29. Jak on mógł?!
Czekałam na tą odpowiedź, jednak dalej jej nie usłyszałam. Minęły może z trzy minuty, a ja coraz bardziej tracę wiarę w to, że on jednak jej już nie kocha. Gdyby już do niej nic nie czuł, zaprzeczył by od razu, ale tak się nie stało. Na co ja liczyłam?
-Nie.
-Co?- wyrwał mnie z transu.
-Odpowiedź brzmi nie, nie kocham jej- odparł jakby pewny tego co mówi.
Ja za to nie jestem tego pewna.
-Nie wydaje mi się- westchnęłam.
-Słuchaj ona był częścią mojego życia i nie zapomnę o niej. Była moją pierwszą miłością, a na dodatek to co mi zrobiła- pokręcił głową- Nie zapomina się takich rzeczy, szczególnie tych pięknych i tych najgorszych. Nie kocham jej, minęło już sporo czasu, ja ruszyłem dalej. Ułożyłem sobie życie na nowo, jedyne co do niej teraz czuję to żal o to co mi zrobiła i jak przez nią cierpiałem. Zaufaj mi, że nic do niej nie czuję...
-Ufam- delikatnie się uśmiechnęłam, czego raczej nie widział.
-Kiedy ich razem nakryłem wpadłem w szał. Rozwaliłem wazon w salonie, wziąłem kluczyki od samochodu i pojechałem gdzieś daleko. Zaparkowałem przy lesie i szedłem daleko przed siebie, aż w końcu trafiłem na to wzgórze. Usiadłem na krawędzi i zastanawiałem się co robiłem źle, za co to wszystko mnie spotyka. Siedziałem tu całą noc, później pojechałem do babci, nie miałem zamiaru wracać do domu. Dzień w dzień przychodziłem na to wzgórze, siadałem i myślałem. Było to moje ulubione miejsce. Z nikim tu nigdy nie przyszedłem, jesteś pierwsza. Miesiąc później wyjechałem do Seattle studiować, na jednej z imprez poznałem twojego brata, Willa, James'a i Olivera. Potrzebowaliśmy mieszkanie i stwierdziliśmy, że bardziej nam się opłaca zamieszkać razem. Jedynie Oliver zamieszkał na przeciwko nas z Dylanem. Zaprzyjaźniliśmy się i od tamtego momentu jesteśmy jedną paczką. Zacząłem tam nowe życie i nie tęskniłem za starym, no jedynie za starą paczką. Jeśli chodzi o mojego ojca... On nie wie co się wydarzyło z Julie, on nigdy jej nie poznał, a mój braciszek wyjechał nawet nie wiem dokąd, bardzo możliwe, że razem z Julie, bo ona też dziwnym trafem zniknęła.
-Wiesz... Nie mam pojęcia dlaczego cię zdradziła, w ogóle jak mogła. Naprawdę trzeba być podłą osobą, żeby robić takie rzeczy. I teraz przepraszam cię, że ich wyzwę, ale oboje są skurwielami skoro tak postępują. Nie próbowała ci nic tłumaczyć?- spytałam zawstydzona swoim wybuchem.
-Gadała, że nie chciała, ale mimo wszystko zamieszkała z moim bratem. Rozumiesz? Dowiedziałem się od jej znajomych. Dlatego teraz jestem prawie pewny tego, że razem wyjechali. Wydaje mi się, że ja byłem potrzebny tylko do tego, żeby mogła skumać się z moim bratem...- westchnął.
-Nie mam pojęcia co powiedzieć- wyszeptałam- W głowie mi się nie mieści jak można ranić tak drugą osobę.
-Nie musisz nic mówić skarbie, wystarczy, że jesteś obok- nasze spojrzenia się spotkały, a ja uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
On mi tak dużo mówi, a ja nic. Teraz pytanie: jestem gotowa opowiedzieć mu moją przeszłość?
-Wiesz kiedyś ci mówiłem o moim ojcu... On po odejściu mamy się załamał, nie wiem dlaczego to zrobiła, ale nie chcę jej znać. Jak wiesz mój tata przesiadywał ciągle w pracy, a ja mieszkałem u dziadków, ah dawno ich nie widziałem... Mieszkają tutaj, w tej miejscowości- bardzo się zdziwiłam- Mieszkałem tutaj z 5 lat jakoś, później z powrotem się przeprowadziłem do Snoqualmie Pass, bo mój ojciec zamieszkał razem z Kornie i chciał zacząć wszystko od nowa jak wielka, jedna szczęśliwa rodzinka. Nie wyszło, bo jej nie akceptuje... Dla mnie nigdy nie będzie prawdziwą matką. Mam do niego żal, że tak się zapuścił, na początku byłem dzieckiem więc niewiele rozumiałem, ale później chciałem mieć normalnego ojca. Chciałem z nim rozmawiać, grać w piłkę, oglądać mecze, ale ja musiałem wszystko robić sam.
