10
END był wściekły. Nie dość, że został oszukany przez nędzną kobietę, to jeszcze uratowany przez drugą. Kipiał złością na samą myśl o tym w jaki sposób ucierpiała jego duma. W dodatku Król Sunhill zdecydowanie posunął się za daleko a to oznaczało, że tego dnia jego małe królestwo przestanie istnieć pod trawiącymi je płomieniami. Nic ani nikt nie będzie go w stanie powstrzymać, przed wymierzeniem surowej kary ludzkim śmieciom. Przybrał postać smoka i wzbił się w powietrze, uderzając zamaszyście swoimi wielkimi czarnymi od spodu skrzydłami. Jak zwykle przy takich okazjach pozwolił Natsu obserwować całą sytuację, by napawać się jego negatywnymi uczuciami i poczuciem bezsilności. END dotarł do pierwszych pól i kilku chatek należących do rolników. Nabrał powietrza w płuca i zionął czerwonym ogniem, w którym widać było gdzie nie gdzie czarne języki ognia. Ludzie z okrzykami przerażenia na ustach uciekali w popłochu w kierunku domu. Smok zionął ponownie i podpalił ich skromne domostwa, by następnie wybuchnąć rubasznym śmiechem, kiedy po okolicy rozniósł się lament pozbawionych dobytku ludzi. Natsu mógł jedynie obserwować tą scenę, czując rosnący gniew na swoje Alter Ego. Był więźniem we własnym ciele i choć bardzo próbował przejąć kontrolę, jego wysiłki były daremne. END w podobny sposób potraktował jeszcze kilka takich małych wiosek, zanim wreszcie udał się w kierunku miasta. Przeleciał nad grubym murem słysząc okrzyki wydających pospiesznie polecenia kapitanów straży. Demon stwierdził, że od razu przejdzie do rzeczy i zaatakuje sam pałac. Gdy kierował się w tamtą stronę, Natsu modlił się w myślach by Lucy już dawno opuściła to miasto. Wtedy do nozdrzy smoka które Natsu dzielił z Demonem, dotarł TEN zapach, JEJ zapach. Demon również zwrócił na niego uwagę, bo skierował swój wzrok w stronę z którego dobiegał. Na środku głównego placu przywiązana do drewnianego słupa, stała kobieta odziana w błękitną suknię. Jej blond włosy delikatnie rozwiewały się na wietrze spowodowanym trzepotem smoczych skrzydeł.
- No proszę... czyż to nie idealna okazja Natsu,, by zniszczyć ostatnią rzecz utrzymującą cię przy zdrowych zmysłach? Wybornie - powiedział z nieskrywaną radością END.
Natsu czuł rosnące przerażenie. Wiedział, że Demon mówi całkowicie poważnie i ma zamiar w tej chwili zabić Lucy. Nie miał żadnych wątpliwości co do jego zamiarów, a on miał tak po prostu na to spoglądać. Czuć smak jej krwi w paszczy, słyszeć okrzyki bólu i oglądać cierpienie oraz łzy na jej twarzy, by na koniec, gdy Demon przywróci mu humanoidalną postać, zwrócić zawartość żołądka którą będą stanowiły strzępy jej ciała. Targany gniewem poczuł nagły przypływ mocy, który zbił z tropu nawet END'a. Nie mógł pozwolić by Lucy stała się jakakolwiek krzywda, i musiał zrobić wszystko co w jego mocy, by powstrzymać to ciało przed zadaniem jej bólu. Demon nie był przygotowany na to co się właśnie działo. Cała gama uczuć jakimi w tej chwili dysponował Dragneel, zaczęła go przytłaczać i spychać na boczny tor. END nie miał jednak zamiaru pozwolić by Dragneel się wtrącał i stawiał mu opór. Cielsko bestii zawisło na moment w powietrzu, i drżało jakby przez jego ciało przechodziły intensywne skurcze mięśni. Lucy której serce waliło jak młotem ze strachu jaki czuła, uniosła twarz ku górze i na moment skrzyżowała swój wzrok z oczami smoka. To jedno spojrzenie sprawiło, że Natsu dostał dodatkowego kopa. Chęć ochrony najbliższych a zwłaszcza jej, była jego największą siłą. END został ostatecznie pozbawiony władzy nad kolejnymi częściami ciała, i zepchnięty gdzieś na krańce świadomości. Oszołomiony nie mógł uwierzyć w to co właśnie się wydarzyło. Nigdy nie spodziewał się, że uczucia którymi od zawsze gardził potrafią być aż tak silne.
