Rozdział 19


-W końcu dotarłaś. – uśmiechnął się na widok dziewczyny.

-Gdzie niby dotarłam? – spytała zdezorientowana. Rozejrzała się po pokoju. Kristiana nigdzie nie było. Została sama z jego bratem w pustym pokoju ze stołem. Poczuła się nieswojo.

-Pamiętasz? Mówiłem, że po ciebie kogoś przyśle po zajęciach. Witaj w centrali! Wiem... Willa to to nie jest, ale tutaj nas tak łatwo nie znajdą. – uśmiechnął się szczerze.

-To jest siedziba...

-Tak. – dokończył za nią.

-Ale gdzie... Gdzie jest Kristian? – rozejrzała się jeszcze raz. Nigdzie nie mogła dojrzeć jego charakterystycznej sylwetki z czarnymi jak noc włosami. Nawet małego nietoperka wiszącego do dołu głową i chrapiącego cichutko w rogu pomieszczenia.

-Wyleciał. – Daniel machnął ręką w kierunku uchylonego okna. Według niej szpara była zbyt mała, aby mógł przez nią wylecieć.

Podeszła do okna.

Spojrzała na miasto. Nieznana była dla niej ta okolica. Jakby brudna, opuszczona. Chodniki były puste. Ani żywej duszy. To samo z ulicami. Żaden samochód nie przejeżdżał. Niebo stało się jeszcze ciemniejsze. Błysnęło kilka chmur na horyzoncie. Lekko przytłumiony grzmot rozległ się w oddali. Burza była coraz bliżej. Nie pomagało to ocieplić wizerunku dzielnicy, która wyglądała na całkowicie zapomnianą przez ludzi.

Zerknęła na budynek naprzeciwległy. Był troszkę wyższy. Na jego dachu zauważyła ciemną postać spoglądającą na horyzont. Mocny wiatr rozwiewał jego włosy wraz z kurtką. Przyjrzała się. Bez wątpliwości był to Kristian.

-Zawsze lubił ładne widoki, a w szczególności uwielbia oglądać zachody słońca z wysokości. – Daniel zaśmiał się cicho za jej plecami. Przyłapała się na myślach, iż według niej Kristian wyglądał przystojnie i majestatycznie. Jak władca całego świata. A przynajmniej taką pozę przybrał.

-Nie powinien przemieniać się w takim stanie. – pokręciła smutno głową.

-A kto mu zabroni? – wzruszył ramionami.

Odwróciła się w jego kierunku oburzona i poirytowana. Wściekłość powoli w niej wrzała. Miała nieodpartą chęć uderzyć Daniela z całej siły pięścią w twarz za to, co powiedział. Nie znała powodu, dlaczego tak chciała.

-Jesteś jego bratem, a w dodatku lekarzem... – zaczęła, jednakże mężczyzna uciszył ją gestem ręki.

-Może i jestem, ale ten szczeniak i tak się nikogo nie słucha. To jest pan swojego życia i chociażbym go pasami do łóżka przywiązał to nic to nie da. I tak znajdzie sposób, żeby się wydostać. Jest cwańszy niż lis, mimo iż na takiego nie wygląda. Uwierz mi. Wiele razy próbowałem mu przegadać, naprowadzić, ale on wciąż swoje. – zaznaczył coś mazakiem na mapie. Flamaster zapiszczał przeraźliwie, gdy kreślił jeden z krzyżyków we wschodniej części Moskwy.

-A było byle lepiej, gdyby taki nie był - dodała szeptem bardziej do siebie. Przypatrując się minie Daniela, zgadła co chodziło mu po głowie.

-A uwierz, że tak. – westchnął ciężko, prostując się. Rozmasował obolały kręgosłup. – Przed odejściem ojca się mnie słuchał. BYŁ posłuszny.

-Może przechodzi okres buntowniczy? Wiesz... jak każdy nastolatek. – oparła się o ścianę. Osoba Kristiana była dla niej coraz bardziej tajemnicza, mimo iż wiedziała o nim coraz więcej. Zachowywał się różnie w zależności od sytuacji, jednakże zawsze utrzymywał kamienną minę lub groźne spojrzenie. Wiało od niego chłodem.

-Ale nastoletni wampir nie ma problemu z hormonami. – oburzył się. Już miała wyjechać z argumentem, iż są wampirami z eksperymentu, jednakże powstrzymała się, wiedząc, że może ich to urazić.

-Mimo wszystko chodzi o jego zdrowie. Powinieneś być bardziej stanowczy, chyba, że chcesz go pochować.

-Nawet tak nie mów. – pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć w jej słowa.

-No dobrze. Cofam to. Więc zapewne wezwałeś mnie tu w jakiejś sprawie? – zbliżyła się do mężczyzny, porzucając wpatrywanie się w chłopaka.

-Tak. Potrzebny nam zwiadowca. Osoba, która będzie zbierać informacje i przekazywać je do centrali.

