33. SPAŁAM Z MORGANEM
Minął miesiąc, calusieńki miesiąc odkąd dowiedziałam się, że Julie wróciła. Czy coś się zmieniło?Wydarzyło? Bardzo dużo.
-Wiesz miałaś rację Vans, że Rachel jest fajna- powiedziała Sarah popijając drinka.
-Wiem- uśmiechnęłam się patrząc na różowowłosą, która siedziała na kanapie razem z moim bratem. Co jakiś czas się śmiali. Miło tak na nich patrzeć.
Rachel spędza z nami dość dużo czasu, a zwłaszcza z Mikem. Nie są oficjalnie razem, ale niekiedy się tak zachowują. Wiem, że dziewczynie podoba się mój brat, bo już o tym kilka razy rozmawiałyśmy, jestem też niemalże pewna, że ona podoba się jemu. Widzę jak na nią patrzy, jak się uśmiecha, gdy ona jest w pobliżu. Teraz tylko czekać aż będą razem.
-Spokojnie kochana, to jeszcze nic nie znaczy- przytuliłam blondynkę.
-Ale jest mi tak cholernie nie dobrze od kilku dni, mam wahania nastrojów- załkała.
-A jak z okresem?- spytałam przygryzając wargę.
-Powinnam mieć dopiero za tydzień, więc nie wiem- westchnęła.
-Musisz zrobić ten test.
Jak się okazało Sarah nie jest w ciąży, a tak się bała. Przerażało ją bycie mamą, dopiero co zaczęła studia, ale jeszcze bardziej martwiło ją to co powie, zrobi Jordan. On natomiast jak się dowiedział o wcześniejszych przypuszczeniach powiedział, że on by chciał mieć z nią dzieci i że dali by sobie radę. Mimo to woli jednak jeszcze poczekać. Są cudowną parą.
-Kochanie to może idziemy do klubu- spytał Will.
-Zwariowałeś? Jutro jest środa, a co za tym idzie? Zajęcia, więc odpowiedź brzmi nie- odpowiedziała rudowłosa.
Jesteśmy właśnie w czwórkę na mieście, jest godzina 19:28 i potwornie zimno. Chris przytulał mnie, żeby mnie rozgrzać. Trochę pomogło, bo kiedy jestem blisko niego od razu mi cieplej a co dopiero od jego dotyku.
-To może shake dla każdego?- spytał blondyn z uśmiechem na twarzy.
-Ty się jeszcze pytasz?- pisnęła Nicole.
-Chris ty stawiasz- wystawiłam mu język.
On podszedł do mnie, popatrzył w oczy i wziął na ręce. Spojrzałam na niego jak na wariata, który swoją drogą nim jest. Uderzyłam go w klatkę piersiową, ale on się tylko zaśmiał. Nicole i Will dziwnie się na nas patrzyli. Przewróciłam oczami i poddałam się, bo i tak tą walkę bym przegrała.
-Ej, bo ludzie się głupio patrzą i wcale im się nie dziwię- szepnęłam mu na ucho, spojrzał na mnie z tymi swoimi wesołymi iskierkami.
-Mi to nie przeszkadza, oni mnie nie obchodzą- odszeptał. Skrzyżowałam ręce pod klatką piersiową i udawałam obrażoną, co wcale mi nie wyszło, bo już po kilku sekundach wybuchnęłam śmiechem.
Szczerze sama nie wiem dlaczego?
Ah Chris...
-Vans do cholery nie możesz tylko leżeć- warknęła Nicole kiedy zakryłam poduszką głowę.
-Może chcę- fuknęłam.
-Ogarnij się i ciesz tym, że teraz mamy przerwę świąteczną- zaczęła ciągnąć za kołdrę, którą się opatuliłam.
-Dobrze wiesz, że nie potrafię się tym cieszyć- powiedziałam i zabrałam z twarzy rzecz, żeby spojrzeć na przyjaciółkę.
...Tak bardzo kocham pana córkę....
-Vans słuchasz mnie?- spytała już poddenerwowana.
-Powtórz, zamyśliłam się- westchnęłam.
