Rozdział 31
Siedziała na stole, podziwiając wspaniała fotografię. Widniał na niej tajemniczy mężczyzna z szerokim uśmiechem, utrzymując na swoich barkach dziecko. Dziecko do złudzenia przypominające Kristiana. Ten sam uśmiech. Te same oczy. Nawet kolor włosów zdawał się być jak podobieństwo jeden do jednego. W mężczyźnie było coś przyjemnego. Zarówno jego ciepłe spojrzenie wraz z uśmiechem jakim darzył swojego syna.
Znalazła tą fotografię przyczepioną do tablicy korkowej nad biurkiem za paroma kartkami, porządnie spisanymi różnymi informacjami. Była ukryta. Tylko dlaczego? Zadawała sobie to pytanie od dłuższego czasu.
Do pokoju wpadało światło srebrnego księżyca. Rozświetlało całe pomieszczenie. Nie potrafiła zasnąć. Dręczył ją temat Kristiana. Chłopak coraz bardziej działał jej nie na nerwy, a na serce. Coraz częściej przyłapywała się na myśli, że żal jest jej tego chłopaka. Zaczął się zmieniać. Złagodniał. Był zdecydowanie bardziej miły od czasu, kiedy pierwszy raz go spotkała. Czy to ona tak na niego działała? Czy może miał zupełnie inny powód do tego? Myśli powoli ją zżerały.
Zaczęła się od niego uzależniać. Nie potrafiła przetrwać jednego dnia bez spojrzenia na niego, bez porozmawiania z nim. Czasami gdy widziała jak się uśmiecha, sama nie mogła się od tego powstrzymać. Martwiła się o niego, gdy znikał. Czekała na niego, gdy wracał późno w nocy. Aż śmieszne, że mogła się uzależnić od innej osoby.
Jeszcze parę miesięcy temu żyła bez zupełnych problemów. Czasami jedynie się czymś zamartwiała, co okazywało się błahostką. Teraz? Nie potrafiła spokojnie zasnąć, nie wiedząc czy Kristian śpi w pokoju obok. Zaczynała coraz częściej się o niego martwić. I to było dla niej dziwne. Nie mogła pojąć z jakiego powodu tak się czuje. Z jakiego powodu ten chłopak zaczynał być dla niej ważny.
Nagle wszystkie tematy odeszły na bok. Łowcy, czarna krew, Blood Moon. Jedyne o czym myślała był czarnowłosy chłopak. Lecz dlaczego? To pytanie krążyło jej po głowie już od jakiegoś czasu i nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi.
-Też tutaj przychodzę, gdy musze pomyśleć. – męski głos przeciął ciszę niczym nóż. Odwróciła się gwałtownie. Fotografia wypadła jej z ręki, gdy zauważyła uśmiechniętego Kristiana, stojącego pod ścianą. – Coś cię trapi? – spytał. Oderwał się od ściany. Zbliżył się do dziewczyny.
-Nic konkretnego. – odparła.
-Więc dlaczego tu siedzisz w środku nocy? - rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Jego wzrok krótko zablokował się na korkowej tablicy w rogu pokoju. Wcześniej zawalona była różnego rodzaju karteczkami. Teraz? Wręcz pusta.
-Powiedziałam „Nic konkretnego". To nie oznacza, że w ogóle nie myślę nad czymś. – pokręciła delikatnie głową.
-Więc nad czym tak myślisz? – przysiadł się tuż obok niej. Jego wzrok skierował się na podłogę, gdzie leżała fotografia. Podniósł ją. Przyjrzał się jej uważnie. Uroczy uśmiech wykrzywił jego wargi. Oczy zalśniły na ciepły, brązowy kolor, jakby przelewała się przez nie mleczna czekolada.
-To ty i twój ojciec? – spytała. Chłopak nie chciał oderwać wzroku od zdjęcia. Westchnął rozczulony. Poszerzył uśmiech. Pomrugał kilkakrotne powiekami.
-Tak. – jęknął krótko. – Gdzie to znalazłaś?
-Na tamtej tablicy. Było przykryte pod kilkoma papierami. Chciałam je przeczytać, więc odpięłam. No i... wypadła ona. – wskazała na fotografię. Zamilkli na chwilę. Kristian pogrążył się we własnych myślach, podczas gdy ona nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Coś w nim było, co sprawiało, iż z dnia na dzień chciała dowiadywać się o nim coraz to więcej i więcej. – Tęsknisz za nim? – przerwała dość przyjemną sielankę. Nerwowo pomachała nogami.
-Chyba tak. – mruknął, delikatnie przytakując. – Nie widziałem go już spory kawał czasu.
-Nie próbowaliście go odszukać? – spytała z ciekawości. Dla niej byłoby to oczywiste, gdyby straciła kogoś tak ważnego. Kogoś kto nauczył ją tylu rzeczy. Kogoś z kim przeżyła tyle lat. Kogoś bez kogo nie wyobrażałaby sobie życia. Kogoś takiego... jak Kristian.
-Oczywiście, że próbowaliśmy. – wyśmiał ją. – A przynajmniej ja... Przeczytałem każdą książkę znajdującą się w tym pokoju, każdą notatkę, każdy najmniejszy skrawek papieru czymś zapisany. Miałem nadzieję, że zostawił nam jakąś wskazówkę. Gdzie idzie, gdzie podąża, dokąd zmierza... Razem poszukiwaliśmy Blood Moon. Myślałem, że tam się udał... Ale znalezienie go mija się z celem... Jeżeli on tam jest... to już raczej nigdy go nie spotkam... - chłopak zwiesił smętnie głowę.
Nie mogła patrzeć na jego twarz zatopioną w tak żałosnym wyrazie. Obróciła się do niego. Chciała go przytulić. Nawet minimalnie zbliżyła się do niego. Lecz zabrakło jej odwagi. Przez jej działania musiała zrobić coś z rękami, które dziwnie wystrzeliły w jego kierunku. Szybko cofnęła je i przeczesała niezgrabnie włosy.
-Na pewno sprawdziłeś wszystko? Może zapytaj swojej matki? Może ona wie coś, czego ty nie wiesz? – zaproponowała. Pokręcił przecząco głową.
-Pytałem. Ale ona także nic nie wie. – odparł bezradnie.
-Nie mógł przepaść jak kamień w wodę.
-Może masz rację. Ale niestety tak się stało. Nigdzie go nie ma. Nikt nic nie wie. – wzruszył ramionami.
Była zdeterminowana. Chciała raz na zawsze pozbyć się tego zimnego i smutnego wyrazu z jego twarzy. Chciała skończyć z wszelkim cierpieniem i problemami jakie go dręczyły. Nie wiedziała tylko jak postąpić, by tego dokonać.
-Nie powinieneś się smucić. – rzuciła wreszcie po krótkim namyśle. – Jeżeli was kocha to na pewno wróci. Po prostu musicie trochę poczekać. A na razie musisz się skupić na czymś innym. – uśmiechnęła się. On nie podzielał jej entuzjazmu. Spojrzał na nią. Jego oczy tajemniczo zalśniły.
Chłopak wstał. Spojrzał jeszcze raz na fotografię trzymaną w dłoni. Podszedł do tablicy korkowej. Przypiął zdjęcie na jej szczycie. Odwrócił się. Bez spojrzenia na nią,wyleciał z pokoju...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top