Rozdział 6

Dobra, chyba pisalam to wszystko DWA LATA temu, polecam. Idk co to za cringe, ale chyba skoncze (nawet nie pamietam o czym mialo byc)

Narrator Pov.

Izuku postanowił zachować zimną krew i szybko wziął opatrunki. Gdy wrócił, przemył rany Katsukiego i zaczął je czyścić.

Po oczyszczeniu ran zaczął je owijać bandażem (?). Na mniejsze rany przykleił plastry z ziołami, a rany na twarzy przemył wodą oraz nałożył maść z ziół, którą zrobiła jego mama.

Time skip

Po godzinie opatrywania i przemywania ran w końcu skończył. Dobrze że Bakugou był nieprzytomny więc prawdopodobnie nic nie czuł.

—dzięki Midoriya— odezwał sie w końcu Kirishima— za pomoc i uratowanie życia Bakugou— uśmiechnął sie smutno

—nie ma spraw...— przerwał jednak, slyszac glosy za drzwiami— poczekaj chwilkę.

Podszedł do drzwi i je otworzył. Za drzwiami stało trzech rycerzy, chyba straż miejska.

—czy jest tu Bakugou Katsuki?— zapytał pierwszy rycerz o brązowych włosach.

—yyyyyyyy... — chłopak nie wiedział co odpowiedzieć —em, tak jest, o co chodzi?

—jest on poszukiwanym księciem Imperium Bellis, jej Wysokość Mitsuki go szuka- odpowiedział

-...-zastanawiałem sie co odpowiedzieć- KIRISHIMA- krzyknął w głąb domu.

-O co chodzi Izuku?- spytał czerwonowłosy- Oh, czyli już nas znaleźli- wyglądał na zmartwionego- momęcik panowie, zaraz po niego pójdę- powiedział ze spokojem Kirishima.

Lecz nie wrócił, i po dziesięciu minutach rycerze weszli do domu by ich poszukać, ale nie było ich nigdzie.

-Pewnie znowu uciekli, nie pozostaje nic innego jak szukać ich dalej- westchnął niebieskowłosy mężczyzn

Izuku sadził że uciekli przez okno, co było by dosyć głupie ze względu że Katsuki ma świeże rany. Ale okazało się że schowali się w jego szafie.

Time skip

Bakugo już się obudził i mordował wzrokiem Kirishime za przyprowadzenie go tutaj. Młody Midoriya tylko siedziałem z boku i przyglądał się, jak Kirishima się jeszcze do niego uśmiecha. I w tym momencie usłyszeli pukanie do drzwi, znowu. Izuku poszedł otworzyć i nie był do końca pewny kto to byl. Postać byla zawinięta w czarne szaty, spod których widać było tylko kilka pasemek czerwonych włosów i brązowe, jakby świecące oczy

I zdawało mi się, że widzi coś na kształt ogona pod tymi szatami, lecz ciężko bylo dokładnie dostrzeć z jego perspektywy. Postać odezwała sie zdecydowanie kobiecym głosem

—Izuku Midoriya? Tak, to napewno ty. Zapewne to ty teraz jesteś opiekunem jednego z moich smoków, przynajmniej jak sądzę. Opiekuj sie nią dobrze, a będziesz miał przjeciela na zawsze. I tak przy okazji, strzeż sie każdego kto jest po stronie Mitsuki, ta kobieta nie jest najlepszym człowiekiem.

Postać szybko wyrzucała z siebie słowa, jakby w pośpiechu. Tylko przed czym? Izuku wydawało sie przez chwile, że na zaledwie pare sekund, oczy tej tajemniczej postaci zabłysły na turkusowy. A może był tylko zmeczony?

Zanim mógł cokolwiek odpowiedzieć, postać wcisnęła mu do rąk coś, co wyglądało jak mały nożyk, nawet nie specjalnie ostry, z małą karteczką. Po tym drzwi same sie zatrzasnęły, ale gdy chłopak otworzył je z powrotem, postaci nie było, tak samo jak śladu po niej

Uznał to za niezwykle podejrzane, ale udał sie stołowany do salonu, czytając karteczkę, na której było zapisane coś w jezyku którego zdecydowanie nie znał. W salonie nadal siedzieli Kirishima i Bakugo, ten drugi nie wygladal na zadowolonego. Więc odezwał sie pierwszy, gdy zobaczył Izuku w wejściu do salonu

—ej! Co ty tam trzymasz nerdzie?— spytał raczej mało przyjemnym tonem

—pojęcia nie mam— odparł szczerze Izuku, podnosząc wzrok

Wtedy Kiri wstał z kanapy i podszedł do Izuku, patrząc na kartkę i mały nożyk, który trzymał Izuku i jego spojerzenie zmieniło sie z tego ciekawskiego, do prawie przerażenia

—s-skąd ty to masz?— spytała niepewnie czerwono włosy

—jakaś tajemnicza postać mi to dała, mówiąc również bym opiekował sie smokiem i uważał na jakąś... Mitsuki?— odpowiedział skołowany Izuku

-czyli jednak masz smoka!- krzyknął Bakugo

-to chyba nie wróży dobrze. Lepiej sie stąd wynośmy, tobie też to radzę Midoriya- powiedział czerwono-włosy bardzo poważnie, ignorując krzyk Bakugo

-przecież nie zostawię mamy! A co jak coś jej się stanie?!-

-jak tak mowa o twojej rodzicelce, to ona nie powinna juz wrócić?- spytał sie Katsuki

-faktycznie! Idę do miasta jej poszukać!- Izuku zaczął sie ubierać do wyjścia.

