Rozdział pierwszy

Zszedł z sceny, nie minęła minuta, a już słyszał krzyki ludzi, wołający o kolejny kawałek. Słowianin uśmiechnął się na to, uwielbiał to. Uwielbiał jak widownia za nim szalała, za jego głosem, za całym nim, czuł satysfakcję, że w końcu kimś jest w życiu. Że w końcu czuje, że żyje. Ostatni raz spojrzał na scenę z uśmiechem, jego uwagę szczególnie przyciągały kobiety. Nie mógł oderwać od nich wzroku dopóki Węgier nie pociągnął go do środka. Nie chętnie poszedł za nim, już tęsknił za tamtym.

-Zostały dwa kraje i możemy kończyć.-Powiedział Czech z uśmiechem.-Już zmęczony tym jestem.

-I nie tylko ty.-Zaśmiała się cicho Słowacja widząc jak Czech udaje jakiegoś staruszka po koncercie.

Polak tylko patrzył na nich z zniesmaczeniem na twarzy. Nie rozumiał jak oni mogą być "zmęczeni" kiedy tam czeka na nich z milion fanów, czekających tylko aż wyjdą i zaśpiewają dla nich, a pieniądze popłyną niczym wodospad. Z dzień na dzień, dla Słowianina stawali się coraz bardziej dziwniejsi. Coraz więcej czasu spędzali robiąc inne rzeczy niż pisanie kawałków czy robienie prób, tak jakby już mieli gdzieś ten zespół o którym marzyło od podstawówki. A kiedy im się w końcu udało to nagle są tym znudzeni.

-Zamawiany zaraz jakiś fastfood? Może pizze?-Spytał Czech, a każdy się zgodził, oprócz Polski. Przestał już zwracać na nich uwagę tylko planował już kolejny wyjazd.

-Pol a ty coś chcesz?-Spytał teraz Węgier podchodząc bliżej niego. Westchnął tylko widząc co ten robi.-Pol daj sobie odpocząć od tego. Cały czas tylko siedzisz nad TYM, albo nad nowym utworem, w ogóle nie odpoczywasz. Pol...-Ułożył dłoń na jego ramieniu, a Słowianin od razu ją odtrącił.

-Co jest z tobą? Zachowujesz się jak jakaś obrażona baba która chce jedynie siedzieć nad pracą!-Nagle powiedziała Słowacja. Każdy spojrzał na nią, oczywiście oprócz Polski bo ten był zbyt "zajęty". Słowacja zawsze była spokojna, a teraz, jakby to nie ona była.

-Zostawcie go może.-Powiedział teraz Czech.

Każdy się go posłuchał i poszli zająć się czymś innym dopóki składają ich sprzęt. Pół godziny później już pojechali w następne miejsce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top