodzić - panikowała.
- Uspokój się Erza, bo jak dalej będziesz panikować to na pewno urodzisz - powiedziała Lucy.
- Huh?? to możliwe? - zaniepokoiła się Scarlet.
Chwilę później, podszedł do nich ubrany w słodki mały garniturek Panter Lili. Wypatrzył między nimi Carlę i z bukietem kwiatów przyklęknął przed nią na jedno kolano.
- Moja Piękna słodka niczym miód Anielico - zaczął śpiewnie na co Carla, od razu się zarumieniła i zamrugała zalotnie długimi rzęsami - Nie potrafię już dłużej czekać. Czy wyświadczysz mi ten zaszczyt, moja ukochana i zostaniesz moją żoną? - spytał na co rozpromieniona Carla od razu rzuciła mu się w ramiona.
- No stary, Przykro mi, czasem tak bywa - powiedział Natsu do Happiego wpatrującego się w tą dwójkę. Ku zdumieniu Dragneela, niebieski Exceed wzruszył tylko ramionami i odwrócił się na pięcie, chcąc udać się w przeciwnym kierunku.
- Tatoooo! - zawołała chórkiem trójka kociaków i rzuciła się z impetem na Happiego. Szczęka Natsu opadła na samą podłogę, widząc jak niebiesko-biała kotka i dwa błękitne kociaki, rzucają się na szyję jego przyjaciela. Happy sztywny jakby połknął kij, stał wpatrując się oszołomiony we własne dzieci.
- Ale jak?... przecież Carla... Jakim cudem?? - dukał zszokowany Dragneel.
- Choć Tatko - powiedział jeden z kocurków ciągnąc Happiego za łapę - mam ochotę na dobrą rybkę. Niebieski Exceed jak w transie podążył za swoimi dzieciakami. 
- Kto wie, może jeszcze spotkamy kiedyś jakiegoś odpowiedniego Exceeda dla niego - zachichotała Lucy trącając Smoczego Zabójcę w bok. Natsu spojrzał na nią z nadal otwartą szeroko buzią.
- Ale Happy?? Ojcem??
- Każdy kiedyś dorasta - powiedziała klepiąc go po ramieniu na pocieszenie. Odwróciła się z zamiarem udania się do stolika, kiedy zahaczyła głowa o zielone gałęzie. Zirytowana podniosła głowę a na jej twarz posypały się białe kulki.
- Kto do cholery nawieszał tu tyle tego badziewia! - zawołała poirytowana spoglądając na Natsu, nad którego głową wisiał identyczny egzemplarz. Dragneel szybko wzruszył bezradnie ramionami, chcąc uniknąć jej gniewu. Rozjuszona dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Fullbuster wreszcie uwolnił się od Juvi i z westchnieniem usiadł przy wolnym stole. Po chwili dołączyła do niego reszta przyjaciół. Wendy usiadła i zaczęła rozmasowywać swój przeciążony kręgosłup. 
- Nie mam pojęcia dziewczyny jak wy to znosicie na co dzień - jęknęła spoglądając krytycznie na swój biust - choć w zasadzie....
- Lion co Ci się stało? - zawołał zaskoczony Gray widząc paskudnie podbite oko przyjaciela  z Lamia Scale
- Odpuść Gray... - burknął Lion - Wystarczy, że raz mnie upokorzyłeś przed Juvią. Nie musisz jeszcze tego robić przed innymi.
- Słucham? - spytał zdumiony Fullbuster.
- Przywaliłeś mi bo podbijałem do Twojej dziewczyny. Zrozumiałem aluzję więc na prawdę odpuść - powiedział i odszedł pozostawiając Lodowego Maga w lekkim szoku.
- Marzysz o pobiciu Liona?? - naskoczyła na niego Erza.
- Nie... Ja... - zaczął machając rękami Gray by się bronić.
- Gray...! - zaczęła Erza z groźną miną - co ja mówiłam o bójkach w święta!  - dodała sucho, by po chwili zgiąć się w pół z bólu - To skurcz, ja mam skurcze, zaraz urodzę! - zaczęła panikować.
- Spokojnie Erza, tylko oddychaj - powiedziała Levi - gdy to będą te prawdziwe skurcze, na pewno je poznasz - zapewniła.
- Ciociu Lucy? - usłyszała Heartfilia i poczuła, jak tuli się do niej chłopczyk z burzą czarnych kolczastych włosów. - Kiedy znowu przyjdziesz do nas się pobawić? - spytał malec - Tata nauczył mnie wreszcie Ryku Żelaznego Smoka, ale zabronił używać go w Gildii - powiedział wyraźnie tym faktem zasmucony. Lucy spojrzała w jego brązowe oczy. Wypisz wymaluj idealne połączenie Gajeela i Levi. Uśmiechnęła się szeroko do malca i zapewniła, że w wkrótce na pewno się zobaczą. Odwróciła się w stronę siedzącego obok Drganeela i napotkała na swojej drodze, cholerne zielone badyle z czerwoną wstążką. Czuła jak zaczyna rozsadzać ją gniew.
- Ahhh.... Znowu... - zajęczała Erza - czy to na pewno normalne że skurcze są tak często?? spytała krzywiąc się z bólu.
- Na Boga nie! Erza ty rodzisz! - zawołała Levi
- Huh?? - oczy Erzy wyszły z orbit - Natsu, Lucy pospieszcie się z tymi marzeniami! Ja nie chce tutaj rodzić! - zawołała groźnie, jednak efekt ten popsuł kolejny bolesny skurcz. Levi zabrała Erzę na pięterko do Porlyusicy zgarniając po drodze Jellala. 