-Odpłynęłaś do krainy, która nazywa się Chris Morgan- dogryzła.
-Zamknij się już- jęknęłam.
-Idę do sklepu, bo mamy pustą lodówkę. Jak wrócę chcę cię widzieć pomalowaną i masz chociażby wiedzieć co ubierasz- powiedziała, zabrała zimową kurtkę i wyszła.
Nie mam w ogóle ochoty iść na żadną imprezę. Gdybym wiedziała, że coś się ciekawego wydarzy, ale nie ma szans.
-Naprawdę Vans? Nie zauważyłaś nic, a nic? Podobasz mi się do cholery- powiedział ostrym tonem, a ja poczułam się gorzej niż źle.
-To nie powód, żeby rozgadywać, że spałam z Morganem- warknęłam.
-To było głupie, ale to było pod wpływem impulsu.
Nie no ja nie wierzę.
-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi- spuściłam wzrok w dół i nerwowo przygryzłam wargę.
-Byliśmy, ale ty już od początku wpadłaś mi w oko.
-Wiesz, że nie możemy być razem- wyszeptałam.
-Wiem, bo do cholery podoba ci się ten debil- wycedził i poprawił torbę na ramieniu.
Od tamtej pory Cameron nie utrzymuje z nami kontaktu. Wiemy tylko tyle, że dalej mieszka w Seattle tyle, że sam. Przez jakiś tydzień po szkole krążyły plotki, że przespałam się z Chris'em, zgadnijcie kto to rozpowiedział? Chris chciał przywalić Cam'owi w mordę, ale cudem go powstrzymałam.
-Myślisz, że wezmą ślub?- spytał Chris siedząc na betonowych schodach na środku rynku.
Jest noc, dokładnie 21:33, a Oliver robi sesję zdjęciową Will'owi i Nicole. Tak słodko razem wyglądają.
-Kochają się... Są cudowną parą i patrząc na nich myślę, że tak- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Skoczyłam na kolejny schodek, po czym usiadłam obok blondyna.
-Ładnie byś wyglądała w sukni ślubnej- wypalił po chwili, ja zesztywniała, następnie spojrzałam na niego, a on się głupio uśmiechał.
-Skąd ta pewność?- uniosłam brwi. Nie mogę tylko pokazać, że się denerwuję.
-Ładnemu we wszystkim ładnie- spojrzał na mnie przez sekundę i wrócił wzrokiem z powrotem na naszą parę.
Nie wiedziałam co mogę powiedzieć, dlatego wcale się nie odezwałam. Nagle Oliver podszedł do nas z szerokim uśmiechem.
-Zapraszam państwa- odparł zdejmując czapkę.
-Co?- zmarszczyłam brwi.
-Teraz wasza kolej na zdjęcia- wyszczerzył się.
-O nie nie- mruknęłam.
-Nie przyjmuję sprzeciwu.
Nagle Chris wstał i pociągnął mnie za rękę w stronę, gdzie stał szatyn z ródowłosą.
-Zmiana- powiedział blondyn dalej trzymając mnie za rękę.
-Uuu- powiedział Will, a Nicole zagwizdała. Ja natomiast przewróciłam oczami.
Ustawiliśmy się, a Oliver pokazał ręką, żebyśmy się do siebie zbliżyli.
-No jezu, przytul ją Chris, a ty Vans. Przecież on nie gryzie.
Teraz mamy piękne zdjęcia z tej sesji. Prawdziwa pamiątka, tyle mi chociaż zostanie, no i wspomnienia. Dotknęłam opuszkami palców ramkę z naszym wspólnym zdjęciem.
Pokręciłam głową, żeby odgonić wspomnienia. Stanęłam przed szafą i rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniej stylizacji na wieczór. Nie mam zamiaru ubierać sukienki, z resztą jest zimno jak cholera. Dlatego zdecydowałam się na czarne jeansy z wysokim stanem i elegancką, bordową, żorżetową bluzkę z długim rękawem. Miała trochę większy dekolt. Położyłam ubrania na łóżku i wyciągnęłam kosmetyki z kosmetyczki.
Mocny czy delikatny makijaż?
