~ Rozdział piąty ~
Bellatrix czuła się okropnie. Dopiero po słowach Severusa dotarło do niej w pełni, jak bardzo zawaliła sprawę. Wszystko w niej pękło i zaczęła płakać, nie mogąc przestać. Powoli wypływały z niej emocje.
Nawet nie wiedząc kiedy przytuliła się do mężczyzny, i gdy tak ją pocieszał i głaskał, zdała sobie sprawę, że bardzo dawno nie czuła się tak bezpiecznie jak w tej chwili. Powoli się uspokajała i kiedy łzy na jej policzkach wyschły, oderwała głowę od torsu Severusa i spojrzała mu w twarz.
* * *
Nadal gładząc ją delikatnie po włosach, spojrzał jej prosto w piękne, orzechowe oczy. Patrzyły na niego z bólem i rozpaczą spod posklejanych, mokrych od łez rzęs. Nie mógł oderwać od nich oczu. Siedział jak zahipnotyzowany, nie mogąc się ruszyć. Jego ręka zastygła w jej włosach.
Lecz nagle Bella opuściła oczy, a on uwolnił się spod ich obezwładniającego działania. Przeniósł dłoń z jej długich, ciemnych loków i mimowolnie, nawet tego nie planując, dotknął kciukiem jej kości policzkowej. Podniosła wzrok i Severus usłyszał, jak wciąga nieco mocniej powietrze. Nie do końca wiedząc, co nim kieruje, przesunął dłonią aż po linię jej szczęki. Miała niesamowicie gładką skórę, niczym satyna. Muskał opuszkami palców jej nos, następnie czoło, a gdy przymknęła powieki, przejechał kciukami po liniach jej brwi i dotknął jej powiek. Następnie zabrał z nich palce, ująwszy jej zarumienioną twarz w obie dłonie. Nim zdążyła zareagować, pochylił twarz i dotknął swoimi ustami jej miękkich warg, delikatnie ją całując.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top