46
Pov Victoria
Niall rozmawiał ze mną normalnie jednak wydawał się być przy tym przygnębiony, jestem na siebie wprost wściekła, że nie zapanowałam nad sobą i powiedziałam imię Louisa. Ja naprawdę nie chciałam by on przy mnie był i zrobiłam to wyłącznie z przyzwyczajenia.
- Będziemy musieli jak najszybciej się stąd wyprowadzić - powiedział od razu gdy wrócił do domu. Wyszedł wcześnie rano, a powrócił dopiero grubo po piątej wieczorem.
- Dlaczego?
- Chłopaki robią wszystko by mnie namierzyć i jeśli dalej tak pójdzie to osiągną swój cel - wyglądał na mocno zdenerwowanego. Szczerze powiedziawszy to mu się wcale nie dziwiłam.
- To gdzie my teraz pojedziemy? - spytałam go.
- Nie mam pojęcia, ale chyba najlepiej będzie gdzieś za granicę, wtedy łatwo nie wpadną na nasz trop.
Nagle do głowy przyszedł mi genialny pomysł.
- Jedźmy do Hiszpanii. Moi rodzice mieli dom w Cordobie, a ja doskonale pamiętam gdzie chowali klucze. Pojedziemy tam samochodem i nie będziemy nigdzie zameldowani, więc nas nie namierzą.
- A wspominałaś kiedyś o tym miejscu Louis'owi?
- Nie, on nigdy mnie nie pytał o majątek moich rodziców, a poza tym to czytałeś jego smsy, on jest pewien, że ty mnie porwałeś. W życiu nie przyjdzie mu do głowy by szukać mnie w moim domu - zbliżył się do mnie, położył ręce na dolnej części moich pleców i przycisnął mnie do siebie.
- Mam nadzieję, że mnie nie oszukujesz, bo jestem gotów na wszystko byle by tylko zatrzymać cię przy sobie - brzmiał jakby był bardzo zdesperowany, lecz mnie to nawet cieszyło, bo to mogło oznaczać, że on naprawdę mnie mocno kocha.
- I bardzo dobrze - dałam mu szybkiego buziaka w usta.
***
Jazda samochodem do Hiszpanii trwała bardzo długo, bo prawie dziewiętnaście godziny, ale było warto, bo Hiszpania to piękne miejsce, a Cordoba to już zwłaszcza. Poza tym to tu jest bardzo ciepło w odróżnieniu do zimnej i deszczowej Anglii.
- Nie mam pojęcia jak ty, ale ja mógłbym tu zostać na stałe - powiedział Niall jak rozejrzał się po okolicy.
- Ja też.
- Tylko jest jeden problem, ja nie umiem mówić po hiszpańsku. Nie znam ani jednego słowa.
- Ja za to znam podstawowe zwroty. Nauczę cię.
Wyciągnęła klucz z pod parapetu, który delikatnie można było unieść. Kiedyś sama podpowiedziałam tacie tą kryjowkę.
- I, że nikt przez tyle lat się tu nie włamał.
- Moja mama była pół hiszpanką, a pół włoską i tu się wychowała. Tu ludzie nie okradają swoich sąsiadów.
Włożyłem klucz do zamka i otworzyłam drzwi, po kilku krokach wszystkie wspomnienia powróciły. Co pół roku przyjeżdżaliśmy tu na wakacje. Zawsze na chociaż dwa tygodnie.
W salonie na szafce znajdowało się zdjęcie moje i rodziców. Nie potrafiłam oderwać od niego oczu. Niall jak to zauważył to wziął to ramkę ze zdjęciem i położył tak bym nie mogła na nie patrzeć.
- To chyba jednak nie najlepszy pomysł, jeźdźcy gdzieś indziej - złapał mnie za rękę i chciał wyprowadzić z pomieszczenia, jednak ja ani drgnełam.
- Nie, zostańmy tu. Proszę.
- A nie będziesz się dziwnie czuć mieszkając w domu swoich rodziców, których ja zabiłem?
- Nie zrobiłeś przecież tego specjalnie, a poza tym to szansę, że nas tu znajdą są prawie zerowe, więc nie mamy wyjścia.
Nie podoba mi się zbytnio ten rodzaj rozdział jednak nie ma dziś czasu go zmieniać. Postaram się by następny był lepszy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top