DODATEK 1
3 lata później...
-Skarbie gratuluje ci- blondyn pocałował mnie czule w usta, przy tym okręcając mnie dookoła.
-Uff, już mam to za sobą- uśmiechnęłam się.
-Teraz otwiera się nowy etap w twoim życiu. Jesteś gotowa?- spytał prowadząc mnie za rękę do samochodu.
-Jak najbardziej- odpowiedziałam, wsiadając i zapinając pasy bezpieczeństwa.
Przed chwilą całkowicie ukończyłam studia z wyróżnieniem. Skończył się już czas beztroski i szaleństwa, no może nie do końca. Ale na pewno nie będzie już tak jak przedtem. Praca to jest duże zobowiązanie i odpowiedzialność.
-Nawet nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny- potarł knykcie moich dłoni- A teraz pojedziemy do domu, przebierzesz się z tej togi i porywam cię- uśmiechnął się tajemniczo, a mi to się bardzo spodobało.
Kiedy Chris mnie "porywa" zazwyczaj jest to coś niezwykłego, jedziemy długo. Nie jest to kino czy coś z tych rzeczy. Uwielbiam jego porwania. Zwłaszcza, że dawno nigdzie nie byliśmy.
-Już nie mogę się doczekać- spoglądnęłam za okno. W końcu mamy piękną pogodę.
Kiedy dotarliśmy do naszego jedno-piętrowego domu szybko pobiegłam do garderoby, w naszej sypialni. Kiedy Morgan skończył studia, założył swój biznes, który okazał się świetnym pomysłem. Po roku kupiliśmy śliczny, nieduży, ale też nie mały dom na obrzeżach Seattle. W okolicy jest dużo podobnych domów z ogrodami do naszego, mamy miłych i życzliwych sąsiadów. Strasznie mi się tutaj podoba. Dom ma 4 pokoje, kuchnie, łazienkę, balkon wychodzący z sypialni. W piwnicy Chris zażyczył sobie siłownie, no to ma.
Przebrałam się w żółty, letni kombinezon z krótkim rękawem w białe paski. Poprawiłam swój delikatny makijaż i spojrzałam w lustro. Znowu mi się przytyło... Nagle za mną pojawił się Chris, obrócił mnie w swoją stronę, po czym kucnął i przyłożył ucho do brzucha, następnie go całując. Uśmiechnęłam się do niego i poczochrałam po włosach.
-Jak się dzisiaj czują moje skarby?- spytał wstając i obejmując mnie w talii.
-Mały daje trochę pokopać, ale nie jest źle- odpowiedziałam i złączyłam nasze dłonie. Pociągnęłam blondyna na dół do kuchni.
Pamiętam jak Chris na wieść, że to będzie chłopczyk skakał po salonie jak głupi. Powiedział, że będzie on jak tatuś, no tyle, że bez wykorzystywania dziewczyn. Będzie kapitanem, przystojnym blondynem o czekoladowych oczach. Jeszcze zobaczymy. Ja zawsze chciałam mieć najpierw chłopca, a później dziewczynkę. Liczę na to, że starszy brat będzie bronił siostrę. O ile następnym razem uda mi się mieć dziewczynkę.
-Pamiętasz, że jutro mamy ginekologa?- spytał biorąc łyk wody. Przewróciłam oczami, posyłając mu dziwne spojrzenie.
-Mamy?- uniosłam brwi- I tak pamiętam, jak mogłam zapomnieć, Chris. No sam pomyśl- westchnęłam i wsadziłam do torebki butelkę wody niegazowanej. Chłopak jest za bardzo przewrażliwiony i cholernie nadopiekuńczy odkąd tylko dowiedział się o ciąży.
Pamiętam tak jakby to było wczoraj...
Jedyne czego się teraz obawiam to reakcji Chrisa no i czy dam sobie radę. Myślę jednak, że może chłopak nie zareaguje jakoś sceptycznie. Nie zostawi mnie...
Przez jakiś czas biłam się z myślami i rozmawiałam z Sarah i Nicole, czy powiedzieć od razu Morganowi o ciąży. Doszłam do wniosku, że lepiej będzie jak dowie się od razu.
Weszłam niepewnie do domu. Zamknęłam za sobą drzwi, ściągnęłam buty i płaszcz, po czym skierowałam się powoli do salonu, w którym siedział mój ukochany.
-Cześć skarbie. Jak tam spotkanie z dziewczynami?- spytał, a ja niepewnie usiadłam obok niego. Pocałował mnie na przywitanie, po czym objął mnie ramieniem.
Teraz?
Tak będzie najlepiej...
Przełknęłam głośno ślinę, następnie wyjęłam z torebki test ciążowy. Trzęsącą ręką położyłam go na stół skulając się na kanapie. Chris spojrzał najpierw na przedmiot, a później przeniósł swój wzrok na mnie. Wziął test do rąk i przyglądał mu się ze zmarszczonymi brwiami.
-Co oznaczają te czerwone kreski ?- spytał.
-... Ciąża- wymamrotałam nierówno oddychając. Spojrzał na mnie śmiertelnie poważnie, w końcu nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i ukryłam twarz w dłoniach cicho szlochając.
Chris szybko mnie do siebie przytulił i zaczął gładzić po włosach.
-Dlaczego płaczesz? Przecież to niesamowita wiadomość, po prostu się tego nie spodziewałem- powiedział jeszcze bardziej mnie do siebie wtulając.
-Nie wiem... Co jeżeli sobie nie poradzimy?- spytałam wycierając łzy z kącików oczu.