-Chris może wyjaśnij sobie z nią wszystko? Tobie będzie lepiej jej zapewne też, a później każdy pójdzie w swoją stronę- westchnęłam.
Co ja najlepszego robię?
-Vans ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Dla mnie to jest już zamknięty rozdział- odparł lekko zdenerwowany.
-Ale tak ci nie da spokoju.
Leżymy u niego w pokoju, przed chwilą skończyliśmy oglądać horror. Nienawidzę tego gatunku, ale Chris jest takim podłym człowiekiem i mnie zmusił. Powiedział cytuję: najwyżej się do mnie przytulisz. Głupek.
-W końcu odpuści.
Powinnam się cieszyć? Chyba tak...
-Ale...- nie dał mi skończyć, bo przywarł swoimi ustami do moich. On wie jak mnie uciszyć... Kreślił różne wzorki na moim policzku, jezu!
-Słuchaj- powiedział kiedy unormował oddech, oparł swoje czoło o moje i patrzył mi głęboko w oczy- Mam wokół siebie wspaniałych ludzi. Jest dobrze jak jest, nie chcę tego zmieniać i nie chcę Julie z powrotem w swoim życiu.
Cholera, wsadziłam sobie szczoteczkę od tuszu do rzęs do oka, przez co teraz mi ono łzawi. Super!
Jeżeli chodzi o Julie to blondyn się z nią nie spotkał. Nie dało rady go namówić, w sumie może to i dobrze. Ona męczyła go trochę, prosząc o spotkanie, aż w końcu z powrotem wyjechała. Oby już nie wracała.
-Moja mama zmarła przy porodzie- westchnęłam i oparłam głowę o ramię Chris'a- Nigdy jej nie poznałam, nie wiem jak to mieć mamę. Nie doświadczyłam tej maminej miłości, gdyby mnie nie urodziła to by przeżyła. Jestem po części winna- wyszeptałam bawiąc się rąbkiem jego koszulki.
-Okropnie mi przykro skarbie. Nie możesz tak myśleć, zabraniam ci. To nie twoja wina. Twoja mama na pewno nie chciałaby, żebyś tak myślała.... Czekaj to dlatego drugiego dnia naszej znajomości, kiedy jadłaś śniadanie spytałem cię o coś związanego z mamą, a ty uciekłaś do łazienki- zakręcił sobie moje włosy na palec.
-Tak, ale ty jeszcze to pamiętasz?- zdziwiłam się.
-Pamiętam wszystko co związane z tobą- kiedy wypowiedział te słowa od razu poczułam się lepiej.
Mam cudownego przyjaciela, co z tego, że mi się podoba? Jest blisko to mi wystarczy... Mocniej wtuliłam się w tors chłopaka.
-Wiesz gdyby cię nie urodziła to kto by zmienił moje życie?- spytał po chwili.
Skończyłam swój makijaż, dlatego położyłam się na swoim łóżku. Przespałabym się jeszcze trochę, w końcu impreza jest dopiero za dwie godziny. Zdążę wziąć prysznic i się przebrać.
Zdjęłam jeszcze tylko swoje dzisiejsze ubrania i założyłam leginsy i bluzę.
Otuliłam się swoim cieplutkim kocykiem, spojrzałam przez okno na pojawiające się gwiazdy. Jest 18, dlatego już dawno zrobiło się ciemno. Zamknęłam powieki, żeby odlecieć, jednak mi się to nie udaje. Dlaczego? Dlatego, że przed oczami znowu pojawiają mi się obrazy...
-Wydaje mi się, że zaliczymy ten semestr śpiewająco- zachichotała Sarah.
Siedzę w pokoju z blondynką i jej chłopakiem. Kończymy nasze projekty na zaliczenie, muszę przyznać, że są dobre.
-Jestem tego pewny- odezwał się Jordan.
Już miałam coś powiedzieć, kiedy w pokoju rozległo się pukanie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, a przede mną ukazał się blondyn z ogromną pizzą. Rzuciłam się na niego i wyrwałam mu ją z rąk.
-Wchodź szybko- powiedziałam i przytuliłam go na powitanie.
-Oo siema Chris- wymienili uścisk dłoni.
