5. Najważniejszy głos

   - Wiecie, polubiłem te dziewczynę. Nie chciał bym też aby coś jej się stało. Mojim zdaniem powinna zostać z jakąś rodziną. Nie, nie zgadzam się aby z nami została.- powiedział jako pierwszy Diamond Shield. Następnie przedstawił swoją opinię Wolf Call.
- Diamond Shield ma rację, powinna mieć własne życie, a nie być cały czas narażona na niebezpieczeństwo. Z resztą, zawsze gdy walczymy z deceptikonem znajdzie się straty, w ludziach lub autobotach. Gdybyśmy zawsze przygarniali osieroconych ludzi, było by ich więcej niż mrówek w mrowisku. Nie zgadzam się aby z nami została.- powiedział bez cienia żadnych emocji Call. Bumblebee przemyślał to co powiedział. Miał w pewnym stopniu rację, ale to był inny przypadek. Green Flash złożył świętą przysięgę przodków. Jeśli ją złamie jego chonor będzie zchańbiony na zawsze, aż po końce jego dni. Nie mógł go zostawić w takim wypadku. Nikt na to nie zasługiwał. A ta dziewczyna. Jest śilniejsza niż myślą. Co z tego, że dane pokazały, że jest bardzo słaba i jej stan umysłu jest dość kruchy. W głębi iskry Bumblebee wiedział, że nie bez powodu ich losy zostały splecione. Bad Shadow wstał i powiedział:
- Może i ludzie są bardzo słabi i mało wytrzymali, ale wiem, że z nawet najbardziej mało ważnej lub najmniej odpowiedniego kandydata często, staje się jedną z najsilniejszych osób. Zwłaszcza w przypadku ludzi. Pamiętacie Sama, on też był sierotą losu, a jednak pomugł nam nie raz i nie dwa. Nawet zdobył matrycę, aby Optimus powstał z martwych. Mojim zdaniem może z nami zostać. Przecież potrafi się bić i strzelać z broni, poduczymy ją i będzie mogła z nami nawet walczyć. Zostaje z nami.- powiedział to wszystko bez mrugnięcia. Usiadł i popatrzył się na drzwi, przez które przed chwilą wyszła Izabella. Dark Storm powiedział tylko trzy słowa.
- Zostaje z nami.- może nie uzasadnił swojej decyzji, ale sam chłód w jego głosie wystarczył by brzmiał jak odpowiedzieć. Najważniejszy głos należał do Bumblebeego. Green nie mógł głosować ponieważ było oczywiste, że zagłosował by za zostaniem dziewczyny z nimi. Z resztą, był najmniej ważny rangą. 
   Bumblebee długo myślał zanim powiedział swoją odpowiedź. Powiedział coś po Cybertrońsku. A oni przyjęli to jako odpowiedź. Kazali Green Flashowi aby ją zawołał. Przybiegła po chwili. Stanęła przed nimi, nikt się nie odezwał. Po kilku minutach odezwał się Wolf Call. Westchnął ciężko i po chwili powiedział to na co z takim napięciem czekała.
- Izabello, długo o tym myśleliśmy i...chcemy abyś to ty zadecydowała czy chcesz z nami zostać lub czy chcesz znaleźć rodzinę, ludzką rodzinę.- nikt się nie odzywał. Wiedzieli, że nie jest to łatwa decyzja. Oni sami nie wiedzieli, co by wybrali. Zostanie ze swoją rasą, lub czy zamieszkać z kimś kto od razu cię przygarnoł. Izabella stanęła przed Greenem, popatrzyła się z wielkim smutkiem w oczach na niego. On tylko opuścić wzrok, i uśmiechnęła się. Wiedziała, że jest słaby. Spojrzała na innych i poprosiła o to by mogła wyjść na chwilę na dwór, z Flashem. Przytakneli lekko zmieszani, a ona wyszła nawet się za nim nie oglądając. Poszedł za nią na tyły domu. Ona już wcale nie zła popatrzyła się na niego. Myślała długo co mu powiedzieć, teraz była pewna. 
