7
Lucy czuła ogarniającą ją w tej chwili bezsilność, kiedy END znajdujący się w zasięgu jej wzroku, obejmował czarnowłosą piękność uwieszoną na jego ramieniu. Spojrzał na nią z cwaniackim uśmiechem na ustach, pozwalając by dziewczyna lubieżnie pocałowała go w policzek. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak ten widok na nią działał, co widocznie go bawiło. Lucy już nie płakała. Zaszyła się w jednym z pokoi udostępnionych na potrzeby gości, i pozwoliła Meredy poprawić jej zrujnowany przez łzy makijaż. Jellal czekał na nie pod drzwiami i gdy tylko się pojawiły, powiedział coś co sprawiło, że Lucy zamarła.
- Myślę, że powinniśmy wrócić do obozu Lucy - powiedział z przekonaniem - jeśli chcesz, to oczywiście zostaniemy, ale moim zdaniem... - zawahał się na moment zanim dokończył swoją myśl - myślę, że jego już tam nie ma.
Lucy spojrzała na niego zszokowana tym co usłyszała, a w jej żyłach zaczęła wrzeć krew. Uniosła wysoko podbródek jak prawdziwa dama i ze złością powiedziała:
- Mylisz się. Wiem, że Natsu nadal żyje i TAK! Chcę zostać - po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła na salę. Stała teraz obok Michio który starał się odwrócić jej uwagę od END, choć sam w dalszym ciągu nie miał pojęcia co się dzieje. Spoglądając na poczynania Demona Heart filia miała niemałe obawy, że może faktycznie się pomyliła. Rozpoczęła się kolejna tura tańców i Michio poprowadził ją na parkiet. Lucy nie protestowała wiedząc, że to w jakimś stopniu pomoże jej choć na chwilę odetchnąć, od dręczącego ją zachowania END'a. Sunęła lekko w tańcu prowadzona przez Tamakiego, który może i nie był w tym tak dobry jak Demon, jednak mimo wszystko tańczyło im się razem bardzo dobrze. Na ustach Heartfili pojawił się zbłąkany uśmiech kiedy przypominała sobie jak uczyła Natsu tańczyć. Wtedy ta umiejętność była bardzo potrzebna do wykonania powierzonej im misji. Do dziś chciało jej się śmiać na widok zbolałej miny Dragneela, który wręcz tego nienawidził. Wolał jednak cierpliwie znieść taniec nią niż z Erzą, przed którą uciekał każdy kto choć raz miał okazję jej partnerować. Podniosła wzrok na Michio i zobaczyła, że uważnie się jej przygląda, jakby próbował odkryć o czym w tej chwili myśli. Posłała mu jedynie słaby uśmiech i skupiła się na tańcu. Przed jej oczami przesuwały się różne pary wśród których mignęła jej znajoma sylwetka Meredy. Zobaczyła również END'a stojącego w tłumie obok czarnowlosej piękności, której twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko jego. Odległość między nimi zdawała się kurczyć w zastraszającym tempie, jednak Lucy nie miała zamiaru tego oglądać. Odwróciła od nich wzrok, po czym wyszeptała krótkie przeprosiny w stronę Michio i odeszła. Naprawdę nie chciała już tutaj dłużej być i marzyła, by bal skończył się najszybciej jak to tylko możliwe. Czuła, że poległa na całej linii a cichy głosik w jej głowie podpowiadał jej, że ta misja od początku była skazana na porażkę. Może Jellal miał rację... Wyszła z sali w jeden z korytarzy, w poszukiwaniu jakiegoś kąta w którym mogłaby zażyć odrobiny samotności. W większości wielkich domostw znajdowały się takie zakątki, aby goście mogli choć przez chwilę odpocząć od zgiełku panującego na sali balowej,lub po prostu gdy chcieli spędzić czas sam na sam z drugą osobą. Przez nikogo nie niepokojona weszła po schodach na piętro, i kroczyła korytarzem w poszukiwaniu biblioteki w której być może mogłaby się zaszyć. Czuła się jak ostatni tchórz, każąc przyjaciołom tutaj zostać, a samej chowając się po kątach. Nagle usłyszała czyjeś kroki dobiegające z przeciwnej strony i pomyślała, że nie tylko ona szuka odosobnienia. Odgłos kroków tłumiony przez dywan który wyściełał korytarz, zaczynał się zbliżać. Jednak w pewnym momencie dźwięk się urwał. Uniosła swoją twarz spoglądając przed siebie, i zobaczyła dobrze zbudowanego mężczyznę ubranego w elegancki surdut. Kosmyki wiśniowych włosów delikatnie opadały na jego twarz, a szmaragdowe utkwione w niej oczy spoglądały na nią jakby zobaczyły ducha.
