4. Przyjazd brygady autobotów

Data:14.08.2018rok.             Dzień 3

   Nie wyrobię. Po prostu nie wierzę. Flash czyta mój pamiętnik. No bo to było tak. Ja się budzę w nocy, ponieważ słyszę hałas (dziś spałam w domu) i patrzę a ta męda ciebie czyta. Wrzeszczę na niego a on patrzył się na jedną stronę...OMG on przeczytał, że ja się w nim... O matko. I gdzie ja mam ciebie teraz schować. Po prostu nie wyrobię. Zaraz mu wygarnę.

                         ★★★

- Green Flash gdzie jesteś ty mędo!!!???- rozwrzeszczałam się na całe gardło. Przyjechał w formie auta. Przemienił się i podszedł do mnie. 

- Ty na serio to napisałaś?- zapytał wcale nie stremowany. Ja... Po prostu mnie zatkało.

- Nie...to znaczy tak, ale ja...to było coś prywatnego. A ty to zniszczyłeś.  To było chamskie. Tłumaczyłam ci co to pamiętnik, a ty...- rozpłakałam się i pobiegłam do domu. Nawet za mną nie poszedł. Ja go naprawdę bardzo lubię ale to co zrobił zniszczyło wszystko. Po prostu mi nie dobrze. Idę spać. Jutro nawet nie chcę na niego patrzeć.

                          ★★★

Green Flash siedział w szopie myśląc o tych trzech durnych chłopakach. Jacy oni byli bezczelni. “Nieźle im wygarnołem„ pomyślał. “Ciekawe czy napisała coś o mnie i o nich„. Był tego strasznie ciekawy. “Zerknę tylko i potem go oddam„ pomyślał. Podszedł więc do domu w którym dzisiejszej nocy spała. Wziął pamiętnik który leżał przy łóżku na szafce nocnej. Otworzył go i zaczął czytać. Pierwszy dzień nie był zły. Potem drugi i trzeci. Te dwa rozdziały były ciekawsze od pierwszego. W nich było coś intymnego. A to kręciło Flasha. Zatrzymał się na słowie “przystojny„. Nie mógł przestać się na nie patrzeć. Ale ona w tym właśnie momencie wyjrzała przez okno. 

- Co to ma być? Co ty trzymasz? Green ty nie czytasz... mojego pamiętnika!!! Ty bezczelny #$@&, jak mogłeś!!!??? A ja ci ufałam. Myślałam, że jesteś przyjacielem.- On zamienił się w auto i odjechał daleko. Jak odjechał z około trzy kilometry od szopy, znalazł drzewo i zaczął w nie walić i strzelać z pistoletu. “GŁUPIA NIC NIE MYŚLĄCA MASZYNO, ONA JEST TWOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ, A TY JĄ ZDRADZIŁEŚ„ wrzeszczał na całe metalowe gardło. Tak właściwie to nie był zły tylko na siebie. “Ona też nie musiała tak wrzeszczeć„ pomyślał. Gdy już się wyżył, zamienił się w auto i wrócił do szopy. A tam, przed szopą, czekała wściekła jak osa Izabella. Zapytał się czegoś, czego nie powinien. Znów zaczęła krzyczeć ale potem się rozpłakała. Nie miał już nawet sił za nią biec, nawet zbytnio nie chciał. Pojechał do szopy i tam czytał książkę o ludzkich uczuciach i zachowaniach.

                          ★★★

7:50 dzień poniedziałek

Pięć autobotów jechało do małej wioski o nazwie Sanlon. Jeden mały żółty samochód, dwa szare, jeden czarny i jeden kład, cały niebieski. Wszystkie jechały w tą samą stronę i bez kierowców.

-Do miejsca docelowego zostały 3 minuty- powiedział przez radio mały żółty samochód.

- To wyślę wiadomości do Greena.- można było usłyszeć z radia od szarego auta, z naklejką  w krztałcie wilka.  

- Ok- powiedział kład.

- Green Flash tu mówi Wolf Call. Za kilka minut będziemy na miejscu, odbiór- powtórzył. Po chwili dało się usłyszeć szczęk i głos Flasha.