Heartfilia z niepokojem spoglądała na wiszące w górze cielsko smoka, które przysłaniało większą część nieboskłonu nad jej głową. Czuła jak jej tętno przyspieszyło, kiedy bestia odwzajemniła jej spojrzenie i mogłaby przysiąc, że w odbiciu smoczych tęczówek widziała własną śmierć. Byłaby głupia gdyby się nie bała. Całe jej ciało rwało się do ucieczki, pragnąc uniknąć ataku bestii. Nawet w najgorszych snach nie wyobrażała sobie, że właśnie tak zakończy swoje życie. Pożarta przez największego Demona jaki stąpał kiedykolwiek po tej ziemi. Widziała czającego się w tłumie Jellala i Meredy. Erick też za pewne musiał gdzieś tam być. Choć chcieli jej pomóc, nie wyraziła zgody na zabicie smoka, bo w dalszym ciągu był tam Natsu. Nie miała pojęcia co zamierzają zrobić, i czy w ogóle są w stanie cokolwiek zdziałać, nie raniąc przy tym ani jej ani Bestii. Smok ruszył ku niej powoli tracąc wysokość, a z każdym kolejnym centymetrem jego ciało zaczynało maleć i przeobrażać się w ciało, które było jej bardziej znajome. To jednak nie umniejszało strachu jaki czuła, mając w pamięci słowa Demona jakie usłyszała niespełna dobę wcześniej. Lekko wylądował tuż obok niej, jakby zstępował z nieba, a Lucy mocno zacisnęła powieki nie chcąc na niego spoglądać. Po jej policzkach popłynęły nowe łzy przerażenia. Coś jednak było nie tak. Nie pachniał ani trochę siarką, kiedy jego oddech owionął jej twarz. Z bijącym sercem uniosła twarz ku niemu i napotkała zielone tęczówki z okrągłymi źrenicami. Spoglądała na niego jak zahipnotyzowana, kiedy nawet na chwilę nie odrywając od niej wzroku, rozciął pazurami krępujące ją więzy. Zetknął na moment ich czoła i wyszeptał:
- Naprawdę jesteś nieposłuszna Luce - Po czym objął ją rękami w pasie i porwał ku górze.
Heartfilia spoczywała teraz w unoszących ją nad ziemię ramionach Natsu, nie więżąc w to co właśnie się wydarzyło. Obejmowała dłońmi jego szyję, jednocześnie wtulając twarz w jego obojczyk. Pragnęła by ta chwila nigdy się nie skończyła, bo wiedziała, że wraz z powrotem na ziemię wszystkie problemy znowu staną się bardziej rzeczywiste. Chłonęła każdą sekundę jego bliskości, czując miejsca w których stykała się ich skóra. Natsu zerknął na nią posyłając jej swój delikatny uśmiech, który pojawiał się u niego tylko w określonych sytuacjach. Nadal nie podobało mu się, że postanowiła go odnaleźć mimo grożącego jej niebezpieczeństwa. Jednak z drugiej strony czego innego mógł się spodziewać po jego Lucy? Tak nadal była jego i wiedział o tym. Tęsknił na nią każdego dnia i tylko świadomość, że jest tam gdzieś bezpieczna, nie pozwalała pogrążyć się jego świadomości na samym dnie otaczającego go mroku. Była jego siłą. Tą psychiczną i fizyczną która napędzała jego życie, a bez niej... Tak niewiele tego dnia brakowało żeby... Za bardzo kochał Lucy, by ją stracić. Życie bez niej nie byłoby życiem. Choćby miała mieszkać gdzieś daleko stąd i z kimś zupełnie innym u boku niż on... To by mu wystarczyło, pozwoliło trwać w stanie w jakim się znajdował. Ledwo o tym pomyślał w jego głowie pojawiła się pewna myśl, plan który mógłby zrealizować gdyby