zaufaj mi

Jedyne, co słyszał wtedy Alan, to bzyczenie pszczół. Ubrany w strój pszczelarza, którym w jakimś stopniu był, chodził między swoimi ulami, sprawdzając, czy mógł już ściągnąć z nich miód. Fascynowała go tamta praca. Najpierw wykonywał ją jego pradziadek, później dziadek, jego ojciec, a teraz on.

Kiedy wrócił w końcu do swojego domu, dostrzegł, że nie był tam wcale sam. Uśmiechnął się delikatnie, wchodząc do kuchni, gdzie zastał swoją przyjaciółkę. Jasmine czuła się tam jak u siebie, ale mu wcale to nie przeszkadzało. Usiadł przy stole, obserwując ją, jak przyrządzała sobie herbatę.

- Czasami zapominam, że nie masz cukru. - odezwała się, nawet nie patrząc w jego stronę.

Alan zaśmiał się cicho.

- Chcesz mi pomóc dzisiaj w sprzedaży? Mam kilka słoiczków miodu do sprzedania, ludzie go uwielbiają.

- A dziwisz się? - odpowiedziała od razu, zalewając dwa kubki wodą. Zaraz podała jeden z nich przyjacielowi, po czym usiadła naprzeciwko niego. - Al, wasz miód to najlepszy miód, jaki widział świat. Aż się dziwię, że nie ma u was tłumów.

- Bo mamy stałych klientów. - zaśmiał się, upijając łyk swojej herbaty. - Opowiadaj lepiej, co u Hope? Wciąż jest do ciebie wrogo nastawiona?

Alan prędko dostrzegł, że coś było nie tak. Jasmine nie odpowiedziała od razu, posmutniała, a to oznaczało tylko jedno. Coś musiało być na rzeczy, skoro jej humor się tak pogorszył. Znał ją zbyt dobrze.

- Co się stało?

- To, co zwykle. - powiedziała, wzruszając ramionami. - Hope mnie nienawidzi, wiem to od samego początku. Ja naprawdę nie chcę dla niej źle, to moja siostra, nawet jeśli... Okey, rozumiem, że nie podoba jej się to, że zostałam Osą, ale wcale nie musi mnie tak traktować. Nic jej nie zrobiłam.

- Załatwię to. Porozmawiam z nią, może coś się zmieni. - wypalił nagle, co mocno ją wtedy zaskoczyło. Nigdy nie miała odwagi, by go o to prosić, szczególnie że Alanowi podobała się Hope od dawna. - Wszystko będzie dobrze.

- Dziękuję, Al.

~*~

Spotkanie z Jasmine i Hope wydawało się nierealną sytuacją, kiedy obie siostry były ze sobą pokłócone. Mimo wszystko Jasmine udało się wyciągnąć siostrę na spotkanie z Alanem, z którym obie się przyjaźniły. Nie wiedziała, co planował, ale wiedziała, że miał jakiś plan, dlatego postanowiła działać według jego wskazówek.

- Cześć, super, że jesteście. - powiedział na przywitanie, ściskając je obie.

- Co tu robimy? - słuchała Hope, kompletnie nie wiedząc, dlaczego ją tam ściągnęli.

- Zabiorę was do moich uli, pokażę co nieco. Na pewno się wam spodoba. - wyjaśnił pokrótce, uśmiechając się od ucha do ucha. Zaraz szturchnął jednak Hope w ramię, widząc, że nie była zadowolona z tamtego planu. - Weź, Hope. Więcej uśmiechu. Pokaż, że się cieszysz. Albo chociaż udawaj, to już coś.

- Niech ci będzie.

- Będę musiała was zostawić. Scott potrzebuje małej pomocy. - oznajmiła nagle Jasmine, chowając swój telefon do kieszeni. Kłamała, bo Scott wcale nie potrzebował pomocy. - Przyjdę do ciebie, kiedy indziej, Al, obiecuję.

Żadne z nich nie miało jak zareagować, kiedy Jasmine ruszyła biegiem w tylko sobie znaną stronę. Alan uśmiechnął się pod nosem, ciesząc się, że tak szybko to załatwili. Dzięki temu miał wystarczająco dużo czasu, by porozmawiać z Hope.

- Denerwuje mnie to jej roztrzepanie. - mruknęła cicho Hope, łapiąc się za głowę. Była już po prostu zmęczona.

- Dlaczego ty jej tak nie lubisz? Jest twoją siostrą. - stwierdził Alan, kierując się w tylko sobie znaną stronę. - Jas to najbardziej łagodna i najmilsza osoba, jaką znam.

- Właśnie to mnie wkurza. Jest... Idealną córką.