- Chyba pójdę z nimi - uznała Lucy i ruszyła ich śladem. Heartfilia zaniepokojona stanem przyjaciółki co jakiś czas sprawdzała postępy porodu. Oczywiście musiała czekać przykładnie pod drzwiami, jednak Porlyusica wychodziła na korytarz i informowała ją na bieżąco. Erza jak na kogoś kto zniósł tyle bólu, ze skurczami porodowymi nie radziła sobie ani trochę. Do uszu zaniepokojonej Heartfili dolatywały jęki bólu i przekleństwa, które nie przystają  przyszłej matce. Wreszcie Scarlet wydała na świat swoje pierwsze dziecko. Porlyusica położyła jej w ramionach małe zawiniątko mówiąc.
- Gratulacje. Macie dziewczynkę.
Erza spojrzała na słodką buźkę przypominająca jej własną i natychmiast zapomniała o bólu. Gęsta czupryna niebieskich włosów zdobiła jej malutką główkę. Dziewczynka ziewnęła przeciągle i uśmiechnęła się, uradowana wtulając twarz w ciepłą skórę mamy. Jellal objął Scarlet i z zachwytem wpatrywał się w ich dziecko, gładząc je delikatnie po główce. Erza nigdy nie czuła się bardziej szczęśliwa niż teraz, trzymając tą małą istotkę w ramionach. Natsu ruszył na górę w poszukiwaniu Lucy. Dziewczyna siedziała w pokoju tuż obok tego, w którym przebywała teraz Erza. 
- I jak? - spytał.
- Nic jeszcze nie wiem - powiedziała wstając i zaplątując włosy w zielone gałęzie....
- Poczekaj. Zaraz ci pomogę - zadeklarował Natsu i podszedł do niej. Delikatnie by nie sprawić jej bólu, wyjmował pasma złotych włosów ze świątecznej rośliny.
- Nie mam pojęcia skąd się to bierze. Mogłabym przysiąc, że gdy tu wchodziłam, to jeszcze tego badyla tu nie było - burknęła poirytowana.
- Lucy... zdajesz sobie sprawę, że ten badyl to zwykła jemioła - zaśmiał się gdy już wreszcie uwolnił jej włosy. 
- Tak wiem i uważam że zdecydowanie jest je tu za dużo - powiedziała po czym odchyliła głowę do tyłu i zamarła. Natsu widząc jej zaskoczoną i zarumienioną twarz, również spojrzał w górę, a jego oczom ukazał się cały sufit ozdobiony jemiołą z czerwoną wstążką.
- Lucy, o czym przez cały ten czas marzyłaś? - spytał Dragneel.
- J.. j... ja?? - zająknęła się czerwieniejąc jak piwonia - Ja nie wiem... - zawahała się unikając jego wzroku.
- Czyżbyśmy marzyli o tym samym? - zadał na głos pytanie, na które już znał odpowiedź. Jemioła mogła oznaczać tylko jedno. Poza tym byli w jakimś innym wymiarze. Kto wie, może to się działo tylko w jego wyobraźni? Chociaż ten jeden raz, może chyba pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, bo przecież w końcu były święta.... Natsu i Lucy spojrzeli sobie w oczy i żadne z nich nie wiedziało, kto pierwszy zrobił ruch. Jakaś niewidzialna siła przyciągnęła ich do siebie. Dragneel wpił się w jej usta mrucząc z zadowolenia. Były takie słodkie i miękkie jak się spodziewał. Lucy jęknęła gdy lekko przygryzł zębami jej dolną wargę. Chciał być delikatny, drażnił się z nią, jednak drżąca Lucy nienasycona jego smakiem i dotykiem, rzuciła się na niego i wsunęła swój język w jego rozchylone usta. Zaśmiał się cicho usatysfakcjonowany jej reakcją. Heartfilia czuła jak płonie pod dotykiem jego czułych dłoni. Jęknęła przeciągle z przyjemności, kiedy jego palce zsunęły się po jej długie szyi, i dotknęły kształtnych piersi. Nigdy wcześniej tak się nie czuła. Pragnęła go całą sobą, chciała poznać każdy centymetr jego ciała. Chciała być tylko jego. Pociągnęła go za sobą na stojące w pokoju łóżko. Natsu nie protestował poddając się jej całkowicie. Energicznie zdjęła jego kaftan i rzuciła go na podłogę. Błądziła dłońmi po jego umięśnionym ciele tak, jakby dotykała go pierwszy raz w życiu. Natsu gardłowo jęknął prosto w jej rozchylone usta. Jego ciepły oddech owionął jej twarz, aż poczuła gęsią skórkę na plecach. Natsu delikatnie zsunął ramiączka jej bluzeczki i z zadowoleniem odkrył, że Heartfilia nie miała na sobie bielizny. Wciągnął w nozdrza zapach jej piersi, co tylko jeszcze bardziej go pobudziło. Wędrował językiem po jej aksamitnym ciele, gdzie nie gdzie podszczypując ją delikatnie zębami. Nadzy runęli na posłanie nie przestając się dotykać i całować. Razem poznawali coś nowego, coś czego jeszcze nigdy nie doświadczyli. Przeżywali tę chwile tak intensywnie, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Dragneel spojrzała na zarumienioną z wysiłku twarz Lucy, chcąc mieć pewność, że dziewczyna zgadza się na to co zaraz miało nastąpić. Blondynka z błyszczącymi od pożądania oczami, złożyła na jego ustach namiętny pocałunek i wtedy zalała ich światłość. 

