16. To tylko stres

- Zaczynam się bać. - odpowiadam śmiejąc się cicho. - O co chodzi?

- Musisz wrócić do Częstochowy. Za trzy dni masz rozprawę.


- O mój boże...- szepczę i zaczynam brać głębokie oddechy aby się uspokoić.

- Córciu, wszystko w porządku? Nie bój się, będziemy cię wspierać.

- Wiem, wiem. Po prostu...Nie spodziewałam się, że to będzie tak szybko.

- Kochanie, nie mogłam nic zrobić, nie miałam wpływu na termin. Może gdybym bardziej się postarała...

- Nie obwiniaj się, mamo. To nie twoja wina, a ty i tak zrobiłaś już dla mnie bardzo dużo.

- Miło, że tak mówisz. A czy masz nadal kontakt z Piotrkiem?

- Tak, właściwie to można powiedzieć, że się pogodziliśmy.- mówię czując jak powoli pieką mnie policzki. Chyba nadal wstydzę się związku z żużlowcem.

- Widzisz, kochanie. A pamiętasz co mówiłam zanim wyjechałaś? Że nadal go kochasz. I jak zwykle miałam rację. - odpowiada, a ja jestem pewna, że w tym momencie szeroko się uśmiecha.

- Przecież wszyscy wiedzą, że ty się nigdy nie mylisz. - potwierdzam słowa mojej rodzicielki chichocząc. - A właściwie, to dlaczego pytasz?

- Bo widzisz, żeby mieć większe szanse na wygranie rozprawy potrzebni nam byli świadkowie. A Piotrek widział przecież wszystko na własne oczy i pomyślałam, że byłby idealnym świadkiem. Myślisz, że się zgodzi?

- Myślę, że tak. Zresztą zaraz się zapytam i później ci oddzwonię, dobrze?

- Dobrze, córciu. W takim razie do usłyszenia.

- Do usłyszenia, mamo. - mówię i naciskam czerwoną słuchawkę na ekranie telefonu, a następnie chowam urządzenie do kieszeni w spodniach. - Piotrek! - krzyczę i podchodzę do rozmawiającego Pawlickiego.

- Coś się stało? - pyta ze zmartwioną miną.

- Wszystko w porządku. Moja mama dzwoniła, żeby mi powiedzieć o rozprawie. Jest za trzy dni.

- Naprawdę? W takim razie musimy niedługo jechać. Mam nadzieję, że będę mógł zeznawać. - mówi z pełną powagą.

- Tak, tak. Jesteś głównym świadkiem, czy jakoś tak. Nie znam się na tym, jeszcze nigdy nie byłam w sądzie. - odpowiadam czując jak powoli dopada mnie stres.

- Wszystko będzie dobrze. Będę przy tobie, a ten gnojek pożałuje, że w ogóle cię dotknął.

- Ja też cię będę wspierał. - mówi nagle Przemek. - Siedząc w stosie pieluch.

- No co ja ci poradzę, trzeba było bardziej uważać. - śmieję się widząc zrezygnowaną minę starszego Pawlickiego. - Ale dobra, my się będziemy zbierać. Trzeba się pakować.

- To w takim razie do zobaczenia. - mówi Przemek i mnie przytula. - Trzymaj się, Wiwa.

- Do zobaczenia. Chodź, Piotrek. - odpowiadam i udaję się w stronę samochodu chłopaka.

***

- Ja nawet nie wiem co mam mówić. - dobijam sama siebie chodząc w kółko przed jedną z sal sądowych.

- Córciu, wszystko będzie dobrze. Uwierz mi. - próbuje uspokoić mnie moja rodzicielka mówiąc po raz piąty to samo.

- Twoja mama ma rację. A poza tym będę cały czas przy tobie. On już cię nigdy nie dotknie - odpowiada patrząc na siedzącego po drugiej stronie Adama skutego kajdankami.

- Wiem, ale i tak jestem jakaś taka niespokojna. Mam wrażenie, że niedługo coś się stanie.

- To tylko stres, zaufaj mi. - mówi i mocno mnie przytula. - Kocham cię.

- Proszę wejść na salę, za chwilę zacznie się rozprawa. - przerywa nam jeden ze stojących obok mężczyzn, a ja słysząc te słowa, o mało nie mdleję ze strachu.



I kolejna część za nami. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że zostały jeszcze trzy do końca książki 🙁😔 Ale spokojnie, na pewno pojawi się coś nowego. A tak poza tym, niestety nie trafiłam z płcią Pawlickiego Juniora, ale co zrobić. I w ogóle, nie wiem czy ktoś zauważył, ale zmieniłam okładkę i tytuł. Jakby ktoś pytał, to na potrzeby zakończenia. No dobra, na dzisiaj to wszystko, a wam radzę iść spać 😂😜 Do napisania niedługo 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top