- I to cię boli? - spytał cicho Alan, po raz pierwszy rozumiejąc perspektywę Hope. - Słuchaj, Jasmine chce tylko twojego szczęścia. Zaufaj mi, ona nikogo by nie skrzywdziła.

Hope nie odezwała się, wzdychając cicho. Wiedziała, że Alan miał rację, ale nie chciała powiedzieć tego głośno. Od samego początku wiedziała, że Jasmine próbowała robić wszystko, byleby ją polubiła i pokochała na swój sposób. Ale to wszystko tak bardzo ją przytłaczało, że wyżywała się na niej, nie zwracając uwagi, jak bardzo to wszystko bolało jej siostrę.

- Może i masz rację. - powiedziała w końcu, obejmując się ramionami.

- Oczywiście, że mam. Uwierz, znam Jasmine lepiej, niż ty. - zaśmiał się cicho, po czym wszedł do małej chatki na ogródku. Wyciągnął z szafki mały słoik z miodem, łyżkę, a później podał je jej. - Spróbuj i powiedz, czy dobry. Momentami mam już dość próbowania miodu.

Ciche prychnięcie opuściło jej usta. Nie skomentowała słów Alana, ale spróbowała nieco jego miodu. Nie musiała wcale nic mówić, by zrozumiał, że jej smakowało. Uśmiechnął się szeroko, niezmiernie się z tego ciesząc. Robił miód nie bez powodu.

- Masz tu trochę... - zaczął, wskazując na swoje usta.

- Gdzie?

Hope nie zdążyła zareagować, kiedy Alan przywarł do jej ust. Była w takim szoku, że nie wiedziała, co zrobić. Uświadamiając sobie, co się właściwie działo i że pragnęła tego od dawna, choć nigdy nie przyznała tego sama przed sobą, oddała jego pocałunek. Nie trwało to jednak długo, bo po chwili odsunęli się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Alan uśmiechnął się nieśmiało, sam nie wiedząc, jak to wszystko interpretować. On również nie miał wystarczająco dużo czasu, by zareagować, bo tym razem to Hope złączyła ich usta w pocałunku.

~*~

Jasmine ucieszyła się niezmiernie, kiedy Hope przyszła do niej tego samego dnia wieczorem i zaczęła opowiadać o tym wszystkim, co wydarzyło się między nią, a Alanem. Słuchała jej w skupieniu, uśmiechając się od ucha do ucha. Tak bardzo cieszyła się, że Hope do niej przyszła, że wszystkie złe wspomnienia z nią poszły w zapomnienie.

Bawiąc się włosami siostry, Jasmine miała wrażenie, że śniła. Szczególnie wtedy, kiedy Hope nagle wstała, by ją przytulić.

- Wiem, że zostawiłaś nas specjalnie samych, Jas.

- Może. - zaśmiała się Jasmine, oddając uścisk siostry. - Żeby jednak uczcić ten wasz spektakularny i niespodziewany pocałunek, którego właściwie się spodziewałam... Proponuję herbatę z miodem. Lepszego nie znajdziesz.

Hope zaśmiała się cicho, ale przystała na tamtą propozycję. Obie wstały, po czym skierowały się do kuchni. Kiedy Jasmine wstawiła wodę, Hope zajęła się uszykowaniem kubków i herbat. Nie były tam wtedy wcale długo same, bo jakiś czas później dołączył do nich Hank, który od razu zauważył, że coś się zmieniło w ich zachowaniu.

- Próbujecie się otruć, czy...

Hank był tak zdezorientowany, kiedy obie jego córki przytuliły go nagle, że nie wiedział, co powiedzieć. Była to tak niecodzienna sytuacja, że zaczął się zastanawiać, czy ktoś ich nie podmienił. Właściwie tylko Hope, bo Jasmine wyjątkowo często lubiła do niego przychodzić tylko po to, by się przytulić.

- Kocham cię. - wyszeptała Jas, patrząc z uśmiechem na ojca. Był dla niej jedną z najważniejszych osób na świecie. - A Hope się całowała z Alanem, więc świętujemy. - dodała, szturchając siostrę w bok.

- To prawda?

- Tak wyszło. - stwierdziła Hope, trochę speszona tym wszystkim. Zaraz jednak sama szturchnęła Jasmine w bok, uświadamiając sobie, że ją i Scotta również coś łączyło. - Ty mi tu lepiej opowiadaj, co z Langiem? Nie powiesz mi, że ci się nie podoba.

Hank nie był przygotowany na to, że jego córki zaczną tak po prostu rozmawiać przy nim przy facetach, ale słuchał ich z zainteresowaniem. Lubił patrzeć na to, jak świetnie się wtedy dogadywały, a nie próbowały wydrapać sobie oczy. Tamten widok był o wiele przyjemniejszy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top