61
Pov Niall
Od pięciu minut czekałem na Victorie. Pół godziny temu przyszła mi smsa bym czekał na nią przy parku. Bardzo się cieszę, że po tak długim czasie nareszcie będę mógł ją zobaczyć i przytulić. Tak za nią tęskniłem, że nie było ani jednego dnia bym o niej nie myślał.
Po krótkiej chwili ją zobaczyłem.
Wysiadłem z samochodu, podbiegłem do niej nie wziąłem ją w ramiona. I nawet nie mam pojęcia jak długo ją do siebie tuliłem.
- Niall - jedno jej słowo sprawiło, że wróciłem do rzeczywistości.
- Tak kochanie.
- Musimy gdzieś stąd pojechać. Jeszcze ktoś nas razem zobaczy i doniesie o wszystkim Louis'owi - ona miała stuprocentową rację, muszę jak najszybciej ją stąd zabrać. Daleko nie od Tomlinsona.
- Oczywiście, chodź - oboje wsiedliśmy do samochodu.
- Gdzie jedziemy? - spytała po siedmiu minutach jazdy.
- Do mojego tymczasowego domu - mocniej nacisnąłem nogą na pedał gazu. Jak najszybciej chciałem już być na miejscu.
- Wolałabym w jakieś bardziej neutralne miejsce.
- Torii tam będziemy mogli spokojnie porozmawiać i do tego nikt nam nie przeszkodzi - jedną rękę położyłem na jej kolanie i je poglaskałem.
Nie mogłem się już doczekać jak znajdziemy się już w domu i będę mógł znowu pocałować te jej słodkie usteczka.
Pov Victoria
W duchu modliłam się by to zbyt długo nie trwało, bo musiałam do domu wrócić jeszcze przed Louis'em, bo w innym wypadku on się dowie, że wyszłam na spacer i jeszcze bardziej zacznie mnie kontrolować.
- Jesteśmy już na miejscu - zatrzymał się koło ślicznego małego domu.
Wysiadłam z samochodu, a on chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do środka.
Usiadłam w fotelu w salonie.
Pomieszczenia było urzadzene w jasnych praktycznie białych barwach.
- Opowiedz mi o wszystkim. Jak on cię traktuje? I oczywiście dlaczego straciłaś dziecko? - to ostatnie pytanie było najbardziej bolesne. I pragnęłam jak najszybciej o tym zapomnieć.
- Dobrze mnie traktuje, a co do dziecka to nie chce o tym rozmawiać - spuściłam wzrok na moje nogi.
- Pobił cię? - przykucną na przeciwko mnie kładąc swoje ręce na moje kolana.
- Nie, no co ty, on mnie ani razu nie uderzył - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To co, tak bez żadnego konkretnego powodu poroniłaś - łzy same poleciały po moich policzkach.
Pokręciłam przecząco głową.
- To jak to się stało, opowiedz mi.
- Jak się okazało, że jestem w ciąży to był to już dziesiąty tydzień. Były dwie możliwość ty mogłeś być ojcem albo Louis. Ja chciałam poczekać z testami DNA aż się urodzi i jeśli wtedy okazało by się że jest twoje to bym ci je oddała. Lecz Louis nie miał zamiaru czekać i pomimo ogromnego ryzyka postanowił już przeprowadzić te badanie. Wyniki były jednoznaczne to Lou był ojcem, ale kilka dni po tym zaczęłam krwawić i moje dziecko umarło - teraz to już na dobre się rozpłakałam.
Niall otoczył mnie swoimi ramionami i pocałował w czoło.
- Nie martw się skarbie, już ja dopilnuje byś nigdy już nie musiała go oglądać.
Jak w tym rozdziale pojawi się 20 gwiazdek to jeszcze dziś możecie liczyć na następny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top