3. Wypad do miasta

Data:14.08.2018rok.         Dzień 3

    - Flash to co zrobiłeś było zarąbiste. Nie wierzę, że to zrobiłeś, dla mnie.- mówiłam zachwycona. Machnął ręką i powiedział - co ty, takie rzeczy to dla mnie pikuś.-  Więc zacznijmy od początku. Dziś mieliśmy pojechać do miasta na zakupy i do biblioteki. Wpadłam na pomysł aby upiec ciasto z polewą czekoladową. Mówię, do Flasha, że oprucz książek dla niego wypożyczymy też książkę kucharską. 

- Co to książka kucharska?- zapytał.

- No wiesz w niej jest dużo przepisów na różne dania i wypieki.- powiedziałam. - Wiesz, idę się przebrać i będziemy mogli jechać. Ok.- oznajmiłam.

                         ★★★ 

   Jechaliśmy do miasta z 2 godziny. Było ono bardzo daleko. Nie myślałam już o cieście lecz o innych sprawach związanych ze szkołą. Flash zaczął do mnie mówić.

- Teraz przesiądź się na tyły. Zrobię hologram który będzie przypominał mnie tylko, że w formie człowieka.- przesiadłam się na tyły i zapiełam pasy. Hologram który miał go przypominać był jeszcze bardziej przystojny niż sądziłam. Te fragmenty w których piszę, że jest przystojny muszę wywalić. Nie spodziewanie się odezwał.

- Ja też tak sądzę. A tak właściwie to czemu boisz się osób z klasy?.- zapytał.

- No wiesz...a tak właściwie to skąd to wiedziałeś?- zapytałam zdziwiona.

- Intuicja. O git mam internet i wreszcie nauczę się waszego języka. Super. Wow ale wy macie słownictwo.- powiedział śmiejąc się. - Za kilka minut będziemy na miejscu. Wiesz będę musiał nadać  wiadomości do mojich znajomych, że żyje i, że mogą przyjechać.-powiedział. - A i wyczuwam twoje uczucia. Wiem, że jesteś smutna i zdenerwowana.- Było już widać miasto.

- Green pogadamy puźniej. Na razie pokarze ci jak jechać do biblioteki.-powiedziała do autobota.

   - Dzień dobry pani Celino.- powiedziała uśmiechnięta Izabella.

Mała kobieta uśmiecha się do dziewczyny.

- Witaj Izo, słyszałam o wypadku w Sanlon. Nic wam się nie stało. Słyszałam, że był wybuch gazu. Wszyscy żyją?- zapytała nieśmiało. Pomyślałam, że lepiej skłamać i powiedzieć, że wszystko jest ok.

- Wie pani, rodzice trochę się poobijali, ale tak po za tym wszystko jest dobrze.- powiedziała nawet nie mrugając. - Czy mogła bym wypożyczyć kilka książek?- zapytała.

 -Oczywiście, kochana. Tylko jeszcze jedno pytanko. Kim jest ten przystojniak w aucie. To chyba lamborghini.- znowu musiałam coś wymyślić.

- Wie pani, to jest mój kuzyn. No to ja idę poszukać książek.- to mówiąc uciekła przed wścibską bibliotekarką. (Teraz przejdziemy do momentu w którym Flash nawiązywał kontakt z innymi autobotami). 

                       ★★★

- Baza tu Green Flash, odbiór, powtarzam z tej strony Green Flash, odbiór. Pozbyłem się deceptikona. Misja wypełniona, powtarzam, misja wypełniona. - próbował  połączyć się z bazą.

- Halo, z tej strony Power Elektro. Kiedy wracasz do bazy? Odbiór.-

- Nie mogę wrucić do bazy. Złożyłem świętą przysięgę i mam za zadanie opiekować się dzieckiem ludzi. Walka z deceptikonem zniszczyła dom w którym była jej jedyna rodzina. Obiecałem, że się nią zajmę.- wiedział, że te słowa nie ucieszą innych lecz nie miał co zrobić. Nie mógł jej zostawić w sierocińcu ani nawet samej w szopie. Z resztą złożył przysięgę wierności. W radiu można było usłyszeć warknięcie a potem głos.

- Miałeś za zadanie załatwić deceptikona i wrócić, a nie zciągać sobie na głowę ludzkie dziecko.*westchnienie*  Jutro przyjedziemy by ustalić co zrobić. Podaj nam namiary.- Namiary zostały wymienione. 

