Rozdział 22
Wylądowali na dachu jednego budynku. Ciemność nie była dla niej wielką przeszkodą przy wszystkich światłach nocnego miasta, jednakże lekko jej wadziła. Siedziba łowców świeciła białym światłem, odznaczając się na całym krajobrazie Moskwy. Kristian upadł na kolana, mocno dysząc. Podtrzymała go, by nie położył się całkowicie. Przygryzła wewnętrzną cześć policzka.
-Czyś ty oszalał do reszty!? - wydarła się, przecinając miejski, wieczorny zgiełk. On uśmiechnął się cwaniacko, chwytając za pierś.
-Wiedziałem. Po prostu wiedziałem, że za mną polecisz. - wysapał, opanowując oszalałe bicie jego serca.
-I co z tego?! Czy ty widzisz, co się z tobą dzieje? Takie zagrania nie pozwolą się twojej ranie zagoić do końca! Każda taka przemiana osłabia twoje ciało, zabierając potrzebną energię do regeneracji! Czy ty naprawdę jesteś aż tak głupi, by to zrozumieć? - kpiący uśmieszek nie zmazywał się z jego warg. Jakby był usatysfakcjonowany jej decyzją i tą rozmową.
-A co? Martwisz się o mnie? - spytał, nie ukrywając chamskiego tonu. Czuła jak jej głowę pochłania ciepło złości. Przypomniała jej się prośba Daniela, by opiekowała się Kristianem. A przynajmniej by miała na niego oko. Była związana tą obietnicą jak łańcuchem. Nie chciała zawieść Daniela. Tylko dlatego za nim poleciała.
-Martwię się. Ale nie o mnie chodzi. - zelżała nieco z tonu. - Pomyśl co będzie czuł twój brat, gdy dowie się, że bez jego zgody poleciałeś sobie na wycieczkę. To on się o ciebie bardziej martwi. To on chce zapewnić ci bezpieczeństwo. Dlaczego nie potrafisz go usłuchać i chociaż raz trzymać się z dala od kłopotów? - skończyła. Milczał. Błądził wzrokiem po ciemnym niebie, pogrążony w myślach. Podniósł się. Wyprostował. Spojrzał na oświetlony na biało budynek.
-Siedziba łowców. - powiedział spokojnie, oznajmiając tym samym zmianę tematu. - Usiana pułapkami od stóp do głów. Jednakże dla chcącego nic trudnego. Wentylacja jest dobrym sposobem na przemieszczanie się pomiędzy pokojami. Sięga ona wszędzie. A poruszanie się w niej nie należy do ciężkich spraw.
-Ty się zastanów, co ty mówisz. - wtrąciła się tonem dość kpiącym. Spojrzał na nią lekko wytrącony z równowagi. - Poruszanie się po wentylacji nie jest sztuką, to fakt. Ale jeżeli jest się maleńkim nietoperkiem. W twoim wypadku to nie jest dobre, jak już wspominałam. Z resztą, co ty chcesz osiągnąć przez to?
-A jak sądzisz? - wlepił w nią zaciekawione spojrzenie. Odpowiedziała mu, jedynie wzruszając ramionami. - Nawet jeżeli mój brat chce jakoś interweniować, to nie zrobi tego odpowiednio szybko. Czasami warto działać spontanicznie. Im dłużej zwlekamy, tym gorzej może być dla nas. - Dawn przewróciła oczami. Jego słowa jednak miały jakiś sens.
-Zadaj sobie tylko jedno pytanie. - rzekła, patrząc jak chłopak zabiera się do lotu. - Czy warto ryzykować własnym życiem? - zastygł w jednym miejscu. Wbił wzrok w podłogę. Zagłębił się we własne myśli.
Nie odpowiedział jej. Jedynie machnął ręką i wzbił się w powietrze, tak jak zamierzał. Przewróciła oczami. Nie miała ani ochoty, ani siły, ale zmusiła się by polecieć za nim.
Dostanie się do wentylacji nie należało do zajęć trudnych, jak wspominał. Po kilku minutach już się tam znajdowali. Przemierzali ją, delikatnie trzepocząc skrzydłami. „Korytarze" były dość szerokie, ale nie ryzykowali. Poruszanie się w normalnej postaci, groziło narobieniem zbędnego hałasu. W końcu dotarli do kratki.
