17

Pov Niall

- To dlatego wystawiłeś mnie na po strzał? - Louis specjalnie ich sprowokował by mnie postrzelili i nic nie zrobił by mnie osłonić. Dodatkowo zauważyłem wyraźne zdenerwowanie na jego twarzy gdy się zorientował, że jednak przeżyłem.

- A czego się spodziewałeś, że tak po prostu pozwolę ją sobie odebrać. Jeśli tak to grubo się pomyliłeś. Nie oddam ci jej - przybliżył się do mnie. - A poza tym to ona cię nie znosi. O to akurat nigdy się nie zmieni.

Wstał i skierował się do wyjścia.

A we mnie  buzowała złość i nie mogłem się nie odezwać.

- Nie bądź tego taki pewnym - na chwilę zastygł w bez ruchu, ale po kilku sekundach odwrócił się w moją stronę.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- A to, że Victoria przestaję być już dzieckiem, a twój wpływ na nią maleję. Minie jeszcze trochę czasu i ona cię zostawi. Znajdzie sobie kogoś innego. Lepszego od ciebie - na pierwszy rzut oka było widać jak bucha z niego niczym lawa z wulkanu.

- To się nigdy nie stanie - powiedział tak jakby  chciał przekonać samego siebie, a nie mnie.

- Myśl sobie co tam tylko chcesz, ale nie zdziw się jak któregoś dnia od ciebie odejdzie i zostaniesz sam - zacisnął pięści. Doskonale bawiłem się doprowadzając go wściekłości. Chciałem by cierpiał tak jak ja gdy widziałem go z Torii. By jego serce skręcało się z bólu na samą myśl, że jego ukochana jest z innym.

Nic nie odpowiedział tylko wyszedł głośno trzaskając drzwiami. Miałem ochotę śmiać się jak tylko sobie wyobraziłem co mu w tym momencie przychodzi do tej jego głupiej głowy.

Mimo wszystko byłem już bardzo zmęczony i postanowiłem iść spać mając nadzieję, że przyśni mi się moja rudowłosa ślicznotka.

Pov Victoria

- Dobrze, że przeżył bo na samym poczatku nie wyglądało to zbyt wesoło - powiedział Liam gdy jedliśmy wszyscy kolację.

- To dzięki Vicky - zwrócił się do mnie. - I żeś ty nie bała się tak wziąć igłę i przebić mu skórę. Ja bym chyba czegoś takiego nie zrobił  - zakomunikował Harry. Szczerze to nadal sama się dziwię, że udało mi się to.

- Dałbyś radę.

- Coś ty ja nie znoszę widoku krwi - byłam ogromnie zaskoczona jego wyznaniem. Bo przecież jego praca polegała głównie na tym, że kogoś zabijał.

- To dlatego posługujesz się tylko pistoletem - powiedział z uśmiechem na ustach Zayn. Ja tam uważałam, że ta cecha Harry'ego była nawet słodka. Czasem żałowałam, że Louis nie był taki jak on.

- Tak i nie mam zamiaru tego zmieniać - warknął.

- Okej już się tak nie unoś.

- To ja lecę już spać - powiedziałam i wstałam od stołu. A potem skierowałam się do mojego pokoju. Troszeczkę korciło mnie by zajrzeć i sprawdzić co tam z Niall'em ale byłam pewna, że on już zasnął i nie chciałam go obudzić. 

Położyłam się na łóżku.

Chciałam jak najszybciej zasnąć by ten okropny dzień już się skończył lecz gdy tylko usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi zrozumiałam, że nie będzie mi to dane.

- Victoria wstawaj musisz poważnie pogadać.

Ten rozdział zbytnio mi się nie podoba bo pisałam go szybko i na siłę więc za jakiekolwiek błędy z góry przepraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top