Rozdział 6

Nie mogła zasnąć. Po raz kolejny przekręcała się w pościeli. Wsłuchała się w ciszę panującą dookoła. Po raz kolejny rozległ się ten dziwny jęk. Wbiła wzrok w ciemność, jakby chcąc znaleźć w niej cokolwiek, co te dźwięki powodowało. Po raz kolejny podniosła się do siadu. Pierwszy raz od dawien dawna czuła się nieswojo. Raczej nie miała problemów z zasypianiem w obcych jej miejscach, ale coś, co działo się wokoło niej było przerażające.

Opatuliła się mocniej kołdrą, słysząc kolejny przeraźliwy jęk. Rozejrzała się po pokoju. Czuła wewnętrzny strach przed ogniem. Bała się, że sytuacja sprzed tygodnia się powtórzy. Wzięła kilka głębszych oddechów. Nic nie było. Żadnego maleńkiego płomyczka. Jedynie światło ulicznej latarni wpadające przez okno. Przełknęła ślinę. Potrząsnęła głową.

Wstała. Postanowiła przejść się po pokoju. Zatoczyła kilka kółek po pomieszczeniu. Jej bębenki zostały rozerwane przez paskudny krzyk. Wrzask do cna przepełniony bólem i cierpieniem. Wzdrygnęła się. Odwróciła. Starała się zlokalizować miejsce, z którego wydobywały się przeraźliwe dźwięki. Jednak zdawało jej się, jakby pochodziły one zewsząd. Jakby ją otaczały. Pisnęła pod nosem, gdy kolejny jęk wypełnił pokój.

Skoczyła na łóżko. Zakryła się po nos w kołdrze. Raczej nie była strachliwą dziewczyną, ale to wszystko ją przerastało. Otrząsnęła się z myśli, iż mogą to być demony chcące pożreć jej duszę. Zacisnęła mocno pieści, gdy rozległ się kolejny głośny jęk. Tym razem delikatniejszy. Bardziej żałosny. Jakby wstęp do płaczu dziecka.

Podniosła się z łóżka. Podeszła do drzwi. Uchyliła je. Ku jej zdziwieniu światło paliło się na drugim końcu korytarza. Zauważyła, jak drzwi pokoju obok się otwierają. Po kilku sekundach wyłoniła się zza nich męska postać. Rozpoznała w niej Daniela. Bardziej pewna siebie wyszła z pokoju. Mężczyzna zdziwił się na jej widok. Zamknął drzwi do końca i podszedł do dziewczyny.

-Coś się dzieje? Dlaczego nie śpisz? Jest późna noc. – spytał, zagradzając jej drogę.

-Ja... Nie wiem czy to jest mądre. – podrapała się po karku, nie wiedząc, co chce wskórać tym spotkaniem.

-Hej. Możesz traktować mnie jak starszego brata. Mogę ci pomóc. Tylko powiedz dlaczego nie śpisz w środku nocy. – uśmiechnął się, kładąc swoją rękę na jej ramieniu.

-Wiesz... Taka dziwna sytuacja. Nie chce żebyś uznał mnie za jakąś wariatkę, czy coś... - błądziła wzrokiem po podłodze, starając się znaleźć odpowiednie słowa do opisania sytuacji. Daniel uśmiechał się pod nosem, krzyżując ręce na piersi. Wyczekiwał na jej odpowiedz. – Zdaje mi się tylko, czy ty też słyszałeś te dziwne jęki i krzyki? – rzekła, nie mając ochoty owijać w bawełnę.

Uśmiech zmył się z ust mężczyzny. Odwrócił na chwilę wzrok. Westchnął ociężale.

-Nie zdawało ci się. – przyznał po krótkiej chwili namysłu. Spojrzał na nią. Jego brązowe tęczówki lekko zalśniły w słabym świetle. – To był Kristian. Wrócił przed chwilą nawalony w trzy dupy. Spieprzył się po schodach i teraz marudzi, że go wszystko boli.

-Naprawdę? – przejęła się lekko. Starała się wyobrazić chłopaka, który pijany stacza się ze schodów. Nie słyszała, żeby ktoś turlał się z samej góry, a bez wątpienia narobiłoby to dużo hałasu. Dodatkowo kilka godzin temu miała bliskie spotkanie z Kristianem. Na imprezę wybiera się raczej wieczorem. Chyba, że zrobił sobie wycieczkę do baru, ale nie pasowało to do jego młodej postaci. Osoby w jego wieku raczej bawią się z rówieśnikami, a nie piją samotnie za ladą prosząc barmana o kieliszek za kieliszkiem.

-Tak. Z resztą trochę mu współczuje. Mimo wszystko nieźle przejechał twarzą po panelach. – zasyczał przez zęby.

-Musiało boleć. – wykrzywiła twarz w kwaśnym grymasie. – Może wam jakoś pomóc? Bez obrazy, ale przez te jęki nie mogę spać.

-Jeszcze raz cię bardzo przepraszam... Raczej nic nie zrobisz. Kristian nie dopuszcza do siebie nikogo, nawet mnie. Jak chcesz to zrób sobie ciepłe mleko, a potem zaśnij, słuchając jakiejś relaksującej muzyki. Mi to zazwyczaj pomaga. – uśmiechnął się delikatnie.

-Dzięki za radę. Tak zrobię. – puściła w jego kierunku „oczko", chichocząc cicho. Do ich uszu dobiegł cichy głos zza ściany. Kristian jęknął, wzywając brata. Mężczyzna przewrócił teatralnie oczami.

-Wybacz, ale Książe potrzebuje pomocy. – ukłonił się przed nią, imitując służącego. Uśmiechnął się jeszcze w kierunku dziewczyny, po czym wszedł do pokoju.

Postąpiła tak jak jej radził. Jedynie nie posłuchała muzyki z braku jakiejkolwiek technologii. Jednakże samo mleko okazało się wystarczające. Faktycznie pomogło...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top