-Siemka- odparła Sarah, następnie przeniosła swój wzrok na mnie i wyszczerzyła się jak głupia.
-Widzę, że pilne z was uczennice- zaśmiał się blondyn.
-Owszem- otworzyłam pizzę i postawiłam ją na stole.
-Wiesz, że kocham cię za nią?- pokazałam głową na kawałek jedzenia, który trzymałam już w rękach.
Oh głupia ty go nie tylko za to kochasz...
Kocham?
***
Obudziło mnie zwalenie z łóżka. Naprawdę? Czy nie ma delikatniejszej formy budzenia? Otworzyłam i potarłam zaspane oczy.
-Kevin?- spytałam zaskoczona.
Spodziewałam się mojej rudej przyjaciółki, ale nie jego. Rozglądnęłam się po pokoju i jak się okazało było w nim więcej osób niż mi się wydawało.
Jordan i Sarah, Mike i Rachel, Will, Dylan, Jake i James. Uniosłam zdziwiona brwi, co tu robi ta banda? Wszyscy odpicowani, a ja w getrach. Boże!
-Siemka- powiedziałam zachrypniętym jeszcze głosem- Gdzie Nicole?
-Była na zakupach, spotkaliśmy ją pod akademikiem, ale okazało się, że czegoś zapomniała, więc musiała się wrócić.
-Ah ok.
Podniosłam się z ziemi i usiadłam na łóżku opierając się o ścianę.
-Ubieraj się- pisnęła Rachel, popatrzyłam na nią ze zmarszczonymi brwiami.
-Która godzina?
-19:10.
-Jak to- krzyknęłam- Co Nicole tyle robiła w sklepie?
Wzięłam swoje ubrania i pobiegłam do łazienki na piętrze. Mam nadzieję, że nie jest zajęta. Mam dzisiaj szczęście. Umyłam się w jakieś 10 minut, jak na mnie to szybko. Ubrałam się w przyszykowane wcześniej rzeczy i wróciłam do pokoju.
-Miałaś ubrać sukienkę- ledwo co przekroczyłam próg pokoju, a Nicole już krzyczy.
-Nie miałam ochoty na sukienkę, raz zrobiłam wyjątek- mruknęłam i schowałam swoje getry i bluzę do szafy, następnie odłączając telefon od ładowarki.
-Z tą kobietą ja kiedyś nie wytrzymam- fuknęła rudowłosa.
-Ty mi lepiej powiedz, zgubiłaś się w tym sklepie, że nie było cię około dwie godziny?- spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami.
-Nie było, niektórych rzeczy, dlatego pojechałam autobusem do innego sklepu. Jak się później okazało, jest promocja w rossmanie na pomadki, jedną tak strasznie chciałam, więc szybko pobiegłam tam. Spóźniłam się na autobus, dlatego czekałam na drugi. Jak już byłam pod akademikiem zorientowałam się, że nie kupiłam mleka, więc po nie wróciłam. Tyle mi to zajęło- westchnęła, a ja pokręciłam rozbawiona głową.
Nicole wzięła swoją sukienkę i szpilki, następnie poszła się przebrać. Ja wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać swoje brązowe włosy. Nie było to łatwe, bo poczochrały mi się podczas spania.
-Nie ma z nim żadnego kontaktu?- kiedy usłyszałam pytanie Dylana zaprzestałam swoich działań i wsłuchałam w rozmowę.
-Coś ty, nie odbiera telefonów. Chyba, że... Vans?- spytał, a mój wzrok od razu powędrował na Mike.
-Ty masz z nim najlepszy kontakt, rozmawiał z tobą?- pokręciłam przecząco głową w odpowiedzi na pytanie brata.
Kiedy Nicole wróciła zeszliśmy wszyscy razem na dół. Zamówiliśmy 3 taksówki, bo każdy z kierowców chciał się dziś napić. Po 10 minutach żółte samochody podjechały pod akademik. Był w środku razem z Nicole, Willem. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki. Nie mam ochoty się bawić, nie dzisiaj. Nawet nie potrafię się cieszyć z tego, że za kilka dni jadę razem z Mikem i Nicole do Dublina. W końcu zobaczę tatę, babcię, dziadka, rodzinę.
