Cisza nocna
Piątkowy wieczór, chociaż bardziej noc, północ już blisko. Co robi przykładny student wety? Zgadliście, uczy się. Zawieszony pomiędzy requiem d-moll Mozarta, a "Cry me a river" Julie London, szuka jakże ważnej facies musculi infraspinata oraz crista anconea na rysunkach kości ramiennej w atlasie.
Normalni ludzie... Nie, wait.
Nie-studenci-wety, o tak już lepiej, w tym samym czasie doskonale się bawią, przenosząc się do miejsc nocnych uciech. Tacy delikwenci (zgaduję, że geodezja), postanowili zmienić miejsce zabawy. Pomimo opuszczenia już jednego klubu i niedotarcia do kolejnego, głośne krzyki i discopolo puszczone na maxa z głośniczka ich nie opuszczały. Pech chciał, że chwiejnym krokiem zapędzili się pod akademik weterynarii i postanowili sobie zrobić przerwę w podróży. Muzyka gra w najlepsze, śmiechy, chichy i pijane wygibasy.
Nocny student wety dalej próbuje się skupić na guzowatości naramiennej, ale co mają powiedzieć zmęczeni studenci wety, którzy już śpią i zaraz przez ten jazgot się obudzą?
Tu na ziemski padół śmiechu i hałasu, niczym anioł zstępuje mistyczny student wety z 6 roku. Otwiera swe boskie okno na oścież i głosem niczym trąba jerychońska oświadcza:
- Spie*dalać stąd! Pierwszaki mają od rana prosekto i chcą spać! Albo cisza!
Po takim przekazaniu boskiej woli, zakłócacze nocnej ciszy się zmyli.
Ave
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top