49

Pov Victoria

- Tak za tobą tęskniłem - byłam wprost przerażona. Louis teraz mnie zabierze do siebie i jeszcze zabiję Nialla. - Kochanie czemu nic nie mówisz? - odwrócił mnie tak bym patrzyła mu w oczy.

- Louis to nie tak, ja naprawdę chciałam ci pomóc - zasłonił mi usta swoją ręką.

- Wiem słoneczko, ale dlaczego nie dałaś mi jakiegoś znaku bym cię odnalazł - czyli nie ma  pojęcia o tym jak wyglądają moje relację z Niall'em.

- Po tym jak dzień wcześniej zmusiłeś mnie do seksu to zrozumiałam, że my nie pasujemy do siebie. Nasz związek nie ma już najmniejszego sensu - jego ręce przeniosły się na moje ramiona i mocno je ścisnęły.

- Nie mów tak, my musimy być razem. Vicky nie wolno ci nawet inaczej myśleć - chciał mnie pocałować jednak odwróciłam głowę - co robisz?

- Co z Niall'em? - spytałam. Wątpiłam by tak po prostu odpuścił Niall'owi postrzelenie go i jeszcze to, że według niego mu zabrał.

- Jeszcze żyje, ale już nie długo. Osobiście go zapierdolę za to co zrobił - ze strachu zaczęłam się trząść. Bałam się, nie o siebie, bo akurat w tym momencie nie obchodziło mnie to co zrobi ze mną Louis, mógłby mnie nawet zabić, najważniejsze było teraz to co będzie z Nialler'em.

- Nie rób tego - ledwo powiedziałam.

- Za błędy trzeba płacić kochanie, ale nie ty ślicznotko. Zapomnę o tym, że nie próbowałaś do mnie wrócić - złapałam go za dłoń. Takie gesty zawsze go trochę zmiękczały.

- Błagam cię, nie rób tego. Puść go wolno, a ja obiecuję zrobić wszystko co tylko będziesz chciał.

- Wszystko?

- Tak Lou - byłam zdesperowana, nie było czegoś czego nie była bym w stanie zrobić by ocalić Nialla.

- Jak najszybciej weźmiemy ślub, a ty będziesz mnie kochać tak jak wcześniej. Zamieszkamy razem i będziemy jak prawdziwa rodzina skarbie.

- Tak, zgadzam się - nawet chwili się nie wahałam. Liczyło się teraz to co będzie z Niall'em, ja już dawno pogodziłam się z faktem, że nigdy nie będę szczęśliwa.

Pov Niall

Siedziałem przywiązany do krzesła. Ich było trzech, a ja jeden więc nie miałem najmniejszych szans dać im radę. Niestety nie było Louisa co mogło oznaczać, że dorwał Victorię.

- No i po co to ci było? - spytał Zayn siadając naprzeciwko mnie.

- Nigdy tego nie zrozumiesz. Ja ją kocham i jestem gotów na wszystko dla niej - zaśmiał się na moje słowa. Zobaczymy czy jemu będzie do śmiechu jak się zakocha i nie będzie mógł być ze swoją ukochaną.

- No przyznaję z Vicky jest niezła dupa, ale należy do Louisa. A laski kumpli są nietykalne.

Teraz to ja się roześmiałem.

- Od kiedy ty się taki zasadniczy zrobiłeś.

- Znasz Louisa on zawsze dostaje to chce i na dodatek nie znosi się dzielić. A ruda ślicznotka od zawsze była jego i ty teraz będziesz musiał zapłacić za to, że ją sobie przywłaszczyłeś - jak on w ogóle śmie mówić o Torii jak o jakiejś rzeczy.

- Victoria jest człowiekiem i potrafi sama o sobie decydować.

- Może i tak, ale Louis jej na to nie pozwoli. Zniszczyłeś sobie życie dla dziewczyny, która nigdy nie będzie twoją.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top