-ale na pewno nie sam- stwierdził Kiri- idziemy z tobą-

-a co z ranami Katsukiego? Przecież ledwo je opatrzyłem!-

-nic mi nie będzie, mogę iść- oparł blond włosy

-jak uważasz, tylko żebyś potem nie opadł z sił bo ci się rana otworzy.- odpowiedział z frustracją Izuku i wyszedł z domu

Całą trójką wyszli z domu, ale ledwo co przeszli kilkanaście metrów a zobaczyli ślady krwi. To nie wrożyło nic dobrego. Postanowili za nimi podążać. To co zobaczyli na końcu, zdecydowanie ich zszokowało, a zwłascza Izuku

-mama?...- powiedział załamany

-oh, współczuję...- rzekł Kirishima podchodząc do zielono włosego i kładąc mu rękę na ramieniu.

Tymczasem Katsuki podszedł do zwłok z zimną krwią i przyglądał się chwilę zmasakrowanemu ciału Inko. Po chwili wręcz odskoczył od ciała i pobiegł do nas z wielkimi oczami.

-oni tu nadal są, wiedzą że my też nadal tu jesteśmy! Wynośmy się z tąd poki mamy czas!- krzyknął do nas

Kirishima po tych dwóch zdaniach zbladł.

—cholera, musimy ale nie mam tyle siły by zabrać was obu z tą- moment, Midoriya nie mówiłes czasem że masz smoka?— spytał się Kiri

-huh? A tak mam smoka, ale ona jest chyba za mała by mnie unieść- odpowiedział, ocierając łzy

-ty jesteś sama skóra i kości, napewno cię uniesie, tylko ile ona ma miesiący?-

-chyba 6 (ignorujemy fakt że jeszcze niedawno miała 2, to na potrzeby książki, to ff anyways)-

-da radę, ty chudy jesteś, dobra prowadź do miejsca gdzie ona mieszka bo nie mamy czasu, a oni nadal mogą tu być, uwierz mi, nie chcesz skończyć jak twoja mama- powiedział zniecierpliwiony blondyn

-już, w tamtą stronę- pokazał kierunek

Do Dekiruu szliśmy w ciszy, marszem. Na miejscu zawołem smoczycę.

-Dekiruuuu!!!- krzyknął Izuku głośno

Zaraz z krzaków wynurzyła się smoczyca. Była już naprawdę wielka, była wyższa nawet od Kirishimy.

-ale bydle-skomentował Bakugo

-na spokojnie będziesz mógł na niej polecieć, ale narazie choćmy może po twoje rzeczy, co?- powiedział Kiri

-no okej- odpowiedział Izuku

Droga poszła szybko, ale w ciszy, gdy dotarli do domu Izuku zostawił Dekiruu i chłopaków samych na dworze. Gdy był już spakowany, napisał jeszcze szybki list do Stelli i Kally, by się nie martwiły. Gdy już wysłał, list usłyszałem jakies krzyki na dworze. Zaraz jak tylko otworzył drzwi zobaczyłem strumień turkusowego ognia przed sobą.

-co się dzieje?!- pobiegł do Bakugo.

-te chuje nas znalazły, wsiadaj na smoka a ja się zaraz zabiorę z Kirim!- krzyknął i popchnął Izuku w stronę Dekiruu.

Pobiegł do smoka i wdrapał się na nią. Nagle zobaczył że Kirishima i Bakugo są otoczeni przez tych rycerzy.

-Dekiru! Złap Kiriego i Bakugo, tylko delikatnie- poprosiłem

Smoczyca zaryczała, buchneło jej z pyska ogniem i złapała Bakugo za pelerynę i posadziła za mną (nie pytać jak, sama do końca nie wiem ;-; prawa ff ig). Walneła łapą w jednego rycerza i go powaliła, złapała Kiriego momet przed tym jak miał zostać przebity mieczem na wylot, jego narazie tylko trzymała w pysku.

Smoczyca jeszcze raz walneła ogonem o jakiegoś randomowego rycerza i wzbiła się w powietrze. Nagle poczułem jak Katsuki łapie mnie w tali.

-coś się stało Kacchan?- moment, co? Skąd to przezwisko? Wydawało mu sie znajome

-jak ty mnie nazwałeś?- w jego głosie wyczuł tylko zdziwienie

-emmm, sądziłem tylko że co przezwisko ci pasuje...- powiedział zmieszany

-ej, Izuku, czy możesz powiedzieć swojemu smokowi by mnie puścił?!- przerwał nam Kirishima, krzycząc do mnie

-ale wiesz że jesteśmy wysoko na ziemią?- odparł

-tak! No powiesz temu smokowi by mnie puścił?- odkrzyknął

-no dobra, Dekiruu, puść!- powiedziałem do smoka

Smoczyca wydawała się zdziwiona ale się posłuchała. Po chwili zobaczyliśmy większego jak Dekiruu czerwonego smoka lecącego obok nas. No tak zapomniałem, Kirishima potrafi się zmieniać się w smoka. I tak minęła nam podróż w nieznane.

___________________________________________

1338 słów

Jestem z tego dumna, naprawdę.

Edit po kilkunastu miesiącach: nie chce mi się tutaj sprawdzać i poprawiać błędów, bo wiem że jest ich tu od cholery, ale następne rozdziały będą sprawdzone i dobrze napisane TvT

Edit po jeszcze 2 miesiącach: kiedyś zajmę się poprawą tamtych rozdziałów

Edit chyba ostatni: jest prawie 2 w nocy, mój jedyny komentarz to japierdole
(Nie mam rozdziałów na zapas, więc pewnie bedzie rodział tak raz na miesiąc/dwa, jak rusze dupe)

~Jelly

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top