40. ZARYZYKUJESZ ZE MNĄ?
V A N S P O V.
Przemierzałam korytarz razem z Rachel, Sarah i Nicole. Dzisiaj pierwszy dzień nauki od dłuższego czasu. Bal sylwestrowy był tylko uroczystością i nie każdy musiał być obecny. Za 2 tygodnie koniec semestru, dlatego większość będzie się podlizywać i te inne bzdety. Na szczęście nie mam takiego problemu, bo uczyłam się na bieżąco, nie to co niektórzy.
Przez to, że wczoraj Morgan "porwał" mnie do Maca, wróciłam dopiero po 24 do akademika. Rano to byłam nieprzytomna, nawet nie przykułam za wielkiej uwagi do wyglądu. Na szybko ubrałam jakąś bluzę i czarne spodnie, moje śniadanie, którego i tak zbyt często nie jadam, to było jabłko.
-Co myślicie o tym, żeby zrobić sobie niebieskie włosy?- zagadnęła nas różowowłosa grzebiąc w swojej torebce.
-Ładnie ci w różowym, ale jeżeli chcesz coś zmienić to okej- wzruszyłam ramionami.
-Musisz ty wiedzieć czy tego chcesz, nie sugerować się opinią innych, bo nie zawsze może być ona przydatna- powiedziała Sarah pisząc coś w telefonie.
Nagle na horyzoncie pojawiła się cała drużyna futbolowa w tych swoich bluzach. Dzisiaj rozegrają ważny mecz, a cheerleaderki jak zwykle będą dopingować. Chris i Mike zostawili drużynę i podeszli do nas się przywitać. Przytulili mnie, a Rachel Mike pocałował, następnie stanęli na przeciwko nas.
-Jak tam po wczoraj?- spytał Chris, a wzrok pozostałych powędrował na mnie.
-Jestem niewyspana przez ciebie- westchnęłam, a Nicole wytrzeszczyła oczy.
-Opłacało się?- uniósł brwi łobuzersko się uśmiechając.
-Może- wystawiłam mu język, a nasi przyjaciele odchrząknęli. Spojrzeliśmy na nich ze zmarszczonymi brwiami.
-Moglibyście sobie darować przy nas- odezwała się blondynka.
-Czy my o czymś nie wiemy?- spytała Rachel, a ja przewróciłam oczami poprawiając plecak na ramieniu.
-Co wy wczoraj...- Mike uniósł sugestywnie brwi. Z Morganem popatrzyliśmy po sobie i po chwili wybuchliśmy śmiechem.
Oni oczywiście o jednym.
-Idioci- skwitowałam.
-Zabrałem ją wczoraj około 21 do Maca- powiedział rozbawiony patrząc na nasze towarzystwo.
-Aaa- powiedzieli wszyscy razem, a ja pokręciłam na boki głową.
***
-To było świetne- Kevin zaklaskał i szeroko się uśmiechnął.
Jakieś 10 minut temu zakończył się mecz, naszą wygraną. Na początku, w trakcie i na sam koniec dałyśmy "pokaz". Podobało się jak widać.
-Dziękuję- powiedziałam i zapięłam pasy bezpieczeństwa- Tak właściwie to gdzie mnie zabierasz?
Szczerze? To liczyłam, że ten dzień także spędzę z Morganem, ale kiedy Kev poprosił mnie, żeby trochę z nim spędziła czasu, nie mogłam odmówić. Bardzo dawno nigdzie razem nie byliśmy. Zawsze z kimś albo w ogóle. To jest nasze pierwsze spotkania od bardzo dawna, kiedy jesteśmy sami.
-Tak dawno nigdzie razem nie byliśmy, to będzie niespodzianka- odparł włączając się do ruchu.
-Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko?- zagadnęłam, a on przez dłuższą chwilę się nie odzywał.
-Nie jesteśmy już razem- westchnął, a ja nie wiedziałam co powiedzieć- To nie było to.
-Przepraszam nie wiedziałam. Jak się trzymasz?- spytałam i złapałam go za ramię.
-W porządku- uśmiechnął się delikatnie, skupiając całą swoja uwagę na drodze- Będziemy dość długo jechać, dlatego możesz się przespać- dodał po chwili.