-Damy radę zobaczysz- pocałował mnie w czoło. Oby miał rację.
-Kocham cię Chris- wyszeptałam.
-Ja ciebie też skarbie. Zobaczysz wszystko będzie dobrze.
-Owszem my i tylko się upewniałem... Wiesz widziałem ostatnio takie śliczne śpioszki- uśmiechnął się- A i jeszcze taką wanienkę- podrapał się po karku.
-Och, skarbie- pokręciłam rozbawiona głową- To jest dopiero 6 miesiąc. Jeszcze zdążymy kupić akcesoria- powiedziałam i skierowałam się w stronę holu. Zaczęłam zakładać buty, co uczynił też Morgan.
Blondyn już by chciał mieć wszystko gotowe, a ja nie jestem do końca tego pewna. Niby nie powinno się tak szybko wszystkiego kupować, bo można tylko zapeszyć. Nie wiem...
***
W trakcie drogi Chris kazał mi zawiązać przepaską oczy, tak też uczyniłam. Zawsze kazał mi to robić, wtedy czuję większą ciekawość, adrenalinę. Nareszcie dojechaliśmy na miejsce. Chyba. Tak mi się przynajmniej zdaje, bo samochód się zatrzymał. Morgan wysiadł z samochodu i po chwili otworzył drzwi z mojej strony, złapał mnie za dłoń i pomógł wysiąść.
Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, na co cicho zachichotałam. Jednak przypomniałam sobie o istotnym fakcie, dlatego od razu spoważniałam.
-Puść mnie Chris. Jestem za ciężka- westchnęłam. Chłopak jednak nie zaprzestał chodu i jestem pewna, że wywrócił oczami.
-Nie rób ze mnie baby, skarbie- odparł. Nic już nie odpowiedziałam, bo wiem, że z nim i tak bym nie wygrała.
Upartość Morgana.
Jeżeli nasz syn odziedziczy tą cechę po ojcu, oj to będzie ciężko.
Po kilku minutach blondyn postawił mnie na ziemie i stanął za mną. Powoli zaczął rozwiązywać przepaskę. Kiedy moim oczom ukazał się ten dobrze znany widok na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech.
Chris pierwszy raz od bardzo dawna zabrał mnie na nasze wzgórze. Tęskniłam za tym pięknym widokiem, ciszą, spokojem. Jeszcze rok temu mogliśmy przyjeżdżać tutaj co kilka dni. Niestety w tym nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Morgan bardzo skupił się na rozwoju firmy, a ja wiadomo. Starałam się jak najbardziej mogłam, żeby dobrze ukończyć studia, aby później dostać się do wymarzonej pracy.
W tym miejscu ja i Chris zdradziliśmy sobie naszą przeszłość, w tym miejscu zostaliśmy parą i w tym miejscu Chris mi się oświadczył. Tak Vanessa Collins i Christopher Morgan są zaręczeni. To jest tak cholernie niesamowite i niewiarygodne. Kto by w to uwierzył?
Kto by uwierzył, że będę z Chrisem tak długo? Kto by uwierzył, że będę z nim tak szczęśliwa? Kto by uwierzył, że będę z nim w ciąży? Kto by uwierzył, że będziemy planować ślub na lipiec wraz z chrzcinami naszego dziecka? Kto by uwierzył, że będzie nam tak dobrze?
Kilka lat temu nikt by w to nie uwierzył, zważając na to jaki Morgan był. Laski na jedną noc, zabawy, imprezy, beztroskie życie. Nagle z takiego chłopaka stał się troskliwy, kochany, cudowny chłopak, który postanowił się wreszcie ustatkować. Skończył studia, ma swój własny biznes, narzeczoną, która kocha go nad życie.
Każdy gdybym mu powiedziała, że tak będzie wyglądało moje życie z Chrisem by mnie wyśmiał. Stwierdził by u mnie ciężką chorobę umysłową, a ja teraz mogłabym jedynie pokazać im fucka i pierścionek zaręczynowy, oraz mój całkiem duży brzuszek. Uśmiechnęłam się na myśl, że niedługo będzie nas trójka.
-Dzisiaj od 21 przez całą noc będą spadające gwiazdy- uśmiechnął się szeroko- Wiem, że ostatnio je przegapiłaś, bo byłaś tak zmęczona nauką, że zasnęłaś z nosem w książkach skarbie.
-Jesteś kochany- pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję, wpijając się w jego słodkie wargi. Niemalże od razu oddaje pocałunek łapiąc mnie za udo i podnosząc do góry. Oplotłam go w pasie nogami łapiąc za policzki.
-Nawet nie wiesz jaką mam na ciebie ochotę- mruknął mi prosto do ucha, kiedy się od się do siebie oderwaliśmy- Niestety nie mogę pozwolić, żebyś się przeziębiła przez tą zimną ziemie- dodał, a ja przygryzłam wargę cicho wzdychając.
-Wal się- burknęłam z uśmiechem.
On doskonale wie, że się z nim drażnię, naśladując mnie z kiedyś, jak jeszcze nie byliśmy razem. Wtedy byliśmy wspaniałymi przyjaciółmi i nie mam pojęcia jak by się to wszystko skończyło, gdyby wtedy nie usłyszał mojej rozmowy z dziewczynami o tym, że go kocham.
-Z tobą? Zawsze- odgryzł się ponownie przywierając do moich warg moimi.
Czy mogę być jeszcze bardziej szczęśliwa?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top