Po odkręceniu wszystkich śrubek, zeskoczyli do pomieszczenia poniżej. Biel zaatakowała ich ze wszystkich stron. Wszystko dookoła, co można było dostrzec gołym okiem było śnieżnobiałe. Jakby znaleźli się w szpitalu. Usłyszeli przytłumione głosy. Uciekli w pierwszy korytarz, jaki napotkali wzrokiem.
Dawn czuła się nieswojo. Nie do końca wiedziała gdzie się znajduje. Miejsce dla niej całkowicie obce, przypominające labirynt z dużą ilością odnóg i korytarzy, nie licząc wszystkich drzwi, mieszczących się na długości każdej ściany.
-Co to jest? - spytała, gdy powoli przesuwali się w głąb korytarza.
-Coś jak więzienie dla wampirów. - odpowiedział jej Kristian, choć wcale tego nie oczekiwała. Łapała wzrokiem każdy odstający szczegół. Na każdych drzwiach mieściły się srebrne tabliczki z kolejnymi cyframi.
-Za każdymi drzwiami...
-Nie. - zaprzeczył, nie zdążyła dokończyć.
Nagle zastygł w miejscu. Gwałtownie odwrócił się w jej kierunku. Zdziwiona nie zdążyła zareagować. Chwycił ja i pociągnął w odnogę jednego korytarza. Przytknął do jej ust dłoń, blokując każdy dźwięk, który mógłby się z nich wydostać. Uderzyła go w miarę lekko w brzuch. Jęknął cicho, powstrzymując odgłos w gardle.
Usłyszała rozmowę dwóch mężczyzn.
-Jesteś pewny, że to poskutkuje?
-Oczywiście. Jeszcze nigdy żadnej szczur tego nie przetrwał. Będzie płakał, by go uwolnić.
-Pytanie tylko czy zmięknie?
-Na pewno. Będzie śpiewał jak słowiczek. - zaśmiali się gromko. Po kilku sekundach, gdy ich rozmowa trwała w najlepsze, Kristian mocno trzymał Dawn przy swoim ciele, jakby chciał ją zgnieść w akcie złości. Gdy mężczyźni przeszli, o dziwo nie zauważając dwójki ukrytych nastolatków, oni cicho, na palcach wyszli z korytarza i skierowali się dalej.
-Ty w ogóle wiesz gdzie my idziemy? - spytała szeptem, w obawie, że może ją ktoś usłyszeć.
-Mniej więcej. - odpowiedział wymijająco, co jej nie upewniło.
Po pewnym czasie przystanęli pod jednymi z drzwi, na których na srebrnej tabliczce wyryty był czarny numer „358". Kristian chwycił za klamkę. Dawn zauważyła, że jego oddech był nierówny, a skóra bledsza od białych naokoło ścian. Delikatnie nacisnął. Drzwi ustąpiły bez większego trudu.
W ogromnym pokoju, również połyskującym bielą, na samym środku siedział skrępowany Misha. Jego nogi przywiązane były do krzesła mocnym sznurem, a ręce zaplątane na tyle pleców. Pozycja nie wyglądała na wygodną, a w dodatku chłopak miał głowę zwieszoną w dół, jakby spał lub był nieprzytomny. Bała się, że to drugie. W takim wypadku trudno byłoby im uciec z budynku.
Kristian przystanął w miejscu, wstrzymując oddech. Omiótł wzrokiem całe pomieszczenie. Dawn zauważyła kwitnącą złość w jego oczach, która również odznaczała się rosnącymi szponami. Jego oddech lekko przyspieszył. Jego nogi jakby wrosły w ziemię. Nie poruszył się. Jedynie pożerał czerwonymi oczami postać chłopaka.
Dawn nie czekała na zaproszenie. Szybko podbiegła do Mishy. Przyglądnęła się jego twarzy. Nie zmienił się dużo. Co prawda jego rysy twarzy nieco się wyostrzyły, a włosy trochę urosły. Poklepała go delikatnie po policzku, chcąc zaprzeczyć swoim obawom. Ku jej lekkiemu zdziwieniu, chłopak nieprzytomnie pomrugał oczami i nieznacznie uniósł głowę. Jego oczy tajemniczo rozbłysły.
-Dawn? - spytał, nie będąc wiernym swoim oczom. Kristian podszedł do niego powoli. Misha nie zwrócił na niego specjalnej uwagi. Okrążył go i kucnął z tyłu krzesła. Uwolnił jego ręce, przecinając linę pazurem.
