17
Pov Niall
Zamierzam wykorzystać to, że Louisa nie będzie przez tydzień. Kolejna taka okazja może się prędko nie zdarzyć. Jest teraz może jeszcze odrobinę do mnie negatywnie zastawiona, ale ja szybko to zmienię. Sprawię, że ona się do mnie przekona. Zrozumie, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Zegar wybija godzinę pierwszą nad ranem odpuszczam swój pokój i po cichu idę do Victorii. Drzwi otwieram powoli. W pomieszczeniu panuje ciemność co oznacza, że Torii już się położyła. W pomieszczeniu nie panuje nie przenikniona ciemność, bo nie zasłoniła okien, a jest pełni. Pochodzę do jej łóżka i siadam na jego brzegu.
Zatykam jej usta swoją rękę, bo nie mogę dopuścić żeby zaczęła krzyczeć. Jeszcze Harry by tu przyleciał.
Nie muszę nią nawet potrzasać, bo jak tylko moja dłoń ląduje na jej wargach to jej oczy się otwierają.
- Nie bój się, obiecaj, że nie narobisz hałasu, a zabiorę rękę - kiwa głową. Wolną ręką zapala lampkę, która się znajduje na szafce przy łóżku.
Powoli także zabieram dłoń.
- Dlaczego ty nie możesz sobie odpuścić? - pyta ściszonym tonem. - Przez ciebie mam tylko coraz to nowe kłopoty. Zayn może w każdej chwili opowiedzieć o wszystkim Louis'owi.
Chyba będę musiał poważnie porozmawiać z Zayn'em. Nie pozwolę mu szantażować Torii.
- Nie denerwuj się, sam to załatwię. Skupmy się teraz na naszych relacjach. Rozumiem, że jest do dla ciebie trudne, ale błagam postaraj się. Przysięgam, że cię nie zawiode.
Pov Victoria
Mam już serdecznie dość tych prób zbliżenia się do mnie przez Nialla. Wkurza mnie to, że on nie może sobie przyswoić podstawowych spraw. A najgorsze jest to, że to jego mieszanie w mojej głowie ma bardzo negatywne skutki. Coraz to częściej o nim myślę, a nie powinnam.
- Wyjdź już stąd - mówię poważnym tonem.
Nie rusza się z miejsca.
- Obiecuję, że jutro z tobą porozmawiam. Teraz jestem zmęczona i chcę trochę odpocząć.
- Dobrze, śpij sobie - podnosi się z mojego łóżka, a następnie opuszcza mój pokój.
***
Śniadanie jem w samotności. Jest dopiero po ósmej, a nikogo nie ma już w domu. Nie przejmuję się tym za bardzo tylko zajadam swoje tosty.
- Smacznego piękna - słyszę głos Zayna. Od razu tracę aptety. Zayn właśnie tak na mnie działa.
- Odechciało mi się już - wstaje od stołu, ale on kładzie swoje dłonie na moich ramionach i zmusza mnie bym znowu usiadła.
- Lepiej najedz się teraz do syta, bo za niedługo będzie tu takie zamieszanie, że do wieczora nie będziesz miała czasu na zrobienie sobie czegoś do jedzenia - przyznaję, jego słowa mnie zaciekawiają.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że Louis wydał na Nialla wyrok śmierci, a ja osobiście miałem tego dopilnować. Jednak zamiast mnie poszedł z nim Harry, więc możliwe iż Horan przeżyje. Jednak nie wiem czy to dla ciebie dobrze, przecież go nienawidzisz.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top