tylko dopisało mu trochę szczęścia. Wylądował na skale przed wejściem do jego groty, i postawił Lucy na ziemi. Heartfilia chciała mu tak wiele powiedzieć, jednak wszystkie słowa uwięzły jej w gardle pod wpływem chwili. Stali w ciszy spoglądając na siebie z utęsknieniem. Blondynka czuła jak jej własne serce zaczyna bić mocniej, czując napięcie które pojawiło się między nimi. Tęskniła za nim tak bardzo. W jej oczach pojawiły się zalążki łez i z trudem przełknęła ślinę, czując to specyficzne przyciąganie. Natsu czuł się jak we śnie, a im dłużej spoglądał na Lucy, powoli wreszcie zaczęło do niego docierać, że ona naprawdę tu jest. Stoi na wyciągnięcie ręki, a jej serce wciąż żywe mocno bije w odpowiedzi na jego obecność. Chrzanić plany na przyszłość, liczyło się tu i teraz, pomyślał na ułamek sekundy przed tym, nim wpadli w swoje ramiona łącząc usta w gorącym pocałunku. Stęsknieni swoich ciał i wzajemnej bliskości, nie byli w stanie się od siebie oderwać. Dragneel wziął ją na racę i zaniósł do jaskini na swoje łoże, na co Lucy nie protestowała. Pragnęła tego równie mocno co on, i pozwoliła położyć się na miękkiej pościeli. Natsu spijał z jej ust słodycz i dotykał tak delikatnie, niemalże z czcią, jakby karmił tą chwilą swoją poranioną duszę. Lucy wodziła dłońmi po jego ciele, poznając je na nowo i pragnąc zapamiętać każdy jego fragment. Czarne linie biegnące od jego twarzy po silnych ramionach, i w dół przez tors ku biodrom, ostro zakończone rogi pośród włosów, których ani przez moment nie zawahała się dotknąć, smocze skrzydła wyrastające z jego pleców. Dotykała go całego z miłością wypisaną na twarzy, a on jej na to pozwalał czując się w ten sposób, w pełni przez nią akceptowany nawet w takim wcieleniu. Kolejno pozbywali się swoich ubrań, które w tej chwili stanowiły jedynie przeszkodę odgradzającą ich rozpalone ciała. Pragnęli siebie na wzajem jak spragniony wody na pustyni, będąc jednocześnie dla siebie źródełkiem w oazie. W tej jednej chwili bliskości którą dzielili, mogli okazać sobie wzajemnie swój ból, troski, tęsknotę a przede wszystkim łączącą ich miłość. To nie było zwykłe zbliżenie, lecz coś magicznego i pełnego różnych uczuć. Dającego im obojgu siłę do walki z wszelkimi przeciwnościami, jakie jeszcze czają się na ich drodze. Nienasyceni samych siebie, dyszeli w swoje usta złączeni w jednym wspólnym rytmie ich ciał. Po raz kolejny udowadniali, że należą tylko do siebie, że leżąca pod nim zarumieniona z wysiłku Blondynka jest jego, a on już zawsze będzie jej Smoczym Zabójcą. Lucy w chwili uniesienia wykrzyknęła jego imię, a Natsu osiągnął spełnienie zaraz po niej i opadł na jej nagie piersi. Była tutaj. Leżała pod nim, i doskonale słyszał jej przyspieszone bicie serca oraz niespokojny oddech. Nawet w najśmielszych snach nie wyobrażał sobie, że to kiedykolwiek się wydarzy. Przewrócił się na plecy i przygarnął Lucy do siebie, nie chcąc by ten moment kiedykolwiek się skończyć. Przytuliła policzek do jego umięśnionego torsu, a on z przyjemnością zaciągnął się jej zapachem.
- Natsu - powiedziała cicho - znalazłam sposób by Ci pomóc.
