2
Lucy po raz ostatni spojrzała na wielką mapę zdobiącą ścianę w jej mieszkaniu i zerwała z niej kilka istotnych notatek, które wpakowała do plecaka. W jej głowie już od dawna znajdował się plan całej trasy jaką mieli do przebycia. Na liście miast i wiosek które mogły być potencjalnym miejscem pobytu Natsu, były informacje o masowych podpaleniach pomniejszych wiosek. Nie którzy sądzili nawet, że widzieli ogromnego czerwonego smoka szybującego nad ich domami. Jedne z tych artykułów były stekiem bzdur które miały jedynie przyciągnąć uwagę, a inne wydawały się całkiem sensowne. Jednak było coś co je ze sobą łączyło. Wszystkie skupiały się wokół jednego konkretnego punktu na mapie i to właśnie tam, zamierzała ruszyć Lucy z Jellalem czy bez niego.
- Spakowana? - usłyszała dolatujący z progu jej mieszkania głos Touki. Lucy przytaknęła posyłając jej ciepły uśmiech, po czym podeszła do niej z pękiem kluczy do swojego mieszkania i małego domku Natsu.
- Zaopiekuj się nimi dobrze? zwłaszcza.... - zaczęła Heartfilia jednak nie dane jej było skończyć, bo Touka wpadła jej w słowo.
- Tak wiem, zwłaszcza jego pamiątkami z misji - powiedziała Białowłosa z uśmiechem odbierając od niej klucze. Lucy jeszcze kilka miesięcy temu nie sądziła, że mogłaby tak po prostu podarować jej klucze do domu Natsu, nie czując przy tym zazdrości czy jakichkolwiek innych negatywnych uczuć. Co dziwne, nawet łatwiej było jej dać dostęp Touce do domu Dragneela niż Lisannie, która przecież nigdy oficjalnie nie powiedziała, że kocha różowowłosego. Lucy jednak mimo wszystko gdzieś w środku czuła się zazdrosna mając świadomość, że Lisannę i Natsu łączyła kiedyś bliska znajomość. Mimowolnie uśmiechnęła się na myśl o tym co miałaby w tym temacie do powiedzenia Juvia.
- Tak, dokładnie - przytaknęła Blondynka - ale nie zapominaj też czasem odpocząć. Wiem jaka z ciebie pracoholiczka - zaśmiała się na co Touka zmierzyła ją wzrokiem.
- Po prostu uwielbiam pomagać a to chyba nie grzech - zauważyła - poza tym, Mirze też należy się pomoc - dodała.
- Oczywiście - powiedziała pospiesznie Lucy - poza tym znam kogoś kto byłby niepocieszony twoją nieobecnością przy barze - dodała spoglądając na nią znacząco. Touka nadymała policzki a na jej czole pojawiła się pionowa zmarszczka.
- Akurat jemu nic by się nie stało gdyby mnie nie widział dzień lub dwa. Wręcz wyszłoby mu to na dobre i może wreszcie dał by mi spokój - burknęła zakładając ręce na piersi.
- Zora naprawdę się stara - podjęła Lucy - mogłabyś chociaż dać mu szansę - stwierdziła. Touka spojrzała na nią, a w jej oczach czaił się cień dawnego lęku o którego istnieniu wiedziała tylko Lucy. Heartfilia podeszła do niej i potarła pocieszająco dłońmi jej ramiona. Rozumiała jej obawy, choć sama miała więcej szczęścia i cudem została uratowana przed kompletnym zhańbieniem. Touka niestety nie miała tyle szczęścia. Mimo to nadal potrafiła cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami, zarażając innych swoim pozytywnym nastawieniem do świata. Lucy odkąd poznała jej tajemnicę naprawdę ją podziwiała. Ją i jej wielką siłę. Jednak bywały momenty takie jak ten, kiedy w umyśle Touki głuchym echem odbijały się dawne koszmary, paraliżując ją przed postawieniem w swoim życiu kolejnego kroku.