- Tylko pamiętaj, że będzie też Bumblebee. Nie przynieś nam wstydu rekrucie.-

- Tak jest.- powiedział szczęśliwy.

   Weszłam do środka Flasha. Szczęśliwa chwalę się jakie książki wypożyczyłam. 

- Dziś jedziemy tylko do sklepu i do domu. Wzięłam dla ciebie dużo książek. Zwłaszcza, że jedną czytasz kilka minut ta lektura nie zajmie ci wiele czasu.- powiedziała szczęśliwa.

- Wiesz, jutro mają przyjechać inne Autoboty, i zadecydować co z tobą zrobić.- powiedział. Byłam taka wystraszona słysząc to co powiedział. 

- Ale jeżeli nie pozwolą mi się tobą zajmować, to ucieknę z tobą. Innego wyboru nie mam.-stwierdził.

Byłam zszokowana. Najpierw dziadkowie, potem rodzice a może nawet Flash. Wszystkie bliskie mi osoby ode mnie odchodzą.

- Jesteśmy na miejscu.- powiedziałam. 

- Masz pieniądze na zakupy.- spytał.

- Mam trochę, spokojnie-  i poszłam do sklepu.

   Wychodząc ze sklepu spotkałam trzy większe odemnie postacie.

- Elo Iza, myślałem, że wieśniaczki zostają na wsi.- powiedział Leo.

Po krótkiej chwili usłyszałam w głowie głos który kazał mi mówić to co powie.

- Siemka Leo, Max i Wiktor. Wiecie co, a ja myślałam, że świnie siedzą w chlewie. A tu proszę jaka niespodzianka.- nigdy bym się nie odważyła tego powiedzieć, zwłaszcza do nich. Straszyli mnie od czterech lat. Ale ten głos kazał mi mówić dalej.

- Wiecie, cieszę się, że was widzę bo chciałam wam kogoś przedstawić. Za mną świnki, za mną.- poszli bez szemrania. Gdy zaprowadziłam ich do Flasha szczęki im opadły i nie mogli ich pozbierać. Hologram Flasha zaczął mówić do nich.

- Cześć chłopaki. Chciałbym was zabrać na małą przejażdżkę. Ok?- Pierwszy odezwał się Leo.

- Facet, se jaja robisz myśląc, że nie pojedziemy. Co nie chłopaki?- zapytał się ich. Oni nadal nie mogąc się pozbierać tylko skineli głowami.

- No to siadać na tyły, chłopaki.- usiedli, posłusznie.

- Kochana zostań tu a ja zaraz przyjadę. Wiecie to jest moja dziewczyna, więc do niej nie zajeżdżać. Rozumiemy się?- powiedział stanowczym głosem. Kiwnęli głowami z głupimi uśmiechami.- No to jazda.- krzyknął Flash. I zostawili mnie z zakupami i torbą pełną książek. Usiadłam na ławce rozmyślając dlaczego powiedział do nich, że jestem jego...dziewczyną. Potem zaczęłam przeglądać przepis na ciasto. “Będę musiała poprosić Flasha aby podłączył mi prąd do piekarnika„. Przeczytałam przepis i zobaczyłam, że Flash wraca z nimi. Wyskoczyli z auta padając na twarz. Gdy mnie zobaczyli uciekli z krzykiem. A najbardziej krzyczał Leo. Wsiadam z uśmiechem do Flasha.
- Co ty im zrobiłeś? Mam nadzieję, że nie pokazałeś się im w swojej drugiej formie.- zapytałam ciekawa.
Nic nie powiedział oprócz tego, że wziął ich na “przejażdżkę„. Po kilku minutach jazdy poprosiłam go by włączył klimatyzację.
-No wiesz, mam tu czekoladę i nie chciała bym aby się rozpuściła...- on bez szemrania ją włączył. Wiecie było dziś bardzo gorąco i tak naprawdę to chciałam aby włączył ją dla mnie. Śmieszne było to, że nadmuch dał mi na twarz.

                                                                                 ★★★

    Ciasto wyszło wspaniałe. Nawet nie przypaliłam czekolady w rądelku. Jutro ma przyjechać aż pięć autobotów. Muszę się na jutro przygotować. Będzie nawet Bumblebee. Jest wspaniały, uwielbiam go. Może poproszę go o autograf? Koniec wpisu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top