39
Pov Victoria
Jestem cała obolała, ale najbardziej cierpię przez to co Louis mi zrobił. Nie zwracając w ogóle uwagi na moje prośby i bałagania i zmusił mnie do seksu. Nigdy wczesniej mnie tak nie potraktował. Najgorszy był jednak wyraz jego twarzy. Taki obojętny jakby zupełnie nie o obchodziło go to co czuję.
- Sama mnie do tego zmusiłaś - komunikuje mi Louis z fotela. Siedzi na nim i piję sobie piwo. Ma na sobie jedynie bokserki, a ja leżę naga na łóżku okryta jedynie cienkim kocem.
Nie mam siły żeby wstać i się ubrać.
- Może mi nie wierzysz, ale nie sprawiło mi to przyjemności. Poczułem się jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie znoszę twoich łez, a teraz muszę na to patrzeć - bierze dużego łyka.
Z każdym negatywnym uczuciem Louis zawsze sobie radził poprzez alkohol, a za to jak piję to robi się agresywny. Najbliższe dni widzę w ciemnych barwach.
Do moich uszu docierają jakieś głośne dźwięki, a następnie do pokoju Louisa wchodzi jego matka. Jeszcze bardziej owijam się tym kocem i wycieram łzy z policzków.
- Poczułam się źle z tym, że nie byłam na twoim ślubie, więc postanowiłam przyjechać dziś - komunikuje patrząc na swojego syna. Odstawia on puszkę na stolik.
- Nie masz czego żałować, bo tak się stało, że ślub się nie odbył. Wszystko ułożyło się tak jak chciałaś i Victoria uznała, że jest za wcześnie. Możesz się cieszyć, bo wiem, że tak jest! - mówi podniesionym tonem. Pani Marie nie trafiła na jego dobry humor.
Nagle jej wzrok zostaje skierowany na mnie.
- Co ci się stało dziecko? - pyta mnie czułym głosem. Szkoda, że Louis nie odziedziczył po niej tej delikatności. Byłby mi łatwiej.
- Nic - nie zamierzam pogrążać Louisa przed jego mamą. Ona nie musi tego wiedzieć.
- Oczywiście, że nic - odzywa się szatyn. - Przypomniałem jedynie mojej własności, że należy tylko do mnie i to się nigdy nie zmieni - opróżnia puszkę i otwiera sobie kolejną. Już szóstą.
- Uderzyłeś ją? - pyta dokładnie skajnując moją twarz. Dużo bardziej wolałabym żeby mnie uderzył. Byłby mi łatwiej.
- Oczywiście, że nie. Buzia Vicky jest nietykalna, nawet te łzy mi przeszkadzają - mówi i zaczyna się śmiać. Rozmowa z nim nie ma sensu.
- Ty chyba jej nie zgwałciłeś? - pyta przerażona.
- Nie, ja jedynie wziąłem to co należało do mnie. A Victoria jest moja. Żyje i oddycha dlatego, że ja tego chcę, jej życie należy do mnie - informuje swoją matkę.
Kolejny raz mówi o mnie jak o rzeczy. To naprawdę boli.
- Jak mogłeś? To jest straszne przeżycie dla kobiety - podchodzi do mnie i siada na brzegu łóżka i mnie przytula.
- Nie interesuję mnie to. A ty sobie już idź i nigdy nie wracaj. Jak chciałem byś była ze mną w najważniejszym dla mnie dniu to odmówiłaś - mówi wściekłe do matki.
Jest pijany, ale i tak nie powinien jej tak traktować.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top