-Myślę, że powinieneś zaakceptować Kornie, bo to naprawdę sympatyczna kobieta, oraz naprawić relacje z rodziną. Ona jest jedna i jej się nie wybiera. Jestem pewna, że mimo tego, że twój tata tak cię olewał to bardzo cię kochał i na pewno kocha dalej, ale wtedy był załamany i sam sobie nie mógł poradzić. Daj im szansę.
-Ale to nie takie proste.
-Chris wystarczy do nich pojechać, nie utrudniaj tego sam sobie.
-Przemyślę to...
Leżeliśmy koło siebie, patrząc na niebo. Jest na nim co raz więcej gwiazd, a mi zrobiło się zimno mimo kurtki. Nie obchodzi nas, która godzina. Liczymy się teraz tylko my i to wzgórze. Chłopak widząc jak się trzęsę przyciągnął mnie do siebie i schował pod ramię.
Jak nie teraz to kiedy? Chyba najlepszy moment na zwierzenie. Ufam mu naprawdę. Jest dla mnie ważny, otworzył się przede mną, a ja? O mnie nic nie wie.
Vans jesteś gotowa?
Najwyższy czas.
-Jeszcze przed wakacjami byłam bardzo gruba- westchnęłam, to nie jest przyjemny temat. Chłopak popatrzył na mnie z dużymi oczami, jednak ja unikałam teraz kontaktu wzrokowego- Byłam wyśmiewana i poniżana przez rówieśników, nie miałam odwagi nigdy się odezwać. Nie raz byłam u pedagoga szkolnego, a nawet u psychiatry. Miałam wsparcie tylko w Nicole, ona jedyna mnie rozumiała i nie wytykała palcami. Wtedy w liceum zaczął ze mną gadać jeden chłopak. Wydawał się naprawdę miły i szczery. Mieliśmy dobre relacje. Miesiąc przed wakacjami wzięłam się za siebie i to bardzo porządnie. Dieta, treningi po kilka godzin, bieganie, zero słodyczy. Przez cały czas miałam z nim kontakt, wiedział o mnie wszystko. Na wakacjach spędzaliśmy razem czas. Kiedy już dużo schudłam, ale dalej nie tak jakbym chciała on spytał mnie o chodzenie. Oczywiście, że się zgodziłam bo bardzo mi się podobał. Mówił mi, że mnie kocha i te wszystkie różne rzeczy. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Kiedy osiągnęłam swój cel, mianowicie schudnięcie do wymarzonej wagi zgodziłam się przeżyć z nim swój pierwszy raz- na chwilę przerwałam, dlaczego to musi być takie trudne, powie mi ktoś do cholery?- Dzień później wydarzyło się coś co całkowicie mnie złamało. On wyjawił mi prawdę. To był tylko głupi zakład, miał mnie w sobie rozkochać, przelecieć i zostawić. Tak też zrobił. Wtedy się załamałam, najgorsze wakacje w życiu. Kilka dni później zobaczyłam go z Luizą, to taka tępa laska, coś pokroju Diane, ona wymyśliła ten zakład. Ona najbardziej mi dokuczała, robiła zdjęcia, które wysyłała do internetu. O wszystkim wiedział tylko Mike i Nicole. Mój brat chciał mu dać nauczkę, dlatego nasłał na niego jakiś gości, bo miał znajomości. Pobili go, przez to wylądował w szpitalu ze złamanym nosem i nogą. Przy okazji został ośmieszony przy znajomych dzięki tam jakimś fotkom. Nie zagłębiałam się w to, bo mnie to nie interesowało. Ta cała jego gra to pewnie zemsta na mnie za to co wydarzyło się w wakacje, między innymi właśnie pobicie. Wie, że to po części moja sprawka oraz Mike. Będę cierpieć ja to będą cierpieć bliscy, te słowa powiedział przy naszym ostatnim spotkaniu.
-Jeszcze mi powiedz, że to był...- nie dałam mu skończyć.
-Luis Hutt-dokończyłam i pokiwałam głową na boki jakbym chciała to wszystko wymazać z pamięci.
Czułam jak mięśnie Chrisa się napięły. Cała sama byłam spięta, ten temat nie należy do przyjemnych.
-Pierwszy tydzień był najgorszy, jednak dzięki Nicole zrozumiałam, że bez sensu jest opłakiwać takiego gnoja. Jakoś się pozbierałam, postanowiłam, że nie ma sensu się zakochiwać, a później cierpieć. Dałam sobie spokój ze związkami. Ostatnie tygodnie wakacji zaczepiali mnie dziwne typy, ostrzegając albo strasząc. Wiedziałam, że to sprawka Luisa. Tam wszystko mi przypominało najgorsze, dlatego bardzo się cieszyłam, że już za kilka dni wyjeżdżam do Seattle. Tutaj zaczęłam nowe życie, jestem bardziej otwarta, odważna i umiem odpyskować, nie to co w liceum. Niestety Luis wrócił i boję się, że serio się zemści. Nie chcę nawet myśleć w jaki sposób- wyszeptałam na końcu.
