Rozdział szósty

Dojechali pod wieczór w wyznaczone miejsce, do kolejnego hotelu. Węgier na szybko powiedział Słowianinowi co będą jutro robić, ten nawet go nie posłuchał. Poszedł od razu do swojego pokoju wraz z Sophią. Kobieta nie chętnie szła z nim, reszta dziwnie się na nich, a bardziej na nią patrzyła. Tak jakby już coś podejrzewali. Ale widać było że to szybko zignorowali i zajęli się swoimi sprawami. Polak otworzył drzwi od pokoju i odsunął się trochę od nich przetrzymując je dłonią.

-Panie przodem.-Powiedział z uśmiechem na twarzy.

Sophia weszła i podziękowała. Pokój był dość duży, duże małżeńskie łóżko, stolik z krzesłami, mała gablota, łazienka, duży telewizor i nawet wyjście na balkon było. Kobieta uśmiechnęła się sama do siebie widząc to. Ściągnęła szpilki i skoczka na łóżko lądując plecami na nim.

-O boże jakie wygodne, jakbym w chmurach leżała!-Powiedziała podekscytowana Sophia.

-Cieszę się, że tobie się podoba. To co jutro idziemy gdzieś do klubu?-Słowianin wszedł za nią zamykając za sobą drzwi, a później siadając obok.

-A przypadkiem twój znajomy nie mówił co będziecie jutro robić? Mówił że macie koncert i od rana będą przygotowywania.

-Szlag i zepsuł wszystko. Pójdziesz tam ze mną?-Spytał, wiedząc że kobieta bez zastanowienia się zgodzi.

-A na prawdę bym mogła?-Uśmiechnęła się szeroko z widoczną ekscytacją w oczach.

-Oczywiście, będziesz mogła nawet później do mnie na scenę wyjść.

Kobieta przytuliła mocno Słowianina, kilka razy wykrzyczała do niego że dziękuję. On jedynie się uśmiechał na to.

-Ale mam jedną prośbę.-Nagle powiedział Polak.

-Jaką?

-Mogłabyś załatwić więcej no tego...chyba wiesz?

-Zobaczę czy mi się uda.-Przytuliła go znów mocno.

Słowianin już zaczął sobie wyobrażać jak cudownie będzie na koncercie z nią, jak każdy inny zobaczy, że już kogoś ma. Jego myśl szybko przeszła na coś innego, na to czy powoli nie staje się narkomanem, ale przecież każdy musi kiedyś trochę odetchnąć od tego wszystkiego. A to idealnie uspakaja i nie tylko, wtedy aż chce się żyć, robić wszystko, energii ma się tyle, że aż nie wiadomo w jaki sposób ją zużyć.

Kobieta wyjęła telefon i zaczęła pisać do kogoś, a Słowianin się jedynie przyglądał. Patrzył na każdą literkę którą napisała, czytał całą wiadomość którą wysłała i którą otrzymała. Gdy zobaczył męskie zaimki, poczuł jakby coś go ściskało w środku, jakby zazdrość zaraz miała go zjeść.

-Kto to?-Spytał zdenerwowanym tonem.-Jakiś twój kochanek?

-Nie żartuj sobie, nie jest kochankiem, a tylko dilerem, przecież widzisz że pytam tylko czy kogoś swojego tutaj ma.

-Mhmmm.

Słowianin dalej patrzył, aż Sophia schowała telefon. Usiadła na nim i ucałowała go w usta.

-Chodźmy się umyć, późno już.-Powiedziała pod koniec pocałunku.

Zeszła z niego, złapała za dłoń i zaczęła prowadzić do łazienki gdy była wanna jak i też prysznic. Podeszła szybko do sporej wanny i zaczęła nalewał gorącej wanny.

-Wyobraź sobie jak romantycznie by było gdybyśmy mieli jakąś kule do kąpieli, posypać jeszcze płatkami róż i popijać czerwone wino podczas zrelaksowania się razem. Jak romantycznie by było.-Powiedziała Sophia.

-Nudno by było.

-I dobrze że by było nudno, wtedy się relaksujesz a nie...

-Nie wiem co ty takiego w tym widzisz, tylko siedzisz w wodzie i pijesz wino i tyle, strasznie nudno to brzmi.

Sophia nic nie odpowiedziała tylko coś mruknęła nie zrozumiałego pod nosem. Rozebrała się i weszła do wanny, gdy woda wypełniła już połowę. Słowianin zaraz po niej też się rozbierał i usiadł za nią, obejmując delikatnie wokół tali. Musnął ją w szyję, a chwilę później zaczął ją po niej całować.

-Smakujesz jak słodycz której pragnę więcej, więcej i więcej.-Wyszeptał Słowianin.

-Żebym się nie stała jakiś narkotykiem dla ciebie.-Zaśmiała się Sophia z słów Słowianina, a później ze swoich.

Oparła się bardziej o chłopaka, zarzucając swoje długie blond włosy na swe ramię. Zamknęła oczy i rozluźniła ciało. Chciała się zrelaksować, pobyć w ciszy. Na jej korzyść Słowianin to zrozumiał. Siedział cicho, nie odzywał się. Jedynie było można usłyszeć ich oddechy. Po kilku minutach ich takiego leżenia, zadzwonił telefon Polski. Niechętnie wyszedł z wanny, wytarł ręce, wyjął telefon z kieszeni i odebrał z lekkim uśmiechem widząc że Węgier zadzwonił.

-No co tam?-Spytał Polak.

-Szybkie pytanie, chcesz iść ze mną i Czechem do baru się trochę napić?

-Jasne, ale jeśli będzie chciała to mogę wziąść ze sobą Sophie?

-Wiesz lepiej nie, wolimy żebyś tylko ty poszedł z nami.

-Okej, za kilka minut będę na dole.-Rozłączył się i odłożył telefon na spodnie.-Idę z chłopakami do baru.-Zaczął się wycierać, a później ubierać w ubranka których był wcześniej.

-Okej...-Sophia spojrzała smutno na Słowianina który jak poparzony wyszedł z łazienki.

Krótszy rozdział bo nie mam sił na nic, nie wiem kiedy pojawi się kolejny

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top