- Pewnie myślisz teraz jak sobie wyobrażałam związek z Natsu, skoro na samą myśl o bliższym spotkaniu z Zorą robi mi się słabo - powiedziała cicho spuszczając wzrok. Nagle okazało się, że dywan w salonie Lucy jest bardzo ciekawym przedmiotem do obserwacji. Lucy w duchu musiała przyznać, że przeszło jej to przez myśl. Poprowadziła Toukę do kanapy na którą ta momentalnie opadła, jakby brakło jej nagle sił. Lucy usiadła obok niej i chwyciła ją za dłonie spoczywające na jej podołku.
- Byłam zakochana, ale nie myślałam o drugiej stronie związku. Natsu nie wykazywał w tym temacie żadnego zainteresowania, jakby w ogóle nie ruszały go wdzięki kobiet. Obie wiemy jak bardzo się myliłam - powiedziała z uśmiechem Białowłosa, na co Lucy spiekła raka przypominając sobie jak bardzo namiętny mógł być Natsu. Rzeczywiście nie było mowy o tym by był odporny na kobiece ciało; a przynajmniej jej ciało...
- Zora jest zupełnie inny i widzę jak na mnie patrzy - kontynuowała - Natsu widział we mnie tylko dobry materiał na przyjaciela, a Zora patrzy na mnie jak na kobietę i to mnie paraliżuje - wyznała - myślałam, że jestem silna Lucy, ale chyba nigdy nie zdołam przekroczyć tej bariery. O ile jestem w stanie bez problemu pozwolić komuś mnie przytulić, o tyle moje ciało chyba nadal nie będzie gotowe kogoś do siebie dopuścić w ten konkretny sposób.
- Powinnaś porozmawiać z Zorą - zasugerowała Lucy - wiem, że to trudne, ale wydaje mi się, że gdyby wiedział...
- Nigdy! - zawołała Touka - nikt nie może się o tym dowiedzieć rozumiesz?? - powiedziała prawie nią potrząsając - a co jeśli przez to zacznie mną gardzić?
- Więc jednak ci zależy - podchwyciła Lucy. Touka jednak w pełni zignorowała jej uwagę, bo nawet jeżeli tak było, nie potrafiła się przed samą sobą do tego przyznać. Jej przeszłość blokował w niej także i to.
- Zrobisz jak będziesz uważać za słuszne - powiedziała wreszcie Heartfilia - ale pamiętaj, że moim zdaniem powiedzenie mu tego nie będzie błędem. Zora traktuje to bardzo poważnie - dodała.
- Nawet jeżeli tak jest... Sama wiesz, że to nie takie proste - powiedziała cicho Touka uciekając wzrokiem gdzieś na bok.
- Czasami lepiej odważyć się na wyznanie niż później zrozumieć, że jest za późno, tak samo jak ja - powiedziała z przekąsem Lucy.
- A więc jednak idziesz go szukać by mu o tym powiedzieć - stwierdziła białowłosa na co Lucy westchnęła, co było dla Touki wystarczającą odpowiedzią. Fakt, że nie powiedziała Natsu tych kilku słów dosłownie parzył ją od środka. Tęskniła za jego ramionami oplatającymi się wokół jej talii, za dotykiem jego ust na swoich wargach, za każdą formą bliskości którą tylko on mógł jej podarować. Potrzebowała go jak tlenu. Był jej oparciem, kimś kto zawsze pomagał jej ponownie wstać gdy upadła. Kimś, dla kogo chciała wstawić i przy kim nie bała się popełniać błędów wiedząc, że własnie jego ramiona zawsze ją złapią ilekroć będzie tego potrzebować. Bez niego nie czuła się kompletna i gdy wreszcie opadły odgradzające ich od siebie mury, nie mogła już zaprzeczać, ani przed sobą ani przed nikim innym jak bardzo go kochała. Choć zdawała sobie sprawę, że Dragneel doskonale wiedział o jej uczuciach, ona czuła nieodpartą wewnętrzną potrzebę by osobiście mu o nich powiedzieć. Zarówno to, jak i fakt ogromnej chęci ocalenia go nawet za cenę życia, nakręcały ją do działania. Jej rozmyślania przerwało pojawienie Happiego z plecakiem na plecach, który podobnie jak Lucy był już gotowy do drogi. Heartfilia zawsze zastanawiała się po co mu plecak, skoro mogła się w nim zmieścić co najwyżej jedna ryba, którą w dodatku i tak zjadał w przeciągu godziny od wyjścia z domu. Wstała z kanapy podobnie jak Touka, która na powrót odzyskała dobre samopoczucie.