Ciekawość mnie zżerała.
Oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki. Przez Morgana się nie wyspałam, więc może teraz to nadrobię? Chociaż odrobina snu by mi się przydała.
Zamiast jednak spać to moje myśli krążyły wokół blondyna. Tak mało brakowało, a dowiedziałby się co do niego czuje. Może tak chciał los? Żeby on się dowiedział? Tylko co by to miało na celu? Rozłąkę, niezręczność? Nic by nie było tak jak wcześniej. Nasza relacja podległa by nieodwracalnej zmianie.
C H R I S P O V.
Jechałem jak najszybciej, żeby tylko być na czas. Kiedy minęliśmy samochód Keva, stojącego na poboczu, odetchnąłem z ulgą.
-No stary, nieźle to wykombinowałeś- powiedział Will siedzący na miejscu pasażera.
-Wiem, mamy trochę czasu- zwolniłem odrobinę, bo w innym wypadku wylądowalibyśmy możliwe na pobliskim drzewie.
Zaparkowałem na parkingu pod knajpą moich znajomych, którzy kiedyś byli dla mnie jak rodzina. Wyciągnąłem potrzebne rzeczy z bagażnika i biegiem ruszyliśmy na miejsce. Zaczęło się ściemniać, więc jest idealnie.
-Kiedy ty się zrobiłeś takim romantykiem co?- zaśmiał się Matias.
-Staram się- rozłożyłem gruby koc i włączyłem laptopa.
W planach miałem taśmę z reflektorem, ale coś nie pykło, dlatego jest laptop. To też dobre. Spojrzałem na baterie, 100 procent. Oby utrzymało się jak najdłużej. Włączyłem odpowiedni program, nasypałem do miski ulubione chipsy Vans. Lepszy byłby popcorn, ale wiem, że Collins o wiele bardziej woli cebulowe chipsy. Obok miski znalazły się też owocowe piwa. Jeszcze tylko zostało rozwiesić lampki na gałęziach drzew.
Will ma rację, stałem się romantykiem. No ale czego nie robi się dla ukochanej dziewczyny prawda? Chce jej powiedzieć wszystko co czuje, swoje obawy. Pragnę, żeby zapamiętała ten wieczór do końca swojego życia, a ja chce w nim pełni uczestniczyć.
Już nie tylko jako przyjaciel...
Will już się zmył, zostało mi teraz tylko czekać. Cholernie się stresowałem, co jeżeli nie pójdzie po mojej myśli albo wszystko spieprzę?
Gdzieś w środku mojej głowy, jakiś głosik mówił mi, żebym się nie przejmował.
Myśląc tak nad tą całą sytuacją usłyszałem głosy Kevin'a i mojej szatynki. Kiedy stanął na przeciwko mnie uśmiechnąłem się szeroko. Vans miała zakryte oczy przez opaskę, a brunet stał za nią trzymając ją za ramiona. Pokazałem mu gestem ręki, że może iść, a sam stanąłem na jego miejscu, pomału odwiązując przepaskę.
V A N S P O V.
Bardzo dziwiło mnie to, że Kev zawiązał mi opaskę na oczy. Jakaś duża niespodzianka, ale dla mnie to było dziwne. W końcu chyba byliśmy u celu, bo się zatrzymaliśmy. Nagle opaska została rozwiązana, a mi ukazało się to wzgórze, na którym byliśmy z Morganem. Wszystko tak ładnie było przyszykowane, jednak trochę mnie to zmartwiło.
Po co Kev to wszystko zrobił? Obróciłam się ze zmarszczonymi brwiami przyszykowana na zadanie pytania i wtedy przeżyłam szok. Na miejscu Kevina pojawił się Chris.
Co do cholery?
-Niespodzianka- zaśmiał się Chris i przytulił mnie całując w czubek głowy.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- uniosłam brwi pokazując ręką na wzgórze- Co jest grane?
Blondyn wyminął mnie i usiadł na dużym kocu, następnie poklepał miejsce obok siebie dając mi tym do zrozumienia, że mam zrobić to samo. Dołączyłam do brązowookiego. Chłopak owinął nasze plecy kocem i podał piwo.
