Rozdział 24
-Co powiesz na małą kawę? – spytała Rose, pakując zeszyt do torby. Dawn schowała ostatni długopis do kieszonki. Spojrzała na przyjaciółkę. Ostatnimi czasu rzadko widywały się poza szkołą. Cały swój wolny czas poświęcała Srebrnym Kłom, a głównie Kristianowi, pilnując, by znów nie zrobił czegoś głupiego. Krótki wypad na kawę z przyjaciółką nie był złym pomysłem.
-A znasz jakąś dobrą knajpkę? – odpowiedziała pytaniem. Zazwyczaj nie miała okazji by pójść z kimś na kawę, toteż nie znała żadnych takich miejsc w Moskwie.
-Oczywiście. – podskoczyła entuzjastycznie, klaszcząc w dłonie. Cudowną chwilę przerwał dzwonek telefonu dziewczyny. Wyjęła go szybko z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. Jej mina mocno posmutniała. – Zapomniałam. Już umówiłam się z moją przyjaciółką. – odparła bezradnie.
-No trudno. Zgadamy się innym razem. – obydwie skierowały się do wyjścia z sali.
-A może poszłabyś z nami? – spytała z nadzieją.
-Nie będę przeszkadzać?
-Ależ skąd. Ona jest otwarta na nowe znajomości i bardzo miła. Jestem pewna, że się polubicie. A im więcej osób przy kawie, tym więcej tematów do rozmów. – uśmiechnęła się promiennie.
Wyszły na zewnątrz. Dawn rozejrzała się dokoła. Ani śladu Kristiana, który jeszcze kilka minut temu wychodził przed nimi z sali wykładowczej. Zacisnęła dłoń w pięść. Miała go pilnować. Jednakże chyba nie wpadnie na żaden idiotyczny pomysł przez parę godzin? Przynajmniej miała taką nadzieję.
-Więc prowadź. – rzekła z uśmiechem w kierunku przyjaciółki.
Słońce świeciło wysoko na niebie, jednakże nie było przerażająco ciepło. Rose razem z Dawn szły zatłoczonymi ulicami Moskwy, prowadzącymi do centrum miasta. To właśnie tam natrafiły na troszkę większą niż jak na początku myślała kawiarenkę.
Przytulne wnętrze, gdzie od samego wejścia pachniało kawą. Delikatna i kojąca melodia wydobywająca się z głośników ukrytych w kątach kawiarni, była przyjemna dla uszu. Małe okrągłe stoliki poukładane wraz z białymi fotelami w czteroosobowe miejsca spotkań. Na każdym stoliku lśnił przeźroczysty flakon z białymi kwiatami.
Rose pomachała ręką w kierunku jednego ze stolików. Siedząca tam dziewczyna, uśmiechnęła się w jej kierunku. Podeszły do niej i zajęły miejsca na dwóch wolnych fotelach. Dawn nim jednak usiadła grzecznie, podała obcej dziewczynie rękę. Ta oderwała się na chwilę od swojego telefonu, gdzie odpisywała komuś na wiadomość i kulturalnie uścisnęła jej dłoń. Dawn zauważyła jej długie, hybrydowe paznokcie, które zdecydowanie rzucały się w oczy poprzez swoją długość jak i delikatny, pastelowy różowy kolor.
Z wyglądu przypominała typową dziewczynę z popularnej aplikacji do zamieszczania zdjęć w sieci. Długie, proste, brązowe włosy sięgające jej mniej więcej do połowy łokcia, ukryte skrzętnie pod czapką z daszkiem w czarnym kolorze. Pełne usta potężnie zaznaczone ciemną, fioletową szminką lub pomadką. Na oczy również nie szczędziła makijażu. Mocna, czarna kreska wyskakująca spod wachlarza sztucznych, lecz pięknych rzęs. Jej powieki pokryte były brązowym cieniem, który w kąciku oka był znacznie jaśniejszy. Brwi idealnie przystrzyżone jakby od szablonu. Wyglądała jak milion dolarów razem z ciemnozieloną, niby skórzaną kurtką i ciemnymi leginsami, ciasno opinającymi jej kształtne nogi.
Dawn poczuła się lekko speszona w jej towarzystwie. Dziewczyna była naprawdę ładna i bez wątpienia także pożądana ze strony chłopaków. Dotknęła swoich włosów, które w dotyku były lekko szorstkie. Patrząc na brązowe kosmyki dziewczyny, mogła tylko sobie wyobrazić ich jedwabistość. Również jej dłonie wspaniale zadbane z długimi paznokciami wprawiały ją w nie małe zakłopotanie. Zdecydowanie przyjaciółka Rose byłą wyjątkową dziewczyną. Dawn czuła się trochę bezwartościowa w jej obecności.