-Dawno się nie widzieliśmy. - odwiązała jego nogi przywiązane do krzesła. Rozmasował nadgarstki. Przeczesał blond włosy.
-Będzie z kilkadziesiąt lat. -uśmiechnął się, wstając z krzesła.
-Gratuluje posadki.
-No nie wiem, czy to aż takie dobre. Przeze mnie zginęło wiele osób. - odwrócił twarz w przeciwnym kierunku.
-To nie była twoja wina. - postarała się go pocieszyć, co wyszło dość marnie.
-Gdybym lepiej zorganizował to spotkanie... - pokręcił głową, użalając się nad sobą.
-Skończcie te pogaduszki, bo jeszcze nas złapią. - wtrącił Kristian, podchodząc do dwójki. Misha odwrócił się w jego kierunku. Uśmiechnęli się do siebie. Zbili piątki i przytulili się po męsku, klepiąc się przy tym po plecach.
-Właśnie. - przyznała rację Dawn. - Musimy się stąd zmywać. - jej wzrok mimowolnie pobiegł na Kristiana. - Musimy go stąd zabrać. - kilka słów wypłynęło z jej ust mimochodem. Misha zdziwiony spojrzał na przyjaciela. Kristian posłał groźne spojrzenie Dawn. Ta w momencie pożałowała swoich słów.
-Coś się stało? - spytał zaniepokojony, widząc jak Kristian ciężko oddycha.
-To historia na później. Zbierajmy się szybko.- ponaglała.
-Ale dlaczego? - dociekał.
-Wyjaśnię ci to po drodze. - wysapał Kristian, opierając się na jego ramieniu. Misha spojrzał przestraszony na przyjaciela, który niespodziewanie pobladł.
-Idiota. Mówiłam, że to nie jest dobry pomysł. - warknęła, patrząc na słabego chłopaka.
-Skończ to kazanie, nim je zaczniesz. Przyrzekam, że położę się do łóżka jak wrócę. Tylko skończ. Misha zbierajmy się. - posłał przyjacielowi znaczące spojrzenie. Przytaknął.
Szybko wyszli z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Z każdym krokiem Kristian zdawał się coraz słabszy. Jego kroki spowalniały, co wpływało na całą grupę. Dawn ukradkiem co chwila spoglądała na Kristiana. W głębi duszy bała się o niego. W pewnym momencie zatoczył się. Uderzył mocno głową o kant ściany, kiedy chciał skręcić. Misha zamarł w miejscu. Dawn chaotycznie rozejrzała się dookoła, by skontrolować czy nikt tego nie słyszał. Kristian przez chwilę stał przytulony do ściany. Misha podszedł do niego. Chwycił go mocno i stanowczo za ramię.
-Wszystko w porządku? - zapytał retorycznie.
-Tak. - stęknął, rozmasowując czoło.
-A nie mówiłam? To był idiotyzm! - warknęła Dawn.
-Zamknij ryj. - szczęknął Kristian. Dźwignął się na nogach. Oparł się o Mishę. Dziewczyna od razu zamilkła, zmuszona do tego poprzez własne emocje. Wiedziała, że mogła powiedzieć o kilka słów za dużo poprzez gniew. - Po prostu się zbierajmy.
Wolnym krokiem w końcu dotarli do kratki wentylacyjnej, przez którą dostali do budynku. Wrócili na zewnątrz i wolnym lotem zmierzali w kierunku centrali. Wlecieli poprzez rozwalone okno. Zmaterializowali się. Kristian upadł na jedno kolano, potęgując strach w duszy Dawn.
W pokoju panowała ciężka atmosfera. Daniel oparty o blat stołu ewidentnie czekał na ich dwójkę. Gdy tylko pojawili się w pomieszczeniu, jego mrożący krew w żyłach wzrok skierował się na Kristiana. Ten powoli dźwignął się na nogach, starając się ukryć grymas bólu. Ira siedziała tuż obok Daniela, ukryta w biało-kremowym kocu, a Maria przyglądała się im współczującym wzrokiem. Dawn przełknęła ślinę, wiedząc, że następne kilka minut jej życia, nie będzie się zaliczało do najmilszych...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam tylko podziękować wszystkim, którzy podnieśli mnie na duchu. Z całego serduszka pragnę podziękować <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top