10. Jak to wyglądało.
Rano podszedłem do Izabelli, aby się z nią przywitać i powiedzieć, że może mnie długo nie być. Chyba tym faktem ją zasmóciłem bo opuściła na chwilę głowę i przestała się uśmiechać. Lecz po chwili zpowrotem się uśmiechnęła. Myślę, że nie chciała bym się o nią martwił. Czasem trudno mi ją zrozumieć.
Szkoda mi, że ją oszukuję ale to lepiej dla niej. Lepiej żeby niektórych rzeczy o mnie nie wiedziała. Mogła by przez to mnie znienawidzić.
Gdy weszła do pokoju, ja poszedłem do głównej sali. Byli już tam wszyscy oprócz Diamond Shielda, on jak zwykle się spóźniał. Optimus rozmawiał z Electro, chyba o czymś ważnym bo Electro zaczął (jak zwykle w takich sytuacjach) przeskakiwać z nogi na nogę. Gdy zakończyli rozmowę Optimus stanął przed autobotami i zaczął jedno z tych swoich inspirujących przemówień. ( Od autorki. Było dosyć długie i raczej mało zrozumiałe dla ludzi, więc nie będę jej pisać. Z resztą większość tych przemówień jest bardzo podobnych do siebie. ) Gdy skończył do sali wbiegł Diamond przepraszając, że się spóźnił. Optimus kiwnął głową na znak, że wybacza Zwiadowcy i zamaszystym zamachnięciem dał znak ręką Electro, że może otwierać most ziemny. Most ziemny to portal który może się otworzyć i przenieść w każde miejsce na ziemi. Dzisiejszą misją było przekradnięcie do jednej ze starych kopalni energonu. Ale z ostatnich raportów wynikało na to, że w kopalni może być więcej niż zwykle strażników. Podobno są po coś potrzebe Megatronowi. Musieliśmy sprawdzić tą sprawę i zdobyć trochę energonu. Ja, Bumblebee, Diamond i Buttercup jesteś zwiadowcami ponieważ jesteśmy najmniejsi i najlepiej wynajdujemy deceptikony. Rose nie jest zwiadowcą ponieważ na Cybertronie była bardzo ważną osobistością (sam już nie pamiętam). Czasem mówimy na deceptikony, "kony" aby było szybciej i łatwiej powiedzieć.
Gdy już wyszliśmy z portalu ziemnego stanęliśmy na czatach. Byliśmy na klifie z którego można było zobaczyć wszystko z góry. Ja i Butter mamy specjalne rentgenowskie gogle. Takie okularki które zmajstrował nam Power. Dzięki nim możemy zobaczyć przez skałę w głąb jaskini, no wiecie taki rentgen. Gdy przeczesaliśmy teren i złożyliśmy raport Optimusowi reszta zaczęła zchodzić z klifu do jaskini. Była na tyle duża abyśmy wszyscy mogli wejść. Optimus jednak kazał mi i Buttercup zostać na zewnątrz gdyby jednak coś się stało, z resztą tyle autobotów w małej jaskini to nie za dobry pomysł. Staliśmy spokojnie niczego nie świadomi. W tej chwili nic nie zapamiętałem oprucz tego, że ktoś we mnie strzelił od tyłu i krzyku Buttercup. Po ten pamiętam tylko ciemność.
★★★
Cały czas było ciemno, tylko czerń i szarość. Nic nie słyszałem, nic nie czułem. Aż do pewnego króciutkiego momentu. Wtedy zobaczyłem pośród tej czerni nowy kolor, złoty. Był wielkości może piłki ale i tak tam podszedłem. To "coś" było bardzo ciepłe, i im bliżej podchodziłem tym stawało się jaśniejsze i większe. Byłem bardzo blisko tego "czegoś" gdy nagle zgasło. Po prostu przestało się świecić. I usiadłem naprzeciw miejsca w którym świeciło się owe "coś". Zacząłem się zastanawiać co to mogło być. Może moja iskra, albo... nie to nie możliwe aby Optimus zginął i przed śmiercią oddał mi swoją matrycę i...a może na prawdę stałem się Preimem? A może tylko śnie. Ale Autoboty nie śpią. Więc co to było? Było wręcz jak...jak...energon? Dawało mi chcieć do życia, było ciepłe i pięknie ślniło.
- Echhhh - westchnołem - może puźniej o tym pomyśle.- i położyłem się z rękami pod głową owinięty kocem z mroku.