Ja już nic nie rozumiem...
-Będziemy oglądać film?- spytałam biorąc łyk alkoholu.
-W sumie to tak- wyszczerzył się tajemniczo- Gotowa?- spytał, ja w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Morgan postawił miskę z chipsami na środku, po czym wcisnął przycisk play. Chciałam spytać go o tytuł, gatunek, ale coś mi mówiło, żebym tego nie robiła.
Na ekranie po kolei zaczynały pojawiać się nasze wspólne zdjęcia, filmiki. O niektórych nawet nie miałam pojęcia. W tle leciała "nasza" piosenka. Kiedy tylko ją słyszymy to tańczymy. Patrzyłam na ten filmik jak zahipnotyzowana, to było cholernie piękne i niesamowite. Chris naprawdę postarał się, żeby to dobrze wyszło.
Zdjęcia z "zaręczyn", meczów, sesji zdjęciowych, do których kilkukrotnie byliśmy namówieni, fotografie podczas snu, masa filmików. One chyba najbardziej mnie rozwaliły. Były takie zabawne, pełne humory i nienormalności. Jakżeby inaczej z nami. Jakieś chore odpały albo tak jak wczoraj, blondyn zaczął mnie nagrywać, kiedy przyszedł do mnie w nocy.
To kochane... Tylko zastanawia mnie po co to? Ten cały filmik? I jak Morgan ma zamiar wrócić do domu skoro pije? Czułam niedosyt, kiedy film dobiegł końca. Zapragnęłam dalej ciągnąć tą historie, abym kiedyś mogła znowu zrobić taki filmik ze wspomnień. Chciałabym kontynuować tą naszą chorą historię.
Spojrzałam na niego, a samotna łza spłynęła po moim zaróżowionym policzku. To strasznie miłe co zrobił. Nie potrafię opisać jak się teraz czuję, zbyt wiele emocji.
-Od ciebie zależy czy ciąg dalszy nastąpi- powiedział Chris patrząc w moje oczy.
-Nie rozumiem, jak ode mnie?- zmarszczyłam brwi. Chłopak wstał i podał mi rękę, już po chwili staliśmy twarzą w twarz.
Kompletnie nie rozumiałam tego wszystkiego.
Słońce już całkowicie zaszło, księżyc ładnie oświetlał miasto jak i część wzgórza. Kilka gwiazd już zabłysło na niebie, a lampki na gałęziach sprawiały niesamowity nastrój.
-Nie jestem w tym dobry, doświadczony. To co teraz powiem może nie mieć sensu albo będę gadać jak jakiś popieprzony, ale chcę, żebyś mnie wysłuchała i nie przerywała- wziął głęboki oddech nie odwracając wzroku od moich oczu. Dlaczego miałam wrażenie, że powie mi coś poważnego? Powinnam się martwić?- Od dłuższego czasu czułem się jakoś dziwnie, nie umiałem określić tego co czuje albo najwyraźniej nie chciałem tego pojąć. Pragnąłem być ciągle blisko ciebie, rozmawiać, opowiedzieć ci całą moją przeszłość, chciałem po prostu być blisko ciebie. Ciągle broniłem się tym, że jesteśmy przyjaciółmi, ale ostatnio podczas naszej rozłąki zrozumiałem, że to nie wszystko. Julie zabiła we mnie uczucie jakim jest miłość i nie sądziłem, że będę w stanie jeszcze kogoś pokochać, myślałem, że nie jestem w stanie. Nie nadaje się do tego, do związku. Bałem się znowu zaangażować, znowu cierpieć. Nie chciałem powtórki z rozrywki. Ale ty całkowicie zmieniłaś moje życie, mnie. I co najważniejsze obudziłaś we mnie silne uczucia, które już dawno zakopałem. Dzięki tobie jestem bardziej człowiekiem. Przez ten cały czas bałem się związków, bo twierdziłem, że może się coś zepsuć, że mogę spieprzyć i odwrócisz się ode mnie, znienawidzisz, odejdziesz. Dlatego najlepszą opcją była dla mnie przyjaźń. Jest to mniejsza szansa na to, że coś może się popsuć. Nie chcę cię stracić, bo nie wiem czy byłbym w stanie to przeżyć i dalej boję się spróbować. Ale jakiś czas temu właśnie tutaj pewna bardzo mądra szatynka powiedziała bardzo mądre słowa: kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. I wiesz co? Jestem w stanie zaryzykować- skończył swój monolog, a ja nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
To jest jakiś chory sen? Jakiś film? Niech ktoś mnie uszczypnie... Nie mogę uwierzyć, że to co przed chwilą mi powiedział jest prawdą. Nie potrafię tego pojąć. To jest tak niemożliwe, a jednak.