-Więc to jest Darina. Moja najlepsza przyjaciółka od piaskownicy. – uśmiechnęła się Rose, wskazując na szatynkę.
-Przestań z tym imieniem. Mów mi po prostu Dara. – poprosiła dziewczyna, szeroko się uśmiechając. Jej perliście białe zęby ułożone były w dwa równe rządki, co jeszcze bardziej onieśmieliło Dawn.
-Dobrze, Dara. – zaczęła dość niepewnie. – Jestem Dawn.
-Miło mi cię poznać. – mrugnęła do niej przyjacielsko.
-To co zamawiamy? – rzuciła z entuzjazmem Rose, zacierając ręce. – Ja napiłabym się jakiejś dobrej kawy i zjadła pyszny serniczek. Mówię prawdę! Tutaj robią najlepszy sernik pod słońcem. – czasami zachowanie Rose przypominało Dawn małe dziecko, radujące się z każdego drobnego szczegółu życia. Zachichotała cicho.
-Ona tak zawsze? – spytała, wskazując palcem na pochłoniętą myślami o pysznym cieście dziewczynę.
-Tak. – zaśmiała się Dara. – Ja za kawę podziękuje, ale chętnie zjadłabym tarte owocową. – odłożyła telefon na stolik, nie chcąc być niekulturalnym. – A ty, Dawn?
-Nie jestem specjalnie głodna. – wzruszyła delikatnie ramionami, uciekając na chwile wzrokiem od brązowych, ogromnych oczu Dary.
-Więc zjesz tarte, tak jak ja. Mówię ci. Jest o niebo lepsza od serniczka. – westchnęła, wznosząc oczy do nieba.
-Wcale, że nie! Sernik jest lepszy. – oburzyła się Rose, nadymając policzki. Wszystkie zaśmiały się radośnie.
-Dobra. Ja lecę złożyć zamówienie. – dziewczyna wyjęła z czarnej torebki duży, czerwony portfel. Odeszła, nim Dawn zdążyła dać jej jakiekolwiek pieniądze. Wyjęła kilka banknotów z portfela i podała je Rose z miłym uśmiechem.
-Zatrzymaj to. – powiedziała stanowczo, odmawiając zabrania pieniędzy. – Dla Dary to niewielki wydatek. Zawsze stawia mi kawę i ciastko. A myślę, że dla ciebie wyjątku nie zrobi.
-Ale będę się z tym czuła źle. – pokręciła głową.
-Przestań. Na jej portfelu dodatkowe ciastko uszczerbku nie zrobi.
-To znaczy? – zdziwiła się. Zrozumiała, że dziewczyna nie przyjmie pieniędzy, więc schowała je z powrotem do portfela.
-Jest modelką. – powiedziała, co nie zdziwiło Dawn. – Zarabia dość dużo pieniędzy. Dwa ciastka więcej nie zaszkodzą jej budżetowi.
-Nie uważasz, że to trochę żerowanie na niej?
-Nie. – skwitowała szybko. – Zawsze kłóciłam się o to z nią, ale nie przegadasz. Po prostu lubi być miła. – kolejny argument uświadamiający, iż ta dziewczyna była ideałem. Dara wróciła po chwili z tacą, na której ułożone były trzy ciastka. Podała każdej jej deser, a sama usiadła na swoim miejscu, uprzednio chowając portfel do torebki.
Zabrały się do jedzenia. Po kilku sekundach kelnerka dostarczyła jeszcze kawę dla Rose. Tarta owocowa była wprawdzie przepyszna według kubków smakowych Dawn. Delikatne, kruche ciasto ze śmietankowym kremem rozpływającym się w ustach, a do tego karmelizowane wiśnie z brzoskwinią i winogronem. Nie mogła wyobrazić sobie lepszego deseru. Dara miała rację.
Spotkanie mijało im w miłej atmosferze. Wtem dzwonek nad drzwiami zadzwonił delikatnie, oznajmiając wizytę kolejnego klienta. Jako iż Dawn nie musiała obracać się, by spojrzeć kto zawitał do kawiarni, to szybko powędrowała wzrokiem ku drzwiom. Był to jej chyba największy błąd. Ujrzała Kristiana ubranego w białą bluzę, który podchodził do lady z grobową miną. Przestraszyła się. Spięła lekko.
-Wszystko w porządku, Dawn? – spytała troskliwie Dara, patrząc na zaniepokojoną blondynkę.
-Ależ tak. Tylko mi się coś zdawało. – skłamała gładko. Przyjaciółki powróciły do swojej wcześniejszej rozmowy, a wzrok Dawn znów powędrował na chłopaka.
