35. NIE CHCE MNIE ZNAĆ

    Wygładziłam powierzchnię swojej bordowej sukienki i ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze. Brązowe włosy były rozpuszczone, a na czubku głowy był mały koczek. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale ten uśmiech nie dotknął oczu.

Zeszłam po drewnianych schodach prosto do salonu, popatrzyłam na stół, który był już nakryty. Pięknie przystrojona choinka stała w rogu pokoju, a pod nią widać było prezenty.

-Tato pomóc ci w czymś?- spytałam i weszłam do kuchni gdzie mój tata ganiał po niej jak oparzony. Stanął wyprostowany i spojrzał na mnie szeroko się uśmiechając.

-Pięknie wyglądasz, a i mogłabyś zanieść to na stół?-podał mi naczynie z jedzeniem do rąk. Skinęłam głową i zaciągnęłam się zapachem tych wszystkich dań. Uwielbiam wigilię, ten czas, który spędza się w gronie rodziny, świąteczna atmosfera, kolędy.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, prawdopodobnie są to moi dziadkowie od strony taty czyli babcia Wandie i dziadek Arold, razem z ciocią Angie, wujkiem Georgem i ich dziećmi- Alexem i Kim. Angie to córka dziadków. Oni zawsze są pierwsi, dlatego stąd przypuszczenia, że to właśnie oni. Spojrzałam przez okno, a kiedy zobaczyłam czarne audi wiedziałam, że miałam racje.

-Otworzę- krzyknęłam.

Otworzyłam drzwi i niemalże od razu rzuciłam się na swoich bliskich. Jak ja ich dawno nie widziałam. Zrobiłam im przejście i zabrałam od nich kurtki wieszając na drewniany wieszak.

-Vanesso jak ty wyładniałaś i jaka duża jesteś- przytuliła mnie jeszcze raz babcia. Zachichotałam pod nosem i posłałam staruszce ciepły uśmiech.

Tęskniłam za tym, tym rodzinnym ciepłem.

-A gdzie jest mój dorosły wnuczek?- spytał dziadek idąc w stronę salonu. Mike wstał z kanapy i podszedł się przywitać.

Przykucnęłam przy dzieciakach. Alex i Kim to dwójka rodzeństwa, są bliźniakami strasznie do siebie podobnymi. Mają po 5 lat. Różni ich płeć, Kim śliczna, słodka blondyneczka w różowej sukieneczce i dwóch dobieranych warkoczykach, a Alex miał na sobie niebieską koszulkę z czarną muchą i brązowe spodnie, włosy miał postawione do góry na żel. Wyglądali ślicznie. Rzucili się na mnie zamykając w niedźwiedzim uścisku, przez co o mało się nie przewróciłam.

-Vanessa!- pisnęli.

-Oh dzieciaki jak ja was dawno nie widziałam. Wyrośliście- uśmiechnęłam się do nich.

-A ja jestem od niej wyższy- odparł zadowolony Alex.

-Nie prawda jesteśmy prawie tacy sami- oburzyła się dziewczynka.

Nachyliłam się do ucha Kim i wyszeptałam, że lepiej jak dziewczynki są niższe od chłopców na co od razu się rozpromieniła i cmoknęła mnie w policzek. Uwielbiam te dzieciaki.

***

-Siostra idziemy na balkon?- spytał mnie szeptem mój brat.

Spojrzałam na Veronicę i Patrica, po czym przytaknęłam. Poszliśmy do mojego pokoju, założyłam na wierzch sweter i weszliśmy na mój balkon.

-Boże jak Vera mnie wkurza- burknął Mike.

-Mnie tak samo- zaśmiałam się i oparłam o barierkę obserwując gwiazdy.

Veronica to nasza kuzynka, ma 18 lat i jest tak sztuczna. Przypomina mi trochę Diane, niestety. Natomiast Patric ma 20 lat i jest jej bratem. Na pewno jest od niej lepszy pod każdym chyba względem.

-Kontaktowałaś się z Chrisem?- spytał mnie nieśmiało. Mogłam się spodziewać, że poruszy ten temat.

-Próbowałam, ale uparcie nie odbiera ode mnie telefonów- westchnęłam.

Jestem prawie pewna, że Mike podejrzewa co czuje do Morgana.

-Ja... Go nie rozumiem siostra, bo jestem pewien, że on coś do ciebie czuje i nie mam pojęcia dlaczego nie chce mieć z tobą kontaktu- przybliżył się do mnie i przytulił.

Mój braciszek mnie ostatnio zaskakuje. Trochę czuję się niezręcznie rozmawiać o blondynie razem z Mikem.