- Czas na kolejną wyprawę! - oznajmiła Lucy.
Erza wraz z Grayem czekała pod Gildią uważnie obserwując otoczenie, kiedy w oddali zamajaczyła niebieska czupryna wybijająca się na tle fryzur jego towarzyszy. Jellal zmierzał w ich stronę w towarzystwie Meredy i Erika, którego dłonie spoczywały w kieszeniach spodni. Jego twarz dopiero rozpromieniła się na widok fioletowowłosej dziewczyny, która wybiegła z Gildii. Kinana z impetem rzuciła się w jego ramiona, a on uniósł ją do góry okręcając się przy tym dookoła własnej osi. Erza niepostrzeżenie poprawiła swoje długie włosy, po czym spojrzała niepewnie na Jellala. Gray westchnął przeciągle, nie mogąc zrozumieć dlaczego ci dwoje we wzajemnych stosunkach nadal zachowują się jak zakłopotane nastolatki. Fernandes wraz z Meredy podszedł do nich by się przywitać i posłał Scarlet delikatny uśmiech. Gray czuł wręcz namacalne napięcie jakie pojawiło się między nimi.
- Jellal - przywitała się Scarlet siląc się na opanowany ton głosu.
- Erza - powiedział Niebiesko włosy oficjalnie i gdyby nie błysk uczucia, jaki pojawił się w jego oczach Gray prawie by mu uwierzył w jego obojętność.
- Lucy zaraz powinna się pojawić - przerwał nieznośnie przedłużającą się ciszę, podczas której zarówno Erza jak i Jellal nie oderwali od siebie oczu. Okropnie irytowała go ta szopka którą przed sobą odstawiali próbując oszukać się nawzajem po mimo tego, że wszyscy wokół i tak doskonale wiedzieli, ze coś jest narzeczy. Jeden wielki cyrk, pomyślał po czym uśmiechnął się do swoich myśli słysząc głos Natsu mówiący "Przyganiał kocioł garnkowi". Zerknął za siebie a jego wzrok przesunął się po sylwetce siedzącej przy barze Juvi. Tak, rzeczywiście przyganiał kocioł garnkowi. On jednak nadal uważał, że miał bardzo dobry powód by to odwlekać. To nie to żeby nadal miał jakieś wątpliwości co do swoich uczuć, bo nie miał absolutnie żadnych. Od tej pamiętnej walki gdy Juvia prawie oddała za niego życie, gdy myślał, że ją stracił.... Odwrócił od niej wzrok czując ukłucie w sercu. Nadal nie czuł się na tyle silny by ją ochronić, a teraz tym bardziej musiał stać się silniejszy. Być może zaistniała sytuacja mogłaby być dla niego dobrym sprawdzianem?
- Już jesteśmy! - usłyszeli wołanie Lucy która właśnie do nich podeszła, a tuż nad jej głową unosił się uśmiechnięty Happy co w ostatnim czasie było rzadkością. Gray spojrzał na nią po raz kolejny uświadamiając sobie, jak Lucy zmieniła się w ciągu tych kilku miesięcy. Jej zwykle związane w kucyka blond włosy, teraz od połowy głowy swobodnie spływały na jej plecy sięgając bioder. Kilka kosmyków zebranych na czubku głowy, spięła wstążką w kitkę pozostawiając z przodu pasma odrastającej grzywki, sięgającej już za jej podbródek. W umieszczonych na smukłej twarzy oczach lśniła determinacja, która nie opuszczała jej od powrotu do domu. Jej ubranie również się zmieniło, stylem bardziej przypominając strój Natsu. Gray nie miał pojęcia czy był to jedynie przypadek, czy też celowy zabieg z jej strony. Gorsetowa bluzka w serduszko którą łączył z białym kołnierzykiem czarny prześwitujący materiał, była utrzymana w tej samej kolorystyce co ubranie Natsu. Czerń kontrastowała ze złotymi obrzeżami materiału i ozdobnymi guzikami. Krótka falbankowa biała spódnica sięgająca do połowy ud, wyzierała spod przyczepionego do skórzanego paska materiału, który do złudzenia przypominał dolną część kamizelki Dragneela. Wysokie skórzane buty na małym obcasie, sięgały wysoko za kolana podkreślając jej smukłe nogi. Tuż ponad nimi mógł dostrzec fragment białych pończoch. Całość uzupełniały pozbawione palców czarne rękawiczki za łokcie, które wieńczyły złote wstążki zawiązane w kokardki, po jednej na rękawiczkę. Fullbuster mógł sobie wyobrazić jak Natsu spogląda na nią z niemym zachwytem.