Przez chwilę miała nadzieję, że jedynie jej się przywidziało, a idealnie ułożone czarne kosmyki na głowie chłopaka okażą się być jedynie fryzurą podobną do tej Kristiana. Jednakże nie myliła się. Zdecydowanie był to Kostov. Zabrał od kelnerki filiżankę z kawą i uśmiechnął się miło, w podzięce mówiąc jakieś dwa słowa. Usiadł przy stoliku znajdującym się najbardziej w rogu pokoju. Wyjął z kieszeni spodni telefon i zatapiając się w kawie, zaczął w nim coś przeglądać.
Nie odrywała od niego wzroku przez parę minut, przez co ich spojrzenia wreszcie się spotkały, gdy oderwał swój wzrok od ekranu telefonu, by spojrzeć na osoby w kawiarni. Przez chwile wpatrywali się w siebie bez żadnych emocji. Dopiero po chwili wzrok chłopaka zjechał na dziewczyny siedzące z nią przy stoliku. Prawie podskoczył, gdy napotkał na swojej drodze postać Dary. Przez chwilę Dawn zdawało się, że chłopak poderwie się do góry i do nich podejdzie, lecz się powstrzymał. Spojrzał jeszcze raz na Dawn. Ruchem głowy dał jej znak, by do niego podeszła. Pokręciła głową, oznajmiając swój brak chęci. W odpowiedzi posłał jej groźne spojrzenie.
-Musze przeprosić was na chwilkę. Skocze tylko do toalety. – rzuciła, wstając od stolika. Dziewczyny jedynie przytaknęły miło. Wróciły do rozmowy, która jak zdawało się Dawn toczona była na temat najnowszego odcinka jakiegoś serialu dla nastolatek. Podeszła szybko do Kristiana i zajęła miejsce tuż obok niego. Chłopak przez chwilę jeszcze wpatrywał się w żwawo rozmawiające dziewczyny. Po kilku sekundach zwrócił swoje oczy na Dawn. Pochylił się do przodu. Oparł łokcie na kolanach.
-Widzisz tą szatynkę z czapką z daszkiem? – spytał, dyskretnie kiwając w jej stronę głową.
-No tak. Dara. Przyjaciółka Rose. Co w tym dziwnego? – odpowiedziała zaciekawiona zainteresowaniem Kristiana.
-Nie powinnaś się z nią zadawać. – powiedział stanowczo. Dziewczyna aż podskoczyła na krześle.
-Co? Niby dlaczego? – warknęła oburzona.
-Jest łowcą. – odparł beznamiętnie. – Była moją dziewczyną przez jakiś czas...
-Nie chcesz żebym się z nią zadawała dlatego, że to twoja była, czy dlatego, że jest dla mnie niebezpieczna? – zdziwiła się, iż tak wyjechał z drugim argumentem.
-Była moją dziewczyną, więc wiem do czego jest zdolna. – dokończył z delikatnym gniewem w głosie.
-Wie, że jesteś wampirem? – lekko spanikowała.
-Spokojnie. Nie. Ale ufała mi na tyle, że ukazała mi swoją drugą twarz. – zapewnił ją, nieco uspokajając.
-Dopóki nie dowie się kim jestem, to jestem bezpieczna.
-Nie chce żebyś się z nią zadawała. – powiedział bardziej dobitnie.
-Nie zabronisz mi się z nikim spotykać. – wystawiła swój język. Chciała wstać, jednakże silny uścisk jego dłoni na jej nadgarstku jej to uniemożliwił.
-Wiem, że to dziwnie brzmi, ale posłuchaj mnie chociaż raz. – spojrzała w jego oczy. Już nie były takie zimne i obojętne, jak podczas ich pierwszego spotkania. Teraz ich brązowa barwa była jakby drewno wrzucane do kominka, w którym tli się ciepłe ognisko. Jakby troskliwe światełko. Odrzuciła te myśli. Wyszarpała swoją rękę. Stała przez chwilę, zastanawiając się nad słowami pożegnalnymi.
-Będę ostrożna. – rzekła. Odwróciła swój wzrok, po czym wróciła do przyjaciółek. Nie widziała tego, ale chłopak uśmiechnął się, odprowadzając ją wzrokiem. Dokończył swoją kawę. Ostatni raz spojrzał na Dawn siedzącą i rozmawiającą wesoło z dwiema dziewczynami. Opuścił kawiarnie wierząc w jej słowa...
~~~~~~~~~~~~~~~~
Wchodzę dzisiaj na Wattpada, a tutaj 1K wyświetleń o.O
Dziękuje serdecznie z całego serduszka <3
I przepraszam, ze rozdział ukazuje się tak późno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top