-Wszyscy tak mówicie, zrozumcie w końcu, że ja i Chris byliśmy przyjaciółmi i... On mówił, że nie bawi się miłość- przygryzłam nerwowo wargę spuszczając wzrok na swoje palce.

-Zakochałaś się w nim prawda?- spytał po dłuższej chwili, wiedziałam, że w końcu zapyta. W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową.

Nie będę okłamywać własnego brata, to bez sensu.

-Ja go znam Vans, on jest inny, inaczej się zachowuje i nawet odtrąca Diane mimo tego wyzwania- nagle zastygł w miejscu i spojrzał na mnie dużymi oczami jakby zdradził największy sekret świata.

-Mike ja wiem jak to jest z Diane, te wyzwanie. Wiem o nim wszystko chyba... Opowiadał mi o Julie, swojej przeszłości.

-I ty masz wątpliwości co do tego, że mu się podobasz?- uniósł brwi.

-Braciszku on wiele razy mi mówił jak jest z jego uczuciami, oraz że nie potrzebuje związku do szczęścia- odparłam i mocniej się w niego wtuliłam. Było mi tak zimno. Nawet Mike nie potrafił mnie rozgrzać tak mocno jak Chris...

-Powiedz mi ile razy się całowaliście?- spojrzał na mnie, a ja momentalnie się zarumieniłam.

-Mike...- spiorunowałam go wzrokiem.

-Odpowiedz.

Kto by przypuszczał, że będę rozmawiać z Mikem na temat Chrisa. Przecież on mnie ostrzegał przed Morganem, a teraz chce mnie przekonać, że mu się podobam. Nie rozumiem go.

-Dużo- westchnęłam przypominając sobie pobyt u dziadków.

-Twój ulubiony smak?

-Hmm ten- powiedział z błyskiem w oczach, ale ja nie rozumiałam.

Chris przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w długim pocałunku. O matko... Całowałam się z nim wczoraj, ale i tak stęskniłam się za jego ustami.

Chore...

Na początku pocałunek był wolny, później już trochę szybszy i bardziej nachalny. Chris przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp do środka, który niemalże od razu mu udzieliłam. Już po chwili nasze języki połączyły się w tańcu. Oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. Blondyn pocałował mnie delikatnie w policzek, nos, drugi policzek, czoło, a później przeniósł się na szyję, gdzie zrobił mi malinkę, za którą miałam ochotę go zabić. Jak ja to wytłumaczę? Co się przejmuję przecież jestem pełnoletnia.

Swoją ręką kreślił różne wzorki na moich plecach przez co dostawałam gęsiej skórki. Pod jego dotykiem się rozpływałam.

-No właśnie mała- Mike delikatnie się uśmiechnął- Czy tak zachowują się przyjaciele?

-Wiesz, że my nie jesteśmy normalni?

-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie- wystawił mi język.

-Po co je wyrzucasz? Przecież to wspomnienia- powiedziałam oglądając dalej pozostałe zdjęcia.

-No właśnie wspomnienia, nie potrzebne jest mi to zdjęcie. Wolałbym, żeby wisiało to nasze zdjęcie- szeroko się uśmiechnął.

-Co do zdjęcia to masz super tapetę blokady- powiedziałam, a on zrobił duże oczy.

-Nie ładnie grzebać w cudzym telefonie- popatrzył na mnie ze zmrużonymi oczami.

-Nie ładnie robić komuś zdjęcia jak śpi- wystawiłam mu język.

-Nie wystawaj języka, bo ci krowa nasika- zaśmiał się.

-Teksty na poziomie zerówki skarbie- zaznaczyłam ostatnie słowo.

-Czyli na twoim poziomie- znowu się zaśmiał.

-Tęsknie za nim- mój głos się załamał, rozkleiłam się, a tak tego nie chciałam.

-Shhh- pogłaskał mnie po włosach i obrócił twarzą do siebie- Zobaczysz będzie dobrze- jego oczy wyrażały zmartwienie. Powinnam być całkowicie sama, wszystkich tylko zarażam tą negatywną energią, nie daje cieszyć się świętami. No właśnie święta...

-Nie mów tak, bo wcale tak może nie być. Każdy tak mówi, a potem zostaje tylko ból i rozczarowanie. Spójrzmy prawdzie w oczy znudziłam mu się- mój brat szybko starł łzę z mojego policzka i gwałtownie pokręcił głową na boki.

-Nie nie nie, Vans. Nawet tak nie myśl. To nie prawda, jesteś dla niego strasznie ważna. Widzę, że jest przybity, jakby nie był tym samym Morganem. Dowiem się o co w tym wszystkim chodzi- wyszeptał.

