Rozdział 39
*Nika*
Biegłam kulejąc i zarazem płacząc z powodu promieniującego bólu w kostce. Biegłam dopóty, dopóki nie znalazłam się w bezpiecznej odległości od domu czyli przebiegnięciu kilku przecznic. Opierając się o pierwszą lepszą rzecz jaką była uliczna latarnia, zgięta w pół łapałam głębokie wdechy. Niespodziewanie ujrzałam rażące moje oczy światło. Robiąc daszek nad oczami, wytężyłam wzrok i ujrzałam podjeżdżający ku mnie samochód. Obserwowałam jak zatrzymuje się przy latarni, tej o którą się opierałam i jedna z szyb się obiża. Zza niej ujrzałam dwóch mężczyzn; obaj ubrani na czarno z czego ten przy kierownicy w garnitur.
-Ile bierzesz za godzinę? - usłyszałam oziębły ton mężczyzny, który siedział na miejscu pasażera i oceniał mnie swoim stalowym wzrokiem od góry do dołu. Czułam jak moje nogi stają się jedną wielką galaretą, która z każdą sekundą się rozpada. Czułam przeogromny strach, który chwytał me serce. Bałam się, że zrobią mi krzywdę bo na ludzi o dobrych zamiarach nie wyglądali. Nie oceniam ludzi po pozorach lecz po spojrzeniu. Ich spojrzenie było wrogie i lodowate.
-Halo? Umiesz mówić!? - usłyszałam jego donośny głos przez co krzyknęłam ze strachu. Bałam się wrogości. Nie umiałam na agresję reagować agresją i to w dzisiejszym świecie jest tragedią bo inni dostrzegając to depczą po tobie jak po trawniku i z czasem uchodzisz za ścieżkę... Nie wiedząc co robić zamknęłam oczy licząc, że zostawią mnie w spokoju, że odjadą lub to wszystko okaże się być złym snem. Jednak to nie było dobre rozwiązanie ponieważ nie musiałam długo czekać by poczuć mocne szarpnięcie za ramię a potem grunt osunął mi się spod nóg. Byłam przyciśnięta do latarni plecami tak mocno, że czułam każdy krąg kręgosłupa. Z powodu podtrzymywania mnie kilka centymetrów nad ziemią za szyję, widziałam mroczki przed oczami a tlen tak bardzo mi w tej chwili potrzebny ubywał ze mnie z każdą sekundą do tej pory dopóty, dopóki nie usłyszałam czyjegoś donośnego krzyku, który spowodował, że owy mężczyzna mnie puścił w wyniku czego zderzyłam się z betonową posadzką zwaną chodnikiem. Czułam silny ból w głowie, kostce i łokciu. Czułam się tak obolała, tak bolały mnie płuca zapewne z braku tlenu, że mimo krzyków, zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie tylko na chwilkę trzymać je zamknięte. Tylko na chwilkę...pochłonęła mnie ciemność...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top