To tak nierealne

Wszedłem do pokoju najciszej jak mogłem. Jeordie'go nigdzie nie było widać. Może znowu siedzi na balkonie. Płacząc. Przeze mnie. Błagam, niech to wszystko okaże się tylko spierdolony koszmarem. Niech się okaże, że po prostu nie wróciłem do pokoju na noc. Niech mój kochany Twiggels zrobi mi awanturę o to, że szlajam się gdzieś po nocy bez niego. Delikatnie uchyliłem drzwi na balkon
- Twiggels? J-jesteś tu?- Zapytałem niepewnie wchodząc. Nie ma go. Cholera jasna. Jeżeli on sobie coś zrobił t-to ja na prawdę tego nie przeżyję. Usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem skrajnie przerażonego Twiggy'ego z rozmazanym makijażem i podartą sukienką. Przypadła do szyby, a on odskoczył z cichym okrzykiem czystego strachu. Czyli to nie był sen.
- T-twiggy... O-otwórz, błagam. N-nic ci nie zrobię...
- N-nie n-ie wierzę ci. W-wtedy t-też o-obiecałeś. K-kłamałeś!
- Jeordie, nie możesz mnie tu trzymać wiecznie. Błagam, otwórz drzwi. Porozmawiamy, chcę ci to wszystko wyjaśnić, przytulić cię. Kocham cię Twiggs.
- T-też cię kocham Manny. D-dlatego ch-chcę żebyś wreszcie był szczęśliwy.- Powiedział z lekkim uśmiechem. Może mi wybaczył. To oznacza że definitywnie jest dla mnie za dobry. I wtedy zobaczyłem metaliczny połysk w jego dłoni. Kolana się pode mną ugięły. On nie może...
- Jeordie nie rób nic głupiego...
- Ch-chciałeś tego Brian. J-ja chcę żebyś był szczęśliwy. A skoro tego właśnie chcesz...- Powiedział drżącym głosem.
- Nie. Nie nie nie nie! Twiggy! Nie rób tego błagam- Byłem na skraju histerii. Waliłem pięściami w szybę starając się jakimś sposobem przedostać się spowrotem do pokoju, w którym mój ukochany Twiggels właśnie próbował się zabić. Widziałem dokładnie każdą ranę, każdą kroplę krwi spływającą z jego pięknych rąk.
- Jeordie... Błagam nie rób tego! Wpuść mnie, musimy to opatrzyć zanim...
- Nie! Brian... Po prostu pozwól mi umrzeć.- Nie przestawał pogłębiać ran na swoich cudownych nadgarstkach. Za chwilę będzie za późno. Nie zdążę go uratować. Widziałem jak Twiggy powoli słabnie. Dlaczego te cholerne szyby muszą być takie mocne? Dlaczego nie wziąłem telefonu?!
- Jeordie! Jeordie kochanie wpuść mnie! Nie chcę żebyś umierał, nigdy tego nie chciałem. Nie chciałem cię skrzywdzić. Nie chciałem powiedzieć ci tych wszystkich strasznych rzeczy, które musiałeś usłyszeć. T-to nie byłem ja! Nigdy nie chciałem żebyś cierpiał- Ale on już mnie nie słyszał. Półsiedział oparty o łóżko, patrząc na mnie oczami w których ledwo tliła się iskierka życia. Nie słyszał mojego monologu, to oczywiste. Nie zdążę go ocalić nawet jeżeli teraz zadzwoniłbym po karetkę. Najcudowniejsza istota na świecie umiera właśnie na moich oczach. A ja nic nie mogę zrobić. Łzy spływały po moich policzkach. Ale co z tego? Straciłem serce. Sam je sobie wyrwałem.
- Jeordie...- Nie mogę tak stać. On tam do jasnej cholery! Wspiąłem się na barierkę i całym ciałem wpierdoliłem się w okno. Rozbiło się z trzaskiem, kalecząc mi twarz i ręce. Chuj ze mną! - Twiggy, nie zostawiaj mnie. Błagam nie zostawiaj mnie tu samego...- Szlochałem cicho starając się zatamować krwotok. Zadzwoniłem po tą jebaną karetkę. Może jeszcze uda się go uratować. Musi być jakaś szansa. Prawda? Czerwone kapturki wpadły do pokoju i odciągnęli mnie od nieruchomego ciała Twiggy'ego.
- A jak mu coś kurwa zrobisz, to flaki z ciebie kurwo wypruję! - Warknąłem na młodą blondynę, która wyraźnie się mnie przestraszyła. No kurwa idiotka. Miałem ochotę znowu na nią wrzasnąć. Niech go do cholery ratują!
- Ann, która godzina?
- 4:27, a co?
- Pacjent nie żyje. Zabieramy go do kostnicy.
- Nie! Nie kurwa nienienienienie! On musi żyć! Jaja se robisz co? Takie to kurwa śmieszne? Takie zabawne?! To ci coś teraz czerwonodupy powiem. Nie wiem jak to zrobisz, możesz mu nawet przetoczyć własną krew, ale Jeordie White ma kurwa żyć. Zrozumiałeś mnie!?
- Ann, tego też zabieramy. Jest w szoku. Od razu powiedz, żeby wezwali psychiatrę.- No kurwa nie. Nie. Nigdzie z nimi nie idę. Chcę tu zostać. Poczekać aż Twiggy się obudzi. Przeprosić go, a potem zabrać na romantyczną kolację. Ale nie mogę.

"(...)To tak nierealne
Zrozumieć już teraz, że to nie jest sen
Tak nieodwracalne"

______________________________________
No cóż... Zrobiłam to. Zabiłam Twiggelsa. Mam nadzieję, że moje nogi pozostaną w dupie...
Cytacik na koniec dałam bo mi do tego pasował
Hunter życiem
No więc miłego dnia/nocy/życia

~Wasz kochany Antychryst

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top