-Ty go widziałeś- westchnęłam.

-Przecież z nim mieszkam- mruknął. No tak, głupia jestem...- Powiedz mi siostra dlaczego tata wypytuje cię o twojego chłopaka?

-Chyba wiesz, że byliśmy z Chrisem u jego dziadków- kiedy to powiedziałam on zrobił ogromne oczy i teraz wiedziałam, że muszę mu opowiedzieć.

Powiedziałam mu prawie wszystko z tamtego dnia, nawet to jak byłam zła na Keva. Słuchał mnie z ogromnym przejęciem.

-No i wtedy Chris wyrwał mi telefon i zaczął gadać z tatą, przedstawił się jako mój chłopak- przewróciłam oczami.

~Dobry wieczór! Z tej strony Chris chłopak Vans- ten dupek się szeroko uśmiechnął.

Właśnie myślę nad tym w jaki sposób będzie umierać. Na sam początek chyba go wykastruję, a później się zobaczy.

Nie słyszałam co mówi mój ojciec. Próbowałam wyrwać mu telefon, ale na marne. Poddałam się...

~Oczywiście. Tak dbam o nią, niech się pan nie martwi dziadkiem pan jeszcze- zaznaczył ostatni wyraz- nie zostanie.

Popatrzyłam na niego wzrokiem bazyliszka za to ten miał na twarzy głupi uśmieszek, który miałam ochotę zedrzeć.

~Jestem na 3 roku studiów, studiuję inżynierię, lubię grać w kręgle, przyjaźnię się z pana synem Mikem... tak bardzo kocham pana córkę- kiedy ostatnie słowa opuściły jego usta zesztywniałam.

Pokręciłam głową, żeby odgonić wspomnienia. Mike patrzył na mnie z rozdziawioną buzią.

-Boże on... Przecież on powiedział, że cię kocha- uniósł do góry brwi.

-Nie wiem dlaczego to powiedział, ale to nie było szczere Mike. W ogóle tak to nie wyglądało- burknęłam.

-To po cholerę to mówił?- przeniósł swój ciężar na drugą nogę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

-Nie mam pojęcia... Mike... Powiedz mi, dlaczego tak o to wszystko pytasz i próbujesz wmówić mi swoją rację. Przecież ostrzegałeś mnie przed Chrisem, nie byłeś za naszą relacją- unoszę głowę w górę, żeby na niego spojrzeć. Ja przy każdym jestem niska...

-Och siostra- wzdycha i po chwili odzywa się ponownie- Widzę jaka jesteś szczęśliwa przy nim, z resztą tak samo jak on przy tobie. Widać to jak się zmienił, jest innym człowiekiem dzięki tobie. Nie poznajemy go z chłopakami. Pragnę twojego szczęścia, on ci je daje- uśmiecha się delikatnie.

-Nawet nie wiesz jak cię kocham braciszku- przytulam go mocno- Teraz to wszystko i tak jest bez znaczenia, bo on nie chce mnie znać.

-Nie chce mieć z tobą kontaktu- poprawił.

-Na jedno wychodzi- mruknęłam.

-W sumie to powinienem mu jaja urwać za to, że cię zranił, ale wiem, że on tego nie chce. Widzę jak się zachowuje, dlatego go oszczędziłem, ale kiedy widzę jaka jesteś smutna, mam ochotę mu przyjebać. Męczycie się oboje, nie rozumiem cholera nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Chris nigdy by się od ciebie nie odsunął. Jesteś dla niego za bardzo ważna.

-Właśnie to pokazuje- fuknęłam spuszczając wzrok.

-Przestań- powiedział ostrzegawczym tonem.

Już miałam się odezwać, ale przerwała mi w tym najukochańsza Veronica, która wbiegła na balkon jakby się paliło. Zanim się jednak odezwała próbowała unormować oddech. Spojrzałam na Mike i przewróciłam oczami kiedy dziewczyna nie patrzyła, mój brat zrobił to samo. Jeżeli zaraz ta laska powie, że paznokieć jej się złamał i muszę jej pomóc to chyba zakopię ją żywcem w ogródku.

Widzę, że nie opuszcza cię poczucie humoru, Vans.

Ja nie żartuję...

-Słuchaj Vanessa- no i się zaczyna- Przyszła do ciebie jakaś ogromna paczka- burknęła, wyglądała na poirytowaną. Coś jej nie pasuje?

-Do mnie?- uniosłam ze zdziwienia brwi.