-Nie wiedziałem, że jestem takim poetą. :) - uśmiechnołem się mimo woli. - Achhh... Ciekawe co porabia Iza. Oby nie była z tym chłopakiem. Dziwny jest. Nie podoba mi się. - zacząłem mówić jaki to ten chłopak jest moim zdaniem okropnym kandydatem dla Izabelli jako przyjaciel, ale szybko mi się to znudziło. Usiadłem i znowu popatrzyłem się w tamto miejsce. Nic się nie działo. Położyłem się znowu i próbowałem jakoś zabić czas rysując w paintcie. Narysowałem coś co miało przypominać Izabellę. Ale oczywiście nie wyszło.
- Kurde ten cały ludzki Paint jest do iskry ( czytaj "do duszy") - cały się nabuzowałem - mógłbym krzyczeć błagać a to "coś" nie wróci. Dobra poddaje się. Nie ma nie robię.- krzyknąłem wkurzony i poszedłem sobie w trzy matryce ( czytaj "w trzy choinki". Dopowiedzieć autorki: moje powiedzonko które używam gdy coś lub ktoś wyprowadzi mnie z równowagi i idę się wyżyć by nikogo lub niczego nie pobić.)
★★★
Z każdym mijającym dniem zaczynało się robić jaśniej. Czarny zamieniał się w szary, szary w biały, aż zrobiło się całkiem jasno ( to nie pomija faktu, że się potwornie nudziłem.) To złote "coś" pojawiło się jeszcze tylko raz. Po tym jak zgasło ( znowu nie zdążyłem do niego dobiec, nawet w mojej drugiej formie) zrobiło się owiele ciepłej i jaśniej. No ale jest teraz jasno. I to jest najważniejsze. Gdy się rozjaśniło zobaczyłem, że jestem sam. Zawsze byłem sam. Lecz po chwili zobaczyłem znowu to światełko tym razem zaczęło się krztałtować. Zaczęło wyglądać całkiem jak Izabella. Wystawiała do mnie rękę w geście który kazał mi ją złapać. Podszedłem do niej szczęśliwy. Złapałem ją za rękę i byłem znowu przytomny.
★★★
Obudziłem się na stole chirurgicznym Electro. Zacząłem się rozglądać wokół siebie. Zobaczyłem tylko Izabellę. Była cała spocona i zmęczona. Ale uśmiechnięta. W tym momencie zrozumiałem, że jeżeli Izabella będzie przy mnie nigdy nie będę samotny.
Hhhhyyyymmmm...czy tylko mojim zdaniem ta końcówka jest zbyt ckliwa? Może zmieńmy ją. O teraz będzie idealnie (od autorki-nadal pisze Green.):
Obudziłem się na stole chirurgicznym Electro. Odrazu wiedziałem co się dzieje i w jakim jestem położeniu. Zobaczyłem tylko Izabellę. Spoconą, zmęczoną ale uśmiechniętą. Szczęśliwa jak nigdy żuciła mi się na szyję.
- Och, jakiś ty odważny i mężny Green Flash!!! - powiedziała z uwielbieniem. - Wiem to doskonale - uśmiechnołem się zawiadiacko. Teraz wchodzi Optimus.
- Synu mój!!! Ty żyjesz!? Cóż za wspaniała wiadomość! ( Nie no bekę cisnę. Optimus to nie mój ojciec ale chciałem żeby fajnie zabrzmiało). No to tyle.
A wy tu nadal? Sio, nie ma dalej rozdziału 😔. (Nadal pisze Green). Wy nie wiecie, że jeżeli będzie czytać końcówki rozdziałów na początku to biedne nietoperze owocowe mieszkające w domu dostaną raka!!!??? Jest to bardzo groźna choroba i się z niej nie śmiejcie! Nazywam to "ostatniostroństwem„. Być może myślicie, że nie dotyczy to was czy waszych znajomych, ale badania pokazują, że tylko w ostatnich siedmiu minutach wzrost ostatniostroństwa wynosi 4000,024 procent. A oprucz tego ta choroba prowadzi do bezsenności, pojawiania się owłosienia w dziwnych miejscach i zmniejsza umiejętność gry w UNO o czterdzieści pięć procent. I się pytam PO CO KTOŚ MIAŁ BY TO ROBIĆ? Wiem jeszcze tyle, że wciąż naukowcy nie pojmują do końca tej strasznej choroby. Na szczęście są podejmowane kroki by z nią walczyć. I pamiętajcie dzieci, im więcej wiecie tym więcej możecie jutro zapomnieć! Dziękuję za uwagę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top