- Mam nadzieję, że nie musieliście długo czekać - powiedziała Heartfilia zwracając na siebie uwagę zebranych.
- Sami dopiero co przyszliśmy Lucy - powiedział Jellal odrywając wzrok od Erzy. Blondynka wyjęła z przewieszonej przez ramię torebki kopertę i podeszła do Gray.
- Mógłbyś przekazać to ode mnie Zorze? - zapytała wyciągając ją w jego kierunku. Gray bez słowa kiwnął głową i schował kopertę do kieszeni, po czym mocno przytulił ją na pożegnanie. Chwilę później to samo uczyniła Erza.
- Uważaj na siebie, bo inaczej się z tobą policzę - powiedziała poważnie mierząc ją morderczym wzrokiem. Choć Lucy wiedziała, że to była oznaka troski ze strony przyjaciółki, nie mogła powstrzymać ciarek przebiegających po jej plecach.
- Na nas już czas - powiedział Jellal i zaczął się odwracaćm kiedy usłyszał delikatny głos Erzy tuż za swoimi plecami.
- Pozdrów ode mnie swoją narzeczoną - powiedziała a w jej oczach można było dostrzec czający się smutek.
- Dziękuję - odparł - na pewno tak zrobię gdy ją spotkam - dodał uprzejmie, na co Meredy prychnęła okazując swoje niezadowolenie.
- W takim razie ruszamy do Sunhill - powiedział już ruszając ku wyjściu z miasta, a Lucy i Happy ruszyli za nim. Erza spoglądała w napięciu za odchodzącymi. Gray stanął tuż obok niej i machał im na pożegnanie z pogodną miną.
- Jestem zaskoczony faktem, że Lucy nawet nie była zdziwiony gdy tak łatwo zrezygnowaliśmy z wyprawy - powiedział Fullbuster.
- Przez ostatni czas była zbyt pogrążona we własnych myślach i uczuciach, by cokolwiek zauważyć - odparła Scarlet - tym lepiej dla nas bo wtedy czułaby się rozdarta między zostaniem z nami, a wyruszeniem na pomoc Natsu - dodała.
- Ten mężczyzna znowu się tu dziś kręci... - zauważył Gray z udawanym uśmiechem na twarzy.
- Tak, też to zauważyłam - odparła z wesołością równą jemu, zerkając na czającego się w cieniu mężczyznę, który teraz się pochylał udając, że wiąże sznurówki. Nagle podbiegł do niej mały chłopczyk z burzą brązowych włosów, trzymając w dłoni czerwoną kartkę.
- Pani Tytania? - zapytał malec - pewien pan prosił bym to dostarczył - dodał wręczając Erzie kartkę.
- Od kogo to dostałeś - zapytał pospiesznie Gray, widząc jak Scarlet zbladła na twarzy.
- Nie wiem, nie widziałem jego twarzy - odparł zasmucony. Gray dał mu monetę i malec z uśmiechem pobiegł w kierunku z którego przyszedł. Erza zacisnęła dłoń z małą karteczką w pięść, a na jej czole pojawiła się pionowa zmarszczka.
- Musimy zacząć działać - powiedziała z iskrą gniewu w oczach.
<:3)~ <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~ <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~ <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~ <:3)~<:3)~<:3)~<:3)~
Witam Kochani tego późnego wieczoru :) Cały czas gdzieś z tyłu głowy mam przeświadczenie, że nowe rozdziały poziomem będą odbiegać od tych z pierwszej części ale cóż. Jak już się powiedziało A to wypada powiedzieć i B :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top