Prezenty już odpakowaliśmy.

-Taa- westchnęła i się ulotniła.

-Chodźmy zobaczyć siorka, co ty tam takiego dostałaś- uśmiecha się łobuzersko.

Zeszliśmy do salonu, rodzina wpatrywała się w wielgaśną paczkę, która stała na środku salonu. Panowała kompletna cisza, wspominałam kiedyś, że mam dziwną rodzinę?

Odchrząknęłam zwracając tym swoją uwagę. Spojrzeli na mnie i z powrotem odwrócili swój wzrok. Przewróciłam oczami, wzięłam pudło w ręce i zaczęłam kierować się w stronę schodów.

-Córciu nie rób nam tego, tak bardzo chcemy wiedzieć od kogo jest ten prezent i co jest w środku- krzyknął za mną- A może to od twojego chłopaka?

-Vanesska ma chłopaka?- pisnęła zszokowana Veronica.

Nie nie mam cholernego chłopaka, ale do mojego taty to nie dociera. Twierdzi, że polubił Chris'a i chłopak był tak przekonujący, że to niemożliwe, aby była to bujda. Świetnie, ojciec bardziej wierzy Morganowi niż własnej córce. Po za tym będzie musiał znielubić Chris'a albo bynajmniej zapomnieć, tak jak ja staram się to zrobić, bo ja i Chris to skończony temat. Nie mam zamiaru się starać, wydzwaniać skoro on nie chce. Daje mi jasno do zrozumienia, że dla mnie już nie ma miejsca w jego życiu. Może sobie kogoś poznał? Szlag wie. W każdym bądź razie zostałam sama ze złamanym sercem i żalem. Myślałam, że ta nasza przyjaźń potrwa trochę dłużej, jak widać się myliłam. Często tak jest, więc to żadna nowość.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozdzierać papier, który był owinięty wokół paczki. A może to nie jest wcale prezent tylko np. bomba wybuchowa? Kto wie.

Kiedy w końcu udało mi się otworzyć pudełko, zajrzałam do środka i momentalnie się uśmiechnęłam, tak mocno, szczerze, pierwszy raz od dawna. Środek był zapełniony mnóstwem różnorodnych żelek oraz ciastek. Tych samych najlepszych. Było tego ogrom.

-Mam dla ciebie czekoladę- Morgan musnął mój policzek ustami na powitanie i podał mi moją ulubioną milkę. 

-A z jakiej to okazji?- uniosłam brwi.

-Yhm... No, bo Nicole powiedziała mi, że... Te no... Masz okres- w końcu to z siebie wydusił, a ja zachichotałam pod nosem rumieniąc się. Nie mogę dalej przyzwyczaić się do tego troskliwego, zakłopotanego Chrisa. 

-Dziękuję- uśmiechnęłam się delikatnie, następnie pokazałam ręką, żeby usiadł obok mnie na łóżku. Chłopak ściągnął skarpetki i usadowił się wygodnie obok mnie.

-Widzę, że coś będziemy oglądać- spojrzał na ekran laptopa.

-Owszem- powiedziałam i wcisnęłam play.

Podczas oglądania filmu syknęłam z bólu. Dlaczego muszę miesiączki przeżywać tak boleśnie? Znaczy raz się gorzej czuję, a innym razem masakrycznie. Chris spojrzał na mnie wystraszony, co bardzo mnie rozbawiło.

-Co ci? Trzeba do szpitala?- uniósł brwi.

-Ha ha, bardzo śmieszne- wystawiłam mu język.

Tęsknie za tym... 

Gdy wyciągnęłam wszystkie słodycze na łóżku zobaczyłam, że na samym dole leży małe pudełeczko.

Chwyciłam je do rąk i obracałam je w palcach rozmyślając co może być w środku. Jestem głupia, bo mogłabym to po prostu sprawdzić.

-Weź to w końcu otwórz siostra- kiedy usłyszałam głośny głos mojego brata podskoczyłam w miejscu posyłając mu groźne spojrzenie. Złapałam się za moje biedne serce, drań mnie przestraszył.

-Do grobu mnie chcesz wpędzić- fuknęłam.

-Jeszcze nie teraz- zaśmiał się- Otwieraj, a nie gapisz się na to jakbyś była jakimś detektywem, a to coś było cennym dowodem w śledztwie- prychnął, a ja znowu spojrzałam się na niego tyle, że z rozbawieniem.

-Oh braciszku.