Po moim policzku spłynęła samotna łza. Nienawidzę o tym mówić to dla mnie okropne i bardzo chciałabym zapomnieć o tamtym okresie życia, jednak wspomnienia pozostają już na zawsze. Kiedy to wszystko mu powiedziałam poczułam się lepiej, ale przez głowę przeszło mi, że może nie będzie chciał mieć ze mną kontaktu ze względu na tą moją chorą przeszłość i Luisa. Ale poznałam Chrisa i wiem, że nie jest potworem, dlatego mam nadzieję, że mnie rozumie.
Blondyn chwycił mnie tak, że teraz na nim leżę, a on oplata moje ciało swoimi rękoma. Spuściłam wzrok na dół. Głupio mi po tym jak mu wszystko powiedziałam. Chłopak starł łzę z mojego policzka i pogłaskał mnie po nim.
-Hej popatrz na mnie- nakazał, co też uczyniłam- To okropne co przeszłaś i ja... Ja nie mam pojęcia jak można być złym człowiekiem, żeby komuś coś takiego robić. Jak on mógł cię tak skrzywdzić, no jak?! Jest psycholem, zboczeńcem i wiemy dlaczego- westchnął- pieprzonym stalkerem, chamem, prostakiem, debilem i mógłbym tak wyliczać w nieskończoność. Wiedz, że nie powinnaś się nim przejmować, bo on nie zasługuje nawet na chwilę uwagi z twojej strony. On jest potworem nie człowiekiem- powiedział cały czas patrząc mi prosto w oczy, a ja ani razu nie odwróciłam wzroku. Jego czekoladowe tęczówki dodawały mi sił.
-Co jeżeli dalej będzie chciał się zemścić? Nie wiadomo gdzie teraz jest, co robi, a pewnie dalej jest w Seattle- powiedziałam.
-Ehh tym się nie przejmuj, bo się tym już zajmuję- powiedział, a ja wytrzeszczyłam oczy.
-Że co?!- pisnęłam.
-Mamy z chłopakami znajomości, jedne typy przez cały czas go obserwują, o czym on doskonale wie. Wczoraj gdzieś wyjechał, ale nie wydaje mi się, że na stałe. Raczej wróci, dlatego my coś wykombinujemy.
-Matko człowieku miałeś się do tego nie mieszać, przecież możesz mieć problemy!- byłam wystraszona.
Wiem do czego zdolny jest Hutt.
-Na razie to on jest problemem- powiedział spokojnie.
On tu jest taki opanowany, a ja się boję! Luis jest psycholem do cholery.
-Uważajcie- wyszeptałam.
-Dobra, bo jest bardzo smutno i w ogóle. Musimy coś zrobić, żeby zrobiło się lepiej- uśmiechnął się łobuzersko, a ja nie wiedziałam co kryje się w tej jego głowie.
Już po chwili się przekonałam. Chłopak zwinnie zmienił pozycje i teraz to on siedzi na mnie i zaczyna mnie łaskotać, już wiem, że mnie wykończy. Wybuchłam gromkim śmiechem, a ten matoł się szeroko uśmiecha.
-Bł-agam Chris! Prze-stań!- udało mi się wydusić przez śmiech.
Chłopak zaprzestał swoich czynów, a ja głęboko odetchnęłam.
-Widzisz teraz płaczesz ze szczęścia- zaśmiał się, a ja palnęłam go w ramię.
-Kretyn- wystawiłam mu język.
-Kretynka- zrobił to samo.
-A weź idź- burknęłam rozbawiona.
-Ok- spoważniał.
Patrzyłam co robi, on wstał i zaczął iść przed siebie. Szybko poderwałam się z miejsca i zaczęłam biec w jego kierunku. Kiedy już byłam za nim chłopak się zatrzymał przez co na niego wpadłam, po czym zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią. Zaczęłam się śmiać jak głupia, a blondyn się do mnie przyłączył. On jest chory, specjalnie to zrobił.
-Wygodnie ci?- zapytał z uniesioną brwią.
-Bardzo- powiedziałam wycierając łzy z oczu.
Chris złapał mnie pod ramię i pod uda, wziął mnie na ręce i zaczął iść za pewne w kierunku samochodu.
-Puść mnie, ja potrafię chodzić- fuknęłam.
-Po tym co przed chwilą zobaczyłem, zwątpiłem- zaśmiał się.
-Ha ha, bardzo śmieszne.
Po jakimś czasie dotarliśmy na parking restauracji. Wsiedliśmy do samochodu, Chris od razu włączył ogrzewanie. Zapięłam pasy, potarłam ręce i przymknęłam powieki.
Jestem strasznie zmęczona, ten dzień był bardzo męczący, ta rozmowa była męcząca. Cieszę się, że mu to powiedziałam i, że mnie nie wyśmiał. On jest chłopakiem z trudną przeszłością, ja jestem dziewczyną z trudną przeszłością. Pewnie dlatego się tak dobrze rozumiemy. Jeszcze kilka dni temu nie sądziłam, że się tak otworzę przed Morganem, ani on przede mną. Byłam w święcie przekonana, że źle o mnie myśli. Mogłam z nim od razu porozmawiać, ale ja już niestety taka jestem. Dobrze, że Chris jest moim przyjacielem, bo chyba już mogę go nim nazwać. Wydaje mi się, że tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top