                                                                    <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~

- Przekonaj się czego pragniesz - przeczytał Natsu - Lucy to zwykła bombka - dodał po chwili z powrotem wkładając ją do jej dłoni.
- Wybacz Lucy, ale tym razem muszę zgodzić się z Zapałką. Ja też niczego tam nie widzę - powiedział Gray wzruszając ramionami.
- Przysięgam, że tam widać Gildię! - zapewniła Heartfilia i zerknęła do wnętrza przezroczystej ozdoby, nie mogąc zobaczyć absolutnie niczego niezwykłego - Jak to możliwe? - pytała sama siebie - Przecież ja naprawdę coś widziałam... 
- Lucy chyba jesteś przemęczona - stwierdziła Erza - musisz wreszcie zacząć więcej odpoczywać - dodała z przekonaniem.
- Chyba masz rację - powiedziała niepewnie Heartfilia i wszyscy wrócili do dalszego poszukiwania ozdób choinkowych. Wieczorem wszyscy zasiedli do stołu i zaczęła się impreza Wigilijna. Składali sobie życzenia, śmiali się i śpiewali kolędy. Po kolacji wręczono sobie prezenty a Cana urzadziła konkurs picia sake. Mała wróżka z brązowym włosami, spiętymi w dwa kucyki, sfrunęła na bogato ozdobioną choinkę na środku Gildii, sypiąc po drodze złotym pyłem. Przysiadła na jednej z gałązek i machając wesoło nogami, przyglądała się świętującym na dole członkom Fairy Taila. 
- W tym roku była całkiem niezła zabawa - zachichotała przypominając sobie, jak podłożyła dziś rano magiczną bombkę na strychu - Szkoda, że nie mogłaś tego zobaczyć - dodała po chwili uśmiechając się nostalgicznie.
- Wesołych Świąt Mavis - wyszeptała.

                                                                  <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~

Chciałabym serdecznie podziękować za Wasze komentarze i głosy, które dużo dla mnie znaczą i sprawiają, że chce się pisać kolejne rozdziały. Dziękuję, że ze mną jesteście i chcecie razem ze mną przezywać historię Natsu i Lucy widzianą moimi oczami. Ten rozdział nie wpłynął jakoś znacząco na główny wątek fabularny jednak mam nadzieję, że dobrze się bawiliście podczas czytania. Kolejny rozdział który jednocześnie będzie rozdziałem specjalnym pojawi się dopiero w Sylwestra. A teraz życzę Wam Wesołych Świąt spędzonych w przyjemnej i rodzinnej atmosferze. Spełnienia najskrytszych marzeń ( może Natsu wreszcie się dla co poniektórych sklonuje :P ) przepysznej Wigilii i masę prezentów pod pachnącą choinką. Niech te święta będą dla Was czasem pokoju i miłości ;) Nie przejedzcie się za bardzo :P

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top