-Wiem kto to jest. – oburzyła się lekko. – Ale nie wiem czy to dobra fucha dla mnie. Jestem raczej porywcza.

-Ale sekretu dochować umiesz. – uśmiechnął się.

-No tak... - mruknęła niepewnie.

-A fakt, iż mieszkasz z nami tylko ci w tym pomoże. Zdobyte informacje od razu możesz przekazać mi, albo Kristianowi. Ale lepiej by było gdybyś mówiła o nich mi.

-A dlaczego lepiej tobie? – zaciekawił ją.

-Kristian ostatnio unika roboty. – podniósł na nią wzrok znad mapy. – Pamiętasz tą bajeczkę o tym, że wraca codziennie pijany do domu? – spytał lekko zawstydzony.

-Jak również i tą, gdzie mówiłeś mi żebym trzymała się z daleka od Kristiana. – wskazała głową na naprzeciwległy budynek, na którym wciąż stał rzeczony chłopak.

-I nie bez powodu kazałem ci być ostrożnym. – zmrużył delikatnie oczy. – Ostatnimi czasy Kristian bardzo często znika na dłuższe okresy czasu. Nie wiem gdzie chodzi, ale jedno jest pewne. Wykrada informacje łowcom. Inaczej nie uratowałby cię z tego pożaru. Nawet ja nie wiedziałem o tym ataku. Musiał w jakiś sposób zdobyć te informacje i wykorzystać. Niby przydatne, jednakże nie podoba mi się to, co robi. Jest coraz bardziej agresywny. Aż rzucił się na mnie ze szponami. Uwierz mi nie wyszedłem z tego cało jak i on. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje. – westchnął zdruzgotany.

-Może ma jakiś powód? Może to z tego waśnie powodu woli działać na własną rękę?

-Tak. – przyznał jej racje. – Jest po prostu pyskatym szczeniakiem, który nie lubi się podporządkowywać.

-Przesadzasz. – zapadła chwilowa cisza. Daniel błądził wzrokiem, szukając punktu zaczepienia i robiąc wszystko, byle nie napotkać jej spojrzenia. – Boisz się o niego? – zagadała, gdy cisza niebezpiecznie się przedłużała. Daniel mocno zwlekał z daniem odpowiedzi.

-Cholernie. – odezwał się wreszcie. – Wrócił poturbowany mocno po tej ratowniczej akcji z tobą w udziale głównym. Boje się, że... że... że kiedyś w ogóle nie wróci. – zwiesił smętnie głowę. Nie sądziła, że dwóch braci, którzy na pozór darzą się jedynie nienawiścią, może łączyć tak silna więź. Więź, której nie sposób zerwać. Nie miała jeszcze pewności, czy Kristian również uważał tak jak jego brat, lecz miała intuicję, która jej to podpowiadała.

Spojrzała na Daniela, który ewidentnie pogrążył się we własnych myślach.

-Znów coś planujecie? – odwróciła na chwile jego uwagę od postaci jego brata. Mężczyzna potrząsnął głową. Przetarł oczy. Nadął policzki, po czym wypuścił z nich powietrze.

-Na razie nie bardzo. Wciąż czekamy na informacje z czwartego i piątego posterunku. Od dwóch dni nie mamy z nimi kontaktu. – uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienia swoich znajomych z dawnych czasów. Z czasów, gdy jeszcze pełniła jaką taką rolę na czwartym posterunku.

-Jak to nie macie kontaktu? – zaciekawiła się bardziej poważnie.

-Po ludzku. Informacje do nas nie docierają. Może to być spowodowane pewnymi problemami osób trzecich. Jak chcesz możesz tam pójść i sprawdzić. – wzruszył beznamiętnie ramionami.

-Naprawdę? – nie ukrywała entuzjazmu. Daniel uśmiechnął się szeroko.

-Nie ma problemu. Tylko... Zanim pójdziesz... - Nagle zapomniał języka w gębie. – Miałbym do ciebie małą prośbę. – speszył się.

-Daniel. Powiedziałeś mi kiedyś, że zawsze jeśli będę mieć problem to mam się do ciebie zgłaszać. To działa również w drugą stronę. – uśmiechnęła się życzliwie.

-Miło mieć takiego kompana jak ty... chciałem cię poprosić... Dałbyś radę mieć go na oku? – wskazał głową na budynek za oknem. Kristian wciąż stał w tej samej pozycji co wcześniej. – Chodzisz z nim na jeden kierunek studiów, również jesteś w jego wieku. Mogłabyś...

-Mieć na niego oko, gdy ty nie dasz rady? – dokończyła. Jedynie przytaknął smętnie.

-Nie martw się. Zrobię co w mojej mocy, by go przypilnować. – uśmiechnęła się. Opuściła pokój zostawiając mężczyznę w pełnym spokoju.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Chciałam tylko przeprosić za długie nie pojawianie się rozdziałów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top