Kiedy otworzyłam to pudełko moim oczom ukazał śliczny, srebrny wisiorek z małym serduszkiem. W jego środku była wygrawerowana pierwsza litera mojego imienia czyli V. Jest śliczny. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-To od Chrisa- powiedział Mike poważnym tonem, spojrzałam na niego dziwnie, ale on gapił się na biżuterię.

-Po czym kochany stwierdzasz, że o to te świecidełko jest od twojego przyjaciela? Ja myślę, że mogłam dostać to od każdego. Na przykład od Keva- wzruszyłam ramionami, po czym zaczęłam zakładać wisiorek. Nie szło mi to dobrze, dlatego Mike mi pomógł.

-Wydaje mi się, że to od niego. Nic ci nie dał- wzruszył ramionami.

-Bo nie chce mieć ze mną kontaktu. Kto normalny wtedy daje prezenty?- zmarszczyłam brwi. To niedorzeczne.

-Kto normalny się opiekuje i śpi z tobą kiedy nie chce mieć z tobą kontaktu?- gadał, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, a sam tak robi.

-Może wtedy jeszcze chciał?

-Co masz na myśli?- usiadł na przeciwko mnie.

-A no to, że może coś zrobiłam, powiedziałam, cokolwiek co mogło go odstraszyć, zniechęcić. Pewnie to moja wina. Gdybym się nie upiła to wszystko pewnie wyglądało by inaczej- mruknęłam spoglądając na biżuterię.

-I teraz jeszcze będziesz się obwiniać. Z pewnością to nie twoja wina Vans- pogłaskał mnie po ramieniu.

-Nie możesz tego wiedzieć- spojrzałam na niego smutno.

-Patrz jest kartka- Mike podniósł papier z ziemi i podał mi go.

Była ona różowa i zgięta w pół. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać.

Vans!

Wszystkiego dobrego z okazji świąt. Nie chcę, żebyś się smuciła, tylko abyś tryskała szczęściem. Życzę ci wszystkiego dobrego, napisałbym/abym coś w rodzaju zdrowia, szczęścia, ale to za bardzo oklepane. Dlatego napiszę coś bardziej oryginalnego. Życzę ci, żebyś została architektem, spełniała marzenia. Żeby Marcelus chciał więcej razy twoich projektów. Jedno wnętrze dla niego już zaprojektowałaś, i jestem z ciebie cholernie dumna/y Jesteś wyjątkową osobą, masz piękne wnętrze jak i cudowną urodę. Nie zmieniaj się, bo taka jesteś najlepsza. Pamiętaj, że nie ma co płakać nad kretynami, będzie dobrze.

Ktoś.

Podniosłam wzrok z nad kartki i podałam ją bratu. Te słowa są piękne, ktoś musi mnie znać skoro wie, że jest mi smutno. Jak się mniej więcej czuję. Najgorsze jest to, że ten ktoś ewidentnie nie chce, żebym wiedziała kim jest. Zagadka. Musi być to ktoś bliski, wykluczam Chrisa, bo ten ktoś napisał, że mam nie płakać nad kretynami. Rozumiem to tak, że Morgan jest kretynem.
Na dodatek wie o tym, że wygrałam konkurs. Zaprojektowałam wnętrze dla Marcelusa, to aż niewiarygodne. Ale tak właśnie się stało. Dostałam nagrodę pieniężną i  widziałam się z tym inżynierem. Pochwalił mnie i powiedział, że kiedyś może jeszcze do mnie zadzwoni. Oczywiście w sprawach służbowych.

...

Eh frustrujące, że nie wiem kim ten ktoś jest.

Nicole? Kevin? Sarah? Will? James? Oliver? Rachel? Jordan? Jake?

Oni znają mnie najlepiej pomijając oczywiście mojego brata, ale on jest tutaj ze mną. Z Cameronem nie mam kontaktu. To na bank nie on, bo on nie zna sytuacji z Chrisem.

-Dalej myślę, że to Chris. Pewnie chciał cię zmylić ostatnim zdaniem- oddał mi kartkę.

Przyglądnęłam się pismu i ono na pewno nie jest ani Sarah ani Nicole. Czyli one odpadają. A z resztą, czy to ważne od kogo? Miło z jego strony, piękny prezent. Dziękuję. Nie muszę wiedzieć.

...

Kogo ja oszukuję? Oczywiście, że chcę wiedzieć!

-Nie rozmawiajmy już o Morganie. Nie chcę się jeszcze bardziej dobijać- wymamrotałam.

🖤To jest pierwszy rozdział, kiedy Mike I Vans tak dużo ze sobą rozmawiają. Starszy brat okazał się jednak bardziej wyrozumiały pod względem Chris'a.

🖤Podoba się rozdział?🤔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top