7. Kilka dni w bazie

Data:20.08.2018rok. Dzień:nie wiem

Jestem padnięta. Od kilku dni mam prawie non stop zajęcia z Darkiem. Uczy mnie walki i strzelania z broni. Wczoraj kazał mi się nauczyć szóstego i siódmego kata. Zacznę się uczyć jak najszybciej. Dziennie mam tylko kilka godzin dla siebie. No ale nikt nie mówił, że życie z autobotami będzie łatwe. Mogę to wytrzymać. Na szczęście weekend mam wolny. Mogę zacząć szukać nowej szkoły. A i bym zapomniała jutro mam urodziny. Tak właściwie to rozmawiałam wcześniej o tym z Flashem. Powiedział, że on nawet nie wie kiedy został stworzony. Zrobiło mi się smutno więc wpadłam na pomysł aby zrobić dla każdego z nich prezent z okazji...no spóźnionych urodzin. Muszę pujść do miasta bo mam już nawet pomysł. Chcę zrobić dla nich no wiecie odświeżacze powietrza w ich stylu. Na przykład Bumblebee dostał by go w krztałcie pszczoły lub trzmiela a Optimus z tym ich znakiem rozpoznawczym. Musiała bym tylko cyknąć zdjęcie temu znakowi i już mam model. Napiszę kto co dostanie.
- Bumblebee w krztałcie pszczoły,
- Green Flash w krztałcie słuchawek,
- Wild Flower w krztałcie kwiatu róży,
- Buttercup w krztałcie fioletowego kwiatu,
- Power Electro w krztałcie błyskawicy,
- Optimus Prime w krztałcie ich znaku,
- Wolf Call w krztałcie wilka,
- Dark Storm w krztałcie chmury z piorunami,
- Diamond Shield w krztałcie diamentu i Bad Shadow w krztałcie...w jego wypadku to akurat nie mam pomysłów. Myślałam o pelerynie no ale chyba jednak nie. Pomyślę puźniej. O już mam. Wiecie on ma broń a nią jest wielki miecz, więc może zrobię ten jego miecz. Koniec wpisu. Jadę z Flashem do sklepu. A jednak nie, pujdę sama.

                                                                                   ★★★

Izabella znajdowała się przy sklepie z różnymi gadżetami do aut. Pieniądze miała od dziadków z kieszonkowego. Weszła do środka i zobaczyła zabujczo przystojnego chłopaka stojącego za ladą. Był chyba w jej wieku. Miał krótkie włosy, jasne zielone kocie oczy i krótką koszulkę z napisem firmy samochodowej. Lekko zdziwiony zapytał się w czym może pomóc. Ona lekko wybita z tropu przez chwilę milczała.
- Eee... Przepraszam, chciałam zobaczyć odświeżacze powietrza. Różne wzory lub całkiem pozbawione wzorów ważne by był zapach.- powiedziała lekko speszona. On uśmiechnął się i pokazał jej ręką w którą stronę ma iść. Poszła i zobaczyła wiele fajnych gadżetów. Znalazła odświeżacz w krztałcie pszczoły, wilka, słuchawek, róży i błyskawicy. Wzięła kilka kwadratowych, klej i kupiła nożyczki. Dała to na ladę i zapłaciła. Ciekawy zapytał się po co jej to wszystko. Ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że będzie to dla kogoś niespodzianka. On uśmiechnął się jeszcze szerzej i przedstawił.
- Cześć jestem Andrew. Chwilowo zastępuje tatę bo musiał wyjść do miasta po części dla klienta. Nigdy cię tu nie widziałem, jesteś nowa?- zapytał grzecznie.
- No wiesz od kilku dni. Przeprowadziłam się do mojej rodziny. Po wypadku mojich dziadków- potem przestała się uśmiechać. Współczująco zapytał się czy przy najmniej jest jej tu dobrze. Ona przytakneła i poprosiła o foliówkę. Podał jej ją a ona zapłaciła. Wyszła machają do niego. On cały czas się na nią patrzył. Nawet wtedy gdy już na niego nie parzyła.
Idąc w stronę złomowiska zobaczyła Greena czekającego na chodniku. Kazał jej w myślach wsiąść i siedzieć cicho. Była ciekawa co się stało ponieważ nie pojechali na złomowisko tylko gdzieś indziej. Jechali z jakieś pół godziny bez rozmów. Potem dojechali na plażę. Była przepiękna. W ogóle nie było na niej ludzi. Wyszła szczęśliwa i wręczyła mu prezent. Bardzo mu się spodobał. Od razu poprosił aby je mu zaczepiła. Zamienił się zpowrotem w auto i grzecznie czekał. Zaczepiła mu je i zamienił się autobota.
- Green, weź się przemień. Jeszcze cię ktoś zobaczy.- powiedziała spokojnie. On trochę pogderał, że nikogo przecież nie ma, ale lepiej jednak się ukrywać. Przypomniało jej się jak kiedyś była z rodzicami nad morzem. Było pięknie, mama nauczyła ją pływać, tata się z nią opalał. Było wręcz wspaniale. Zaczęła płakać. Ale nie były to łzy smutku lecz szczęścia. Przypomniały jej się najwspanialsze chwile w życiu. Flash przemienił się na chwilę i powiedział.
- Widzisz, jednak miałem rację. W życiu są wzloty i upadki. Lecz czasem lepiej pamiętać te lepsze dni. A tak wogule to kto to był ten chłopak?- zapytał w naj mniej odpowiednim momencie. Zamiast się na niego zezłościć tylko zaczęła się śmiać. On chyba nie zrozumiał co w tym pytaniu było śmiesznego. Wstał i się obruszył.
- Co takiego powiedziałem? Wyczułem po prostu mnustwo feromonów wręcz bijących od was obojga, to się ciekawie- ona potem jeszcze bardziej zaczęła się śmiać.
- Green ty tak mało wiesz o ludzkich uczuciach i zachowaniach jak ja znam tego chłopaka. Wiem tylko, że ma na imię Andrew. Nic po za tym. A teraz daj mi się rozkoszować widokiem i siedzieć cicho. Mam nadzieję, że prezent się podoba.- powiedziała z nadzieją. On tylko skinoł głową i się przemienił.
Na plaży byli aż do zachodu słońca. Był on zjawiskowo piękny. Wrucili do bazy w której czekała na Greena Wild. Izabella wyszła z niego i poszła do swojego pokoju. Wyciągnęła pamiętnik i zaczęła pisać.