On zapewne oczekiwał mojej reakcji, a ja po prostu stałam i wgapiałam się w niego jak jakaś chora psychicznie. Cholernie mnie zaskoczył tym wyznaniem i jeszcze nie dotarło to wszystko do mnie. Mój mózg jeszcze tego nie przetrawił, jeszcze nie doszło to do mojej świadomości, ja nie potrafię w to uwierzyć.
Czekałam na to tyle czasu, straciłam wszelką nadzieję na to, że mogę być z Morganem. On sam mi ją odebrał, a teraz dowiaduję się, że jednak coś do mnie czuje? To takie pokręcone, ale jestem szczęśliwa.
Szczęśliwa jak sam skurwysyn.
W końcu nie codziennie możesz usłyszeć takie słowa i to na dodatek od chłopaka, którego kochasz.
-Ja... Ja...- moje nogi są jak z waty i jestem pewna, że gdyby nie ręce chłopaka, którymi trzyma mnie za ramiona to runęłabym na ziemię.
Ta odważna Vanessa Collins traci odwagę przy Morganie. Brakuje jej języka w gębie, on ją strasznie onieśmiela, zawstydza. A ona go tak cholernie kocha, że to aż boli.
-Wiem, że może ci się wydawać to trudne, dziwne. Wiem też, że myślałaś, że nic do ciebie nie czuje i wcale ci się nie dziwie. Sam starałem się tak myśleć. Tak naprawdę słyszałem to co mówiłaś dziewczynom wczoraj. Że mnie kochasz. I ja ciebie też cholernie mocno kocham, to mnie aż przeraża. Tak mocne uczucie we mnie obudziłaś i ci za to dziękuję. Dzięki tobie dojrzałem, na nowo nauczyłaś mnie kochać. I teraz ostateczne pytanie: Czy zaryzykujesz ze mną?- spojrzał niepewnie wprost w moje oczy.
Vans tylko się nie rozklej.
-Czy ty...?
-Tak, pytam się ciebie Vanesso Collins czy zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną?- przygryzł nerwowo wargę.
-Zaryzykuję- powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam, co także uczynił Chris. Odetchnął z ulgą, po czym przyciągnął mnie do siebie i połączył nasze usta w cudownym pocałunku.
Co on ze mną zrobił? Ja także bałam się zakochać ponownie, bałam się, że ktoś może mnie zranić tak jak Luis. Ale kiedy zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo zadurzyłam się w Morganie wiedziałam, że z uczuciem nie wygram. Przegrałam w walce pomiędzy mną, a uczuciami. Nie potrafiłam zapanować nad tym co czuje. Jak to mówią miłość nie sługa, rozum nie słucha. Chris zmienił moje życie o 180 stopni, a tego się nie spodziewałam. Wywrócił mój świat do góry nogami. I szczerze mu za to dziękuję. Moje życie nie jest nudne, monotonne. On je ubarwił.
Teraz nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Facet, którego kocham wyznał mi miłość i oficjalnie zostaliśmy parą. Jak zaraz ktoś mi tu wyskoczy z ukrytą kamerą i krzyknie mamy cię to chyba się zabiję. Mam nadzieję, że to nie jakiś żart, a to wszystko to szczera prawda.
Chcę strasznie zaryzykować, chcę się z nim kłócić, a potem godzić, chcę z nim rozmawiać, chcę się bawić, szaleć, tańczyć, oglądać filmy. Chcę z nim spędzać każdą wolną chwilę, chcę z nim być, chcę jego obecności, bliskości, jego całego. Pragnę być z nim szczęśliwa, spróbować razem. Bez względu na Julie, Johna, naszych obaw, bez względu na wszystko. Chcę spróbować, marzę o tym i jestem pewna tego jak niczego innego.