- Rozumiem, będę na was czekać przed wsią.- szczęk- dziewczyna zastaje w domu.-szczęk- bez odbioru.- 

   Cała piątka pojazdów była na wyznaczonym miejscu przed zniszczoną wsią. Był tam Green Flash w formie samochodu. Widząc go pojechali za nim do szopy. 

   Gdy byli na miejscu weszli do szopy i przemienili się. Flash też się przemienił i ją zawołał. Przybiegła i stanęła przed wielkimi maszynami z kosmosu. Pomachał jej na przywitanie żółty Transformers. Nieśmiało do niego od machała.

- Zacznijmy wreszcie, bo tu zardzewieje czekając.- powiedział szary Transformers z białymi elementami.

- Ok, ale się najpierw przedstawmy- powiedział, a tak właściwie to nie powiedział, Bumblebee.

- Jestem Bumblebee- mówiąc to nachylił się na jej zasięg wzroku.

Potem przedstawił się ten najmniejszy autobot.

- A, ja jestem Diamond Shield- powiedział i pomachał do niej.

Następnie przedstawił się cały szary Transformers z naklejką w krztałcie wilka.

- Ja mam na imię Wolf Call a to jest Bad Shadow i Dark Storm- przedstawił resztę. Bad Shadow był to szary Transformers z białymi elementami, a Dark Storm to ten czarny. 

- Green Flash, przedstaw nam tę ziemiankę.- powiedział Dark Storm. Green Flash skinoł głową i zaczął mówić.

- Jest to Izabella Tower, ma trzynaście lat a zajmuje się nią od czterech dni.- powiedział wcale się na nią nie patrząc. Bumblebee skinieniem ręki kazał jej podejść. Potem zapytał się jej.

- Jak umarła twoja rodzina?- zapytał ze zlepek słów z radia. Popatrzyła mu się w twarz i powiedziała wcale nie mrugając.

- Moje siostry, bliźniaczki umarły po porodzie, dziadek i babcia w wypadku samochodowym a rodzice...- urwała na chwilę, ale potem się otrząsnęła - gdy Green Flash walczył z deceptikonem... deceptikon zniszczył dom w którym oni byli.- powiedziała. Inni nie wiedzieli co powiedzieć. Tylko Green wstał i powiedział:

- My też nie mamy nikogo, oprucz siebie na wzajem.- 

   Diamond Shield podszedł do niej i kazał jej stanąć na przeciwko Greena. Zapytała się po co, a on jej wytłumaczył, że on sprawdźi jej stan psychiczny. Jej zdaniem zabrzmiało to jakby chcieli sprawdzić czy jest zdrowa psychicznie. Stanęła przed nim a on ją zeskanował. Trochę ją to łaskotało. Potem gdy dane zostały wysłane do wszystkich autobotów, zapytali się jej czy zna jakieś sztuki walki lub czy potrafi strzelać z broni. Przyznała się, że przez kilka lat chodziła na karate i strzelnice. Wolf Call kazał jej pokazać czwarte i piąte kata. Wyszły jej wspaniale. Diamond stworzył na szybko hologram z którym ona miała walczyć. Mogła go nawet dotknąć. Skłoniła się do rywala, a on też się ukłonił. Szybko się wyprostowała i odrazu złapała go dwoma rękoma za kark i przyciągnęła do siebie. Gdy się do niej zbliżył walnęła go kolanem w brzuch, a on się wywrócił i już potem nie wstał. Zaczęli klaskać. Ale to klaskanie nie było wcale szczere. Tylko Bumblebee i Green klaskali z prawdziwym entuzjazmem i szczerością. Potem Wolf podał jej broń i amunicję. Kazali jej strzelać do pustej puszki po fasoli. Ustawili ją na pieńku, jakieś cztery metry od dziewczyny. Ona uklęknęła na jedno kolano i wymierzyła prosto w sam środek puszki. Strzeliła. Puszka spadła z wielką dziurą po strzale. Był on bardzo celny. “Dziadek miał racje, wszystko mi się w życiu przyda„ pomyślała. Po tym strzale kazano jej wyjść z szopy. Miała do niej wejść dopiero gdy ją zawołają i ustalą czy może z nimi zostać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top