- Ciii.... Nie teraz Luce - wyszeptał gładząc ją po policzku - nie psuj tego proszę. Delektuj się tą chwilą - wymruczał i ucałował czubek jej głowy. Cokolwiek udało jej się wymyślić, wiedział, że Demon nie pozwoli im na zrealizowanie tego pomysłu. Już i tak był zdumiony, że END chociaż w tej chwili mógł bez problemu z powrotem przejąć kontrolę, to jednak tego nie zrobił. Tylko z sobie znanego powodu ofiarował im ten wieczór, a Natsu chciał go wykorzystać w pełni, delektując się każdą sekundą w towarzystwie Heartfili, jakby to miało być ich ostatnie spotkanie. Lucy wtuliła się mocniej w jego ciepłe ciało, które jak już od wielu lat było dla niej najlepszym źródłem przyjemnego ciepełka. Nawet kiedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy ze swoich uczuć, lgnęła do niego choćby po to by poczuć choć odrobinę jego ciepła. Lucy po ciężkim dniu i okropnej nocy spędzonej w celi, zasnęła w objęciach Natsu szybciej niż by sobie tego życzyła. Dragneel uśmiechnął się z czułością i ostrożnie oswobodził z pod jej ciężaru. Była taka piękna. Ze swoimi złotymi włosami rozsypanymi na jej plecach i pościeli, oraz rumianymi policzkami, przywodziła na myśl Anioła który dopiero co zstąpił z Nieba, by nawrócić Demona jakim był przez większość czasu. Pochylił się nad nią i pocałował delikatnie w czoło.
- Kocham Cię Lucy - wyszeptał.
Heartfilia przeciągnęła się leniwie na łóżku prężąc się jak kotka. Obróciła się na bok i dłonią szukała po omacku czegoś, bądź kogoś kto powinien znajdować się tuż obok. Jednak pościel pod jej palcami była zimna, co wskazywało na to, że Natsu od dawna już tam nie było. Poderwała się do siadu z bijącym z niepokoju sercem i rozejrzała po pomieszczeniu. Jaskinię oświetlało słabe pomarańczowe światło zachodzącego słońca. Nie miała wcześniej głowy do tego by zwrócić uwagę na otoczenie, więc teraz spoglądała zaskoczona na meble znajdujące się w jamie. Bogato zdobiony drewniany stół z miedzianym świecznikiem na blacie. Krzesło obite czerwonym materiałem dosunięte do niego. Regał na którym widniało kilka książek, a tuż obok niego barek z trunkami i kieliszkami. Z drugiej jednak strony, ten widok nie powinien jej dziwić, bo na tyle na ile zdołała poznać END'a, ten wystrój jak najbardziej do niego pasował. Lubił otaczać się taki rzeczami i obnosić jak wysoko urodzony arystokrata, lub ktokolwiek kto ma władzę. W zasadzie to nawet powinno ją dziwić, że zamiast mieszkania wolał pozostać w jaskini. Lucy wstała i narzuciła na siebie swoją sukienkę, która luźno opadła wzdłuż jej ciała. Czując strach ściskający jej gardło zaczęła przeszukiwać każdy kąt jaskini, by dopiero z opóźnieniem znaleźć drobną kartkę na blacie stołu na której Natsu skreślił jedynie jedno krótkie słowo "Żegnaj". Najpierw poczuła ogarniający ją gniew, i z impetem uderzyła pięścią w blat stołu aż ten się zatrząsnął. Jak on mógł zrobić jej po raz kolejny to samo?? Nawet nie zdążyła mu powiedzieć, że jeszcze jest dla niego szansa, ba on nawet nie chciał tego słuchać, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zostawi ją gdy zaśnie. Jeśli myślał, że odpuści to grubo się mylił, bo własnie teraz tym bardziej zamierzała go odnaleźć. Biegiem rzuciła się w kierunku wyjścia z jaskini, ściskając w dłoni kartkę z wiadomością. Zatrzymała się na samym krańcu skarpy, o mały włos nie spadając w dół. Słońce już w połowie zdążyło schować się za pobliskimi sosnami. Złość ustąpiła miejsca rozpaczy i bezsilności, kiedy Lucy runęła na kolana i z całych sił wykrzyknęła jego imię. Nie raz, nie dwa, lecz kilka. Tak jakby chciała by mógł ją usłyszeć gdziekolwiek się teraz znajdował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top