                                                                              ★★★


Dzisiejszy dzień był bardzo fajny. Nic się nie stało, ani...no po prostu było nieźle. Poznałam pewnego chłopaka, Andrewa. Miły był. Mam różne odświeżacze, niektóre już zrobione. Tak właściwie to teraz sobie pomyślałam co mam zrobić z tymi książki z biblioteki. Chyba po prostu wyślę je pocztą. Myślałam o tym, że pewnie się zastanawiacie jak mi się tutaj żyje. No wiecie trochę miałam z tym problemów ale zapoznałam się z miastem i wiem gdzie coś mogę zjeść i dać ubrania do pralni. Wczoraj byłam tam i zaniosłam mnóstwo ubrań. W pewnym małym barze co dziennie jem śniadanie, obiad i kolację. Jest tam na prawdę przytulnie. Ten bunkier był zamieszkały przez wojsko, więc szukają jakiegoś prysznica znalazłam i to nie jeden. Wiecie nie będę już chyba pisała dni bo mylę się w rachubie. Będę już chyba zaczynać robić dla reszty prezenty. Koniec wpisu.

                                                                              ★★★

Izabella pracowała nad prezentami z jakieś dwie godziny. Ale było warto, wyszły bardzo ładnie. Była już dwudziesta lub dwudziesta pierwsza, więc Iza postanowiła już iść spać. Przebrała się i położyła na łóżku. Lecz nie mogła zasnąć. Wstała więc i się przebrała. Poszła do głównej sali a z niej na dwór. Wzięła z sobą MP3 i poszła do parku. Usiadła na ławce i zaczęła słuchać muzyki. Włączyła sobie " Little do you know„. Uwielbiała tą piosenkę. Odsłuchała ją i popatrzyła się na ulicę. Zobaczyła, że wchodzi na nią jakaś ubrana na czarno, zakapturzona postać. Stała tam przez chwilę a potem zciagneła kaptur. Stał tam Andrew. Trząsł się i płakał. Izabella zdziwiona patrzyła się na niego. On tam nadal stał, a za zakrętu wyjechał wielki tir. Jechał w prosty na niego bez włączonych przednich świateł. Gdy był blisko Andrew że łzami w oczach uśmiechnął się. Izabella nie mogąc uwierzyć skoczyła na niego odpychając go na chodnik. Tir przejechał nawet się nie zatrzymując. Andrew wcale się nie patrząc na Izabellę usiadł i skulił nogi do siebie płacząc jeszcze bardziej. Izabella uklęknęła na jedno kolano i przytuliła się do Andrewa. Zaczęła spokojnie do niego mówić.
- Andrew, Andrew spokojnie, to ja Izabella pamiętasz mnie. Spokój, powiedz co się stało? Spróbuję ci pomóc, ale powiedz co się dzieje? Andrew słyszysz mnie? Andrew!- krzyknęła nie spokojna. On podniósł głowę i popatrzył się na nią ze łzami w oczach. Wstał gwałtownie i zaczął biec. Po paru krokach stanął i odwrócił się w jej stronę. Krzyknął do niej:
- Izo, zostaw mnie. Nie idź za mną inaczej od razu z sobą skończę. Masz też nikomu nie mówić co się przed chwilą stało. Po prostu nie chcę abyś cierpiała jak ja. Zapomnij to co widziałaś i pozwól mi się zabić.- powiedział i uciekł już wcale się za nią nie oglądając.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top