Natsu ocknął się na tyle wcześnie,by w ostatnim momencie powstrzymać zbliżające się ku niemu usta czarnowłosej dziewczyny. Spojrzał na nią z niesmakiem krzywiąc się przy tym nieznacznie. Czarno włosach, długonoga i o obfitych kształtach w odpowiednich miejscach, mogła być dla nie których idealnym kąskiem jednak nie dla niego. Spoglądała na niego zaskoczona spod obficie wymalowanych tuszem rzęs. Po chwili jednak niewzruszona uśmiechnęła się kusicielsko, i pewna siebie ponowiła atak na jego usta. Natsu mógł co do ziarenka zobaczyć osiadłe na jej policzkach kilogramy białego pudru, gdy zaczęła się do niego zbliżać. Jednym zdecydowanym ruchem odsunął ją od siebie na odległość ręki, i spojrzał na nią gniewnie, że aż skuliła się w sobie.
- Przepraszam Panie END ja myślałam... - zaczęła przerażona.
- To źle myślałaś - wpadł jej w słowo i ruszył jak mu się wydawało w kierunku wyjścia. Nie było sensu tłumaczyć tej kobiecie, że w tej chwili miała do czynienia z kimś zupełnie innym niż sądziła. Wyszedł z Wielkiej sali i znalazł się w jakimś korytarzu, z którego jedyną drogą były schody prowadzące na piętro. Zerknął za siebie na tłum ludzi w sali balowej i uznał, że woli pójść na górę i wyfrunąć przez jakieś okno, niż przeciskać się przez całe może dobrze ubranych ludzi. Ruszył po schodach zastanawiając się gdzie jest i co właściwie jego Alter Ego robiło w tym miejscu. Jedno było pewne. Zwrócił mu na chwilę świadomość nie bez powodu. Po raz kolejny tylko się nim bawił. Zwrócił mu władze w momencie do którego wiedział, że nigdy nie będzie chciał dopuścić. Wszedł na górę i ku własnemu niezadowoleniu zobaczył korytarz z mnóstwem drzwi, i ani jednym oknem. Zaklął pod nosem i próbował otwierać każde z drzwi, lecz wszystkie były zamknięte. Normalnie już dawno by któreś rozwalił, ale ku swojej irytacji wiedział, że władzę nad jego mocą i umiejętnościami posiada END. Przywalił wściekły z kopniaka w drzwi, które jedynie zatrzęsły się od uderzenia nadal pozostając zamknięte. Warknął pod nosem i ruszył w głąb korytarza. Właśnie wtedy usłyszał czyjeś kroki. Spojrzał przed siebie i zobaczył ją. Stała tam piękna jak zawsze, w eleganckiej czerwonej sukience, i zaczął się zastanawiać czy to, że ją widzi nie było tylko snem. Blondynka uniosła okoloną złotymi kosmykami głowę, a jego oczy po tak długim czasie napotkały te bursztynowe.
- Natsu - do jego uszu doleciał cichy szept wypowiadający z tęsknotą jego imię, a w kącikach oczu dziewczyny pojawiły się zalążki łez. Podszedł do niej nie bez wahania jakby bojąc się, że gdy za nadto się zbliży, Lucy rozwieje się niczym pył na wietrze. Heartfilia stała jak w murowana nie wierząc w to co widzi. Natsu naprawdę tu był, a ona przed chwilą o mało co w to nie zwątpiła. Jej przepełnione całą gamą uczuć serce biło tak mocno, że miała wrażenie iż zaraz wyskoczy jej z piersi. Natsu powoli do niej podszedł i ociężale oparł czoło o jej własne, z czułością dotykając dłonią jej policzka. Zamknął oczy delektując się tą chwilą. Lucy była tak rzeczywista jak tylko mogła być, a on dotykał jej niemal z czcią jakby była jakąś Boginią która właśnie mu się objawiła. Ręka Blondynki powędrowała ku jego zmęczonej twarzy, a dotyk jej dłoni działał jak lekarstwo na jego poranioną duszę.