Po oderwaniu się od siebie położyliśmy się na kocu, przykrywając drugim. Wtuliłam się w tors chłopaka, a blondyn nawijał sobie na palec moje włosy.
-A to dla ciebie- Morgan podał mi do ręki jednorożca w kolorze pudrowego różu. Oczywiście pluszak. Jejciu, jakie to jest kochane... Gdyby nie te durne wyzwanie Nicole to bym do niego nie podeszła.
-Niemożliwe, że to pamiętałeś- uśmiechnęłam się szeroko przytulając do siebie maskotkę.
-Już ci kiedyś mówiłem, że pamiętam wszystko co z tobą związane.
-Ale się wtedy ośmieszyłam. Głupia Nicole. I pomyśleć, że zrobiłam to dla głupiego łóżka-zachichotałam.
-To było słodkie- skwitował.
Przez dłuższą chwilę żadne z nas nic nie mówiło. Panowała kompletna ciszy, ale nie taka niezręczna. Wręcz przeciwnie. Rozkoszowaliśmy się swoją obecnością. Takie bycie ze sobą, po prostu. Jednak blondyn postanowił to przerwać odzywając się.
-Ten wisiorek jest ode mnie- powiedział, przez chwilę nie wiedziałam o czym mówi. Kiedy zdałam sobie sprawę o co mu chodzi, zatkało mnie. Mike miał rację...- Na odwrocie jest pierwsza literka mojego imienia- uśmiechnął się, a ja szybko to sprawdziłam. Faktycznie, że też tego nie zauważyłam. To jest bardzo miłe... Jakie ja mam szczęście, że go mam. Teraz jest mój, jakie to niesamowite, niewiarygodne- Chciałem, żebyś już zawsze o mnie pamiętała...
-Nie miałam o tym pojęcia- powiedziałam zawstydzona- Dziękuję, to miłe... Ja nawet nie miałam dla ciebie prezentu.
-Powiedziałem, że nie chce mieć z tobą kontaktu, wcale ci się nie dziwę- zaśmiał się cicho.
-Nie mogę w to uwierzyć- pokręciłam głową- To wydawało się dla mnie takie nierealne... Wiesz nie mówiłam ci o moich uczuciach, bo wiedziałam jak to z tobą jest. Znaczy... Wiele razy zapewniałeś mnie, że nie bawisz się w związki, miłość, a ja nie chciałam psuć naszej przyjaźni. Wiedziałam, że byłoby niezręcznie i pewnie nie chciałbyś przyjaźnić się z dziewczyną, która cię kocha. Wprowadziłeś do mojego życia chaos. Mimo że tak cię kiedyś nie cierpiałam to cię pokochałam. Mają racją mówiąc, że od nienawiści do miłości jest cienka droga. Było mi bardzo trudno się z tobą przyjaźnić czując to co czuję. Ale bardzo chciałam być blisko ciebie i innego wyjścia nie widziałam. A teraz kiedy jestem tutaj z tobą, po tym twoim wyznaniu nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę uwierzyć w to, że mogę być tak szczęśliwa... Kocham cię, bardzo mocno Chris- powiedziałam i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Po tych słowach musnął delikatnie moje usta.
-Też nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Jeszcze jakiś czas temu wyśmiałbym tego, który powiedziałby mi, że będę teraz leżał z tobą na tym wzgórzu jako para. Stwierdziłbym, że jest chory umysłowo i odesłał go do psychiatry. Jednak życie lubi nas zaskakiwać. Mam nadzieję, że damy sobie radę. Cieszę się, że zaryzykowałem- pogłaskał mnie po policzku.
-Bo kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana- skwitowaliśmy jednocześnie, przez co oboje się zaśmialiśmy.
🖤 Bardzo dużo czasu poświęciłam na ten rozdział. Mam nadzieję, że się podoba😏
🖤Został już ostatni rozdział i epilog🙈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top