- Green, tak napisałam, że jesteś przystojny. Nie ukrywam tego. Ale, nie miałeś mojej zgody by czytać mój pamiętnik. Już mówiłam, to jest coś intymnego. Nie wystarczy ci, że szperasz w mojim umyśle, bez mojej zgody. Tak wiem, że potrafisz czytać i manipulować myślami. Nie jestem taka głupia. Leo i jego banda nigdy nie pozwoliła by mi tak do siebie mówić. Wiem to. Konsekwencje jakie poniosłam tak do nich mówiąc były bolesne. Nigdy nie odważyłam się do nich tak więcej mówić. A nawet jakby, nie poszli by za mną. Oni mnie nienawidzą. I co robisz taką minę!? Lubię cię, i dziękuję, że daliście mi wybór. Ale...to nie jest proste. Po tym co zrobiłeś, nie wiem czy mogę ci zaufać. Nie mówisz mi całej prawdy.-zawiesiła na chwilę głos.- ja też ci nie mówię.- popatrzyła się na niego. Stanęła przed nim i powiedziała:
- Nie chcę cię okłamywać. Nie chcę abyś mnie zostawił. Zostanę z wami. Ale pod jednym warunkiem. Usuniesz z mojego umysłu wszystkie złe wspomnienia.- Green popatrzył się na nią z dziwną miną. Nie mógł zrozumieć. Myślał, że sobie żartuje. Lecz jej miną wcale na to nie wskazywała. Uklęknął przed nią i zaczął mówić.
- Izabello, nie mogę tego zrobić. Pomyśl, życie składa się z wlotów i upadków. Upadków może jest i więcej, ale to nie znaczy abyś od razu cię poddawała. Zrobiłem jeden głupi błąd. Szczerze mówiąc to tych błędów było o wiele więcej, ale to nie znaczy, że...- chciał mówić dalej lecz ona gestem ręki kazała mu na chwilę przestać mówić.
- Słyszysz to, podsłuchują nas. Czuję wibracje. Są jakieś z sześć metrów za nami. Jest tam...Wolf i Storm. Ich ruchy może są i ciche lecz czuję podmuch powietrza. Wiatru dzisiaj nie było a tu i wiatr i wibracje, które mogło stworzyć tylko coś dużego.- Flash wstał i popatrzył się w stronę w którą wskazała. Rzeczywiście można było zobaczyć błotnik Storma. Ale skąd wiedziała, że jest tam też Wolf? Zawołał ich. Oni zdziwieni wyszli z ukrycia.
- Jak nas wypatrzyliście? Przecież schowaliśmy się za domem. Nie mogliście nas zobaczyć.- powiedział nadal zdziwiony Storm. Izabella uśmiechnęła się promiennie do obu autobotów.
- Wiecie, jesteście dość duzi i mało zgrabni. I usłyszałam jak się na siebie złościliście. Każdy z was powiedział do drugiego po imieniu i z resztą, twój błotnik wystawał.- wskazała na błotnik Storma. Oni lekko sfrustrowani popatrzyli się po sobie i zaczęli się śmiać. Potem ucichli i zapytali się czy już zadecydowała. Ona skinęła głową i powiedziała aby poszli do szopy, do reszty. Gdy wszyscy weszli zaczęła mówić.
- Drogie Autoboty, myślałam, że łatwo podejmę decyzję czy z wami zostaje lub nie. Mój przyjaciel Green zajoł się mną ponieważ jego zdaniem powinien. Niektórym z was pewnie się to nie spodobało. Nie miała bym sumienia zniszczyć przysięgi. Wiem jak to dla niego ważne. Ja też kiedyś złożyłam przysięgę. I, nie wiem czy to dobry pomysł, lecz chcę z wami zostać. Los dał mi szansę pomuc wam w walce ze złem. Nie ominę takiej okazji.- powiedziała z szelmoską miną. Znowu zapadła cisza. Po jakiejś minucie odezwał się Bad Shadow.
- Jeżeli taka jest twoja decyzja, uszanujemy ją.- wstał i kazał jej się spakować. Bo wieczorem mieli już jechać do bazy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top