- Jesteś nieposłuszna - powiedział z bólem w głosie.
- Jestem - potwierdziła szeptem Lucy. Doskonale czuła unoszące się między nimi napięcie, i tą specyficzną więź którą ze sobą dzielili wszyscy zakochani.
- Nie powinno cię tu być - powiedział przez zaciśnięte zęby, nie kryjąc tym razem swojej złości. W dalszym ciągu jednak trzymał ją blisko siebie, przecząc swoim słowom. Nie wiedział ile czasu da mu END na rozmowę z Lucy i już wiedział, że to jej obecność tutaj miała być dla niego torturą. Stach o jej życie i świadomość, że w brew jego zakazom postanowiła go szukać.
- Lucy nie jestem już tym kim byłem - powiedział cicho.
- Dla mnie nie ma znaczenia kim jesteś. Zawsze będę Cię...
- Ciiii... kochana - nie pozwolił jej dokończyć przykładając swój palec do jej ust.
- Dlaczego? - zapytała z wyrzutem spoglądając na niego. Przecież między innymi dlatego chciała go odnaleźć. Musiała mu to powiedzieć, chciała by o tym wiedział, jednak zdawało się, że Natsu właśnie tego usłyszeć nie chciał.
- Musisz uciekać. Wróć do Magnoli - rzekł poważnym głosem pocierając dłońmi jej przedramiona.
- Nie ma mowy! - rzuciła rozzłoszczona.
- Lucy... Proszę wracaj do domu - powiedział a już po chwili do nozdrzy Lucy dotarł nieprzyjemny zapach siarki, kiedy Różowowłosy oderwał wreszcie od niej swoje czoło i spojrzał na nią kpiąco.
- Cóż za wzruszająca scena - rzucił z krzywym uśmiechem świdrując ją oczami, które miały pionowe źrenice. Lucy nie miała żadnych wątpliwości, że znowu ma do czynienia z END.
Po domu echem rozniósł się dźwięk gongu wzywającego wszystkich zebranych na kolację. END spojrzał na nią wymownie wyciągając ku niej ramię, by pozwoliła się poprowadzić do stołu. Heartfilia nie miała najmniejszego zamiaru spędzić z nim ani chwili dłużej zwłaszcza podczas kolacji. Po chwili usłyszała głos Michio tuż za swoimi plecami który ją wołał, na co uśmiechnęła się mierząc Demona wzrokiem. Dzięki tej krótkiej chwili spędzonej z Natsu, czuła się o wiele silniejsza niż jeszcze kilka godzin temu. Jego dotyk sprawił, że choć Dragneel kazał jej wrócić do domu, ona tym bardziej chciała walczyć.
- Mam już swojego partnera na dzisiejszy wieczór - oznajmiła czując rosnąca pewność siebie, na co END jedynie wzruszył ramionami jakby go to nic nie obchodziło.
- W takim razie musze odnaleźć moją partnerkę którą Natsu tak niegrzecznie potraktował - powiedział obojętnie i odszedł luźnym krokiem. Lucy z ulgą odwróciła się w kierunku Michio, który szedł w jej kierunku.
- Czyżbym wam przeszkodził? - zapytał niepewnie zerkając na plecy Demona.