-Nieźle nam poszło- powiedziała Diane, a ja szukałam wzrokiem Chris'a...
-Następnym razem też występ z pomponami?- spytała Korth.
-Chyba nie. Następny nasz występ nie będzie dziewczyny na meczu tylko na balu- pisnęła Thomson, a ja momentalnie przewróciłam oczami.
-Balu?- zmarszczyłam brwi.
-Oh Vanessa, jakaś ty nieogarnięta...- przerwałam Diane jej dyskusję na temat jaka to ja jestem zła.
-Oszczędź sobie. Gadaj jaki bal- burknęłam.
-Bal sylwestrowy, czyli 31 grudnia. Przychodzi kto chce byle żeby był z naszego Uniwersytetu, warunek jest jeden. Każdy musi być elegancko ubrany, dziewczyny suknie, a chłopacy garnitury albo eleganckie koszule. Kumacie?
Pokiwałam twierdząco głową i wróciłam do szukania wzrokiem blondyna. Chłopacy wyszli na boisko, ale bez kapitana. Nie ma go... Znowu.
Nie ma go...
***
Siedzę przy barze, popijając kolejnego drinka i obserwuje jak dobrze bawią się moi znajomi. Chrisa nie ma już 2 tygodnie. Nagle zniknął bez śladu, z nikim się nie kontaktuje i to mnie boli. Mieliśmy tak super relacje po powrocie z jego dawnej okolicy. Dzień w dzień po zajęciach byliśmy razem albo sami albo ze znajomymi. Dogadywaliśmy się świetnie, szczerze rozmawialiśmy, a nawet niekiedy zachowywaliśmy się jak para. Chociażby wtedy kiedy mnie całuje albo splata nasze dłonie. To niedorzeczne, ale było mi dobrze. Co z tego, że go kocham, ale nasza przyjaźń jest wspaniała, znaczy była i nie miałam zamiaru tego psuć. Dalej nie mam tyle, że nie wiem czy dalej jesteśmy przyjaciółmi, bo jaki przyjaciel zostawia przyjaciółkę bez słowa, wyjeżdża albo bóg wie co i się nie odzywa? Tak cholernie za nim tęsknie...
Czy ja wcześniej powiedziałam, że go kocham?
Tak Vans powiedziałaś.
To przez alkohol.
Wiesz, że oszukujesz sama siebie.
-Chcesz zatańczyć?- podszedł do mnie jakiś chłopak, blondyn.
Przed oczami pojawiła mi się scena kiedy Chris pobił Jamesa. Nawet przy innych facetach myślę o Morganie. Super! Ten sarkazm...
-Nie dzięki- burknęłam i upiłam kolejny łyk, wtedy chłopak wziął mnie za rękę i zaczął ciągnąć na parkiet. Próbowałam ją wyrwać, ale on nie miał zamiaru mnie puścić tak samo jak ja z nim tańczyć.
Nagle ktoś wyrwał moją dłoń z ręki tego blondyna, po czym przywalił mu w mordę. Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Nie patrząc na osobę obok mnie podeszłam z powrotem do baru i znowu się napiłam. Nie pamiętam, który to drink dzisiaj.
-Stary zabierz ją do domu, bo ona jest schlana w trzy dupy- usłyszałam głos za mną, najprawdopodobniej był to Will. Tak, to chyba on.
-Okej- drugi głos, też jakby znajomy.
Ile ja wypiłam?
Nagle zostałam podniesiona do góry. Był to chłopak tyle wiem i miał piękne perfumy.
-Ej ty gaguś le-piej mnie p-ostaw- warknęłam.
-Vans uspokój się zabieram cię do domu- powiedział, a ja cała zesztywniałam.
Naprawdę wypiłam tak dużo, że już mam urojenia? Spojrzałam na twarz chłopaka i zaciągnęłam się powietrzem.
Zdecydowanie przesadziłam z alkoholem...
🖤Zbliżamy się pomału do końca🤙
🖤Jakiś komentarz? 🤷🏼♀️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top