- Nie - zaprzeczyła - Wręcz przeciwnie, jesteś w samą porę - dodała i pozwoliła się poprowadzić do jadalni. Na dole w pomieszczeniu znajdującym się obok sali balowej, stał długi suto zastawiony stół, przy którym już zaczynało brakować wyboru jeśli chodziło o dobór miejsca. Lucy spochmurniała kiedy okazało się, że pozostało im miejsce z którego miała doskonały widok na siedzącego kilka krzeseł w prawo END'a. Demon siedział wraz ze swoją czarnowłosą partnerką po przeciwnej stronie stołu co Lucy, stąd też ku swojemu niezadowoleniu Heartfilii, musiała przez całą kolację oglądać jak okazują sobie wzajemnie zainteresowanie. Prychnęła po raz kolejny kiedy Kobieta włożyła do ust Demona kęs potrawy, i z zalotnym uśmiechem starła niewidoczny okruszek z jego wargi. Tamaki lustrował wzrokiem zarówno ją, jak i w jego mniemaniu Natsu aż wreszcie nie wytrzymał.
- Do licha Lucy! Co się z wami dzieje! - prawie wykrzyknął poirytowany - Tylko nie próbuj mi wmawiać, że wszystko jest w porządku bo nie przypominam sobie, że Natsu był zdolny do takich popisów - dodał.
- Bo to nie Natsu - wypaliła Lucy ze wzrokiem utkwionym w ENDzie, po czym złapała się za usta gdy zrozumiała co zrobiła.
- Jak to, to nie jest Natsu? - zapytał zaskoczony, a po chwili na jego czole pojawiła się pionowa zmarszczka - Lucy jesteście moimi przyjaciółmi i jestem wam dozgonnie wdzięczny za pomoc. Chciałbym się wam odwdzięczyć tym samym, więc natychmiast masz mi powiedzieć co się dzieje.
Lucy westchnęła z rezygnacją. Wiedziała, że w tej chwili już nie może się wywinąć przed odpowiedzią, nie tracąc przy tym nowego przyjaciela. Z drugiej strony może Tamaki faktycznie mógłby im pomóc. Lucy pochyliła się ku niemu by wyszeptać mu do ucha to co uważała, że powinien wiedzieć.
- W wielkim skrócie Demon z którym Natsu dzieli ciało, przejął nad nim całkowitą kontrolę a bez kontroli demona, Natsu byłby nadal Smokiem - zakończyła swoją wypowiedź którą musiała mocno skrócić.
- Trochę to skomplikowane ale myślę, że mniej więcej wiem co się dzieje. A więc mówisz, że w tej chwili to nie jest Natsu tylko END tak? - Lucy przytaknęła po czym spojrzała w kierunku Demona zauważając poruszenie wśród gości. END wstał od stołu, i ruszył za królem oraz jego strażą do innego pomieszczenia.
- Prawdopodobnie idą podpisać ugodę - usłyszała głos siedzącego nieopodal nich Jellala. Musiała mu przyznać rację bo i ona pomyślała dokładnie o tym samym. Kolacja dobiegła końca i goście ponownie zaczęli kierować się ku wielkiej sali balowej, kiedy nastąpił wybuch wyrywając potężną dziurę w ścianie pomieszczenia, do którego niedawno weszli Król i END. podmuch katastrofy przewrócił kilkanaście krzeseł i zrzucił ze stołu naczynia, a kryształowe żyrandole zakołysały się tak mocno, że ludzie uciekli w obawie przed ich runięciem w dół. Z tumanu kurzu wypadł prawie na twarz END. Z ledwością podniósł się na nogi i z wyraźnym trudem zaczął kierować się w kierunku wyjścia. W ślad za nim biegli strażnicy, którym towarzyszył ryk króla.
- Dorwać go! Jest osłabiony eliksirem. Dorwać i Zabić! - wrzeszczał. Serce Lucy na moment przestało bić, kiedy wreszcie w pełni dotarło do niej co się dzieje.
- Jellal musimy mu pomóc! - zawołała spoglądając na Fernandesa.
- Lucy wydaje mi się, że powinniśmy im pozwolić to zakończyć - powiedział poważnie.
- Nie! - Krzyknęła - Musimy mu pomóc! Natsu nadal tam jest widziałam to! - zawołała z determinacją w głosie. Jellal kiwnął głową na zgodę. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że kiedykolwiek będzie musiał ratować Demona...
===================================
Witajcie Kochani!
Nowy rok szkolny się nam zaczął. Jest tu ktoś kto musi cierpieć katusze wstając rano do szkoły? 😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top